Powered By Blogger

środa, 13 kwietnia 2022

Tajemnice góry Blaník: igraszki z czasem (2)

 

Kondrac pod Blanikiem - obraz Augusta Satry

VI.                  O woźnicy, owczarczyku, dziewczynce i owieczce w Blaniku

 

Pewien woźnica jechał bryczką z młyna do domu. Nagle usłyszał tętent koni i wojskowy marsz. Rozejrzał się i zobaczył zbliżających się doń rycerzy. Konie się spłoszyły i pociągnęły brykę w kierunku rycerzy, którzy weszli do wnętrza góry, która się za nimi i woźnicą zamknęła z hukiem. Dopiero po 10 latach wydostał się z niej. Opowiadał on później, że w Blaniku śpi zaklęty rycerz Vok z Rożemberka. Kiedy usłyszał, że nie było go 10 lat to nie chciał wierzyć, wszak wszystkiego był tam 10 dni

*

Pewnego dnia pewien owczarczyk[1] pasł owce u podnóża Blanika, i zgubiła mu się jedna owca. To zdarzyło się nagle i postanowił pójść i jej poszukać. Szukał jej i szukał, przeszedł wszystkie wąwozy – owcy nie znalazł. Na drugi dzień znalazł jaskinię, która wiodła do wnętrza tej góry. Wszedł do niej i wkrótce usłyszał beczenie swej owcy. Ale skała się zamknęła z wielkim hurgotem. Stał tak w gęstej ciemności, półżywy ze strachu. Naraz pokazał się skrzacik i powiódł go do miejsca, gdzie spał król Wacław ze swymi rycerzami. Kiedy wszedł, obudził się król i zaproponował mu służbę – miał on się zajmować ich bronią i końmi. I owczarczyk został. Nie trwało to długo i wkrótce przyszedł do niego karzełek i zwolnił go ze służby a podając mu torbę rzekł:

- Oto twa zapłata! – a owczarczyk ją wziął i odszedł.

Na zewnątrz spojrzał do torby – był w niej sam owies. – No to też się przyda – pomyślał idąc do domu. A tam wszystko się zmieniło: nikt go nie poznawał, i jedynie starzy ludzie opowiadali, że słyszeli od swych ojców, że pewien owczarczyk 100 lat temu zniknął na Blaniku. Owczarczyk poprosił, by mu dali jakieś miejsce do zamieszkania. Potem otworzył torbę i wysypały się z niej same złote talary. Kupił za nie piękne gospodarstwo i został najbogatszym gospodarzem znanym w całej okolicy.

*

Inny owczarczyk, który także wszedł do środka, opowiedział o tym inaczej. Rycerzem w Blaniku jest Stojmir ze swymi towarzyszami. Kiedy Czechy były opanowane przez najeźdźców, to rycerz Stojmir wycofał się do Blaniku, gdzie miała miejsce końcowa bitwa, w której wszyscy polegli. Następnego dnia po bitwie tamtejsi mieszkańcy nie znaleźli ani jednego ciała i domyślili się, że nieprzyjaciele je wzięli, by zdołować Czechów do reszty i całkowicie. Stało się jednak inaczej. O północy rozległ się dźwięk trąb, który obudził mieszkańców. Wyszli zobaczyć co się dzieje i ku swemu zdumieniu zobaczyli ćwiczących rycerzy. Kiedy skończyli swe ćwiczenia to napoili konie w rzeczce Blanici i zniknęli w Blaniku. I tak się dowiedziano, gdzie znajdują się ci martwi rycerze.[2] 

*

Wydarzyło się to dokładnie we czwartek, kiedy pewnej wiosny pod Blanikiem jedli obiad – mieli groch. (Inna wersja tego podania wskazuje dokładnie na to miejsce. Stało się to w Lunovicach[3].) Ledwie zasiedli przy misie, to służący zatrąbił im, że pora wygnać owce na pastwisko. Dzieweczka odłożyła łyżkę i poszła wyganiać owce gospodarza. Na trasie przegonu oddzieliła się jej jedna owca od stada, a dziewczynka podążyła za nią i obie dostały się do Blaniku. Już ja miała zawrócić, kiedy naraz otworzyła się skała i obie znalazły się w jej środku. Skała natychmiast się zamknęła. W środku ujrzała ona wielu wojaków, którzy zażądali, by im tam posprzątała. Kiedy była już gotowa, to w nagrodę za swą pracę dostała pełny worek śmieci. Potem wojacy ja wypuścili. Dziewczynce było ciężko i wyrzuciła połowę śmieci z worka jeszcze przy skale. W domu ją pytali, gdzie tak długo była, bo nie było jej cały rok. Tak więc opowiedziała im, gdzie była i co robiła i co widziała, a potem wysypała to, co pozostało w worku. Jakież było ich zdumienie, kiedy zamiast śmieci na ziemię wysypało się złoto. Udała się więc na to samo miejsce, gdzie wysypała najpierw śmieci z worka, ale nic nie znalazła.[4]

*

Pewnej dziewczynce umarli rodzice. Z całego majątku pozostała jej tylko jedna owieczka, którą się do tego czasu najwięcej cieszyła. Pewnego razu, w dniu św. Jana Chrzciciela[5] pasła ją w pobliżu blanickiej skały. Naraz owca przestraszyła się czegoś i uciekła, uciekała aż na Blanik gdzie znikła. Dziewczynka szukała jej, ale nie znalazła po niej ani śladu. Wieczorem zobaczyła jakieś drzwi, podeszła do nich i otworzyła. W środku ujrzała wielką ilość wojska, które siedziało wokół okrągłego stołu. Wojacy ci spali, ale co godzinę budzili się i pytali czy już czas? A ich wódz im odpowiadał – śpijcie dalej!

Dziewczynka prosiła, by jej owieczkę oddali, ale dowódca nie chciał jej oddać, póki mu nie przysięgnie, że przez jakiś czas będzie mu służyć. Dziewczynka przyrzekła i służy im do dziś dnia, a owieczkę dostanie wtedy, gdy wojsko z Blanika wyjdzie na pole.[6]

 

VII.              W Blaniku (z Rohožné)

 

Tam, gdzie za Pragą Blanikiem jest wielka łąka, ale nigdy z niej siana nie zbierano, bowiem to wszystko pójdzie do Blanika. W jednej z wiosek koło Blanika służyła dziewczynka u chłopa. Pewnego dnia zasiedli do obiadu. I wybiegła im z chlewa świnia. Dziewczynka przestała jeść i pobiegła za świnią. A świnie uciekała w pola, a ona biegła za nią. Dobiegły obie do Blaniku, a tam skała była otwarta – tam wbiegła świnia a ona za nią. Dziura się za nią zamknęła, jak tylko tam weszła. Biegała zaz świnią tu i tam, aż wreszcie podszedł do niej wojak i powiedział jej, że gdyby była tak dobra i sprzątnęła gnój spod koni, bowiem już tak cuchnie, że nie da się wytrzymać. A inni wojacy, co tam leżeli mieli głowy na rękach. A ona zapytała wojaka, jak długo oni tam są. A wojak jej powiedział, że jak długo będą te ptaki, które mają te białe pióra, a jak ich nie będzie to oni wyjdą. A kiedy taczka z gnojem była gotowa, wojak dał jej coś do woreczka i przykazał, by otworzyła go dopiero jak przyjdzie do domu. Ale ona była niecierpliwa i kiedy znalazła się na łące to otworzyła worek, a tam były same kobylińce.[7] I znowu, jak w poprzednich przypadkach weszła do domu, a tam wszyscy siedzą przy obiedzie. A ona zapytała, czemu na nią tak długo czekali? A oni ze zdumieniem odpowiedzieli:

- Gdzieżeś ty była tak długo? Akurat rok temu wybiegłaś za świnią na pole. Cużeś tam tak długo robiła?

No i im opowiedziała o tym, gdzie była i co robiła. Na dowód na to pokazała worek gdzie jeszcze znajdowały się jakieś kobylińce, a to było samo złoto! Pobiegła pod skałę po resztę, ale skała była zawarta i już niczego tam nie było…[8]

***

Tyle na temat tajemniczych zdarzeń w górze Blanik mających powiązania z Czasem i jego spowolnieniem. Bo to jest oczywiste, że wewnątrz tej góry dochodzi do spowolnionego upływu czasu, co niesie ze sobą konsekwencje w postaci zjawiska dylatacji czasu.

Wygląda to tak, jakby wnętrze góry poruszało się z prędkością relatywistyczną, czyli

v > ½ c

co wynosi około 144.000 km/s, skądś to znamy – nieprawdaż?

Oczywiście – znamy to z kultowej powieści polskiego pisarza sci-fi Adama Snerga-Wiśniowskiego pt. „Robot”. Tam też występują dwa miasta: jedno „normalne”, drugie relatywistyczne - poruszające się z v = 0,9999 c – stosunek upływu czasu w mieście relatywistycznym do miasta zwykłego ma się tak jak 1 : 10.800. Jednej godzinie miasta relatywistycznego równa się 180 godzin w mieście „normalnym”. 1 sekunda miasta relatywistycznego to 3 godziny w mieście „zwykłym”.

W przypadku wnętrza góry Blanik mamy do czynienia z czymś podobnym. Czas tam płynie o wiele wolniej i tamtejszy 1 dzień wynosi 10 lat dla reszty świata. Wydaje mi się, że twórcy tych legend nieświadomie przekazali nam okruchy wiedzy wielkiej i dawno już zapomnianej… Wiedzy pochodzącej z dalekiej przeszłości, o której wspominają tylko niektóre religie. Jak zresztą w wielu innych przypadkach znanych badaczom Nieznanego. I to tłumaczy zainteresowanie wszelkiej maści naukowców i pseudonaukowców SS-Ahnenerbe z III Rzeszy Blanikiem i innymi górami, w których znajdują się jaskinie i krążące wokół nich legendy, baśnie, powiarki i inne przekazy ustne przechodzące z ojca na syna i z pokolenia na pokolenie.

Czantoria - góra na Górnym Śląsku, w której śpią rycerze...

I  jeszcze jedno – to, że istnieją te legendy o uśpionym wojsku i fenomenach czasowych na obszarze Czech, Polski, Austrii i innych krajów CK Imperium Austrowęgierskiego wynika właśnie z tego, że było to jedno państwo, na terytorium którego istniał swobodny przepływ ludności z kraju do kraju. Istniało także przenikanie kultur i co za tym idzie przenikanie legend, podań, baśni, itd. itp. Ludzie opowiadali sobie różne bajki, które potem były dostosowywane do lokalnego folkloru i już zostawały jako „nasze”. Oczywiście to jest jedna z możliwości, bo rzeczywistość może być całkiem inna, a jaka – zaraz zobaczymy…        

 

CDN.     



[1] Pasterz owiec, juhas.

[2] K. Příborský.

[3] Dzisiaj Louňovice pod Blaníkem.

[4] J. Martínek, Chmelná u Čechtic

[5] Czyli 24.VI.

[6] Jan Fejral, Velký Bernárec u Jindř. Hradce w „Národní pohádky a povĕsti” s. 106.

[7] Koński nawóz.

[8] To opowiadał Francek Moravec. Zob. Jar. Hošek – „Povidki z okoli svojanovského ve vych. Čechách” w „Český Lid”, t. V s. 336