ROZDZIAŁ XI – Bliżej niż myślimy.
Mówiło się już wcześniej, że prawdziwi Kosmici, którzy w ciągu
naszej historii przybywali i przybywają na Ziemię, są do nas przyjaźnie
nastawieni. Jak zatem pogodzić z powyższym fakty spotkania z wrogo nastawionymi
NOL-ami i wzrastającą obawą przed Ludźmi w Czerni? Koncepcja, którą tu
przedstawię, nie jest oryginalna i była publikowana w wielu wariantach. Uważana
była za „drogę wyjścia” dla polityków, a jednocześnie może ona stanowić pewne
wyjaśnienie dla światowej aktywności MiB i „wrogości” NOL-i. Kilku
pisarzy-naukowców podało klucz do tej tajemnicy, a byli to m.in. dr. Morris K. Jessup i Trevor James. W skrócie wygląda to następująco:
Ogromna większość NOL-i pojawiających się w naszej atmosferze
jest niewyczuwalna naszymi zmysłami i ma swe pochodzenie z niewidzialnej „aury”
otaczającej naszą planetę. Zgodnie z informacją z książki T. Jamesa pt. „They
Live in the Sky” – „aura” ta rozciąga się na 200.000 km od powierzchni Ziemi.
Jessup dodaje, że NOL-e operują tylko w systemie planety podwójnej Ziemia –
Księżyc i przybywają z „przestrzennych wysp” tego obszaru. Wynika z tego, że
NOL-e nie mogą opuścić tej przestrzeni, leżącej poniżej owego granicznego dystansu
200.000 km, tj. poza skorupą astralną naszej planety. Obaj autorzy są
zgodni, co do tego, że ta skorupa astralna jest źródłem NOL-i.
Mistycy przez stulecia twierdzili i nadal twierdzą, że każdy
przedmiot – obojętnie, żywy czy martwy – ma swego rodzaju otoczkę auryczną,
czemu już nie zaprzecza oficjalna nauka.[1]
W tej aurze są odzwierciedlone wszelkie cechy przedmiotu lub osoby. Aura nie
kłamie! Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy, ale tak naprawdę, to jest
nią aura. Wyobraźmy sobie, jak ciemną jest aura naszej planety!!!... I raczej
trudno byłoby sobie wyobrazić piękne i eteryczne istoty zanurzone w niej...
Ivan T. Sanderson – znany biolog – w swej książce pt.
„Uninvited Visitors” omawiał zdjęcia Jamesa. Twierdzi on, że najwięksi eksperci
nie mogli zarzucić mu fałszerstwa. Zgodnie z informacjami Jamesa – mieszkańcy skorupy
astralnej są bardziej rozwinięci technologicznie, ale ich poziom
etyczno-moralny jest niższy od naszego. Potrafią Oni posługiwać się za to w
wyższym stopniu zjawiskami typu psi. Wyglądałoby zatem na to, że Oni nie
mogą zaatakować nas otwarcie, przynajmniej jeszcze nie teraz. Powyższe tłumaczy
także niewyjaśnione zaginięcia i porwania ludzi, statków i samolotów.[2]
Mamy na to wiele dowodów, m.in. 5 grudnia 1945 roku, piątka
samolotów TBM Grumman Avanger z bazy lotniczej US Navy w Forcie
Lauderdale, FL, wyleciało na rutynowy lot szkoleniowy na trasie 160 mil na
wschód od Wysp Bahama, potem 40 mil na północ i powrót do bazy.[3]
O godzinie 15:45, dowódca lotu – por. pil. Charles Taylor[4]
podał przez radio, że nie jest pewny swej pozycji, co było o tyle dziwne, bo
wszystkie kompasy były sprawne przed startem. W 40 minut później następna
wiadomość dotarła do bazy od zagubionych nad oceanem samolotów. Piloci wciąż
szukali kursu do bazy. Wysłano więc załadowanego sprzętem ratunkowym PBY
Martin-Marinera w celu sprowadzenia do bazy Avangerów lub
uratowania ich załóg. Wysłano po pewnym czasie wezwania radiowe do wszystkich,
ale nie otrzymano żadnej odpowiedzi, ani od zaginionej piątki Avangerów,
ani od Martina-Marinera... Potem 20 okrętów i 200 samolotów
czesały ocean do oporu. Bez żadnego śladu, bez żadnego znaku – nic! Żadna
radiostacja nie odebrała sygnału MAYFAIR[5]
czy MAYDAY, PAN-PAN albo SOS. W tym ekstremalnie dziwnym wydarzeniu zginęło bez
śladu 6 maszyn i kilkanaście osób. A przecież wszyscy mieli kamizelki ratunkowe
maewestki, i w krótkim czasie mogli wydostać się z tonących samolotów.[6]
Jak nam wiadomo, NOL-e mogą wpływać na pracę radia, kompasów i
silników. Wygląda na to, że samoloty unieruchomiono w powietrzu, a następnie
wciągnięto na pokład „statku-matki” przy użyciu pól siłowych czy strumienia
promieniowania. Brzmi to wszystko fantastycznie, ale nie ma żadnego innego
logicznego wytłumaczenia tego incydentu, a przecież jest jeszcze więcej relacji
o porwaniach samolotów lub niewyjaśnionych ich zniknięciach właśnie w podobnych
okolicznościach, jak w przypadku „Lotu 19”. Jest sprawą wysoce dyskusyjną, czy
samoloty te zostały porwane przez NOL-a, w celu nawiązania z ludźmi przyjaznego
kontaktu. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że ludzi zmuszano do wejścia na pokład
NOL-i i tam poddawano badaniom wbrew ich woli. Poza tym jest więcej przykładów
działania „wrogich” NOL-i.
Jednym z nich jest incydent, który wydarzył się w listopadzie
1957 roku w miejscowości Itapu w Brazylii.[7]
W tę listopadową noc, szczytową część fortyfikacji patrolowało dwóch żołnierzy.
NOL pojawił się nagle i zawisł nad jedną z wież. I naraz z obiektu wystrzelił
promień światła, uderzając falą żaru w obu wartowników, którzy poczuli, że pala
się na nich mundury. Znany ufolog brazylijski dr Olavo Fontés wysunął na
tej podstawie hipotezę, że był to atak strumieniem ultradźwięków. Światło
rozjaśniło na moment resztę fortecy wywołując panikę, a później zgasło. Wtedy
kilku żołnierzy mogło dostrzec błyski pomarańczowego światła, które ulatywały z
ogromną prędkością. Wartownicy mocno poparzeni zostali zabrani do szpitala, a
następnego dnia otrzymali oni rozkaz zabraniający im jakichkolwiek rozmów na
temat tego wydarzenia!
Incydenty te są spowodowane przez nasze wybuchy nuklearne.
Istoty zamieszkujące skorupę astralną obawiają się naruszenia równowagi
obydwu continuów materii. W samej rzeczy nasze testy jądrowe i termojądrowe
przyciągają Ich uwagę bardziej, niż inne obszary naszej działalności lub
badania przestrzeni kosmicznej poza Układem Słonecznym.[8]
Dlatego też Oni tak często patrolują naszą atmo- i hydrosferę. W wielu
historiach opowiadanych przez kontaktowców pojawia się i namolnie powraca
pytanie: Czemu wy wciąż używacie tych bomb?
Bieg wydarzeń sprawia, że w tej chwili, kiedy piszę te słowa,
Argentyna znajduje się w przededniu wielkiej inwazji NOL-i, a swój osąd opieram
na korespondencji nadchodzącej z tego kraju. Jednakże były wydawca „BUFORA Journal”
– dr J. Cleary-Baker ma odmienny pogląd na tę sprawę, i tutaj pozwolę
sobie zacytować jego myśli:
Żywię wątpliwości, czy interwencja (albo inwazja)
będzie miała postać masowego lądowania wielkiej armady NOL-i, wyposażonych w
>>promienie śmierci<< i inne ponure piekielności rodem z
>>Wojny światów<< H. G. Wellsa. Raczej należy spodziewać się
intensyfikacji wojny psychologicznej, wzrostu nacisku na umysły i świadomość
mas ludzkich w celu u w s t e c z n i e
n i a Ludzkości.[9]
Krótko mówiąc możliwe jest, że Istoty zamieszkujące naszą aurę
planetarną – lub jak kto woli skorupę astralną – planują zniszczenie
nas, ale nie poprzez siłę fizyczną, lecz mentalnie – poprzez wyzwolenie w nas
wszelkich negatywnych cech naszego ID.
Wielu ufologów jest zdania, że Istoty te są już na Ziemi i
bazują w jakichś odległych, a niezbadanych i bezludnych rejonach globu, jak np.
Mato Grosso w Brazylii, czy w Himalajach. Istnieje także inna szkoła, której
zwolennicy wskazują na niezbadane dotąd obszary Arktyki i Antarktyki. Wiele
faktów obserwacji NOL-i stwierdzono właśnie na kontynencie Antarktydy. Kilka
lat temu, kmdr Augusto Vars-Orrego z chilijskiej marynarki wojennej
przebywał ze swą eskadrą na wodach Antarktydy. Naraz pojawiło się kilka NOL-i,
które okrążyły jego okręty, a następnie poleciały w kierunku kontynentu.
Wykonano wiele zdjęć tych obiektów.[10]
A teraz zreferuję teorię, którą konserwatyści traktują podobnie,
jak teorię skorupy astralnej. Zacznę od tego, że kilka lat temu
napisałem w FSR, że problem NOL-i jest ogromny, a napisałem to wiążąc ze sobą
NOL-e i parapsychologię wraz z szeregiem niewyjaśnionych dotąd zjawisk. Nie
jest dobrze, gdy problemy te rozpatrujemy li tylko z wąskiego punktu widzenia
tzw. współczesnej nauki. Istoty, które przybywają do nas na pokładach
Latających Talerzy, będące już to Kosmitami, już to Istotami niewiele od nas
biologicznie zróżnicowanymi, doskonale wiedzą o tym, że jesteśmy ograniczeni
naszą wiedzą i jej możliwościami.
Istnieje zatem alternatywna – do teorii skorupy astralnej
– możliwość, że Ziemia przypomina ni mniej, ni więcej, tylko pusty w środku
orzech z czasowo otwierającymi się przejściami do jej wnętrza w rejonie Biegunów
(!!!) oraz to, że wnętrze Ziemi zamieszkuje jakaś podziemna rasa...
Wielu pisarzy-fantastów użyło tej koncepcji jako kanwy dzieł
beletrystycznych i naukowych, jak np. Bulver Lytton w książce pt. „The Coming Race”, (Oxford 1871). Pisarz William
Reed ukończył swą powieść „The Phantom of the Poles”, (Nowy Jork 1906), w
chwili, kiedy Marshall B. Gardner
napisał swoją „A Journey to the Earth’s Interior”, wydaną w Chicago, IL, 1920
(II wydanie), nie mówiąc już o Julesie Verne i jego kultowej powieści
„La Voyage au la centre de la Terre” czy „Plutonii” I. Obruczewa.[11]
Także słynny twórca postaci Tarzana Edgar Rice Borroughs opisał
królestwo Pellucidaru leżące we wnętrzu naszej planety... Współczesnymi
obrońcami tej Teorii Pustej Ziemi są Raymond Bernard – autor książki pt.
„The Hollow Earth”, (Nowy Jork 1969), i amerykański publicysta Raymond A.
Palmer, który w magazynie „Flying Saucers”[12] wyciągnął
na światło dzienne pewien fakt z transarktycznego lotu adm. Byrda i Duffeka.[13]
Otóż w pewnym momencie adm. Byrd oświadczył: Widziałem ten ląd! Ten ląd na
Biegunie! Ten kraj jest centrum wielkiego nieznanego!...Zgodnie z relacją
Byrda i jego towarzyszy, a podaną przez Palmera, ci – którzy przebywali na
pokładzie jego samolotu – przeżyli coś zdumiewającego, a mianowicie widzieli
oni: Wolny od lodów ląd, jeziora i góry, które pokrywały drzewa i
monstrualne zwierzęta. Obserwację tą przekazali drogą radiową do bazy.[14]
Zgodnie z naszą wiedzą drzewa nie porastają północnej Alaski, Syberii i Kanady,
tak więc adm. Byrd nie mógł ich widzieć na terenach, nad którymi przelatywał.[15]
13 stycznia 1956 roku, samolot US Navy przeleciał 3.700 km
ponad Arktyką, gdzie zaobserwował podobny fenomen. Palmer jest zdania, że
Ziemia jest pustym orzechem otoczonym pasami Van Allena – Wiernowa, a loty tych
samolotów odkryły wejścia do wnętrza Ziemi na obu jej Biegunach, gdzie te pasy
nie występują.[16]
Co można zrobić z tą teorią? We „Flying Saucers Story” idea
Pustej Ziemi została w zasadzie odrzucona, jako zbyt nieprawdopodobna i trudna
do akceptacji. Jednakże nie można odrzucić jej całkowicie, jest ona bowiem
prawdopodobna, jak każda inna.
Jak więc należy rozumieć wypowiedź Alberta Bendera po
uciszeniu go przez trzech Ludzi w Czerni, która brzmiała właśnie tak: Zabrnąłem
w fantazję i otrzymałem odpowiedź...[17]
- a jednak NOL-e z wnętrza Ziemi, to fantastyka.[18]
Bender i jego grupa byli przekonani co do tego, że NOL-e są czymś realnym i
przybywają one do nas z głębokiego Kosmosu. Ale musimy też pamiętać, że Bender,
Jarrold i Fulton opracowali teorię powiązań ufozjawiska z Antarktydą.[19]
Być może odpowiedź, jaka otrzymał Bender była odpowiedzią ultymatywną i
dotyczyła właśnie wnętrza Ziemi?... Nie znamy jej, i tylko Bender mógł ją
podać. Ale jego książka wydana parę lat temu zbija nas z tropu i niczego nie
wnosi do sprawy.[20]
Z drugiej zaś strony, hipoteza o Istotach zamieszkujących skorupę
astralną jest równie fantastyczna. Na dobrą sprawę nie mamy żadnego
przekonywującego dowodu na potwierdzenie lub zanegowanie obu tych hipotez. Taki
pogląd głosi większość ufologów, jak np. Gordon Creighton, dr J. Cleary-Baker
(BUFORA), John A. Keel, Jerome Clark, Lucius Farish i inni. A teraz popatrzmy
na to z nieco innej perspektywy.
Charles Fort – zbieracz kamieni, ryb, żab i innych
spadających z nieba przedmiotów i istot żywych, a także zdjęć obiektów, które
my określamy mianem NOL-i, wypowiedział onegdaj pewne znaczące zdanie: My tu
jesteśmy tylko rekwizytami...[21]
Możliwe, że tak właśnie jest w rzeczywistości. Wszak pisałem w poprzednich
rozdziałach, że to bogowie stworzyli istoty rozumne do własnych celów. Być może
wciąż trwa „wojna w niebie”, a nasze umysły są negatywnymi śladami porażek i
zwycięstw Niebian. Wszak wiadomo, że istnieje dualność umysłu ludzkiego, której
przejawami jest rozróżnianie: dobro – zło, noc – dzień, czerń – biel, i
wreszcie ego i ID. Możliwe, że zdegenerowanymi Istotami z niewidzialnych
przestrzeni są właśnie MiB, których działalność ma na celu przejęcie kontroli
nad mentalnością Ludzkości. Czy tak należałoby tłumaczyć ich działalność?
Ufolodzy przypuszczają, że Oni są wśród nas, a Ziemia jest
scena gigantycznej konfrontacji Dobra i Zła. Musimy więc nabyć wiedzę o tym,
jak chronić nasze człowieczeństwo utrzymując równowagę psychiczna i fizyczną.
To jest najlepsza forma obrony w tych złych czasach. Jeżeli to zrobimy, wtedy
Ludzie w Czerni nigdy nie przejmą nad nami władzy. Tak będzie!...
a
[1] Chodzi tutaj o zdjęcia w
polu wysokiej częstotliwości, czyli tzw. „efekt Kirliana” – przyp. red.
[2] Zob. R. K. Leśniakiewicz –
„UFO na granicy”, Kraków, 2000; i „Projekt Tatry” Kraków, 2002; gdzie opisuje
on takie przypadki, które miały miejsce w Polsce – przyp. red.
[3] H. T. Wilkins – „Flying Saucers on the Moon”,
Londyn, 1954
[4] Wg innych źródeł Charles
Taylor był kapitanem – przyp. tłum.
[5] Sygnał o treści: „mam
kłopoty” – uwaga tłum.
[6]
Badania USAF wykazały, że samoloty te tonęły w czasie 45 sekund od momentu
wodowania, a więc w czasie wystarczającym do ewakuowania się z nich nawet
rannych pilotów. Incydent ten ma bogatą literaturę także w Polsce, w latach
1977-1990. Pisali o nim w swych książkach m.in. Arnold Mostowicz, Lucjan
Znicz-Sawicki, Maciej A. Janisławski, Lech Niekrasz i Aleksander
Grobicki, a także przewijał się on na łamach miesięczników „Nieznany Świat”
czy „Czwarty wymiar” w latach 1990-2003 – uwaga tłum.
[7] C. Lorenzen – „Flying Saucers: The Startling
Evidences of the Invasion from the Outer Space”, Nowy Jork, 1967 .
[8]
Stwierdzenie to autor napisał nieco na wyrost, bowiem poza dwoma Pioneer’ami
żadne inne ziemskie statki kosmiczne nie opuściły przestrzeni Układu
Słonecznego – przyp. tłum.
[9] J. C. Barker – „BUFORA
Journal”, vol. 2, nr 6/1968.
[10] K. Arnold i R. Palmer –
ibidem.
[11] W Polsce pisali na ten
temat W. Montyhert, A. F. Ossendowski i Al. Grobicki oraz
R. K. Leśniakiewicz – przyp. red.
[12] „Flying Saucers”, Amherst, WI, 1969.
[13] Ów przelot nad Arktyką
miał miejsce w 1927 roku – przyp. tłum.
[14] Inne
źródła podają, że chodziło o lot transantarktyczny w 1929 roku, którego
przebieg posłużył H. Ph. Lovecraftowi za kanwę do noweli pt. „W górach
szaleństwa” (Warszawa 1990), a której akcja rozgrywa się na Antarktydzie, zaś
bohaterowie zostają skonfrontowani z krwiożerczymi Przybyszami z Kosmosu –
uwaga tłum.
[15] Tym
bardziej, że Biegun Północny leży na czaszy lodowej, pod którą znajduje się
Biegunowa Równina Abysalna o głębokości ponad 4.500 m! – uwaga tłum.
[16]
Dzisiaj nad Biegunem Północnym naszej planety przelatują samoloty komunikacyjne
z Europy do Kanady i Japonii i żaden z nich nie odkrył jakiegokolwiek otworu
wiodącego do wnętrza Ziemi, zaś statki i okręty podwodne spenetrowały tamtejsze
akweny z identycznym rezultatem... – przyp. tłum.
[17] G. Barker – „They Knew Too Much About Flying
Saucers”, Nowy Jork 1956.
[18]
Temat powrócił znowu po opublikowaniu doskonałej powieści Robina Cooka
pt. „Uprowadzenie” (Warszawa 2002), w której autor powraca do hipotezy
istnienia podziemnego świata Interterry, w którym żyją Ludzie z tzw. Pierwszej
Generacji – Istoty istniejące ponad 2,5 mld lat pod powierzchnią naszej planety
– przyp. tłum.
[19]
Nawiasem mówiąc, to Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi i Rosjanie łamiąc Traktat
Antarktyczny najprawdopodobniej dokonywali na terytorium Szóstego Kontynentu
wszelkich prób z nowymi rodzajami broni, już od 1946 roku, o czym świadczą
niektóre dziwne wydarzenia na Antarktydzie i w Antarktyce. Oczywiście materiały
na ich temat pozostaną tajne na co najmniej 75 lat... To tłumaczy także,
dlaczego niektóre kraje zamierzają nie przedłużać Traktat Antarktyczny i rozwiązać
SCAR, co dałoby im możliwość otworzenia swych poligonów wojskowych na
Antarktydzie i dobrać się do tamecznych kopalin. Pewne wyobrażenie o skali
problemu daje powieść sensacyjna pt. „Stacja lodowa” Matthewa Reilly’ego
(Warszawa 2001) – przyp. tłum.
[20] A. K. Bender – „Flying Saucers and Three Men”,
Londyn 1963.
[21] Ch. Fort – „The Books of Charles”, Nowy Jork
1941.