Amerykańska
Wikipedia podaje inne fakty:
Istnieje w tej chwili 235 udokumentowanych
obserwacji mlecznego morza od 1915 roku, z czego większość koncentruje się na
akwenach północno-zachodniego Oceanu Indyjskiego i w okolicach Indonezji.
Świecenie koncentruje się na powierzchni oceanu i nie miesza się w wodnej
kolumnie.
W 1985 roku, statek badawczy na Morzu Arabskim
pobrał próbki wody z mlecznego morza. Okazało się, że efekt świecenia dawały
bakterie Vibrio harveyi. Mareel[1]
jest zazwyczaj powodowane przez Noctiluca scintillas (popularnie zwane iskierkami
morza – sea sparkles), Dinoflagellate, które świecą w czasie poruszenia wody i
znajdują się w oceanach w większości akwenów świata. W lipcu 2015 roku w
Allepey, stan Kerala, Indie ten fenomen się wydarzył i National Institute of
Oceanography oraz Departament Rybołówstwa stanu Kerala zbadali go i odkryli, że
świetliste fale były rezultatem pojawienia się Notiluca scintillans. W 2005
roku, Steven Miller z Naval Research Laboratory w Monterrey, CA porównał satelitarne zdjęcia z 1995 roku z
relacją załogi statku handlowego. US Defense Meteorological Satellite Program
pokazał akwen mlecznego morza, który miał powierzchnię 5900 mi²/15.400 km² -
większą niż stan Connecticut. Świecący akwen był obserwowany przez trzy kolejne
noce.
Podczas gdy biało-czarne zdjęcia ukazywały tylko
białą plamę, uczony z Monterrey Bay Aquarium Research Institute – Steve Haddock
(autor studium o mlecznych morzach) skomentował to tak: „Światło wytwarzane
przez bakterie jest właściwie niebieskie, a nie białe. Jest ono białe na zdjęciach,
ponieważ użyto monochromatycznych czujników i jest ono białe dla naszych oczu,
ponieważ pręciki w naszych oczach (używane do nocnego widzenia) nie rozróżniają
kolorów (o zmierzchu wszystkie koty są bure…) Na Szetlandach mareel (gdzie
generalnie jest powodowane przez Noctiluca scintillans) jest ono opisywane
bardziej jako zielone, niż tradycyjnie niebieskie czy białe, jak to jest
obserwowane w reszcie świata. Nie wiadomo, dlatego ta różnica występuje właśnie
na tym akwenie, albo po prostu nasza percepcja koloru cyjanowego
(niebieskawo-zielonkawego) wypada jako zieleń.
(Wikipedia)
No i nie ma
zagadki. Okazuje się, że za wszystko odpowiadają kolonie bakterii, które świecą
w wielkich zgrupowaniach liczących miliardy miliardów komórek… Jest jednak
pewne ale, a mianowicie bardzo chciałbym wiedzieć…
…kto kręci świetnymi kołami?
Jak dotąd
teoria bakteryjna wyjaśnia zadowalająco pojawianie się świetlistych akwenów na
Oceanie Indyjskim, ale nie wyjaśnia zjawiska kręcących się kół w jego wodach.
Oczywiście sam efekt jest wywoływany przez bakterie i inne morskie świecące
stworzenia pelagiczne. To jest poza dyskusją. Prawidłowo postawione pytanie
brzmi – co powoduje, że te stworzenia świecą na ściśle określonych obszarach i
w określony sposób?
Odpowiedzi
może być kilka. Najbardziej logiczna jest ta, że mamy do czynienia z
urządzeniami emitującymi okrężnie i w sposób ograniczony infradźwięki, dźwięki
lub ultradźwięki albo jakiś rodzaj promieniowania, które powodują świecenie
planktonu. Do czego mogą one służyć? Być może są to urządzenia nawigacyjne,
napędowe lub obronne.
To ostatnie
jest możliwe i to bardzo – że wspomnę tylko incydent ze stycznia 1948 roku, w
Cieśninie Malakka gdzie ginie w niezwykłych okolicznościach załoga MS Ourand
Medan (według innych źródeł SS Orang Medan), którego załoga została
zabita wskutek oddziaływania jakiegoś nieznanego czynnika. Jeden z uczonych
radzieckich wysunął w związku z tym hipotezę o powstawaniu w wodach Wszechoceanu
fal akustycznych o bardzo niskiej częstotliwości do 7 Hz, które mogłyby
ewentualnie zabić załogę statku, ale nie tłumaczy pożaru, który wybuchł w
ładowni, błyskawicznie rozprzestrzenił się na statku i wygonił ekipy
poszukiwawczo-ratownicze przybyłe na wezwanie SOS…
I dalej - 2
lipca 1953 roku, na Morzu Adamańskim został znaleziony porzucony przez załogę
statek SS Holhu. Niektóre źródła podają, że w tym przypadku powtórzyła
się tragedia nieszczęsnego SS Orang Medan, którego znaleziono w
Cieśninie Malakka. I w tym przypadku, martwa załoga leżała na pokładzie a jej
zastygłe w grymasie przerażenia twarze patrzyły na słońce… A zatem powstaje
pytanie – kto w latach 40. i 50. XX wieku posługiwał się taką bronią? Czyja to
była technologia? I najważniejsze – czy był to przypadek czy celowe, wrogie
działanie?
I kogo? Czy to
mieszkańców Wszechoceanu czy Kosmitów? – tego nie wiem. Jednego jestem pewien,
a mianowicie tego, że nasza hydrosfera jest penetrowana przez Kogoś, kto
dysponuje techniką wyprzedzającą naszą o dziesięciolecia. Bo i Juliusz Verne
nie wziął swego Nautiliusa z powietrza, a w oparciu o konkretne wydarzenia…
Ale to już
temat z innej ballady.
CDN.
[1]
Słowo to pochodzi od niezatwierdzonego norweskiego terminu *marled, co w staronorweskim morueld – od marr (morze) + eldr
(ogień) oznacza „morze ognia”. Por.: islandzkie – maurildi, szwedzkie – marled.
A to oznacza, że Wikingowie doskonale znali to zjawisko i nadali mu taką a nie
inną nazwę.