Ruiny Pompei
Siergiej Suchanow
Jednym
z najniebezpieczniejszych wulkanów świata – Koriackij – znajduje się na
Kamczatce. Jego wysokość wynosi 3456 m. Dnia 29.XII.2008 roku doszło do
potężnej erupcji pylistej tefry. Dym ulatniający się z krateru rozprzestrzenił
się na odległość 100 km.
Niektórzy
badacze sądzą, że zagłada Herkulanum i Pompejów to była kara niebieska za
grzechy ich mieszkańców. Przypominam, że w I w n.e. kilka kwitnących miast u
podnóża Wezuwiusza – jednego z najbardziej aktywnych wulkanów we Włoszech –
zostały starte z powierzchni Ziemi w rezultacie trzęsienia ziemi i następującej
po nim erupcji.
Wezuwiusz w dniu 23.VIII.79 r. i...
...Wezuwiusz dzisiaj
Oni nie zasłużyli na karę z niebios
Tragedia
ta pochłonęła tysiące ludzkich ofiar i na zawsze zapisała się w historii jako
symbol nieopanowanych sił Przyrody i ich jednakowości dla ludzkich losów. Tak
więc czymże zasłużyli sobie mieszkańcy tego miasta na taka karę za swe ludzkie
przewinienia?
Oczywiście,
że nie, ale analogia do biblijną Sodomą i Gomorą – zniszczonymi przez Boga za
bezbożne prowadzenie się ich mieszkańców – jest najzupełniej na miejscu. Ani
Pompeje, ani Herkulanum, Stabiae (Stabie)
i inne pomniejsze miejscowości rozmieszczone na brzegach Zatoki
Neapolitańskiej niczym nie różniły się od innych miast Imperium Rzymskiego, a
ich mieszkańcy żyli takim samym pracowitym i wolnym od uprzedzeń życiem, jak
miliony obywateli rzymskich. Dzisiaj dzięki archeologicznym wykopaliskom i
piśmiennymi relacjami dawnych autorów wiemy bardzo dużo o tych wydarzeniach z
początków naszej ery. W tym kraju kwitło niewolnictwo, a życie ludzkie niewiele
było warte. Niewolnicy byli nie tylko zobowiązani do wykonywania najgorszej
roboty domowej, ale także dzielenie łoża z właścicielem czy właścicielką.
Rzymskie kobiety i dziewczęta nie miały patronimików. Klany rodzinne składały
się z patronów i klientów – wolnych obywateli przyjętych do rodziny za szczególne
zasługi wobec nich. Zaś społeczeństwo dzieliło się na elitę – patrycjuszy,
którzy mogli przekazywać swe prawne uprawnienia po męskiej linii (z ojca na
syna) od założyciela rodu – i plebejuszy, czyli całej reszty. Nowonarodzonych,
których ojcowie z jakichś to przyczyn się do nich nie przyznawali – w
dziewiątym dniu wyrzucano po prostu na ulicę. I to było na porządku dziennym,
bo taki tam był porządek rzeczy. Mordowali, prowadzili niekończące się wojny,
grabili zawojowane miasta, sprzedając ludzi w niewolę. Takie były czasy. Do
tego życie Rzymian odznaczało się surowością i umiarkowaniem. Wino pili tylko
mężczyźni. Wnętrza domów cechowała prostota i wykwintna skromność. A zwyczaj
leżenia w czasie uczty przybył do Rzymu ze Wschodu i był praktykowany jedynie w
bogatych rodzinach.
Odlewy ciał ofiar erupcji w 79 roku...
Krytyczny poranek
Przedstawmy
sobie ostatni dzień mieszkańców nieszczęsnych miast i wsi, rozmieszczonych u
podnóża Wezuwiusza. Ludzie tam żyli prostym i nieskomplikowanym życiem. Rybacy
wychodzili w morze pod żaglami na połów tuńczyków, sardeli czy skumbrii. Chłopi
cieszyli się z dobrego urodzaju i starali się o jak najszybsze dostarczenie płodów
rolnych na rynek. Bywało, że temperamentni południowcy dawali upust swym
emocjom, i tak np. w 59 r n.e. doszło do ostrej awantury pomiędzy
Pompejańczykami a mieszkańcami sąsiedniego miasta Nuceria. Podobna rzecz na
trybunie miejscowej areny wydarzyła się w czasie walk gladiatorów. Pompejańczycy
zabili i poranili wielką ilość przyjezdnych.
I
oto nadszedł krytyczny ranek, dnia 24.VIII.79 roku n.e. Jak zwykle chłopcy z
okolicznych wiosek gnali stada owiec i
kóz na obfite pastwiska znajdujące się na stokach Wezuwiusza. Ziemia u stóp
wulkanu była bardzo żyzna i dlatego Rzymianie osiedlali się tam z wielką
ochotą. Kobiety pełły warzywniki, starając się skończyć pracę do popołudniowego
upału. Mężczyźni ocierając pot z czoła zbierali winne grona. Każdy zajmował się
swoja pracą, a bezrobotnych w tych rolniczych regionach nie było. Mieszczanie z
kolei otwierali swe zakłady stolarskie, kamieniarskie, pralnicze i inne,
radowali się z kolejnego zwycięstwa armii nad północnymi barbarzyńcami i
cieszyli się z perspektywy pojawienia się na rynku nowych niewolników –
wyniosłych Brytów i Markomanów.
Niewolnicy
pracujący w pralniach – tradycyjnym biznesie w Pompejach – deptali w ogromnych
kadziach z uryną, która oczyszczała odzież z brudu i tłustych plam. Inni zaś
tłoczyli oliwę z oliwek, z której tak słynie Kampania, przy pomocy specjalnej
prasy. Patrycjusze też byli zajęci. Ktoś tam posłał żołnierzy do wsi, by
odebrać długi od dłużników nie opłacających tenuty za ziemię. Ktoś tam
przymierzał u krawca nową togę – wykonaną z jasnoszarej, wełnianej tkaniny. Ale
w ciągu godziny wszystko się zmieniło. Z wierzchołka Wezuwiusza wyrwał się w
niebo słup ognia i dymu. Zaczęła się Apokalipsa…
...i ich szkielety
Pogrzebani żywcem
Właśnie
dlatego, że takie wydarzenia miały miejsce we Włoszech bardzo rzadko, w łacinie
klasycznej nie było słowa oznaczającego wulkan. Ostatnia erupcja Wezuwiusza
miała miejsce 200 lat przed katastrofą i o niej już nikt nie pamiętał. Oczywiście
były trzęsienia ziemi i to niejedno. W roku 62 n.e. okolice miasta uległy
wstrząsom, które spowodowały szkody naprawiane przez wiele lat. Ale nikt nie
związał ich z Wezuwiuszem i jego aktywnością wulkaniczną.
[To właśnie jest dziwne, jako że Rzymianie musieli zetknąć się z
erupcjami wulkanicznymi – chociażby Etny na Sycylii, Volcano czy Stromboli na
Wyspach Liparyjskich, które właściwie są czynne non-stop. Podobnież musieli
skojarzyć erupcje wulkaniczne z trzęsieniami ziemi, które im towarzyszą. Być
może pewną rolę odegrał tutaj brak przepływu informacji naukowej w dzisiejszym
rozumieniu tego pojęcia, którego wtedy właściwie nie było. Jednakże trudno
przypuścić, żeby Pliniusz Starszy (23-79)
nic nie wiedział o wulkanach (wszak jako admirał floty rzymskiej musiał
widzieć erupcje ww. wulkanów lub znać relacje o ich wybuchach przekazane przez
podległych mu dowódców okrętów) i zginął po prostu dlatego, że wiedziony
ciekawością naukowca chciał przyjrzeć się bliżej temu zjawisku – uwaga tłum.]
W
pierwszych godzinach po rozpoczęciu erupcji, ludzie nie mogli się zorientować,
co się właściwie dzieje. Ewakuacja przebiegała powoli, wielu ludzi wahało się,
bo nie chcieli pozostawiać domów i bogactw w nich zgromadzonymi na łaskę losu.
Całymi rodzinami wznosili modły do Jowisza, składając dary na ołtarze, mając
nadzieję na cud. A nad miastem tymczasem wyrastał potworny grzyb. Wkrótce nad
domami zaczęła się popielna zamieć. Z nieba zaczęły spadać pyłki popiołu, a
potem poleciały bomby wulkaniczne zabijające setki ludzi.
Rzymski
historyk Pliniusz Młodszy (61-112)
był naocznym świadkiem tego koszmaru i opisał go w listach do Tacyta (56-117). W chwili erupcji
znajdował się on wraz z rodziną w porcie nad Zatoką Neapolitańską (dokładniej w
Misenum – przyp. tłum.), nieopodal Pompejów. Jego wuj – (Gajusz) Pliniusz
Starszy – admirał rzymskiej floty, popłynął na czele swej eskadry na ratunek
ludziom z zagrożonych miast. Wkrótce dopłynęli do Stabie. Ale jak tylko
Pliniusz zszedł na brzeg, został on przykryty chmurą trujących gazów
siarczanych. Ratownicy zginęli od zatrucia i braku powietrza, a wraz z nimi
ponad 2000 mieszkańców. Wkrótce od pionowej kolumny dymu i popiołu oderwał się
potok spływu piroklastycznego i ognista chmura runęła w stronę morza.
Ci,
którzy nie zdążyli uciec zginęli pogrzebani pod grubą warstwą popiołu
wulkanicznego, tefry i kamieni. I tak pozostali pogrzebani tam, gdzie
znajdowali się w momencie śmierci – w stajniach, zagrodach dla bydła czy
pokojach mieszkalnych. Śmierć tych ludzi była okropna. Wdychając mieszaninę
gorących gazów, rozpalonych do temperatury +500°C, ludzie błyskawicznie
umierali, a wilgoć w ich płucach mieszała się z cząstkami popiołu tworząc
cement. Mózg się gotował i eksplodował. Ciała w ciągu kilku sekund spalały się
w potoku spływu piroklastycznego. I tak nieszczęśników znajdowano – po prawie
tysiącu lat w czasie wykopalisk – w pustkach w sprasowanym popiele
wulkanicznym.
Zasięg erupcji Wezuwiusza w 79 r. Pompeje, Stabia, Oplontis zostały zniszczone opadem tefry i spływem piroklastycznym, zaś Herkulanum przez spływ lawiny błota wulkanicznego (Wikipedia)
Prawdziwa skala tragedii
Minęło
kilka stuleci, i Włosi już nie pamiętali , gdzie właściwie znajdowały się
zaginione miasta. Legendy tylko przypominały echa dawnych wydarzeń. Ale kto
zginął? Gdzie i kiedy? Chłopi kopiący studnie na swych polach i gospodarstwach
często natrafiali na ślady dawnych budowli. Dopiero w końcu XVI wieku, w czasie
budowania podziemnego tunelu w rejonie miasta Torre de Annunziata budowniczowie
natknęli się na resztki dawnej ściany. A potem, po 100 latach, w czasie kopania
studni robotnicy znaleźli część budynku, na którym widniał napis – Pompeje.
Poważne
wykopaliska w rejonie katastrofy zaczęły się w połowie XVIII wieku. jednakże
ówcześni archeolodzy nie mieli dostatecznego doświadczenia, by prawidłowo
wykonywać prace w tak wielkiej skali. Z rozkopanych domów wywozom no wszystko,
co było interesujące – kosztowności, zaś stare rzeźby – ponownie zakopano. W
rezultacie zginęło mnóstwo bezcennych artefaktów i przedmiotów należących do
ludności tych miast. Ale w końcu XVIII wieku archeolodzy przyszli po rozum do
głowy i zrobili porządek na miejscach wykopalisk.
A
w czasach rządów Joachima Murata
(1767-1815) – marszałka napoleońskiego, będącego wtedy królem Neapolu,
wykopaliska zaczęły być prowadzone w bardziej ucywilizowany sposób, wedle
wszelkich praw nauki. Teraz uczeni zwracali uwagę na rozmieszczenie artefaktów
i otaczające je środowisko, narzędzia pracy i warunki bytowania. Jak teraz
wiadomo, miasta te nie zostały zalane lawą, bo w przeciwnym wypadku wszystko
byłoby wyżarzone. Przyroda dosłownie zatroszczyła się przyszłe wykopaliska. Od razu
po erupcji, która trwała dobę (według innych źródeł trzy doby – przyp. tłum.) na
stoki Wezuwiusza runęła potężna, gorąca ulewa. W rezultacie tego popiół
zmieszał się z wodą i następnie przekształcił się w cement, a wszystko, co
znajdowało się w nim zostało doskonale zachowane.
U
końca XIX wieku, uczeni zaczęli znajdować pustki w miejscach, gdzie kiedyś
znajdowały się ciała ludzi i zwierząt. Pustki te zalewali gipsem, dzięki czemu
dawało się ustalić położenie ciał, a nawet mimikę ich twarzy. Potem uczeni
zaczęli zbierać i składać w całość kości znalezione w wykopach. I ich oczom
ukazała się prawdziwa skala tej tragedii. Matki chroniące dzieci, kobiety
szukające ratunku w ramionach mężczyzn, niewolnicy i patrycjusze, którzy
znaleźli śmierć w kamiennej piwnicy, w której się ukryli i zmarli o krok jedno
od drugiego… - śmierć nie wybierała.
K.P.Briułłow - "Ostatni dzień Pompei", Muzeum Rosyjskie, St. Petersburg
Atmosferę
przerażenia i grozy doskonale oddaje znany obraz Karła P. Briułłowa (1799-1852) pt. „Ostatni dzień Pompei” (1827-1833),
który znajduje się w Muzeum Rosyjskim w Sankt Petersburgu. Na dzień dzisiejszy
zasypane miasta (Herkulanum zostało zalane przez lahar czyli strumień błota złożonego z wody opadowej i popiołu
wulkanicznego – przyp. tłum.) zostały odkopane w ¾. Ale przed nami jest jeszcze
największa praca, która da uczonym jeszcze bardziej niesamowite odkrycia!
Tekst
i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 3/2014, ss.10-11
Przekład
z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©