Wystrzał z superdziała Projektu HARP na Barbados
W
historii wojen na świecie Ludzkość od niedawna używa wielkich dział w rodzaju Thora,
Grubej
Berty czy Dory. Jednakże potrzebne były lepsze konstrukcje, które byłyby
większe, potężniejsze i o wielkim zasięgu. Tym czymś lepszym miała być
broń konwencjonalna, ale o gigantycznych rozmiarach i sile rażenia, a którą
opracowano w ramach „Projektu Babilon”.
W czasie II Wojny Światowej,
hitlerowscy uczeni pracowali nad wielkim, choć tylko o kalibrze 152 mm (6 cali)
działem znanym pod kodowym nazwaniem Schnelle Eliske, Hochdrückpumpe
czy Tausendfüßler
- a który świat zna pod krótkim kryptonimem V-3.
V-3 miało
lufę o imponującej długości 127 m i miotało trzymetrowe pociski ze
stabilizatorami, (bo miało ono gładką lufę i pocisk nie mógł być stabilizowany
przez nadany mu przez pola i bruzdy przewodu lufy ruch obrotowy) na odległość
wynoszącą w założeniach 200-250 km. Jak wykazały badania wykonane w 1943 roku
na Zalewie Szczecińskim i prawdopodobnie także na Przełęczy Krowiarki - V-3
wypluwało pociski na odległość około 50 km, zatem za mało, by zbombardować tym
sposobem Londyn z francuskiego brzegu... Dopiero zmiana sposobu przyspieszania
pocisku w lufie poprzez dodatkowe ładunki miotające pozwoliły na skonstruowanie
Stonogi,
która mogła realnie zagrozić Londynowi. Wybudowano już stanowiska ogniowe w
Epperleques nad Kanałem La Manche i na szczęście aliancki rajd bombowy
unieszkodliwił je na zawsze... V-3 nie dała ognia ani razu - ale idea
pozostała, a jej echo wróciło w innej części świata - w Iraku pod rządami
Husajna Saddama jako Projekt Babilon.
Początkowo Projekt Babilon zakładał budowę dwóch super-dział: Małego
Babilonu o kalibrze 500 mm i Wielkiego Babilonu o kalibrze 1000
mm! Ich zasięg miał być wystarczający do zasypania pociskami o masie 1500 i
2500 kg celów w Izraelu, Iranie, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej i innych krajów z
Irakiem sąsiadujących. Jak wynika to z mapki - w zasięgu Babilonów znalazłyby się
m.in.: Ankara, Erewan, Baku, Teheran, Al-Kuwait, Al-Manama, Ad-Dahua i przy
okazji pół Zatoki Perskiej, Ar-Rijad, Amman, Bejrut, Nikozja, Damaszek i
oczywiście Tel-Aviv, Jaffa i Jerozolima w Izraelu. Czyż nie jest to wspaniały
„instrument politycznego nacisku” na sąsiadów???... Celność tych gigantów nie
mogła być zbyt wielka na dużych dystansach, ale używając amunicji nuklearnej,
biologicznej czy chemicznej, kilometr w prawo czy w lewo, w przód czy w tył nie
gra zasadniczej roli...
---oooOooo---
Słowa te napisałem jeszcze
przed II Wojną w Zatoce. Superdział Babilon w Iraku nie znaleziono. W
marcu 2019 roku pojawił się w internecie ciekawy materiał autorstwa Łukasza Michalika – a oto i on:
Losy projektu Babilon wydają się gotowym scenariuszem filmowym. Znalazłyby się w
nim: projekt HARP, genialny
naukowiec, walka wywiadów i dyktator hojnie finansujący budowę niezwykłego
urządzenia. A na końcu tajemnicze morderstwo. Czym był projekt Babilon?W 1886
roku Juliusz Verne napisał powieść
„Z Ziemi na Księżyc”[1].
Opowiedział w niej historię pierwszych astronautów i opisał statek, którym
wyruszyli w kosmos. Proponowany przez Verne'a pojazd kosmiczny był w gruncie
rzeczy wielkim pociskiem, wystrzelonym w kierunku Księżyca przez gigantyczne
działo o nazwie Kolumbiada.
Po kilkudziesięciu latach od
pierwszego wydania wizjonerskiej powieści Verne'a, na początku lat 60. XX
wieku, za realizację podobnego pomysłu zabrali się Amerykanie. W ramach
projektu HARP (nie HAARP – to zupełnie inny projekt),
postanowiono opracować działo zdolne do wystrzeliwania różnych obiektów w
kosmos.
HARP (High Altitude Research Project) miał służyć do badań balistycznych
i umożliwić przeprowadzanie niewielkim kosztem doświadczeń dotyczących
zachowania się różnych obiektów po wejściu w atmosferę – wystrzelenie pocisku z
działa miało być znacznie tańsze od stosowania w tym celu rakiet.
Superdziało z projektu HARP na Barbados w czasie największej świetności i dziś...
Gerald Bull: twórca
nowoczesnej balistyki
Orędownikiem tego projektu był Gerald Bull – utalentowany i mający
spore osiągnięcia w dziedzinie balistyki kanadyjski inżynier, którego prace
miały doniosły wpływ na rozwój XX-wiecznej artylerii dalekiego zasięgu.
Dzięki swoim wcześniejszym sukcesom
podczas pracy dla agencji CARDE i zdobytemu wówczas autorytetowi, Gerald Bull
przeforsował finansowanie dla projektu HARP.
Ze względu na dogodne – z punktu widzenia umieszczania obiektów na orbicie –
położenie, badania prowadzono na wyspie Barbados. Projekt okazał się bardzo
obiecujący. Wykorzystując zmodyfikowane, stare działo okrętowe kalibru 16 cali
- 406 milimetrów, Bull wystrzelił 150-kilogramowy pocisk Martlet na wysokość 66
kilometrów. Udane próby doprowadziły do zwiększenia finansowania, co pozwoliło
na przyspieszenie prac badawczych.
W szczytowym okresie nad projektem HARP pracowało około 300 naukowców, a
ich prace – poza Stanami Zjednoczonymi – finansowała również Kanada, widząc w
nim szansę na dołączenie tanim kosztem do kosmicznego wyścigu. Nie były to
płonne nadzieje, bo efekty były początkowo imponujące.
W 1966 roku pocisk Martlet-2
osiągnął rekordową wysokość 180 kilometrów, a tysiąc testowych wystrzałów
pociskami z aparaturą pomiarową dostarczył około połowy danych, jakie na temat
górnych warstw atmosfery zebrano w całej historii badań. Osiągnięte sukcesy –
choć nie sposób im zaprzeczać – były jednak dalekie od ostatecznego celu całego
projektu, którym było umieszczenie wystrzelonego z działa obiektu na orbicie.[2]
Doprowadziło to do ograniczenia, a
później wstrzymania finansowania dalszych prac. Trudna do udowodnienia, choć
niewykluczona, jest również teza o sabotowaniu programu HARP przez niektórych naukowców, zazdrosnych o sukcesy Geralda
Bulla. W każdym razie program HARP
został w 1968 r. zamknięty. Jego pozostałością jest zachowane do dziś działo o
lufie liczącej niemal 37 metrów.
16-calowy (406 mm) pocisk do superdziała z ładunkami miotającymi w wersji morskiej - do dział pancerników klasy Missouri
Gerald Bull dozbraja
RPA
Mimo niepowodzenia programu HARP, Gerald Bull nie porzucił swojego
pomysłu, a z otwartymi rękami przyjęto go w Republice Południowej Afryki. Nic
dziwnego: ze względu na obowiązującą w tym kraju segregację rasową – apartheid
– społeczność międzynarodowa nałożyła na RPA liczne sankcje, również w kwestii
importu uzbrojenia.
Nie mogąc pozyskać nowoczesnej broni
z zagranicy, Republika Południowej Afryki postanowiła wyprodukować własną.
Efekt sankcji okazał się odwrotny od zamierzonego: RPA rozwinęła swój przemysł
obronny na tyle, że jako jedno z nielicznych państw świata była w stanie
samodzielnie produkować niemal wszystko, co potrzebne. Od broni strzeleckiej,
poprzez czołgi (Olifant), pojazdy bojowe (Rooikat), po smigłowce szturmowe (Denel
Rooivalk), kierowane rakiety przeciwpancerne Mokopa czy nawet
samoloty, jak Atlas Cheetah.
Nie bez znaczenia był również udział
Geralda Bulla. Dzięki niemu możliwe stało się m.in. skokowe udoskonalenie
południowoafrykańskiej artylerii, która wzbogaciła się o rewolucyjną
armatohaubicę GC 45.[3]
O tym, jak bardzo górowała nad
ówczesną konkurencją, świadczy jej zasięg – dysponująca takim samym kalibrem
amerykańska haubicoarmata strzelała na niecałe 19 kilometrów, a wykorzystująca
specjalną amunicję GC 45 miała zasięg ok. 40 kilometrów. Na podstawie tej broni
RPA skonstruowała następnie jedno z najlepszych dział na świecie – haubicoarmatę
Denel
G5.
Projekt Babilon -
Gerald Bull w służbie Saddama Husajna
Osiągnięciami inżyniera zainteresował
się również Saddam Husajn.
Mocarstwowe aspiracje irackiego przywódcy, jak i trwający w latach 80. konflikt
z sąsiednim Iranem skłoniły go do szukania niekonwencjonalnych rozwiązań.
Jednym z nich był projekt Babilon.
Było to działo o kalibrze 1000
milimetrów zdolne zarówno do umieszczania satelitów na orbicie, jak i –
teoretycznie – do ostrzeliwania celów będących poza zasięgiem posiadanej przez
Irak artylerii i rakiet, choć możliwość militarnego wykorzystania tego działa
nie jest potwierdzona.
Saddam Husajn był jednak pragmatykiem
– zgodził się na finansowanie wątpliwego z militarnego punktu widzenia projektu
pod warunkiem, że Gerald Bull podejmie się udoskonalenia posiadanych przez Irak
rakiet Scud. Wiadomo, że naukowiec zgodził się na ten warunek.
Tajna broń dyktatora
Choć jego wkład w rozwój irackich
rakiet nie jest znany, to Scudy B, mające pierwotnie zasięg
280 kilometrów, po modyfikacjach do wersji Al-Abbas mogły razić cele oddalone o
600 kilometrów.
W ramach prac nad projektem Babilon
Gerald Bull opracował testowe działo o nazwie Baby Babylon. Jego lufa
miała długość 45 metrów i kaliber 350 milimetrów. Miało służyć jedynie
testowaniu technologii niezbędnych do osiągnięcia docelowego projektu.
Próby musiały wypaść obiecująco, bo
Bull przystąpił do realizacji swojego głównego celu. Zamówienia na poszczególne
elementy działa o metrowej średnicy złożono w wielu europejskich firmach –
części produkowano m.in. w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Holandii i Szwajcarii.[4]
Artyleryjski
ASAT?
Graham
Birdsall w jednym ze swych artykułów na temat sztucznych satelitów
Ziemi i Nieznanych Obiektów Orbitalnych pisze, że dziwnym mu się wydaje fakt,
iż Amerykanie stracili na początku lat 90. kilka swoich spy-satów nad Środkowym Wschodem. Mówiło się o pięciu satelitach, w
tym jeden rozpoznania radio-elektronicznego Ferret D i jednego z tzw.
Deep
Space Platform. Wielu autorów na Zachodzie obarczyło winą za ich
zniknięcie Obcych z NOO i w ten sposób „odfajkowało” tą zagadkę.
Amerykańskie spy-saty latają nad Irakiem w celu
nadzorowania Saddama i jego wojsk, a ostatnio w poszukiwaniu terrorystów z
al-Quaedy i afgańskich talibów. Poza tym podsłuchiwane są wszystkie rozmowy
prowadzone przy użyciu radiowych środków łączności i wystarczy w czasie rozmowy
wypowiedzieć słowo-klucz, np. „wojna”, „broń” czy „wojsko”, by satelita
natychmiast włączył system monitoringu i przekazał dane tam, gdzie trzeba...
Dlatego te spy-saty są tak niewygodne
dla Saddama i jego generałów... Nie mają oni broni kosmicznych w postaci
pocisków rakietowych klasy Asat
ziemia-przestrzeń kosmiczna czy powietrze-przestrzeń kosmiczna, albo
wreszcie głębina wodna-przestrzeń kosmiczna, które byłyby w stanie zestrzelić
szpiegowskiego satelitę lecącego na LEO - czyli niskiej orbicie wokółziemskiej.
Zamiast tego mają oni swe Babilony,
które mogą być bardzo groźną i skuteczną bronią antysatelitarną! - ASAT...
Rzecz leży nie w samych
działach, które mogłyby nadać pociskom prędkość taką, jaką mogą im nadać gazy
prochowe, czyli gdzieś 2,80-2,81 km/s, zaś pociski mogą w swym locie dosięgnąć
jonosfery, ale nie wyżej, bowiem do tego potrzebna jest już Pierwsza Prędkość
Kosmiczna czyli VI = 7,9 km/s. Aby ją osiągnąć i trafić w cel należy
strzelać pociskami hybrydowymi: pocisk
artyleryjski + pocisk rakietowy na paliwo stałe z aktywnym lub pół-aktywnym
naprowadzaniem na cel. Wielki Babilon wystrzeliwuje taki
pocisk na wysokość >50 km nad powierzchnię Ziemi, a kiedy altimetr wskaże
maksymalną wysokość, włącza się silnik rakietowy na paliwo stałe i układ
naprowadzania, który znajduje cel i goni go po krzywej pościgu. Inny wariant
zakłada wystrzelenie hybrydy po prostej wyprzedzania - ale tak czy owak efekt
jest jeden - zniszczony satelita i Pentagon traci na pewien czas swe oczy i
uszy... Rzecz jest całkowicie realna! I chyba to nad czymś takim pracował
Gerald Bull!
Jak już to powiedziano – udało
się wystrzelić pociski o masie 180 kg na wysokość 180 km, a to już jest LEO –
dodanie pociskom dodatkowego boostera
zapewniłoby im możliwość rażenia celów na wyższych orbitach. Nie trzeba
ładunków atomowych czy nawet konwencjonalnych – wystarczy sama energia
kinetyczna takiego rakietowego pocisku, by unieszkodliwić każdego satelitę czy
statek kosmiczny…
Dlaczego porzucono tak
obiecujący środek walki z obiektami kosmicznymi czy ICBM? To oczywiste, bo
wynaleziono coś lepszego – to broń zwana DEM albo rel’sotron – czyli działo
elektromagnetyczne rozpędzające pociski do prędkości 3 a nawet 6-7 km/s! może ona
razić cele w odległości nawet do 200 km pociskami kinetycznymi – które nie
zawierają materiału wybuchowego, a czynnikiem niszczącym jest ich masa, a co za
tym idzie energia kinetyczna – zgodnie ze wzorem Ek = 1/2 mv2.
Zainteresowanych odsyłam do materiału o DEM - https://wszechocean.blogspot.com/2011/07/dem-bron-xxi-wieku.html.
Ta broń już jest instalowana na okrętach US Navy i marynarki wojennej Ch.R.L.,
Rosjanie też ją mają. DEM może być użyty przeciwko każdemu
celowi na ziemi, w powietrzy, na wodzie i w kosmosie…
I tego właśnie należałoby się
obawiać.
Od Czytelników
Dobre to jest, ale zapomniałeś o tym,
że ten rekordowy strzał oddano z poligonu w Yuma, AR – i działa te wciąż tam
się znajdują – zakonserwowane i gotowe do użytku. Rdzewieje tylko to na Arubie…
(Daniel Laskowski)
[1] „Wokół
Księżyca”.
[2]
Głównym problemem było przeciwuderzenie przy wystrzale – przeciążenie równe
4000 g przy długości lufy 1605 m, które zabiłoby każdą żywą istotę czy
zmiażdżyło każdą aparaturę…
[3]
Być może tajemniczy wybuch nuklearny znany pod kryptonimem Incydent Vela dnia 22.IX.1979 roku był jakimś pokłosiem
działalności Bulla w RPA, którego wielkokalibrowe działo mogłoby wystrzelić
mały ładunek jądrowy na odległość 2-3 tys. km. W tych latach nad czymś takim
pracowano w USA (M65 - Atomic Annie) i ZSRR (2A3 Kondensator 2P).