Powered By Blogger

środa, 16 marca 2022

Czy odległe, ciemne ciało może zakończyć życie na Ziemi?

 

Brązowe karły

David J. Eicher 

 

Chociaż żyjemy we względnym spokoju w Kosmosie, niebezpieczeństwo czai się w Kosmosie właśnie.

 

Strefa niebezpieczeństwa

 

Wiele ciemnych obiektów leży zbyt daleko od Słońca, aby można je było obserwować. Niewidzialne zagrożenie może w przyszłości nadejść z Kosmosu.

Chociaż żyjemy we względnej ciszy w kosmosie, prowadząc swoje życie i widząc gwiazdy jako odległe tło, jesteśmy w dużej mierze częścią otaczającego nas wszechświata. Niebezpieczeństwa czają się w Kosmosie, co potwierdza każde spojrzenie na pokrytą kraterami powierzchnię Księżyca.

Nasza planeta musi nie tylko unikać kolizji z asteroidami przecinającymi Ziemię, ale istnieją też bardziej odległe zagrożenia. Jeśli pobliska gwiazda stanie się supernową, w pobliżu wybuchł rozbłysk gamma, albo czarna dziura lub strumień antymaterii w jakiś sposób zawędrował do naszego sąsiedztwa, może to oznaczać katastrofę. Chociaż astronomowie twierdzą, że te wydarzenia są mało prawdopodobne, inny ciemny, odległy intruz może wywołać spustoszenie na Ziemi samą swoją obecnością.

Skąd mogą pochodzić takie kłopoty? Słońce nie zawsze było samotną gwiazdą. Narodziło się w grupie słońc, tak jak wszystkie gwiazdy, a jego rodzimi towarzysze zostali rozproszeni przez przyciąganie grawitacyjne powstałe podczas orbitowania w centrum Galaktyki.

Jednak jakieś 5 miliardów lat po narodzinach Słońca, kilku jego towarzyszy wciąż przebywa w pobliżu starego sąsiedztwa. Wśród nich są podobna do Słońca gwiazda Alpha (α) Centauri (Toliman), żółtawy karzeł Tau (τ) Ceti i chłodny czerwony karzeł Wolf 359. Czy Słońce jest naprawdę pojedyncze, czy też może okresowo pojawiać się w tle chłodny, ciemny towarzysz popychać komety w kierunku Ziemi?

Odkrycie Sedny, obiektu transneptunowego (TNO) znalezionego w 2003 roku, a następnie odkrycie Eris, podsyciło ideę, że duże, ciemne ciała unoszą się w odległych obszarach Układu Słonecznego. Ciała te istnieją poza licznymi kometami, które zamieszkują Obłok Oorta. Bliskie przejścia dobrze znanych gwiazd będą miały miejsce daleko w dół linii: na przykład za mniej niż półtora miliona lat Gliese 710, czerwony karzeł, który jest teraz 60 lat świetlnych od nas, przesunie się o rok świetlny ku Słońcu. To wyzwoli strumień komet z Obłoku Oorta na orbity, które mogą przecinać Ziemię, i dotrą do naszej planety w liberalnym okresie około 2 milionów lat.

Ale bombardowania z jąder komet mogą również pochodzić z innych źródeł. Wielu astronomów sugeruje, że Słońce może mieć ukrytego, ciemnego towarzysza, który okresowo wysyła komety ku Słońcu, zrzucając je na wewnętrzną część Układu Słonecznego.

 

Niewidoczny Towarzysz

 

Mały, ciemny obiekt zwany brązowym karłem mógłby krążyć wokół Słońca w odległych rejonach naszego Układu Słonecznego. Brązowe karły leżą gdzieś pomiędzy najmniejszą gwiazdą a największą planetą. Koncepcja tego artysty przedstawia parę brązowych karłów.

W 1984 roku paleontolodzy z University of Chicago, David Raup i J. John Sepkoski, ujawnili swoje odkrycie, że wymieranie na Ziemi było okresowe. W tym czasie sugerowali, że odpowiedzialna za to była orbita Słońca wokół centrum Drogi Mlecznej, uwalniając komety w regularnych odstępach około 26 milionów lat.

W tym samym roku fizyk Richard Muller z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley zaproponował, że odpowiedzialnym mechanizmem jest Nemesis, niewidoczny, odległy gwiezdny towarzysz Słońca. Muller uważał, że karzeł typu M — mała, chłodna gwiazda — może czaić się niezauważony w oddali, a jednocześnie mieć ogromny wpływ na Obłok Oorta. 

 

 

Jednak wraz z pojawieniem się przeglądu Two Micron All-Sky Survey (2MASS), astronomowie przeszukali całe niebo w bliskiej podczerwieni, tworząc 2 miliony obrazów, które odsłoniłyby Nemezis, gdyby istniała. Tak więc tajemnica tego, co czai się w ciemności za Obłokiem Oorta, jeśli w ogóle, trwa nadal. 

Nie wszyscy naukowcy są obojętni na ideę ciemnego zagrożenia. Michael Rampino, geolog z New York University, poszukuje obiektu astronomicznego, który jego zdaniem może odpowiadać za powtarzające się wymieranie co 25 do 35 milionów lat.

Jako sugestywny dowód Rampino wykorzystuje zdarzenie dużych impaktów, które wytworzyły kratery pod Zatoką Chesapeake między Wirginią i Maryland oraz w Popigai na Syberii, około 35 milionów lat temu, oraz uderzenie K/Pg na Półwyspie Jukatan, „zabójca dinozaurów”, który miał miejsce 65 milionów lat temu. Rampino uważa, że ​​kilka mniejszych linii dowodów sugeruje kolejny katastrofalny wpływ 95 milionów lat temu.

 

Jeśli gdzieś tam jest mroczny potwór, może to być mały brązowy karzeł. Jeśli taka gwiazda istnieje, może ważyć mniej niż 40 mas Jowisza, przez co prześlizgnie się pod radarem badania 2MASS. Miałby on wysoce eliptyczną orbitę, co utrudniałoby jego dostrzeżenie, ponieważ większość czasu spędzałaby z dala od nas. Mimo to większość astronomów pozostaje sceptyczna. Tylko czas odpowie.

 

Moje 3 grosze

 

Kwestia brązowych karłów. Brązowe karły klasyfikuje się na podstawie typu widmowego, tak jak gwiazdy. Zalicza się je do czterech typów:

·        Typ widmowy M (brązowe karły należące tylko do najpóźniejszych podtypów, od M6): dominują linie widmowe tlenków metali, zwłaszcza TiO i VO;

·        Typ widmowy L: dominują linie wodorków metali i metali alkalicznych;

·        Typ widmowy T (większość): charakterystyczne są podczerwone linie metanu,

·        Typ widmowy Y (najchłodniejsze): występują linie amoniaku, przypuszczalnie mogą istnieć chmury wodne. (Wikipedia)

 

Klasyfikacja widmowa brązowych karłów

Brązowy karzeł po uformowaniu i krótkim okresie syntezy deuteru (pierwsze kilka milionów lat), ze względu na brak wewnętrznego źródła energii, stale stygnie. Typ widmowy brązowego karła odzwierciedla zatem jego wiek; wszystkie brązowe karły przez krótki czas są obiektami gorętszego typu L (2200-1400 K), następnie przekształcają się w obiekty typu T i stygną dalej, ku typowi Y. Gdyby takowy znajdował się w pobliżu Układu Słonecznego, to musiałby zostać wykryty i to już jakieś 50 lat temu. Nie w sposób przegapić coś tak dużego o ciepłego – w odróżnieniu od lodowatych kuiperowców i jeszcze zimniejszych obiektów z Obłoku Oorta – w odległości 2 ly od Słońca. Chyba że…

 

…przypomina mi się powieść prof. Iwana Jefriemowa pt. „Mgławica Andromedy”, w której bohaterowie w czasie powrotu z planety Zirda, której życie zostało zabite przez nieopatrzne wyzwolenie energii jądrowej, wpadli w studnię grawitacyjną czarnego karła klasy widmowej TT i przymusowo lądowali na jego planecie, NB na której panowały całkiem znośne warunki – poza oczywiście wszechogarniającą ciemnością. Rzecz tylko w tym, że  czarny karzeł to hipotetyczna gwiazda zdegenerowana powstająca, kiedy biały karzeł wypala się całkowicie i nie może emitować już promieniowania elektromagnetycznego. Przypomina mi się także powieść Bohdana Peteckiego pt. „Kogga z Czarnego Słońca”, gdzie bohaterowie lądują na powierzchni takiego ciemnego ciała i znajdują na niej ślady kwitnącej cywilizacji Koggów!

Wygasły czarny karzeł klasy widmowej TT

Według obecnie akceptowanych teorii, gwiazda z czerwonego olbrzyma ewoluuje do stadium białego karła. Ten z kolei traci w ciągu miliardów lat energię przez emisję promieniowania. Tym samym obniża swoją temperaturę i blask, gdyż nie wytwarza już nowej energii przez reakcje termojądrowe. W końcu biały karzeł staje się tak zimny, że jego temperatura wyrównuje się z temperaturą otoczenia i gwiazda przestaje promieniować, stając się w ten sposób czarnym karłem klasy widmowej TT.

Ponieważ czas stygnięcia białego karła do stanu czarnego karła szacowany jest jako dłuższy niż obecny wiek Wszechświata, forma ta prawdopodobnie jeszcze nie istnieje. Nawet gdyby czarne karły istniały, byłyby bardzo trudne do wykrycia, ponieważ z założenia emitują bardzo mało promieniowania. Być może dałoby się je wykryć na skutek zaobserwowania ich oddziaływania grawitacyjnego. (Wikipedia)

Hipotetyczna czarna gwiazda tak gorąca, że wypromieniowuje całe swe promieniowanie w promieniach X i gamma...

Tyle podaje Wikipedia. A może jednak czarne karły istnieją i to w pobliżu Układu Słonecznego? Nie jest powiedziane, że nie mogły przeniknąć do nas z innego wszechświata, który dawno już przestał istnieć. Niby nieprawdopodobne, ale skoro nasz Wszechświat liczy sobie tylko 14,5 mld lat istnienia, a my obserwujemy obiekty odległe o 32 mld ly – jak np. galaktyka GNz-11 w Wielkiej Niedźwiedzicy i kilka innych. Mogą to być resztki z innego wszechświata, który przestał istnieć dawno przed wybuchowym powstaniem naszego Wszechświata. Skoro pozostały po nich galaktyki, to czarne karły zapewne też. I należałoby ich poszukać, bo to kwestia naszego bezpieczeństwa…   

 

Źródło - https://astronomy.com/magazine/greatest-mysteries/2019/07/36-could-a-distant-dark-body-end-life-on-earth?utm_source=asyfb&utm_medium=social&utm_campaign=asyfb&fbclid=IwAR3ZAO8xJ02tRD02s6ERaUrylkGI9_gBgl6X2R41J8PsLE06NFIW1a_5KnQ

Opracował - ©R.K.F. Sas-Leśniakiewicz