Jest to jedna z
nierozwiązanych do dziś dnia zagadek polskiej przyrody. Wydarzyła się ona w
okolicy miejscowości Stańczyki (Tobellus) – gdzie znajduje się kompleks dwóch
niewielkich jezior położonych w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie
gołdapskim, w gminie Dubeninki, na północny zachód od Suwałk, na pograniczu
dawnych Prus i Suwalszczyzny, nieopodal Puszczy Rominckiej i mostów w
Stańczykach, N 54°17’40,83” – E 022°38’48,88”.
Oba jeziora,
oddzielone jedynie niewielkim, kilkumetrowym pasem ziemi mają odmienną genezę
geologiczną. Większe jest typowym jeziorem rynnowym, polodowcowym, mniejsze
jest płytkim oczkiem wodnym. 31 maja
1926 podczas gwałtownej burzy mniejsze jezioro pokryło się grubą warstwą
szlamu, a następnie dała się słyszeć silna eksplozja, która podniosła nagle
wodę i rozrzuciła olbrzymie bryły ziemi i błota. Na miejscu jeziora widać było
błoto, które przez wiele tygodni opadało na dno. Prawdopodobnie był to
wybuch gazu błotnego, spowodowany wyładowaniami elektrycznymi burzy, bądź
nagłym i silnym spadkiem ciśnienia. Gaz taki mógł wytworzyć się pod dnem
jeziora z rozkładu roślin. Jednakże dokładne przyczyny wybuchu nie są znane do
dzisiaj.
Przy większym
jeziorze znajduje się kąpielisko, położonego w pobliżu pola biwakowego i
stanicy harcerskiej. Jezioro jest jednak zdradliwe, wody na przemian ciepłe i
zimne powodują u pływających skurcze. (Wikipedia)
Z innych źródeł:
Niedaleko wiaduktów znajduje się niewielkie
jeziorko Stańczyki, przecięte kilkumetrowym pasem ziemi. Nie jest ani
największe, ani najgłębsze, ani najpiękniejsze. Za to jest to jezioro, które
pewnego dnia zniknęło. Dosłownie. 31.V.1926
roku, podczas burzy z gradobiciem, znienacka nastąpiła eksplozja, w wyniku
której w powietrze wzbiły się dość znaczne ilości błota. Gdy opadło,
przykryło powierzchnię jeziora na tyle szczelnie, że woda zniknęła pod jego
powierzchnią. Z czasem błoto opadło i jezioro pojawiło się na nowo, jednak
zajęło to długie miesiące.
Tuż przy drodze
prowadzącej z Błąkał do Stańczyków znajdują się dwa niewielkie jeziora, zwane
Dobellus (Tobellus) Duży i Dobellus Mały. Na mapach topograficznych bywają
także opisywane jako Jeziora Przewrócone. Ta ostatnia nazwa upamiętnia
niezwykłe zdarzenie wiążące się z mniejszym z dwóch Dobellusów.
W ostatnich dniach maja 1926 r. nad jeziorkiem doszło do
potężnej eksplozji, w wyniku której jego wody zmieszane z błotem nieznana siła
wyrzuciła wysoko w górę. Po opadnięciu tego wodno-błotnego gejzeru na
powierzchni jeziora utrzymywała się warstwa szlamu i mułu, nie było widać tafli
wody. Dopiero po kilku miesiącach błoto opadło na
dno zbiornika i Dobellus Mały odrodził się jako jezioro. Nie do końca wytłumaczone
zjawisko przypisywano eksplozji nagromadzonego pod szlamowatym dnem jeziora
gazu błotnego zawierającego metan. Do wybuchu doszło w czasie wyjątkowo silnej
burzy. Towarzyszący jej gwałtowny spadek ciśnienia atmosferycznego uwolnił gaz,
który prawdopodobnie eksplodował zapalony przez piorun.
W Polsce do
wybuchu jeziora doszło 31 maja 1926 roku. W pobliżu miejscowości Stańczyki,
znanej z bardzo widowiskowych wiaduktów kolejowych, znajdują się blisko siebie
dwa jeziorka. Oba mają pochodzenie polodowcowe, lecz powstały w nieco inny
sposób. Tobellus Duży jest typowym jeziorem rynnowym. Tobellus Mały jest kotłem
wytopiskowym, podczas topnienia lodowca w ziemi zagrzebana była tu wielka bryła
lodu, po której zostało małe, ale głębokie jeziorko.
To właśnie w
Tobellusie Małym, w czasie wielkiej
burzy, doszło do erupcji, która rozrzuciła po okolicy tony wody i błota.
Prawdopodobnie powstałe w wyniku rozkładu roślin gazy rozpuszczone w dolnych
partiach jeziora pod wpływem nagle obniżonego ciśnienia atmosferycznego w
czasie burzy, zaczęły się gwałtownie uwalniać. Tak gwałtownie, że jeziorko
na jakiś czas zniknęło, dopóki wody na powrót doń nie spłynęły. Ciekawe jest
odosobnienie tego przypadku, bo przecież jezior tego typu jest w Polsce więcej.
Skąd się uzbierało tyle gazu akurat w tym jeziorze i dlaczego tylko raz, a w
innych nie, tego nie wiemy. Z braku lepszego wytłumaczenia kładziemy to na karb
rzadkiego zbiegu okoliczności.
Więcej znajdziesz
w „Polska Niezwykła warmińsko-mazurskie”.
Zebrał -
Stanisław Bednarz
Komentarze z KKK
Przypadek jest niezwykle ciekawy i kojarzy mi się z
niezwykłymi wydarzeniami, jakie miały miejsce 14.I.1993 roku w Jerzmanowicach
pod Krakowem. Tam też doszło do potężnej eksplozji w czasie burzy, w wyniku
której został rozerwany na drobne kamyki wapienny ostaniec zwany Babią Skałą. Jego
odłamki rozleciały się w promieniu 600 m od epicentrum eksplozji.
Być może te dwa odległe od siebie w miejscu i czasie
incydenty mają ze sobą jakiś związek. Różnica jest taka, że w pierwszym
przypadku w powietrze wyleciało jezioro, w drugim wapienny ostaniec, no i w
pierwszym przypadku rzecz miała miejsce w maju, w drugim w styczniu. Pozostałe szczegóły
obu incydentów są podobne z tym, że w Jerzmanowicach miała miejsce awaria w
dostawie prądu elektrycznego do okolicznych domów, ludzie poczuli dziwny, „chemiczny”
zapach, a potem zaczęły rodzić się… trojaczki!
Niestety nie wiadomo, jak było w przypadku
Stańczyków, bo dostępne źródła milczą na ten temat. Może któryś z Czytelników
wie coś więcej na ten temat??? (Arystokles)
Robert, bardzo ciekawe zjawisko 😀, tak mnie
zainteresowało, że poszukałem inne informacje.
Ciekawy wpis -> http://goldap.org.pl/2015/05/szanowna-redakcjo-9/,
nawet daty rozbieżne 😏 , ale efekt wybuchowy ten sam 😉.
Pierwotna misa jeziorna była typowym wytopiskiem.
Wskutek naturalnej ewolucji została ona szybko wypełniona osadami organicznymi,
przy czym z osadów uwalniały się znaczne ilości metanu. Wskutek wyładowania
atmosferycznego w taflę wody nastąpiła potężna eksplozja mieszanki gazu
błotnego (metanu) i tlenu. Była ona tak wielka, że praktycznie powstała nowa
misa jeziorna. O sile eksplozji świadczy fakt, że w odległości 200 m od jeziora
zostały wyrzucone 100 tonowe bryły osadów najprawdopodobniej torfów lub gytii.
Z relacji miejscowej ludności wynika, że były ofiary śmiertelne (w opracowania
z 2013 roku napisano, że ofiar śmiertelnych nie było). Niestety nagrobki na
pobliskim śródleśnym cmentarzu, ze względu na ich duże zniszczenie, nie
potwierdziły tego faktu.
Z tymi tonami to chyba lekka przesada 😏 .
W dniu 21 sierpnia 1926 roku po deszczu ostatnia
masa błota zatonęła i „wywrócone jezioro” pojawiło się z powrotem. 😐 (Paweł)
Nie jest wykluczone, że uwolnione gazy mogłyby się
przyczynić do masowej śmierci świadków eksplozji.
Mam jednak ważkie pytanie - jaka jest siła eksplozji
bagiennej/błotnej, która odwróci warstwy glebowe, tworząc bagnisko? Nie doszło
czasem do zapaści, to znaczy do wymiany rodzajów materiałów w gruncie wskutek
załamania się stropu komory powietrznej lub innego typu, w postaci implozji?
Jeśli wybuchłby gaz, musiałby on mieć swoje miejsce
koncentracji, które zostałoby rozszczelnione dość gwałtownie. Gdyby gwałtowność
nie dała rady odpowiedzieć na pytanie o rozmach eksplozji, czy nie chodziłoby
raczej lub również o jakieś zjawisko podziemnego zapłonu gazów ziemnych,
ewentualnie podpowierzchniowego zapłonu inicjowanego sztafetowym zapłonem
po-napowierzchniowym po uwolnieniu się bąbli gazu zdolnego do wybuchu, co
zostało zapoczątkowane przez ładunek elektryczny związany z burzą po tym, jak
komory tego gazu zostały zdestabilizowane przez różnicę ciśnień związaną z
frontem atmosferycznym?
Dochodzi także możliwość konieczności poznania
dodatkowej gałęzi mechaniki jezior, stawów, czy małych akwenów w ogóle - ich
otoczenie może cechować się czymś niespodziewanym, a co okresowo przyprawia nas
o pytania, na które, bazując na dostępnej wiedzy, nie mamy odpowiedzi. Zupełnie
jakby stawy i jeziora były bardzo wolno palącym się lontem, bowiem uwolnić mogą
to, co normalnie i poza nimi skrywane jest w komorach pokrytych wieloma metrami
stabilnej i kompresującej wszystko gleby. Jeziora i stawy są natomiast
zmieniającymi się i mniej stabilnymi obiektami, które właśnie to czasem
udowadniają. (Smok Ogniotrwały)
O ile się orientuję, to podobne erupcje miały
miejsce w Kamerunie, gdzie eksplodowały dwa jeziora: Monoun w dniu 15.VIII.1984
r. oraz Nyos w dniu 21.VIII.1986 r. Tylko że tam były to erupcje dwutlenku
węgla, które zabiły okolicznych mieszkańców w promieniu 25 km od jeziora, i to
były erupcje związane z wulkanizmem na tym terenie. W przypadku Stańczyka mogło
dojść do erupcji metanu, który mógł się znajdować w złożu pod jeziorem i zapłon
od pioruna, co dało drugą eksplozję. Nie jest wykluczone - zważywszy
rozbieżności co do daty wydarzenia - że mogło chodzić tam o trzy wybuchy: jeden
w lipcu 1920 roku, drugi w dniu 31.V.1926 i trzeci dnia 30.VI.1927 roku. (Arystokles)