Tsunami i powódź w Kanale Bristolskim w 1607 roku
Stanisław Bednarz
Nadmorskie Darłowo 16
września 1497 roku zmagało się z falą tsunami nazwana niedźwiedziem morskim.
Morska fala wdarła się w głąb lądu…
Nikt nie spodziewał
się, że wrzesień roku pańskiego 1497 będzie cezurą, dzielącą historię miasta na
dwa okresy. Bogusław X, ówczesny
władca, udał się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej pozostawiając żonie – księżnej
Annie, córce polskiego króla Kazimierza Jagiellończyka opiekę nad
krajem.
Był 16 września 1497
roku gdy od strony Bałtyku dochodziły „pomruki” ów niedźwiedzia, będące w
rzeczywistości wybuchami metanu pod dnem morza. Nie był to jednak zwykły
sztorm, fale w pewnym momencie zalały całe Darłówko i płynęły dalej w głąb
lądu. Fala, która dotarła do miasta położonego trzy kilometry od wybrzeża miała
trzy metry wysokości (łącznie poziom wody musiał podnieść się o około 20
metrów).
Kronikarz z
darłowskiego klasztoru kartuzów opisał te wydarzenia:
Sztorm zerwał się w piątek, ósmego dnia po narodzinach Maryi
1497 roku i trwał do późnego wieczora, wywołując powódź. W Darłówku zostało
zniszczone całe nabrzeże portowe. Woda wyrzuciła na ląd 4 zacumowane w porcie
statki. Prawie wszystkie domy zostały rozmyte i potonęło wszystko bydło.
Ucierpiało również Darłowo: w spichlerzach było pełno wody, w kościele
parafialnym spadła część dachu z wieży. W klasztorze woda stała do wysokości
ołtarzy, sad mnichów został zniszczony, a ich piwo i wino było tak zepsute, że
ich nie chciał nikt pić.
Dzięki szybkiej
reakcji rady miasta i księżnej Anny nie ma wzmianek o ofiarach w ludziach. Samo
miasto odbudowywało się jednak aż 20 lat, zaś Darłówko trzeba było niemal na
nowo założyć. Doktor Andrzej Piotrowski
z Instytutu Geologicznego uznał, że to musiało być tsunami, a opisywany w
relacjach ryk niedźwiedzia towarzyszący zjawisku – był wybuchem uwolnionego
metanu, zalegającego południowe obszary Bałtyku. Obliczono, że tylko eksplozja
metanu mogła być na tyle silna by wytworzyć falę, która gwałtownie wyrzuciła
zacumowane w porcie cztery statki o prawie cztery kilometry dalej, w tym jeden
pod wzgórze Kopa o wysokości 22 m n.p.m. Dziś w tym miejscu stoi wzniesiony
jeszcze w I połowie XIV wieku kościół p.w. Świętej Gertrudy. Dla upamiętnienia
tej katastrofy corocznie, 17 września, rusza stąd procesja pokutno-błagalna
ulicami Darłowa.
Pokłady klatratów metanowych we Wszechoceanie (NOAA)
Moje 3 grosze
Cała ta historia
wydaje mi się wielce podobna do innego wydarzenia, które miało miejsce w Anglii
i które opisano już na stronie - https://wszechocean.blogspot.com/2017/02/powodz-w-kanale-bristolskim-w-1607-roku.html, a temat ten poruszony został także w tym materiale: https://wszechocean.blogspot.com/2013/01/jeszcze-jeden-straszak.html
Nie sądzę jednak, by
za te tsunami była odpowiedzialna erupcja klatratów metanowych. Oto dlaczego:
Naturalne hydraty metanu na Ziemi
występują licznie na szelfach kontynentalnych i w wiecznej zmarzlinie, gdzie
woda jest ogólnie dostępna. Metan pochodzi z dwóch źródeł – powszechnej
fermentacji anaerobowej lub mniej rozpowszechnionych ekshalacji
termogenicznych. Klatraty z pierwszego źródła zawierają niemalże czysty metan
bogaty w lekki izotop węgla 12C*. W drugim przypadku zróżnicowanie
składu chemicznego i izotopowego gazów jest znacznie większe.
Globalnie hydraty metanu tworzą się
poniżej strefy stabilności hydratów gazu GHSZ (ang. Gas Hydrate Stability Zone), która w zależności od temperatury
rozciąga się od głębokości poniżej ok.
300 m w wodach arktycznych do 1100 m w głąb sedymentu, choć odnaleziono złoża występujące już na głębokości 60–100 m. W
wiecznej zmarzlinie hydraty metanu są stabilne od 150 do 2000 m pod
powierzchnią.
W związku z ociepleniem klimatu
rozpatruje się potencjalne zagrożenia, jakie stwarzają klatraty. Metan jest
gazem cieplarnianym, którego zdolność zatrzymywania ciepła (potencjał
cieplarniany) jest dwudziestokrotnie większa niż w przypadku dwutlenku węgla. Uwolnienie
się go ze złóż hydratów, które zawierają szacunkowo 3000 razy więcej metanu niż
wynosi jego ilość w atmosferze ziemskiej, znacząco podniosłoby temperaturę na
Ziemi. Podejrzewa się, że zwiększenie stężenia metanu spowodowało gwałtowne
podwyższenie temperatury o 7 °C w późnym paleocenie 55 mln lat temu, co
doprowadziło do wyginięcia wielu gatunków organizmów morskich. Paleobiolodzy z
Instytutu Paleobiologii PAN wysunęli hipotezę, że klatraty metanu odpowiadają
za większość gwałtownych zmian klimatu w historii Ziemi.
Innym zagrożeniem mogą być wywołane
przez osunięcia fale tsunami. Około 6100 lat p.n.e. rozpad złóż klatratów
doprowadził do przesunięcia się do Morza Norweskiego masy skał ze stoku
kontynentalnego o objętości ocenianej na 5300 km³ o 800 km, co wywołało potężną
falę. Jej efekty są do dzisiaj zauważalne na północy Anglii. Zagrożone są
między innymi Bahamy, które od wschodu opadają stokiem 5000 m w głąb oceanu,
przy czym klatraty są utrzymującym je spoiwem.
Zagrożenie wynika z ocieplenia wody
oceanicznej, co może prowadzić do przekroczenia granicy stabilności. Przyczyną
uwolnienia się metanu może też być zdestabilizowanie zasobów w wyniku prac
wydobywczych, jednak jest to możliwe jedynie w szczególnych warunkach
geologicznych.
Klatraty metanu stały się przyczyną
niepowodzenia próby zablokowania wycieku ropy z platformy wiertniczej Deepwater
Horizon w Zatoce Meksykańskiej w maju 2010 roku.
Tyle Wikipedia.
No właśnie – na
Bałtyku raczej nie ma warunków, by powstały wielkie pokłady klatratów metanowych,
choćby dlatego, że jest morzem płytkim i jego średnia głębokość sięga 50 m, a
największa (Jama Landsort) – 459 m, a jednak coś musiało spowodować powstanie
tych fal, które niszczyły całe miasta i porty na Bałtyku…
Tsunami na polskim wybrzeżu
·
Pierwszym z nich była legendarna wolińska
Vineta w ok. X wieku n.e. Legenda głosi, że miasto zostało zalane przez potężne
fale, które spowodowały jego zatopienie, jak platońską Atlantydę.
·
W 1497 roku potężne fale tsunami
zmyły z powierzchni ziemi Darłówek i Darłowo, co wedle uczonych było efektem
eksplozji pokładu klatratów metanowych spowodowanych wstrząsami ziemi o sile
M4,5 w okolicach jeziora Vetter w Szwecji.
·
W 1757 roku wielkie fale uderzyły w
Trzebiatowo…
·
…a w 1779 roku potężne fale uderzyły
w Łebę i Kołobrzeg.
·
W 2004 roku doszło do trzęsienia
ziemi w okolicach Kaliningradu. Siła wstrząsów wynosiła M5,3 jednakże tym razem
nie było żadnych ekstrafal…
·
Obszar Bałtyku jest
obszarem pensejsmicznym, tzn. od czasu do czasu zdarzają się tam trzęsienia
ziemi, co w połączeniu z odkładającymi się tam złożami metanowego lodu może
spowodować powstanie fal tsunami. Dowodem na to są kratery poeksplozyjne na
dnie Bałtyku.
Tak więc do
wszystkich niebezpieczeństw Bałtyku jakimi są zatopione BŚT, zatrucie wód
głębinowych toksycznymi gazami powstałymi w procesie rozkładu materii
organicznej: siarkowodorem – H2S, amoniakiem – NH3,
dwutlenkiem węgla – CO2, skotolem – C9H9N,
indolem – C8H7N, putrescyną – C4H12N2,
kadaweryną – C5H14N2 oraz fosforiakiem – PH3
i difosfiną – P2H4, dochodzą jeszcze trzęsienia ziemi i
ich efekty w postaci eksplozji pokładów klatratów metanowych a co za tym idzie
– fal tsunami.
Jest jednak jedno
małe ale, a mianowicie: w czasie obu wojen na Bałtyku toczyły się zacięte walki
w czasie których używano torped i bomb głębinowych oraz konwencjonalnych. Eksplozje
tychże powinny powodować zmiany ciśnienia wody poprzez fale uderzeniowe, które
mogły powodować wstrząsy dna, a co za tym idzie – namiastkę trzęsień ziemi, co
jednak nie powodowało eksplozji pokładów metanu… A powinno! Nie zaobserwowano
żadnych wielkich fal na Bałtyku w czasie obu wojen światowych.
Czy w ogóle
zaobserwowano takie zjawisko? Owszem, na akwenie Trójkąta Bermudzkiego, w Rowie
Portorykańskim, gdzie w dniu 11.IV.1963 roku, o godzinie 13:30 AST/17:30 GMT z
pokładu samolotu Boeing 707 lecącego z San Juan do Miami (inne źródła mówią o
Nowym Jorku) z wysokości 10.000 m, na pozycji N 19°54’ i W 066°47’. Był to wydymający
się nad wodę „kalafior” o rozmiarach 800 m średnicy i wysokości niemal 400 m!
Oczywiście piloci
powiadomili władze, które skojarzyły sobie to wydarzenie z zatonięciem dzień
wcześniej, 10 kwietnia 1963 roku, amerykańskiego okrętu podwodnego z
napędem nuklearnym USS Thresher (SSN 593) w Zatoce
Maine, w pobliżu punktu określonego współrzędnymi N 41°46’ i W 065°03’, około
220 mn na wschód od przylądka Cod... Jednakże oba te miejsca dzieli znaczny
dystans - ponad 1.500 mn, a zatem nie mogło to mieć związku z zatonięciem tego
okrętu. Przynajmniej nie w tym sensie, w jakim się to przyjmuje, o czym
później. Także wybuch jądrowy czy termojądrowy (np. reaktora trakcyjnego czy
głowic ICBM lub HWT) pod wodą daje zupełnie inny obraz zjawiska. USS Thresher zatonął
na głębokości 2.500 m.
Teraz, w świetle tej hipotezy metanowej, można śmiało założyć, że
to była właśnie tego rodzaju wybuchowa ucieczka gazowego metanu z dna oceanu. Całe zjawisko trwało ponoć 5 minut i szybko się uspokoiło.
Nawiasem, naprzeciwko
Trójkąta Bermudzkiego, u wybrzeży Japonii znajduje się Morze Diabelskie, w
którego otchłaniach odnotowano takie same zjawiska świetlne i akustyczne, jak w
Trójkącie. Morze Diabelskie, a w szczególności akwen zwany Trójkątem Smoka,
cieszy się równie paskudną sławą, jak Trójkąt Bermudów. Tutaj także giną statki
i samoloty, a diabły porwały nawet statek badawczy, którego zadaniem było
wyjaśnienie losów kilku innych statków, które zaginęły tamże – w okolicach
archipelagu Bonin i Izu-Shotō rozciągniętych wzdłuż rowu oceanicznego
Izu-Ogasawara, którego głębokość wynosi maksymalnie 10.340 m. I tutaj na dnie
odkłada się metan. I tutaj może podnosić się metan w postaci „białych wód”, a
złoża klatratów metanowych poruszonych trzęsieniem ziemi mogły wyzwolić się z
dna oceanu potęgując fale tsunami. Tak najprawdopodobniej było pamiętnego dnia
11.III.2011 roku u wybrzeży Japonii! Wybuchowe uwolnienie się metanu mogło dać
dodatkowego „dubla” głównej fali tsunami, lub spowodować jedną z kilku fal
tsunami, które uderzyły w brzegi tego kraju. Nie pęknięcia osadów dennych,
nie kumulacja czy soczewkowanie wstrząsów, ale właśnie eksplozja metanu…
Wygląda zatem na to,
że istnieje jakaś inna przyczyna wybuchowego uwalniania się metanu z pokładów
klatratów metanowych na dnie naszego morza.
Ale jaka???
Ale jaka???
Tego właśnie nie
wiemy.