Czip Rotschilda i zeznanie kapitana X
Z postępem czasu, coraz więcej autorów rozwija konspiracyjną
teorię o wymuszonym lądowaniu samolotu z
lotu MH-370 gdzieś na Oceanie Indyjskim, np. na wyspie Diego Garcia, gdzie się
znajduje amerykańska baza wojskowa USAF, US Navy i amerykańskich Sił
Kosmicznych. Pojawiły się niepotwierdzone informacje, że na pokładzie
zaginionego Boeinga-777 znajdowała się grupa utalentowanych specjalistów od
software’u z Chin, pracujących dla prywatnej firmy Freescale Semiconductor Ltd.
w Teksasie. Ci zaś mieli opracować rewolucyjny mikroczip Kinesis KL-03 o wielkości
2 mm umożliwiający futurystyczne operacje wojskowe i szpiegowskie. Czip ten
pozwoli konstruować drony wielkości muchy, rozsiewać chemiczne i biologiczne
toksyczne czynniki, infiltrować elektronikę w rozmaitych przyrządach, także w
pojazdach cywilnych i wojskowych. A co jest najważniejsze: można je implantować
w ciało człowieka.
Twórcy tego czipu: Wang
Peidong, Chen Zhijun, Cheng Zhihong i Jing Li, którzy byli właścicielami patentu, i który każdy z nich
jest 20% udziałowcem, mieli podróżować z Kuala Lumpur do Pekinu, lotem MH-370.
Po uznaniu ich za zmarłych, stuprocentowym udziałowcem stała się firma
Freescale, kontrolowana przez grupę inwestycyjną Blackstone Group Ltd.
Partnership z kapitałem 200 mld USD. Jej największym akcjonariuszem jest
amerykański magnat finansowy Nathaniel
Rothschild.[1]
Prawa do udziału zostały przeprowadzone już w trzy dni po zniknięciu malajskiego
samolotu. To otwiera drogę do teorii spiskowej: Czy specjaliści komputerowi
zmierzali do komunistycznych Chin po to, by przekazać im tą kluczową
technologię? Redaktor naczelny czasopisma „Veterans Today” Gordon Duff opublikował informacje wspierające jego twierdzenie o
tym, że nie jest możliwe, że światowe mocarstwa nie wiedziały o tym, jakie były
dalsze losy zaginionego samolotu:
Wiemy o
tym, że Boeing 777-200 jest
samolotem z systemem fly-by-wire z kontrolnymi mechanizmami, które umożliwiają
CIA „w przypadku nagłej potrzeby” na zdalne sterowanie taką maszyną.
Potwierdziła to, że istnieje już taki design i implementacja firma Boeing Co.,
Raytheon Co. i kilku komercyjnych pilotów. Opisy wydarzeń w czasie lotu MH-370
zamieszczone przez „New York Times” i innych mediach głównego nurtu mediach
były nieprecyzyjne i mylące. Kiedy tylko ogłoszono zaginięcie lotu MH-370
malezyjskich linii lotniczych, to zaczęła się masywna tajna akcja
poszukiwawcza. Nikt nic o niej nie mówi, nic nie ma o niej napisane, a jej
skali do dziś dnia nikt nie zna.[2]
Poza tym Duff dalej twierdzi, że to co podawała światowa
prasa o zaginięciu i katastrofie MH-370 to bzdury, w rzeczywistości lot był
cały czas monitorowany przez satelitarny system i współpracujące ze sobą
stanowiska NORAD-u przy pomocy tajnego urządzenia zainstalowanego na pokładzie Boeinga.
I to nie jest żadna fantazja – już w grudniu 2006 napisał o tym naukowy
publicysta John Croft na stronach
czasopisma „Flight Global”:
Firma
Boeing uzyskała amerykański patent na system, który po aktywacji odbiera
pilotom wszelkie możliwości sterowania samolotem i skieruje go na inne miejsce
przeznaczenia. Tego „odpornego” autopilota mogą aktywować także sami piloci,
kiedy padną pokładowe czujniki, albo mogą przejąć sterowanie samolotem agentury
CIA (lub inne) jeżeli kontrolę w kokpicie przejmą np. terroryści. Boeing
twierdzi, że cały czas poszukuje i testuje sposoby, którymi można zwiększyć
bezpieczeństwo i efektywność światowej floty powietrznej.[3]
Przypomnijmy, że w tym samym czasie, już w 2006 r., Raytheon
Corporation otrzymała również kontrakt na wdrożenie „Advanced Route Assessment
System” (ARES) we współpracy z już istniejącym systemem pod nadzorem CIA.
Było też zeznanie jednego pilota, nazwijmy go Kapitanem X, który lata samolotem Boeing-777,
i skomentował to dla „New Eastern Outlook”:
To
wspaniały, bezpieczny samolot. Większość systemów ma potrójną redundancję, więc
jeśli jeden kompletny obwód się zepsuje (a nie mam na myśli tylko jego części),
zwykle na pokładzie są dwa kolejne, które przejmą jego rolę. Został
zaprojektowany z myślą o łatwości użytkowania, aby piloci z krajów trzecich
mogli z nim latać. Funkcje bezpieczeństwa i zwolnienia zostały również
wbudowane w malezyjskie samoloty. Jest w nim wiele systemów komunikacyjnych:
trzy radia VHF, dwa systemy SatCom, dwa systemy radiowe HF, plus transpondery,
monitorowanie w czasie rzeczywistym CPLDC i ADS B za pośrednictwem SatCom i
ACARS przez VHF, HF i SatCom. Dyspozytorzy zawsze wiedzą, gdzie jesteśmy -
znają naszą pozycję, wysokość, prędkość i tak dalej. Wiedzą także, jakie
komputery i system nawigacji pokazują nam na desce rozdzielczej. Wielki Brat
widzi wszystko! Nie można wyłączyć tylko kilku urządzeń sterujących, a jednym z
nich jest układ monitorowania silnika. Malezyjski samolot, podobnie jak nasz
777, miał silniki Rolls Royce Trent. Rolls Royce wynajmuje nam nasze silniki i
zdalnie monitoruje ich aktywność, dopóki silniki działają. Kilka lat temu jeden
z naszych Boeingów-777 wykazywał
stopniowy wyciek oleju. Ta awaria nie była tak poważna, że wywołała ostrzeżenie w samolocie, ale mieli problem z Rolls Royce'em. Mają siedzibę w Anglii, więc skontaktowali się
z naszą agencją, która wysłała wiadomość do załogi za pośrednictwem SatCom i powiadomiła
ich o prośbie Rolls Royce'a o dokładne monitorowanie ciśnienia oleju i
temperatury silnika w lewym silniku. Załoga odpowiednio się założyła. Samolot wylądował
bez żadnych problemów, ale po upuszczeniu na ziemię lewy silnik wyłączył się,
co zapewnił zamienny system operacyjny, który nie pozwala na wyłączenie
silnika, gdy maszyna jest w powietrzu, tylko na ziemi. Przyzwoita technika.
Najważniejsze jest to, że Rolls Royce monitoruje te silniki w 100% podczas
pracy.[4]
Zwolennicy spisku MH-370
wierzą zatem, że samolot był stale monitorowany nawet po tym, jak „oficjalnie”
zniknął z cywilnych ekranów radaru. Twierdzą, że na pokładzie były ukryte
systemy, które mogłyby przejąć kontrolę nad samolotem i skierować go na
lądowanie. Ten pogląd jest nie tylko domeną autorów przesuwających cienką linię
między faktami a fikcją. Sir Tim Clark,
dyrektor generalny Emirates Airline, obsługujący 127 samolotów Boeing-777,
powiedział, że jest bardzo niezadowolony z dochodzenia w sprawie tego zdarzenia
i powiedział: Uważam, że sterowanie
samolotem zostało przejęte z zewnątrz i był on pod kontrolą do samego końca[5].[6]
Dr Miloš Jesenský
[1]
Co do MH-370, to przypominamy, że podobna sytuacja miała miejsce w przypadku
naszego lotu do Smoleńska, gdzie na pokładzie jednego samolotu znalazły się
główne osoby w państwie: prezydent, marszałkowie, dowódcy rodzajów wojsk i
parlamentarzyści... Był to dokładnie taki sam błąd, który potem powielili
szefowie Freescale.
[2]
DUFF, Gordon: „Flight 370: The CIA Hoax.” Dostupné na https://www.veteranstodayarchives.com/2014/03/27/flight-370-the-cia-hoax-gordon-duff/
[3]
CROFT, John: „Boeing autopilot would seize back control from hijackers”. Dostępne
na https://www.flightglobal.com/boeing-autopilot-would-seize-back-control-from-hijackers/70937.article
[4]
„About the Malaysian airlines Boeing 777 that disappeared”. Dostępne na http://lorenzo-thinkingoutaloud.blogspot.com/2014/03/about-malaysian-airlines-boeing-777.html
[5]
SPAETH, Andreas: „Emirates Head Critical
of MH370 Investigation.” Dostępne na https://www.spiegel.de/international/business/mh370-emirates-head-has-doubts-about-investigation-a-996212.html
[6]
Przekład z j. słowackiego – R.K.F. Leśniakiewicz.