Powered By Blogger

czwartek, 13 września 2012

MAGICZNA ŚLĘŻA (1)


Ślęża nocą - foto A. Stachowski

Zofia Piepiórka

Góra Ślęża piękna na tle pogodnego nieba, straszna w czasie burz była w dawnych wiekach miejscem pogańskiego kultu religijnego miejscowych plemion, uznawana za "siedzibę bogów" - Śląski Olimp. W czasie przesilenia astronomicznego na  Ślężę idą rzesze Ślązaków oraz fanów z całej Polski. Coś ich tam przyciąga jak magnes, a gdy tam już dotrą co robią? Jak za dawnych czasów odprawiają swoje rytuały i obrzędy, a nawet koncerty gongów tybetańskich rodem ze wschodnich religii i kultur. Ale po co? Jest XXI wiek, czy to miejsce ma związek z inną religią i kulturą i dlatego idą tam jak „ćmy” do swojego „światła”, aby w ten sposób pokazać swoją przynależność duchową, którą manifestują jak aktorzy w pantomimie? Jest to bardzo istotne dla zrozumienia tajemnicy tej góry…
Zainteresowałam się Górą Ślężą z kilku powodów. Ma to związek z moimi badaniami i odkryciami dotyczącymi kamiennych kręgów na Pomorzu, co w rezultacie zaowocowało odkryciem tajemnic Gdyni - opisałam to w książce pt. „Święta tajemnica Gdyni”. Niedawno jeden z czytelników z Gdyni przesłał mi link, który potwierdza to co piszę na temat Kamiennej Góry w Gdyni, a co znajduje się również w górze Ślęży i widzieli to niewolnicy z  Gdańska podczas II Wojny Światowej. Wnioski wyciągniecie sami.

Jest tam „wielka grota w kształcie jaja, ściany idealnie gładkie, a na środku wielki kryształ. Kształt i kolory jakby co chwilę się zmieniały. W części centralnej było coś na kształt swastyki - być może to był czarny wir, ale ja widziałem swastykę. Gdy nas tam przywieziono była wiosna. Ile czasu byłem pod ziemią nie wiem, moja skóra była szara, ręce od ciężkiej pracy wyglądały jak szpony. Co utkwiło mi w pamięci to zastrzyki, po których mogłem pracować bez przerwy i jedzenia, potem zapadałem w dziwny letarg, z którego wyrywały mnie owe zastrzyki. Jednak rysunki jakie malował i szkicował Rosjanin (nazywał się Zwiezdin) najbardziej utkwiły mi w pamięci. Rysował górę, na której pracowaliśmy, opowiadał o niej bez przerwy. Przed wojną był geologiem, zajmował się poszukiwaniem złóż żelaza, teraz jednak szukał innej rudy, takiej z której można wyprodukować super bombę. Lecz nie to go ożywiało najbardziej lecz wnętrze góry, był to ponoć nie wybuchły wulkan, a w jego wnętrzu znajdowały się naturalne groty, hale i chodniki. Niemcy znaleźli podziemne komnaty ogromnych rozmiarów, na jej środku stał wielki diament, źródło gigantycznej mocy, sam Himmler przyjechał aby go obejrzeć. Opowieści i rysunki tego Rosjanina wyryły się głęboko w mojej pamięci. Tuż przed wkroczeniem Rosjan, Zwiezdina wywieziono gdzieś w okolice Waldenburga (Wałbrzych). Ja natomiast jako elektryk, zostałem zabrany pod ziemię do części góry, której nie znałem. Mieliśmy wszystko demontować i zasypywać chodniki, które wcześniej drążyliśmy i wtedy widziałem diament pierwszy i ostatni raz - był piękny, taki jak opowiadał Zwiezdin, magiczny, mienił się wszystkimi kolorami tęczy, hipnotyzował - trwało to chwilę, lecz nigdy tego widoku nie zapomnę...

Od 70 lat szukam drogi prowadzącej do owej komory. To, co my zasypywaliśmy, próbowali odkopać Rosjanie, bezskutecznie, większość tuneli została wysadzona, nawet sama góra jakby starała się ukryć swą tajemnicę. Dziwne osuwiska ziemi samoczynnie zakryły nasze prace. Góra mruczy - mówili niektórzy, gdy w 1945 roku opuszczałem Ślężę, a góra faktycznie jakby drżała i odczuwalne były wstrząsy. Stary miejscowy Niemiec skomentował to tak - góra została okaleczona, teraz leczy swoje rany.

Coś w tym przekazie jest, faktycznie w miejscach, które odwiedzam regularnie rosną nowe kamienie. Są to te same kamienie, którymi zasypywaliśmy chodniki - one tam nie pasują i góra je oddaje.
Mam 86 lat, niewiele czasu mi już pozostało. Mieszkam od 20 lat we Wrocławiu, a pochodzę z Gdańska, jestem Kaszubem. Po wojnie próbowałem zapomnieć lecz bezskutecznie. Jakaś magnetyczna siła, jakiś zew mnie tu przywołuje. Nie tylko mnie, ostatnio spotykam tu wielu Niemców po 80. i starszych, wśród nich poznałem jednego z SSmanów, wyglądał dokładnie jak 70 lat temu, był przewodnikiem, opowiadał im o źródle mocy, które jest we wnętrzu góry, o wiecznej młodości, władzy oraz sile jaką daje diament z wnętrza Góry.
Możesz się śmiać z bajań starego człowieka, lecz ja i tak wiem co widziałem...”
http://moje-riese.blogspot.com/ oraz  http://moje-riese.blogspot.com/2012/02/list-od-zyczliwego.html

W bazie kosmicznej OBCYCH - w górze Ślęży w czasie II WŚ były prowadzone badania naukowców hitlerowskich nad bronią rakietową, latającymi pojazdami oraz eksperymenty genetyczne z ludźmi i na ludziach w ich laboratoriach. Nasza nauka jeszcze w czasie II WŚ nie znała tych metod, gdyż nie było takich laboratoriów i wiedzy. Obecnie istnieją takie laboratoria i są w nich prowadzone różne daleko posunięte eksperymenty naukowe na ludziach i zwierzętach jak np. klonowanie lub hybrydy oraz eksperymenty techniczne nad nowymi technologiami – o czym każdy może przeczytać w Internecie. Gdy byłam dzieckiem uczyli nas, że Mity Greckie o bogach i ich hybrydach to tylko legendy, ale nikt z nas nie wierzył, że w naszym pokoleniu będą robić to samo! Dotyczy to również starożytnej kultury i religii egipskiej o czym świadczą rysunki w świątyniach i grobowcach faraonów, gdzie przedstawione są hybrydy ludzko – zwierzęce, a więc historia naszej cywilizacji powtarza się ponownie. Komu to zawdzięczamy?
 Ten fenomen ma związek z Kamienną Górą w Gdyni, która jest pozostałością po legendarnym mieście. 
Fragment książki - „Święta tajemnica Gdyni”.

„W maju 1993 roku zatelefonowała do mnie, znana gdyńska dziennikarka pani Dorota Abramowicz z prośbą, abym sprawdziła co jest z Kamienną Górą. Okoliczni mieszkańcy twierdzili, że jest tam jakieś szkodliwe promieniowanie, które powoduje, że ludzie chorują i umierają. Zwrócili się w tej sprawie do Urzędu Miasta i innych instytucji, ale bezskutecznie. W końcu zwrócili się do redakcji „Wieczoru Wybrzeża”, gdyż nikt nie chciał im pomóc. Jedni uważali, że ma to związek z działalnością hitlerowców podczas II Wojny Światowej, inni doszukiwali się tam tajnego laboratorium. Pojechałam tam z dziennikarką, a gdy następnego dnia przekazałam jej opis wizji i opowiedziałam co zobaczyłam we wnętrzu tej góry, była zaskoczona tak samo jak ja, gdyż spodziewała się zupełnie czegoś innego. Okazało się, że połowę mojej relacji potwierdzały badania innych osób spośród jej znajomych, które zajęły się tą sprawą. To co opisałam było dla niej wręcz nieprawdopodobne. Mnie samej trudno było to wówczas zrozumieć, lecz tak to widziałam i opisałam.

W wizji zobaczyłam owalne pomieszczenie, jak baszta, chociaż wówczas tego nie kojarzyłam z wizją „warownego miasta”! Wewnątrz pomieszczenia były nowoczesne urządzenia techniczne, konsolety,  komputery oraz wielkie ekrany na ścianach.  Gdy o tym mówiłam - nikt w to nie wierzył, nawet wojskowi, chociaż oni byli tym najbardziej zainteresowani. Opisałam to m.in. w książeczce zat. „Hiady i Plejady w gwiazdozbiorze Byka...” wydanej własnym nakładem w 1997 roku. Zacytuję  fragment, gdyż nie każdy ma możliwość to przeczytać.

„Stojąc za „kulisami” Teatru Muzycznego, w pobliżu wskazanego przez dziennikarkę domu z czasów przedwojennych, skupiłam się i zobaczyłam pod domem zejście do piwnicy, skąd ukrytym przejściem można zejść jeszcze niżej do innego pomieszczenia wielkości garażu. To pomieszczenie było puste, w całości wykonane z dużych kamiennych kostek  Z tego pomieszczenia, przy pomocy ukrytej dźwigni w marmurowej płycie podłogi, można zejść jeszcze niżej. Tam zobaczyłam coś w rodzaju kanału ze szczeblami wmurowanymi w ścianie, jak drabina sięgająca kilkadziesiąt metrów w dół. Na dnie, w bocznej ścianie zobaczyłam owalne drzwi, które rozsuwały się na hasło - elektronicznie. Przez otwarte drzwi, jak na statku kosmicznym lub w windzie, wchodzi się do olbrzymiego owalnego pomieszczenia. Zobaczyłam, że ta sala jest wyposażona w super nowoczesne urządzenia techniczne jakich nigdy nie widziałam. (Był rok 1993!) Na ścianach były białe, wielkie, prostokątne, płaskie ekrany na których widziałam wykresy, plany, ludzi na ulicach współcześnie ubranych. Większość ekranów była włączona, ponieważ obrazy się zmieniały, inne były białe. Wokół okrągłej sali stały komputery, konsolety, a na nich kolorowe „guziki”, światełka....

 Na środku tej sali było coś w rodzaju okrągłego stołu jak walec, a na nim stał duży kryształ w kształcie płomienia. Jaśniał wewnętrznie czerwonym blaskiem, jak wiecznie płonąca lampka. Ten dziwny „kryształ energetyczny” przykuwał moją uwagę najdłużej. Musiałam długo na niego patrzeć, tak jakbym miała go dobrze zapamiętać i zrozumieć...”

Zrozumiałam to później i jest to bardzo ważne dla sprawy istnienia wcześniejszego miasta na brzegu  obecnego miasta Gdyni. Ten kryształ jest potwierdzeniem i dowodem istnienia wysoko rozwiniętej  cywilizacji na tym terenie z czasów  legendarnej cywilizacji Atlantydy,  a nawet  dużo starszej. Jeżeli w tej okolicy mieszkańcy narzekali na jakieś szkodliwe promieniowanie, to właśnie w tym jest odpowiedź. Promieniowanie! Ktoś musiał manipulować kryształem dla własnych celów i korzyści. A co będzie się działo później? Przy pomocy tego kryształu można odwrotnie zaprogramować przyszłość miasta. W jaki sposób? Odpowiedź jest w czerwonym kolorze kryształowego płomienia. To kolor podstawowy w widmie światła białego.

  „(…) Naprzeciw mnie, w ścianie tego pomieszczenia, były otwarte drzwi. Było to coś w rodzaju biblioteki. Na stalowych półkach stały w rzędach kasety video lub płyty (?). Niektóre półki były puste. Do tego pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w ciemnym garniturze. Zobaczyłam jeszcze główny, dość szeroki korytarz okrążający tę salę, skąd można było przejść do innych pomieszczeń i korytarzy, które kończyły się gdzieś w głębi tej góry - wyjściem lub wejściem. Wszędzie było jasno i cicho, sterylnie i nowocześnie.”

Wówczas jedynym wyjaśnieniem dla nas było to, że jest to tajna baza wojskowa, jakich wiele na całym świecie, w której odbywają się eksperymenty i stąd to dziwne promieniowania. Dziennikarka później napisała cykl reportaży o Kamiennej Górze w Gdyni.

Czy dlatego widzę to wszystko w wizjach i snach, bo mój Nauczyciel i Mistrz Duchowy, chce mi pokazać co pozostało z tego miasta, abyśmy zrozumieli i uwierzyli? Pokazał mi również w wizji tych, którzy doprowadzili do tego kataklizmu i dlaczego? Czy współcześni  mieszkańcy  postąpią tak samo jak wówczas?”

Hitlerowcy interesowali się nie tylko Kamienną Górą i Świętą Górą w Gdyni, ale również ŚLĘŻĄ, Górą św. Anny i każdą inną legendarną górą w Polsce, Europie i na całej Ziemi. Czyżby już wtedy wiedzieli co kryją legendarne góry oraz czym są te kryształy i do czego one służą? Są one świadectwem minionych cywilizacji żyjących na tych terenach. Czy hitlerowcy manipulowali kryształami i za ich pomocą programowali przyszłość dla własnych celów? Skąd nagle ich naukowcy mieli taką wiedzę w okresie międzywojennym np. o technologii dysków? Miała to być tajna broń Hitlera, ale po przegraniu wojny wszystkie technologie wraz z naukowcami przejęli Amerykanie i Rosjanie, co dało im potem przewagę techniczną i militarną – na ten temat były programy w TV Discovery oraz publikacje ufologów.

GÓRA ŚLĘŻA

Co oficjalnie wiemy o Górze Ślęży - dawniej nazywanej Sobótką? Jest najwyższym szczytem Masywu Ślęży. Około 30 km na południowy zachód od Wrocławia, z nizinnego krajobrazu wyrasta samotny Masyw Ślęży porośnięty lasami. Najwyższy szczyt Ślęża (718 m n.p.m.) wznosi się prawie 500 m nad otaczające je: od północy Równinę Wrocławską, od zachodu Równinę Świdnicką i od południa Kotlinę Dzierżoniowską.
 W Masywie Ślęży wyróżnia się trzy grupy górskie. Najwyższa - Ślęża wraz z sąsiednimi Wieżycą (415 m), Gozdnicą (316 m), Stolną (371 m) wznosi się pomiędzy Sobótką, a przełęczą Tąpadła. Od południa otaczają Ślężę półkolem góry Radunia (573 m) wraz ze Świerczyną (411 m) i ciągnącym się na południowy wschód od przełęczy Słupickiej pasmem Wzgórz Oleszeńskich. Na południowy zachód od Raduni, oddzielone przełęczą Jędrzejewską, ciągnie się pasmo niewielkich Wzgórz Kiełczyńskich.

 Masyw Ślęży swe przeszło 500 metrowe wyniesienie zawdzięcza bardzo odpornym skałom magmowym i metamorficznym. Skały magmowe to gabra i granity, a skały metamorficzne to amfibolity i serpentynity. Monumentalne rzeźby kultowe (dwa niedźwiedzie, mnich, grzyb, postać z rybą), znajdujące się w obrębie góry i u jej podnóża, zostały wykonane z rodzimego kamienia - granitu. Masyw ten powstał w wyniku kolejnych ruchów górotwórczych, które spowodowały oddzielenie i jego wyodrębnienie tworząc górę wyspową. Niekiedy błędnie przypisuje się mu miano wygasłego wulkanu.
 Nazwa góry pochodzi prawdopodobnie od starosłowiańskiego wyrazu ślęg ("wilgoć, mokrość, mokra pogoda, błoto"), który oznacza miejsca podmokłe i spowite często mgłą. Słowo ślęg ma związek z panującym tutaj swoistym klimatem. Odosobnienie masywu przy znacznych różnicach wysokości względnej (ok. 500 m) spowodowało, że klimat charakteryzuje się stosunkowo dużą ilością opadów.

 Od słowa ślęg miały wziąć swe nazwy: rzeka Ślęża (płynąca przez rozległe mokradła), góra Ślęża, plemię Ślężanie, a później nazwa całej krainy - Śląsk.

"Owa góra wielkiej doznawała czci u wszystkich mieszkańców z powodu swego ogromu oraz przeznaczenia, jako, że odprawiano na niej przekląte, pogańskie obrzędy" - tak pisał o górze w początkach XI wieku niemiecki kronikarz Thiethmar, biskup z Merseburga (975 - 1018), jest to najstarszy znany zapis o Ślęży.

Początki kultu tej góry sięgają epoki brązu (700 r. p.n.e.), a upadek przypada na początki chrystianizacji tych obszarów w X i XI w. Rozkwit sanktuarium związany był z osadnictwem celtyckich Bojów. Pod koniec IV w. p.n.e. grupy Bojów założyły sanktuarium na górze Ślęży. Ośrodek kultu na Ślęży poświęcony był przede wszystkim bóstwu słonecznemu - kult solarny. Pozostałością tamtych czasów jest wiele rzeźb kultowych i równie tajemniczych kamiennych wałów usypanych wokół szczytów Ślęży, Raduni i Wieżycy.

 Ślęża jeszcze w XI w. słynęła z pogańskich praktyk religijnych. Jednym z nich było starosłowiańskie święto Kupały - święto radości i pojednania, którego centralnym punktem jest palenie ogniska zwanego Sobótką. Ta stara tradycja obchodzona jest do dzisiaj w całej Polsce w najdłuższy dzień lata czyli w czasie przesilenia astronomicznego.
 Ślężanie to plemię przybyłe w okresie wędrówki ludów (375 - 700 r. n.e.) zamieszkujące terytorium wokół góry Ślęży (ich ośrodek kultu religijnego) oraz nad rzeką Ślężą. Nazwa plemienia pochodzi właśnie od nazwy góry i rzeki. Później nazwa plemienia Ślężan została rozciągnięta na inne nadodrzańskie plemienia. W ten sposób w XII wieku ustaliła się jedna wywodząca się od plemienia Ślężan nazwa dla całego regionu, Śląsk. Nazwa krainy historycznej Śląsk pochodzi zatem od góry Ślęży i rzeki Ślęży.

 W XIII w. na szczycie góry znajdował się zamek. Był on raczej drewniany, dopiero książe świdnicko – jaworski Bolko II w 1353 r. wzniósł tu warownię murowaną. Jak wyglądała – też nie wiemy. Badania archeologiczne rozpoczęte w 2005 r. wykazały, że pod podłogą kościoła znajdują się średniowieczne mury. Zamek na przełomie XIV/XV w. stał się siedzibą rycerzy rabusiów, potem husytów i rozbójników. Kilka razy go zdobywano, w efekcie już nie odzyskiwał dawnej świetności. Z końcem XV w. opuszczono go, a w 1543 r. zawaliła się jego wieża i stał się ruiną.
Obecnie na szczycie stoi kościół pod wezwaniem Nawiedzenia NMP. W drugiej połowie XVI w. augustianie wznieśli na ruinach zamku drewnianą kaplicę, a w latach 1698 – 1702 murowaną świątynię pw. Nawiedzenia NMP. Niestety, uległa ona całkowitemu zniszczeniu – w czerwcu 1834 r. kościół spłonął od uderzenia pioruna. Odbudowa dokonała się w latach 1851 – 1852 i w ten sposób powstał znajdujący się tam do dziś kościół.

A co mówią legendy na temat Ślęży?

W moim dokopywaniu się do prawdy zawsze zwracam uwagę na legendy, gdyż w nich ukryte jest uniwersalne przesłanie w symbolu.

 Ślęża nie wyróżniałaby się wśród innych gór tak bardzo, gdyby nie związane z nią mity i legendy. Jak każda legenda, tak również ta o powstaniu Ślęży, musi mieć w sobie jakieś ziarno prawdy, no bo skąd miałyby się wziąć właśnie na tej górze do dziś zachowane tajemnicze kamienne rzeźby, które z racji swoich kształtów zyskały nazwy: „Niedźwiedź”, „Pielgrzym” i „Panna z rybą”?

Ślęża musiała od tysiącleci oddziaływać na wyobraźnię ludzi, którzy mieszkali u jej stóp. Jak dowiodły badania i ustne przekazy na górze odprawiane były pogańskie rytuały i modły już kilka tysięcy lat temu. Do którego boga wówczas się modli? Być może Ślęża budziła wśród nich strach? Nie wiadomo, jeśli jednak wierzyć legendzie przekazywanej z pokolenia na pokolenie – pod górą mieści się zakopana pod jej ciężarem brama prowadząca wprost do królestwa Lucyfera – to brama piekielna! Jak to się stało, że góra na wieki zablokowała wejście do piekieł przez co diabły do dziś muszą się włóczyć po świecie nie mogąc odnaleźć drogi powrotnej do swego czarciego królestwa?
Same diabły są sobie winne – a wszystko wzięło swój początek w zazdrości. Zanim Ślęża zakryła wejście do piekielnej bramy, diabły pod osłoną nocy wychodziły z piekieł na ziemię, bo była piękna, porosła wielkimi lasami, w których nie brakowało ani zwierzyny, ani roślinności, a ludzie wiedli tu dostatnie życie. Diabły bardzo zazdrościły im dostatku, podchodziły wieczorami, a bywało również, że o świcie do domostw i zachodziły w głowę dlaczego ludzie kończą albo zaczynają dzień z uśmiechami na twarzach, rano ochoczo idą do pracy, a wieczorem, choć zmęczeni całodziennym trudem, przy wieczerzach ze śmiechem opowiadają sobie o tym, co spotkało ich za dnia.
W całej okolicy trudno było spotkać smutne dziecko, dorosłego, czy starca. Wszyscy wiedli spokojne i szczęśliwe życie. To diabłom nie było w smak, trudno było skusić kogoś do występku i grzechu, diabły zastanawiały się co zrobić, aby uprzykrzyć życie ludziom i sprawić radość swojemu królowi, Lucyferowi, diabla złość z dnia na dzień potęgowała się, a i Lucyfer coraz bardziej zniecierpliwienie przejawiał!

CDN.