Powered By Blogger

niedziela, 3 października 2021

Tragedia we mgle

 


Nad Małopolską unosiła się gęsta mgła. Dn. 2 października 1934  wydarzyła się katastrofa kolejowa w Krzeszowicach  z dwunastoma ofiarami śmiertelnymi.

O godzinie 8:00 na stojący przy semaforze przed stacją Krzeszowice pociąg pospieszny nr 7 z Gdyni, najechał pociąg pospieszny nr 107 z Wiednia. W wyniku katastrofy śmierć poniosło 12 osób, a 48 zostało rannych, w tym 7 ciężko. Dwa wagony klasy 2 zostały doszczętnie zniszczone. Część osób z obu pociągów w ostatniej chwili zdążyła wyskoczyć z wagonów.

Po godzinie 10 na miejsce zdarzenia dojechał pociąg ratunkowy. Według zeznań J. Zieleżniaka, maszynisty pociągu z Wiednia, we mgle, w odległości ok. 250 m zobaczył stojący pociąg i natychmiast uruchomił hamulce i kontraparę, jednak zabrakło ok. 15 m, aby uniknąć zderzenia, koła miały się ślizgać po wilgotnych szynach.

Według oskarżenia najechanie nastąpiło z tyłu, a ponieważ dwa końcowe wagony pociągu gdyńskiego były konstrukcji stalowej, przeto uległy nieznacznym uszkodzeniom. Podczas gdy trzeci od końca wagon, drewnianej konstrukcji, nie zdołał stawić dostatecznego oporu, tak że pchany przez pociąg wiedeński, przedostatni wagon stalowy, wsunął się w ów wagon drewniany na kształt szufladki.

Kto nie widział dwóch wagonów wbitych w siebie niczem dwa pudełka zapałek, ten nie może sobie wprost wyobrazić tego potwornego obrazu. Żelazne konstrukcje, ciężkie masywne osie, części ważące setki kilogramów - wszystko to pogięte i pokruszone na miazgę. Drzwi i okna wagonów, ściany i ich obicia, toalety i urządzenie korytarzy - potłuczone na najdrobniejsze kawałki, pomieszane ze sobą jakby w zawrotnym jakimś pędzie i spiętrzone ku niebu - pisał „Nowy Dziennik”.











Ponieważ w tym wagonie w trzeciej klasie znajdowała się znaczna ilość pasażerów, skutki tego zdarzenia były katastrofalne. Na miejsce katastrofy przybył m.in. miejscowy hrabia Artur Potocki (oddał służbom do dyspozycji swój pałac) i ówczesny dyrektor krakowskiej kolei inż. Józef Wołkanowski oraz kilku lekarzy z pobliskiego uzdrowiska oraz z Krakowa. Nad rannymi  pochylał się ksiądz Popielarczyk z parafii w Krzeszowicach, udzielając ostatniego namaszczenia.)

Ranni zostali umieszczeni w szpitalach w Krakowie, Chrzanowie i w Pałacu Potockich w Krzeszowicach. Gazety pisały o wagonach wbitych w siebie niczym dwa pudełka zapałek, pomieszanych ze sobą i spiętrzonych ku niebu. I o krzykach i jękach rannych „tworzących straszną symfonję”. Wśród umierających krążył ksiądz, udzielając im ostatniego namaszczenia. I hrabia, który wraz z żoną starał się im jakoś pomóc.. Na słomie leżą dziesiątki zakrwawionych osób. Uwijają się tu lekarze w białych płaszczach, niosąc doraźną pomoc. Sanitariusze i służba kolejowa wynoszą z wagonów bezwładne postacie, układając je na uboczu. Krzyki i jęki rannych tworzą straszną symfonję…    Zginął m.in. Wicenty Zajda z  Makowa Podhalańskiego, prezes Stronnictwa Ludowego. Gęste ślady krwi wołały głośno z toru o nieszczęściu…

 

Opracował – Stanisław Bednarz