Powered By Blogger

sobota, 15 czerwca 2019

Projekt HARP: artyleryjska broń ASAT?


Wystrzał z superdziała Projektu HARP na Barbados



W historii wojen na świecie Ludzkość od niedawna używa wielkich dział w rodzaju Thora, Grubej Berty czy Dory. Jednakże potrzebne były lepsze konstrukcje, które byłyby większe, potężniejsze i o wielkim zasięgu. Tym czymś lepszym miała być broń konwencjonalna, ale o gigantycznych rozmiarach i sile rażenia, a którą opracowano w ramach „Projektu Babilon”.

W czasie II Wojny Światowej, hitlerowscy uczeni pracowali nad wielkim, choć tylko o kalibrze 152 mm (6 cali) działem znanym pod kodowym nazwaniem Schnelle Eliske, Hochdrückpumpe czy Tausendfüßler - a który świat zna pod krótkim kryptonimem V-3.

V-3 miało lufę o imponującej długości 127 m i miotało trzymetrowe pociski ze stabilizatorami, (bo miało ono gładką lufę i pocisk nie mógł być stabilizowany przez nadany mu przez pola i bruzdy przewodu lufy ruch obrotowy) na odległość wynoszącą w założeniach 200-250 km. Jak wykazały badania wykonane w 1943 roku na Zalewie Szczecińskim i prawdopodobnie także na Przełęczy Krowiarki - V-3 wypluwało pociski na odległość około 50 km, zatem za mało, by zbombardować tym sposobem Londyn z francuskiego brzegu... Dopiero zmiana sposobu przyspieszania pocisku w lufie poprzez dodatkowe ładunki miotające pozwoliły na skonstruowanie Stonogi, która mogła realnie zagrozić Londynowi. Wybudowano już stanowiska ogniowe w Epperleques nad Kanałem La Manche i na szczęście aliancki rajd bombowy unieszkodliwił je na zawsze... V-3 nie dała ognia ani razu - ale idea pozostała, a jej echo wróciło w innej części świata - w Iraku pod rządami Husajna Saddama jako Projekt Babilon.

Początkowo Projekt Babilon zakładał budowę dwóch super-dział: Małego Babilonu o kalibrze 500 mm i Wielkiego Babilonu o kalibrze 1000 mm! Ich zasięg miał być wystarczający do zasypania pociskami o masie 1500 i 2500 kg celów w Izraelu, Iranie, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej i innych krajów z Irakiem sąsiadujących. Jak wynika to z mapki - w zasięgu Babilonów znalazłyby się m.in.: Ankara, Erewan, Baku, Teheran, Al-Kuwait, Al-Manama, Ad-Dahua i przy okazji pół Zatoki Perskiej, Ar-Rijad, Amman, Bejrut, Nikozja, Damaszek i oczywiście Tel-Aviv, Jaffa i Jerozolima w Izraelu. Czyż nie jest to wspaniały „instrument politycznego nacisku” na sąsiadów???... Celność tych gigantów nie mogła być zbyt wielka na dużych dystansach, ale używając amunicji nuklearnej, biologicznej czy chemicznej, kilometr w prawo czy w lewo, w przód czy w tył nie gra zasadniczej roli...


---oooOooo---


Słowa te napisałem jeszcze przed II Wojną w Zatoce. Superdział Babilon w Iraku nie znaleziono. W marcu 2019 roku pojawił się w internecie ciekawy materiał autorstwa Łukasza Michalika – a oto i on:

Losy projektu Babilon wydają się gotowym scenariuszem filmowym. Znalazłyby się w nim: projekt HARP, genialny naukowiec, walka wywiadów i dyktator hojnie finansujący budowę niezwykłego urządzenia. A na końcu tajemnicze morderstwo. Czym był projekt Babilon?W 1886 roku Juliusz Verne napisał powieść „Z Ziemi na Księżyc”[1]. Opowiedział w niej historię pierwszych astronautów i opisał statek, którym wyruszyli w kosmos. Proponowany przez Verne'a pojazd kosmiczny był w gruncie rzeczy wielkim pociskiem, wystrzelonym w kierunku Księżyca przez gigantyczne działo o nazwie Kolumbiada.
Po kilkudziesięciu latach od pierwszego wydania wizjonerskiej powieści Verne'a, na początku lat 60. XX wieku, za realizację podobnego pomysłu zabrali się Amerykanie. W ramach projektu HARP (nie HAARP – to zupełnie inny projekt), postanowiono opracować działo zdolne do wystrzeliwania różnych obiektów w kosmos.
HARP (High Altitude Research Project) miał służyć do badań balistycznych i umożliwić przeprowadzanie niewielkim kosztem doświadczeń dotyczących zachowania się różnych obiektów po wejściu w atmosferę – wystrzelenie pocisku z działa miało być znacznie tańsze od stosowania w tym celu rakiet.



 Superdziało z projektu HARP na Barbados w czasie największej świetności i dziś...



Gerald Bull: twórca nowoczesnej balistyki

Orędownikiem tego projektu był Gerald Bull – utalentowany i mający spore osiągnięcia w dziedzinie balistyki kanadyjski inżynier, którego prace miały doniosły wpływ na rozwój XX-wiecznej artylerii dalekiego zasięgu.
Dzięki swoim wcześniejszym sukcesom podczas pracy dla agencji CARDE i zdobytemu wówczas autorytetowi, Gerald Bull przeforsował finansowanie dla projektu HARP. Ze względu na dogodne – z punktu widzenia umieszczania obiektów na orbicie – położenie, badania prowadzono na wyspie Barbados. Projekt okazał się bardzo obiecujący. Wykorzystując zmodyfikowane, stare działo okrętowe kalibru 16 cali - 406 milimetrów, Bull wystrzelił 150-kilogramowy pocisk Martlet na wysokość 66 kilometrów. Udane próby doprowadziły do zwiększenia finansowania, co pozwoliło na przyspieszenie prac badawczych.
W szczytowym okresie nad projektem HARP pracowało około 300 naukowców, a ich prace – poza Stanami Zjednoczonymi – finansowała również Kanada, widząc w nim szansę na dołączenie tanim kosztem do kosmicznego wyścigu. Nie były to płonne nadzieje, bo efekty były początkowo imponujące.
W 1966 roku pocisk Martlet-2 osiągnął rekordową wysokość 180 kilometrów, a tysiąc testowych wystrzałów pociskami z aparaturą pomiarową dostarczył około połowy danych, jakie na temat górnych warstw atmosfery zebrano w całej historii badań. Osiągnięte sukcesy – choć nie sposób im zaprzeczać – były jednak dalekie od ostatecznego celu całego projektu, którym było umieszczenie wystrzelonego z działa obiektu na orbicie.[2]
Doprowadziło to do ograniczenia, a później wstrzymania finansowania dalszych prac. Trudna do udowodnienia, choć niewykluczona, jest również teza o sabotowaniu programu HARP przez niektórych naukowców, zazdrosnych o sukcesy Geralda Bulla. W każdym razie program HARP został w 1968 r. zamknięty. Jego pozostałością jest zachowane do dziś działo o lufie liczącej niemal 37 metrów.

16-calowy (406 mm) pocisk do superdziała z ładunkami miotającymi w wersji morskiej - do dział pancerników klasy Missouri



Gerald Bull dozbraja RPA


Mimo niepowodzenia programu HARP, Gerald Bull nie porzucił swojego pomysłu, a z otwartymi rękami przyjęto go w Republice Południowej Afryki. Nic dziwnego: ze względu na obowiązującą w tym kraju segregację rasową – apartheid – społeczność międzynarodowa nałożyła na RPA liczne sankcje, również w kwestii importu uzbrojenia.
Nie mogąc pozyskać nowoczesnej broni z zagranicy, Republika Południowej Afryki postanowiła wyprodukować własną. Efekt sankcji okazał się odwrotny od zamierzonego: RPA rozwinęła swój przemysł obronny na tyle, że jako jedno z nielicznych państw świata była w stanie samodzielnie produkować niemal wszystko, co potrzebne. Od broni strzeleckiej, poprzez czołgi (Olifant), pojazdy bojowe (Rooikat), po smigłowce szturmowe (Denel Rooivalk), kierowane rakiety przeciwpancerne Mokopa czy nawet samoloty, jak Atlas Cheetah.
Nie bez znaczenia był również udział Geralda Bulla. Dzięki niemu możliwe stało się m.in. skokowe udoskonalenie południowoafrykańskiej artylerii, która wzbogaciła się o rewolucyjną armatohaubicę GC 45.[3]
O tym, jak bardzo górowała nad ówczesną konkurencją, świadczy jej zasięg – dysponująca takim samym kalibrem amerykańska haubicoarmata strzelała na niecałe 19 kilometrów, a wykorzystująca specjalną amunicję GC 45 miała zasięg ok. 40 kilometrów. Na podstawie tej broni RPA skonstruowała następnie jedno z najlepszych dział na świecie – haubicoarmatę Denel G5.

Projekt Babilon - Gerald Bull w służbie Saddama Husajna


Osiągnięciami inżyniera zainteresował się również Saddam Husajn. Mocarstwowe aspiracje irackiego przywódcy, jak i trwający w latach 80. konflikt z sąsiednim Iranem skłoniły go do szukania niekonwencjonalnych rozwiązań. Jednym z nich był projekt Babilon.
Było to działo o kalibrze 1000 milimetrów zdolne zarówno do umieszczania satelitów na orbicie, jak i – teoretycznie – do ostrzeliwania celów będących poza zasięgiem posiadanej przez Irak artylerii i rakiet, choć możliwość militarnego wykorzystania tego działa nie jest potwierdzona.
Saddam Husajn był jednak pragmatykiem – zgodził się na finansowanie wątpliwego z militarnego punktu widzenia projektu pod warunkiem, że Gerald Bull podejmie się udoskonalenia posiadanych przez Irak rakiet Scud. Wiadomo, że naukowiec zgodził się na ten warunek.

Tajna broń dyktatora

Choć jego wkład w rozwój irackich rakiet nie jest znany, to Scudy B, mające pierwotnie zasięg 280 kilometrów, po modyfikacjach do wersji Al-Abbas mogły razić cele oddalone o 600 kilometrów.
W ramach prac nad projektem Babilon Gerald Bull opracował testowe działo o nazwie Baby Babylon. Jego lufa miała długość 45 metrów i kaliber 350 milimetrów. Miało służyć jedynie testowaniu technologii niezbędnych do osiągnięcia docelowego projektu.
Próby musiały wypaść obiecująco, bo Bull przystąpił do realizacji swojego głównego celu. Zamówienia na poszczególne elementy działa o metrowej średnicy złożono w wielu europejskich firmach – części produkowano m.in. w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Holandii i Szwajcarii.[4]



Artyleryjski ASAT?


Graham Birdsall w jednym ze swych artykułów na temat sztucznych satelitów Ziemi i Nieznanych Obiektów Orbitalnych pisze, że dziwnym mu się wydaje fakt, iż Amerykanie stracili na początku lat 90. kilka swoich spy-satów nad Środkowym Wschodem. Mówiło się o pięciu satelitach, w tym jeden rozpoznania radio-elektronicznego Ferret D i jednego z tzw. Deep Space Platform. Wielu autorów na Zachodzie obarczyło winą za ich zniknięcie Obcych z NOO i w ten sposób „odfajkowało” tą zagadkę.

Amerykańskie spy-saty latają nad Irakiem w celu nadzorowania Saddama i jego wojsk, a ostatnio w poszukiwaniu terrorystów z al-Quaedy i afgańskich talibów. Poza tym podsłuchiwane są wszystkie rozmowy prowadzone przy użyciu radiowych środków łączności i wystarczy w czasie rozmowy wypowiedzieć słowo-klucz, np. „wojna”, „broń” czy „wojsko”, by satelita natychmiast włączył system monitoringu i przekazał dane tam, gdzie trzeba... 
Dlatego te spy-saty są tak niewygodne dla Saddama i jego generałów... Nie mają oni broni kosmicznych w postaci pocisków rakietowych klasy Asat  ziemia-przestrzeń kosmiczna czy powietrze-przestrzeń kosmiczna, albo wreszcie głębina wodna-przestrzeń kosmiczna, które byłyby w stanie zestrzelić szpiegowskiego satelitę lecącego na LEO - czyli niskiej orbicie wokółziemskiej. Zamiast tego mają oni swe Babilony, które mogą być bardzo groźną i skuteczną bronią antysatelitarną! - ASAT...

Rzecz leży nie w samych działach, które mogłyby nadać pociskom prędkość taką, jaką mogą im nadać gazy prochowe, czyli gdzieś 2,80-2,81 km/s, zaś pociski mogą w swym locie dosięgnąć jonosfery, ale nie wyżej, bowiem do tego potrzebna jest już Pierwsza Prędkość Kosmiczna czyli VI = 7,9 km/s. Aby ją osiągnąć i trafić w cel należy strzelać pociskami hybrydowymi: pocisk artyleryjski + pocisk rakietowy na paliwo stałe z aktywnym lub pół-aktywnym naprowadzaniem na cel. Wielki Babilon wystrzeliwuje taki pocisk na wysokość >50 km nad powierzchnię Ziemi, a kiedy altimetr wskaże maksymalną wysokość, włącza się silnik rakietowy na paliwo stałe i układ naprowadzania, który znajduje cel i goni go po krzywej pościgu. Inny wariant zakłada wystrzelenie hybrydy po prostej wyprzedzania - ale tak czy owak efekt jest jeden - zniszczony satelita i Pentagon traci na pewien czas swe oczy i uszy... Rzecz jest całkowicie realna! I chyba to nad czymś takim pracował Gerald Bull!
Jak już to powiedziano – udało się wystrzelić pociski o masie 180 kg na wysokość 180 km, a to już jest LEO – dodanie pociskom dodatkowego boostera zapewniłoby im możliwość rażenia celów na wyższych orbitach. Nie trzeba ładunków atomowych czy nawet konwencjonalnych – wystarczy sama energia kinetyczna takiego rakietowego pocisku, by unieszkodliwić każdego satelitę czy statek kosmiczny… 

Dlaczego porzucono tak obiecujący środek walki z obiektami kosmicznymi czy ICBM? To oczywiste, bo wynaleziono coś lepszego – to broń zwana DEM albo rel’sotron – czyli działo elektromagnetyczne rozpędzające pociski do prędkości 3 a nawet 6-7 km/s! może ona razić cele w odległości nawet do 200 km pociskami kinetycznymi – które nie zawierają materiału wybuchowego, a czynnikiem niszczącym jest ich masa, a co za tym idzie energia kinetyczna – zgodnie ze wzorem Ek = 1/2 mv2. Zainteresowanych odsyłam do materiału o DEM - https://wszechocean.blogspot.com/2011/07/dem-bron-xxi-wieku.html. Ta broń już jest instalowana na okrętach US Navy i marynarki wojennej Ch.R.L., Rosjanie też ją mają. DEM może być użyty przeciwko każdemu celowi na ziemi, w powietrzy, na wodzie i w kosmosie…  

I tego właśnie należałoby się obawiać. 



Od Czytelników

Dobre to jest, ale zapomniałeś o tym, że ten rekordowy strzał oddano z poligonu w Yuma, AR – i działa te wciąż tam się znajdują – zakonserwowane i gotowe do użytku. Rdzewieje tylko to na Arubie… (Daniel Laskowski)



[1] „Wokół Księżyca”.
[2] Głównym problemem było przeciwuderzenie przy wystrzale – przeciążenie równe 4000 g przy długości lufy 1605 m, które zabiłoby każdą żywą istotę czy zmiażdżyło każdą aparaturę…
[3] Być może tajemniczy wybuch nuklearny znany pod kryptonimem Incydent Vela  dnia 22.IX.1979 roku był jakimś pokłosiem działalności Bulla w RPA, którego wielkokalibrowe działo mogłoby wystrzelić mały ładunek jądrowy na odległość 2-3 tys. km. W tych latach nad czymś takim pracowano w USA (M65 - Atomic Annie) i ZSRR (2A3 Kondensator 2P).