Od kilku lat śledzę literaturę
dotyczącą wyjątkowo ciemnej plamy naszej historii współczesnej, a mianowicie
wydarzenia zwanego „katastrofą gibraltarską” w czasie której zginął premier
rządu na uchodźstwie i naczelny dowódca sił polskich na Zachodzie – gen. Władysław Sikorski.
Pamiętam, jak kilka lat temu uśmiałem
się zdrowo z wywodów jakiegoś oszołoma, który dopatrywał się podobieństw
pomiędzy „zamachem gibraltarskim” a „zamachem smoleńskim” a w prezydencie Lechu Kaczyńskim inkarnacji generała
Sikorskiego. Pomijając już fakt, że autor tych idiotyzmów a priori założył, że to były zamachy, to jeszcze usiłował znaleźć
podobieństwo losów obu tych tragicznych postaci naszej historii najnowszej.
Owszem – podobieństwa są, ale o tym później.
Ostatnio wpadły mi w ręce dwie
książki na ten właśnie temat – pierwsza z nich autorstwa Radosława Golca - „Generał i diuk” (Fronda PL, Warszawa 2020) i
druga pióra Dariusza Baliszewskiego
- „Tajemnica śmierci Sikorskiego – Gibraltar 1943” (Oficyna Wydawnicza RYTM,
Warszawa 2023). Ta pierwsza rzuca
ciekawe światło na postać generała – mówi o jego ciemnych stronach (m.in. obóz
internowania na wyspie Butt czyli Wyspie Węży) i w tym właśnie dopatruje się
genezy zamachu na Sikorskiego. A właściwie jednej z możliwości, jako że
rozważana jest hipoteza udziału w nim brytyjskich i radzieckich służb
specjalnych przy aprobacie Amerykanów.
Druga książka, wedle której
powstał miniserial TV i film fabularny „Generał” (2009) w reżyserii Anny Jadowskiej stanowi szersze spojrzenie na sprawę zamachu –
tutaj mówi się już o tym otwartym tekstem, szczególnie że Baliszewski ma na to
twarde dowody w postaci zeznań świadków i niektórych dokumentów. Baliszewski
twierdzi wprost, że zamach był zainspirowany przez Brytyjczyków, Rosjan i
Amerykanów, wykonany na brytyjskiej ziemi polskimi rękami. Chodziło o to, by
Polska nie była czwartą siłą walczącą z III Rzeszą i jej marginalizacja stała
się faktem po śmierci Generała. Polska przeszła do strefy radzieckich wpływów i
stała się przedmurzem ZSRR w Europie Środkowej. I o to chodziło Stalinowi,
który przy okazji załatwił wyciszenie sprawy masowych morderstw Polaków w
Katyniu i innych miejscach Związku Radzieckiego.
Sprawa Katynia zaważyłaby na
stosunkach radziecko – brytyjskich i amerykańskich, i mogła doprowadzić do
rozpadu koalicji antyhitlerowskiej, która to koalicja i pokonanie państw Osi
było naczelnym priorytetem Churchilla.
Jest oczywistym, że Katyń mógł zaważyć na tym sojuszu i zmienić rzeczywistość
II Wojny Światowej. A zatem Churchillowi bardzo zależało na tym, by zamknąć usta
Sikorskiemu. Dlatego właśnie były naciski na Generała, by dokumenty te nie
dostały się do wiadomości publicznej. Dlatego Generał musiał zamilknąć. Na
wieki. I dlatego musiały zaginąć jego dokumenty.
Baliszewski stawia dobrze
udokumentowaną tezę: zamachu dokonali Polacy, komando zabójców, kierowani przez
pracowników operacyjnych Wydziału II znajdujący się na Gibraltarze. Ktoś
oczywiście byłby oburzony, bo Polacy nie zdradzali, nie spiskowali, ale szli do
boju z modlitwą na ustach… Nie, tak nie było. Z doświadczenia wiem, że nie ma
nic gorszego od Polaka, który zaprzeda się obcemu panu. Celnie ujął to Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”:
Ten
Major, Polak rodem z miasteczka Dzierowicz,
Nazywał
się (jak słychać) po polsku Płutowicz,
Lecz
przechrzcił się; łotr wielki, jak się zwykle dzieje
Z
Polakiem, który w Carskiej służbie zmoskwicieje.
Płut
stał z fajką przed frontem, w boki się podpierał,
I
gdy mu kłaniano się, nos w górę zadzierał,
A
za odpowiedź na znak gniewnego humoru,
Wypuścił
z ust kłąb dymu i poszedł do dworu.
Wieszcz ma stuprocentową rację…
Wiem coś o tym z autopsji. Zaprzedany Polak jest zdolny do każdej podłości, do
każdej zbrodni, przy czym zawsze opowiada o miłości do ojczyzny i swej
religijności. Jak się okazuje – wszyscy Polacy otaczający Generała pracowali na
dwie czy nawet trzy strony: dla Brytyjczyków, dla Amerykanów czy Niemców i
Rosjan… wielu z nich po wojnie przeszło na amerykański garnuszek i pracowało
dla CIA. Dlatego też hipoteza dotycząca udziału Polaków w zamachu jest
prawdziwa.
Nie jest nawet ważne, kto jej
dokonał: czy ci z „dwójki”, czy „mirandczycy” czy ci z „szóstki”, czego też się
nie da wykluczyć – ważne jest to, że byli to polscy zdrajcy na usługach obcych
służb. I to jest pewnik.
Jest jeszcze jedna strona tego medalu,
a mianowicie – mówi się, że Generał był ostatnią ofiarą Katynia. To prawda, ale
jeszcze niecała. Zachodzi bowiem tutaj niezwykły zaiste zbieg okoliczności –
otóż w dniu 4 lipca zamordowano gen. Sikorskiego, a 11 lipca ma miejsce apogeum
czystek etnicznych Polaków na Wołyniu, gdzie w krótkim czasie wymordowano
100.000 – 130.000 Polaków. Zbrodni tych dokonywały OUN-B i UPA przy wsparciu Niemców. Czy także i ta
problematyka nie stała w poprzek na drodze pokonania III Rzeszy przez Koalicję?
Nie wiem, jak to by wyglądało ze strony polityki Rządu na Uchodźstwie i czy o
tych Polaków upomniałby się gen. Sikorski w Londynie?
Te trzy miejsca: Gibraltar, Katyń
i Wołyń są w jakiś sposób powiązane i uważam, że powinni się tym zająć
historycy. We wszystkich trzech przypadkach zamordowani zostali Polacy, co –
delikatnie mówiąc – nikogo nie obchodziło, bo tak miało być. Polska miała być
zmarginalizowana po to, by nie zgłaszać swoich pretensji terytorialnych w
stosunku do ZSRR, którego armie weszły potem na Wołyń i włączyły go formalnie
do Związku Radzieckiego. Te 100 tys. Polaków było tam co najmniej
niepotrzebnych i stanowiło zagrożenie dla sowieckiej władzy, więc zamordowano
ich ukraińskimi rękami. To właśnie te plany dostały się w ręce polskiego
wywiadu w ZSRR i zostały przekazane Generałowi. A że Generał nie chciał ich
oddać Brytyjczykom, to Brytyjczycy z kolei wydali podległym im Polakom rozkaz
zamordowania Sikorskiego i odzyskania planów wołyńskiego Holokaustu, czego
dokonali. I tak się stało.
Ten mord wołyński miał więc na
celu anihilację mniejszości polskiej na terytoriach zajętych potem przez
sowietów, co udało się im nieomal stuprocentowo. Kresy polskie przepadły, a
zamiast nich Polsce przyznano Ziemie Odzyskane. Jak na tym wyszliśmy – szkoda gadać.