"Shang. Kolce róży" Marka Boszko-Rudnickiego, to obszerna
historia sensacyjna, która przypadnie do gustu miłośnikom gatunku. Książka
porusza temat, który jeszcze nie tak dawno był numerem jeden na całym świecie,
a mowa o pandemii i Covidzie-19 oraz konsekwencjach z nich wynikających.
Książka jest dosyć emocjonalna i działa na wyobraźnię.
Badania
niemiecko-chińsko-rosyjskich naukowców mające na celu opracowanie skutecznego leku
definitywnie likwidującego Covida wymknęły się spod kontroli doprowadzając do
nadnaturalnych wydarzeń. Wielomilionowa populacja Berlina została pokonana
przez wirusa. Przeżyła garstka. Uratowało ich wyłącznie przebywanie akurat w
miejscach skrytych pod ziemią, parkingach supermarketów, liniach metra itp. Kto
z ocalałych przed katastrofą współpracował z rządem skrywającym tajemnice
genetycznych manipulacji? Czy jej skutek, to pomyłka naukowców czy wielki,
precyzyjnie zaplanowany spisek? Czy nieliczni ocalali pokonają sytuację, w
której się znaleźli?
"Shang. Kolce róży", to
mocno rozbudowana historia sensacyjna, pokazująca walkę o przetrwanie w
chwilach grozy. Wrogiem jest niewidzialny wirus atakujący ludzkość zamieniając
ich w niebezpiecznych odmieńców.
Książka charakteryzuje się
mocnym, męskim stylem pisania, co nie znaczy, że nie przeczytają jej również
kobiety poszukujące w utworach chwil delikatnie zarysowanego romansu. Widać, że
autor ma sporą wiedzę i ogromny bagaż doświadczeń. Wynika to z wykonywanego
przez niego zawodu. W książce jest sporo odnośników do obecnej sytuacji w
Ukrainie. Niektóre anegdoty związane z toczącą się nadal wojną za naszą
wschodnią granicą mocno chwytają za serce, przywołują negatywne emocje do
najeźdźcy i ogromne współczucie do naszych sąsiadów. Autor wzbogacił książkę o
treści historyczne. Przedstawił intrygujące spostrzeżenie dotyczące II wojny
światowej oraz wielkiego spisku, który wówczas miał miejsce. Nie zabrakło
również tajemnic na wysokich szczeblach politycznych.
Lektura dla łatwiejszego
zrozumienia lektury wymaga chwilami skupienia i przyswojenia technicznych
pojęć, z którymi większość ludzi nie ma do czynienia na co dzień. Książka
wzbogacona jest w drastyczne opisy, które są nieodpowiednie dla wrażliwych
czytelników. Jednak spokojnie - nie jest ich za wiele. Czytając miałem wrażenie
jakbym był na roller-coasterze.
Towarzyszyły mi różne emocje. Chwilami czytałem z zapartym tchem martwiąc się o
bohaterów innym razem czułem spokój. Jestem ogromnie ciekawy jakie emocje będą towarzyszyły
wam przy czytaniu.
A poza tym - wkrótce trzecia
część trylogii "Vakho" po "Vakho. Wilcze szczenię" i
"Vakho. Czerwone wrota". Tym razem pt. "Vakho. Ucieczka do
piekła".