Ślęża nocą - foto A. Stachowski
Zofia Piepiórka
Góra Ślęża piękna na tle pogodnego
nieba, straszna w czasie burz była w dawnych wiekach miejscem pogańskiego kultu
religijnego miejscowych plemion, uznawana za "siedzibę bogów" -
Śląski Olimp. W czasie przesilenia astronomicznego na Ślężę idą rzesze Ślązaków oraz fanów z całej
Polski. Coś ich tam przyciąga jak magnes, a gdy tam już dotrą co robią? Jak za
dawnych czasów odprawiają swoje rytuały i obrzędy, a nawet koncerty gongów
tybetańskich rodem ze wschodnich religii i kultur. Ale po co? Jest XXI wiek, czy
to miejsce ma związek z inną religią i kulturą i dlatego idą tam jak „ćmy” do
swojego „światła”, aby w ten sposób pokazać swoją przynależność duchową, którą
manifestują jak aktorzy w pantomimie? Jest to bardzo istotne dla zrozumienia
tajemnicy tej góry…
Zainteresowałam się Górą Ślężą z
kilku powodów. Ma to związek z moimi badaniami i odkryciami dotyczącymi
kamiennych kręgów na Pomorzu, co w rezultacie zaowocowało odkryciem tajemnic
Gdyni - opisałam to w książce pt. „Święta tajemnica Gdyni”. Niedawno jeden z
czytelników z Gdyni przesłał mi link, który potwierdza to co piszę na temat
Kamiennej Góry w Gdyni, a co znajduje się również w górze Ślęży i widzieli to
niewolnicy z Gdańska podczas II Wojny
Światowej. Wnioski wyciągniecie sami.
Jest tam „wielka grota w kształcie
jaja, ściany idealnie gładkie, a na środku wielki kryształ. Kształt i kolory
jakby co chwilę się zmieniały. W części centralnej było coś na kształt swastyki
- być może to był czarny wir, ale ja widziałem swastykę. Gdy nas tam
przywieziono była wiosna. Ile czasu byłem pod ziemią nie wiem, moja skóra była
szara, ręce od ciężkiej pracy wyglądały jak szpony. Co utkwiło mi w pamięci to
zastrzyki, po których mogłem pracować bez przerwy i jedzenia, potem zapadałem w
dziwny letarg, z którego wyrywały mnie owe zastrzyki. Jednak rysunki jakie
malował i szkicował Rosjanin (nazywał się Zwiezdin) najbardziej utkwiły mi w
pamięci. Rysował górę, na której pracowaliśmy, opowiadał o niej bez przerwy.
Przed wojną był geologiem, zajmował się poszukiwaniem złóż żelaza, teraz jednak
szukał innej rudy, takiej z której można wyprodukować super bombę. Lecz nie to
go ożywiało najbardziej lecz wnętrze góry, był to ponoć nie wybuchły wulkan, a
w jego wnętrzu znajdowały się naturalne groty, hale i chodniki. Niemcy znaleźli
podziemne komnaty ogromnych rozmiarów, na jej środku stał wielki diament,
źródło gigantycznej mocy, sam Himmler przyjechał aby go obejrzeć. Opowieści i
rysunki tego Rosjanina wyryły się głęboko w mojej pamięci. Tuż przed
wkroczeniem Rosjan, Zwiezdina wywieziono gdzieś w okolice Waldenburga
(Wałbrzych). Ja natomiast jako elektryk, zostałem zabrany pod ziemię do części
góry, której nie znałem. Mieliśmy wszystko demontować i zasypywać chodniki,
które wcześniej drążyliśmy i wtedy widziałem diament pierwszy i ostatni raz -
był piękny, taki jak opowiadał Zwiezdin, magiczny, mienił się wszystkimi
kolorami tęczy, hipnotyzował - trwało to chwilę, lecz nigdy tego widoku nie
zapomnę...
Od 70 lat szukam drogi prowadzącej
do owej komory. To, co my zasypywaliśmy, próbowali odkopać Rosjanie,
bezskutecznie, większość tuneli została wysadzona, nawet sama góra jakby
starała się ukryć swą tajemnicę. Dziwne osuwiska ziemi samoczynnie zakryły
nasze prace. Góra mruczy - mówili niektórzy, gdy w 1945 roku opuszczałem Ślężę,
a góra faktycznie jakby drżała i odczuwalne były wstrząsy. Stary miejscowy
Niemiec skomentował to tak - góra została okaleczona, teraz leczy swoje rany.
Coś w tym przekazie jest, faktycznie
w miejscach, które odwiedzam regularnie rosną nowe kamienie. Są to te same
kamienie, którymi zasypywaliśmy chodniki - one tam nie pasują i góra je oddaje.
Mam 86 lat, niewiele czasu mi już
pozostało. Mieszkam od 20 lat we Wrocławiu, a pochodzę z Gdańska, jestem
Kaszubem. Po wojnie próbowałem zapomnieć lecz bezskutecznie. Jakaś magnetyczna
siła, jakiś zew mnie tu przywołuje. Nie tylko mnie, ostatnio spotykam tu wielu
Niemców po 80. i starszych, wśród nich poznałem jednego z SSmanów, wyglądał
dokładnie jak 70 lat temu, był przewodnikiem, opowiadał im o źródle mocy, które
jest we wnętrzu góry, o wiecznej młodości, władzy oraz sile jaką daje diament z
wnętrza Góry.
Możesz się śmiać z bajań starego
człowieka, lecz ja i tak wiem co widziałem...”
http://moje-riese.blogspot.com/
oraz
http://moje-riese.blogspot.com/2012/02/list-od-zyczliwego.html
W bazie kosmicznej OBCYCH - w górze
Ślęży w czasie II WŚ były prowadzone badania naukowców hitlerowskich nad bronią
rakietową, latającymi pojazdami oraz eksperymenty genetyczne z ludźmi i na
ludziach w ich laboratoriach. Nasza nauka jeszcze w czasie II WŚ nie znała tych
metod, gdyż nie było takich laboratoriów i wiedzy. Obecnie istnieją takie
laboratoria i są w nich prowadzone różne daleko posunięte eksperymenty naukowe
na ludziach i zwierzętach jak np. klonowanie lub hybrydy oraz eksperymenty
techniczne nad nowymi technologiami – o czym każdy może przeczytać w
Internecie. Gdy byłam dzieckiem uczyli nas, że Mity Greckie o bogach i ich
hybrydach to tylko legendy, ale nikt z nas nie wierzył, że w naszym pokoleniu
będą robić to samo! Dotyczy to również starożytnej kultury i religii egipskiej
o czym świadczą rysunki w świątyniach i grobowcach faraonów, gdzie
przedstawione są hybrydy ludzko – zwierzęce, a więc historia naszej cywilizacji
powtarza się ponownie. Komu to zawdzięczamy?
Ten fenomen ma związek z Kamienną Górą w
Gdyni, która jest pozostałością po legendarnym mieście.
Fragment książki - „Święta tajemnica
Gdyni”.
„W maju 1993 roku zatelefonowała do
mnie, znana gdyńska dziennikarka pani Dorota Abramowicz z prośbą, abym
sprawdziła co jest z Kamienną Górą. Okoliczni mieszkańcy twierdzili, że jest
tam jakieś szkodliwe promieniowanie, które powoduje, że ludzie chorują i
umierają. Zwrócili się w tej sprawie do Urzędu Miasta i innych instytucji, ale
bezskutecznie. W końcu zwrócili się do redakcji „Wieczoru Wybrzeża”, gdyż nikt
nie chciał im pomóc. Jedni uważali, że ma to związek z działalnością
hitlerowców podczas II Wojny Światowej, inni doszukiwali się tam tajnego
laboratorium. Pojechałam tam z dziennikarką, a gdy następnego dnia przekazałam
jej opis wizji i opowiedziałam co zobaczyłam we wnętrzu tej góry, była
zaskoczona tak samo jak ja, gdyż spodziewała się zupełnie czegoś innego.
Okazało się, że połowę mojej relacji potwierdzały badania innych osób spośród
jej znajomych, które zajęły się tą sprawą. To co opisałam było dla niej wręcz
nieprawdopodobne. Mnie samej trudno było to wówczas zrozumieć, lecz tak to
widziałam i opisałam.
W wizji zobaczyłam owalne
pomieszczenie, jak baszta, chociaż wówczas tego nie kojarzyłam z wizją
„warownego miasta”! Wewnątrz pomieszczenia były nowoczesne urządzenia
techniczne, konsolety, komputery oraz
wielkie ekrany na ścianach. Gdy o tym
mówiłam - nikt w to nie wierzył, nawet wojskowi, chociaż oni byli tym
najbardziej zainteresowani. Opisałam to m.in. w książeczce zat. „Hiady i
Plejady w gwiazdozbiorze Byka...” wydanej własnym nakładem w 1997 roku.
Zacytuję fragment, gdyż nie każdy ma
możliwość to przeczytać.
„Stojąc za „kulisami” Teatru
Muzycznego, w pobliżu wskazanego przez dziennikarkę domu z czasów przedwojennych,
skupiłam się i zobaczyłam pod domem zejście do piwnicy, skąd ukrytym przejściem
można zejść jeszcze niżej do innego pomieszczenia wielkości garażu. To
pomieszczenie było puste, w całości wykonane z dużych kamiennych kostek Z tego pomieszczenia, przy pomocy ukrytej
dźwigni w marmurowej płycie podłogi, można zejść jeszcze niżej. Tam zobaczyłam
coś w rodzaju kanału ze szczeblami wmurowanymi w ścianie, jak drabina sięgająca
kilkadziesiąt metrów w dół. Na dnie, w bocznej ścianie zobaczyłam owalne drzwi,
które rozsuwały się na hasło - elektronicznie. Przez otwarte drzwi, jak na
statku kosmicznym lub w windzie, wchodzi się do olbrzymiego owalnego
pomieszczenia. Zobaczyłam, że ta sala jest wyposażona w super nowoczesne
urządzenia techniczne jakich nigdy nie widziałam. (Był rok 1993!) Na ścianach
były białe, wielkie, prostokątne, płaskie ekrany na których widziałam wykresy,
plany, ludzi na ulicach współcześnie ubranych. Większość ekranów była włączona,
ponieważ obrazy się zmieniały, inne były białe. Wokół okrągłej sali stały
komputery, konsolety, a na nich kolorowe „guziki”, światełka....
Na środku tej sali było coś w rodzaju
okrągłego stołu jak walec, a na nim stał duży kryształ w kształcie płomienia.
Jaśniał wewnętrznie czerwonym blaskiem, jak wiecznie płonąca lampka. Ten dziwny
„kryształ energetyczny” przykuwał moją uwagę najdłużej. Musiałam długo na niego
patrzeć, tak jakbym miała go dobrze zapamiętać i zrozumieć...”
Zrozumiałam to później i jest to
bardzo ważne dla sprawy istnienia wcześniejszego miasta na brzegu obecnego miasta Gdyni. Ten kryształ jest
potwierdzeniem i dowodem istnienia wysoko rozwiniętej cywilizacji na tym terenie z czasów legendarnej cywilizacji Atlantydy, a nawet
dużo starszej. Jeżeli w tej okolicy mieszkańcy narzekali na jakieś szkodliwe
promieniowanie, to właśnie w tym jest odpowiedź. Promieniowanie! Ktoś musiał
manipulować kryształem dla własnych celów i korzyści. A co będzie się działo
później? Przy pomocy tego kryształu można odwrotnie zaprogramować przyszłość
miasta. W jaki sposób? Odpowiedź jest w czerwonym kolorze kryształowego
płomienia. To kolor podstawowy w widmie światła białego.
„(…) Naprzeciw mnie, w ścianie tego pomieszczenia, były otwarte drzwi.
Było to coś w rodzaju biblioteki. Na stalowych półkach stały w rzędach kasety
video lub płyty (?). Niektóre półki były puste. Do tego pomieszczenia wszedł
wysoki mężczyzna w ciemnym garniturze. Zobaczyłam jeszcze główny, dość szeroki
korytarz okrążający tę salę, skąd można było przejść do innych pomieszczeń i
korytarzy, które kończyły się gdzieś w głębi tej góry - wyjściem lub wejściem.
Wszędzie było jasno i cicho, sterylnie i nowocześnie.”
Wówczas jedynym wyjaśnieniem dla nas
było to, że jest to tajna baza wojskowa, jakich wiele na całym świecie, w
której odbywają się eksperymenty i stąd to dziwne promieniowania. Dziennikarka
później napisała cykl reportaży o Kamiennej Górze w Gdyni.
Czy dlatego widzę to wszystko w
wizjach i snach, bo mój Nauczyciel i Mistrz Duchowy, chce mi pokazać co
pozostało z tego miasta, abyśmy zrozumieli i uwierzyli? Pokazał mi również w
wizji tych, którzy doprowadzili do tego kataklizmu i dlaczego? Czy współcześni mieszkańcy
postąpią tak samo jak wówczas?”
Hitlerowcy interesowali się nie
tylko Kamienną Górą i Świętą Górą w Gdyni, ale również ŚLĘŻĄ, Górą św. Anny i
każdą inną legendarną górą w Polsce, Europie i na całej Ziemi. Czyżby już wtedy
wiedzieli co kryją legendarne góry oraz czym są te kryształy i do czego one
służą? Są one świadectwem minionych cywilizacji żyjących na tych terenach. Czy
hitlerowcy manipulowali kryształami i za ich pomocą programowali przyszłość dla
własnych celów? Skąd nagle ich naukowcy mieli taką wiedzę w okresie
międzywojennym np. o technologii dysków? Miała to być tajna broń Hitlera, ale
po przegraniu wojny wszystkie technologie wraz z naukowcami przejęli Amerykanie
i Rosjanie, co dało im potem przewagę techniczną i militarną – na ten temat
były programy w TV Discovery oraz publikacje ufologów.
GÓRA ŚLĘŻA
Co oficjalnie wiemy o Górze Ślęży -
dawniej nazywanej Sobótką? Jest najwyższym szczytem Masywu Ślęży. Około 30 km
na południowy zachód od Wrocławia, z nizinnego krajobrazu wyrasta samotny Masyw
Ślęży porośnięty lasami. Najwyższy szczyt Ślęża (718 m n.p.m.) wznosi się
prawie 500 m nad otaczające je: od północy Równinę Wrocławską, od zachodu
Równinę Świdnicką i od południa Kotlinę Dzierżoniowską.
W Masywie Ślęży wyróżnia się trzy grupy
górskie. Najwyższa - Ślęża wraz z sąsiednimi Wieżycą (415 m), Gozdnicą (316 m),
Stolną (371 m) wznosi się pomiędzy Sobótką, a przełęczą Tąpadła. Od południa
otaczają Ślężę półkolem góry Radunia (573 m) wraz ze Świerczyną (411 m) i
ciągnącym się na południowy wschód od przełęczy Słupickiej pasmem Wzgórz
Oleszeńskich. Na południowy zachód od Raduni, oddzielone przełęczą
Jędrzejewską, ciągnie się pasmo niewielkich Wzgórz Kiełczyńskich.
Masyw Ślęży swe przeszło 500 metrowe
wyniesienie zawdzięcza bardzo odpornym skałom magmowym i metamorficznym. Skały
magmowe to gabra i granity, a skały metamorficzne to amfibolity i serpentynity.
Monumentalne rzeźby kultowe (dwa niedźwiedzie, mnich, grzyb, postać z rybą),
znajdujące się w obrębie góry i u jej podnóża, zostały wykonane z rodzimego
kamienia - granitu. Masyw ten powstał w wyniku kolejnych ruchów górotwórczych,
które spowodowały oddzielenie i jego wyodrębnienie tworząc górę wyspową.
Niekiedy błędnie przypisuje się mu miano wygasłego wulkanu.
Nazwa góry pochodzi prawdopodobnie od
starosłowiańskiego wyrazu ślęg ("wilgoć, mokrość, mokra pogoda,
błoto"), który oznacza miejsca podmokłe i spowite często mgłą. Słowo ślęg
ma związek z panującym tutaj swoistym klimatem. Odosobnienie masywu przy
znacznych różnicach wysokości względnej (ok. 500 m) spowodowało, że klimat
charakteryzuje się stosunkowo dużą ilością opadów.
Od słowa ślęg miały wziąć swe nazwy: rzeka
Ślęża (płynąca przez rozległe mokradła), góra Ślęża, plemię Ślężanie, a później
nazwa całej krainy - Śląsk.
"Owa góra wielkiej doznawała
czci u wszystkich mieszkańców z powodu swego ogromu oraz przeznaczenia, jako,
że odprawiano na niej przekląte, pogańskie obrzędy" - tak pisał o górze w
początkach XI wieku niemiecki kronikarz Thiethmar, biskup z Merseburga (975 -
1018), jest to najstarszy znany zapis o Ślęży.
Początki kultu tej góry sięgają
epoki brązu (700 r. p.n.e.), a upadek przypada na początki chrystianizacji tych
obszarów w X i XI w. Rozkwit sanktuarium związany był z osadnictwem celtyckich
Bojów. Pod koniec IV w. p.n.e. grupy Bojów założyły sanktuarium na górze Ślęży.
Ośrodek kultu na Ślęży poświęcony był przede wszystkim bóstwu słonecznemu -
kult solarny. Pozostałością tamtych czasów jest wiele rzeźb kultowych i równie
tajemniczych kamiennych wałów usypanych wokół szczytów Ślęży, Raduni i Wieżycy.
Ślęża jeszcze w XI w. słynęła z pogańskich
praktyk religijnych. Jednym z nich było starosłowiańskie święto Kupały - święto
radości i pojednania, którego centralnym punktem jest palenie ogniska zwanego
Sobótką. Ta stara tradycja obchodzona jest do dzisiaj w całej Polsce w
najdłuższy dzień lata czyli w czasie przesilenia astronomicznego.
Ślężanie to plemię przybyłe w okresie wędrówki
ludów (375 - 700 r. n.e.) zamieszkujące terytorium wokół góry Ślęży (ich
ośrodek kultu religijnego) oraz nad rzeką Ślężą. Nazwa plemienia pochodzi
właśnie od nazwy góry i rzeki. Później nazwa plemienia Ślężan została
rozciągnięta na inne nadodrzańskie plemienia. W ten sposób w XII wieku ustaliła
się jedna wywodząca się od plemienia Ślężan nazwa dla całego regionu, Śląsk.
Nazwa krainy historycznej Śląsk pochodzi zatem od góry Ślęży i rzeki Ślęży.
W XIII w. na szczycie góry znajdował się
zamek. Był on raczej drewniany, dopiero książe świdnicko – jaworski Bolko II w
1353 r. wzniósł tu warownię murowaną. Jak wyglądała – też nie wiemy. Badania
archeologiczne rozpoczęte w 2005 r. wykazały, że pod podłogą kościoła znajdują
się średniowieczne mury. Zamek na przełomie XIV/XV w. stał się siedzibą rycerzy
rabusiów, potem husytów i rozbójników. Kilka razy go zdobywano, w efekcie już
nie odzyskiwał dawnej świetności. Z końcem XV w. opuszczono go, a w 1543 r.
zawaliła się jego wieża i stał się ruiną.
Obecnie na szczycie stoi kościół pod
wezwaniem Nawiedzenia NMP. W drugiej połowie XVI w. augustianie wznieśli na
ruinach zamku drewnianą kaplicę, a w latach 1698 – 1702 murowaną świątynię pw.
Nawiedzenia NMP. Niestety, uległa ona całkowitemu zniszczeniu – w czerwcu 1834
r. kościół spłonął od uderzenia pioruna. Odbudowa dokonała się w latach 1851 –
1852 i w ten sposób powstał znajdujący się tam do dziś kościół.
A co mówią legendy na temat Ślęży?
W moim dokopywaniu się do prawdy
zawsze zwracam uwagę na legendy, gdyż w nich ukryte jest uniwersalne przesłanie
w symbolu.
Ślęża nie wyróżniałaby się wśród innych gór
tak bardzo, gdyby nie związane z nią mity i legendy. Jak każda legenda, tak
również ta o powstaniu Ślęży, musi mieć w sobie jakieś ziarno prawdy, no bo
skąd miałyby się wziąć właśnie na tej górze do dziś zachowane tajemnicze
kamienne rzeźby, które z racji swoich kształtów zyskały nazwy: „Niedźwiedź”,
„Pielgrzym” i „Panna z rybą”?
Ślęża musiała od tysiącleci
oddziaływać na wyobraźnię ludzi, którzy mieszkali u jej stóp. Jak dowiodły
badania i ustne przekazy na górze odprawiane były pogańskie rytuały i modły już
kilka tysięcy lat temu. Do którego boga wówczas się modli? Być może Ślęża
budziła wśród nich strach? Nie wiadomo, jeśli jednak wierzyć legendzie
przekazywanej z pokolenia na pokolenie – pod górą mieści się zakopana pod jej
ciężarem brama prowadząca wprost do królestwa Lucyfera – to brama piekielna!
Jak to się stało, że góra na wieki zablokowała wejście do piekieł przez co
diabły do dziś muszą się włóczyć po świecie nie mogąc odnaleźć drogi powrotnej
do swego czarciego królestwa?
Same diabły są sobie winne – a
wszystko wzięło swój początek w zazdrości. Zanim Ślęża zakryła wejście do
piekielnej bramy, diabły pod osłoną nocy wychodziły z piekieł na ziemię, bo
była piękna, porosła wielkimi lasami, w których nie brakowało ani zwierzyny,
ani roślinności, a ludzie wiedli tu dostatnie życie. Diabły bardzo zazdrościły
im dostatku, podchodziły wieczorami, a bywało również, że o świcie do domostw i
zachodziły w głowę dlaczego ludzie kończą albo zaczynają dzień z uśmiechami na
twarzach, rano ochoczo idą do pracy, a wieczorem, choć zmęczeni całodziennym
trudem, przy wieczerzach ze śmiechem opowiadają sobie o tym, co spotkało ich za
dnia.
W całej okolicy trudno było spotkać
smutne dziecko, dorosłego, czy starca. Wszyscy wiedli spokojne i szczęśliwe
życie. To diabłom nie było w smak, trudno było skusić kogoś do występku i
grzechu, diabły zastanawiały się co zrobić, aby uprzykrzyć życie ludziom i
sprawić radość swojemu królowi, Lucyferowi, diabla złość z dnia na dzień
potęgowała się, a i Lucyfer coraz bardziej zniecierpliwienie przejawiał!
CDN.