Powered By Blogger

środa, 20 czerwca 2018

Pinatubo – góra śmierci




Niedawno pisałem o wulkanie St. Helens w USA i wspomniałem że był to trzeci pod względem siły wybuch w XX i XXI wieku. Dziś pora na zdobywcę drugiego miejsca, pierwszego tak silnego który pamiętają żyjący współcześnie - wulkan Pinatubo na Filipinach.

Mój kalendarz: 27 lat temu 15-18 czerwca 1991 miała miejsce eksplozja tego wulkanu oceniana na 6 w 8 stopniowej skali eksplozywności - VEI. Zanim doszło do jego przebudzenia, Pinatubo nie wyróżniał się szczególnie na tle wielu innych filipińskich wulkanów. Był silnie zerodowany, porośnięty gęstym lasem deszczowym, niepozorny. Do czasu.

7 czerwca Pinatubo zdecydowanie się ożywia, generując obłok erupcyjny o wysokości 8 km. Wulkan zostaje objęty czwartym stopniem alarmu... Ewakuacja mieszkańców okolic wulkanu formalnie rozpoczęła się już 7 kwietnia. Brak decyzji o ewakuacji w odpowiedniej chwili mógłby doprowadzić do śmierci tysięcy ludzi. Po objęciu Pinatubo piątym stopniem alarmu 13 czerwca władze ewakuują około 60 tys. ludzi.

 Wkrótce po tym, 12 czerwca 1991 roku, dochodzi do pierwszej z serii potężnych erupcji wulkanu Pinatubo. Pliniańska kolumna erupcyjna (czyli słup popiołów wznoszący się do stratosfery i tam rozprzestrzeniający się poziomo) nad wulkanem sięga wysokości 19 kilometrów.






15 czerwca 1991 roku Pinatubo wybucha po raz kolejny, w dodatku erupcja jest najpotężniejsza ze wszystkich dotychczasowych. Popioły wznoszą się na wysokość 34 kilometrów i tam rozszerzają się, rozprzestrzeniając wokół całego globu. Potężne spływy piroklastyczne (mieszanina gorących gazów i popiołów) docierają na odległość 16 km. Wskutek opadania popiołów na centralnych terenach wyspy Luzon zapadają ciemności. Popioły opadają na obszary Wietnamu, Kambodży i Malezji. Wierzchołek wulkanu zapada się, formując kalderę o średnicy 2,5 km, w której pojawia się jezioro kraterowe. Pinatubo „maleje” – z początkowych 1745 m n.p.m. pozostaje 1485 m n.p.m.

Jakby nie było jeszcze dość nieszczęść, w tym samym czasie w odległości 100 km na północny wschód od Pinatubo przechodzi tajfun YUNYA. Ulewne opady deszczu przyczyniają się do powstania potoków błota (laharów), które mkną z prędkością 30 km na godzinę dolinami wulkanu, niszcząc wszystko na swojej drodze.

W wyniku erupcji Pinatubo zginęło 847 osób, w dużej mierze z powodu zawalania się na ich głowy zasypanych mokrym popiołem dachów domów. Umarło 800 tys. zwierząt hodowlanych i drobiu. Kompletnemu zniszczeniu uległo 8000 domów, a uszkodzeniu 73 tys. Zdewastowane zostały dwie amerykańskie bazy: lotnicza Clark i morska Subic Bay.


Pyły i aerozol siarkowy trafiły do stratosfery, czego rezultatem był spadek średnich globalnych temperatur w 1992 roku o 0,5°C. Niegdyś bujne lasy i szerokie doliny u stóp Pinatubo zostały pokryte warstwą popiołu i pumeksu o grubości 50-200 metrów.

Stanisław Bednarz




Moje 3 grosze


Pozwoliłem sobie załączyć do tego materiału rysunek z książki Wiktora Niedzickiego obrazujący największe znane erupcje wulkaniczne. Należy nadmienić, że rysunek nie obejmuje znanych nam teraz supererupcji wulkanicznych o VEI=8, których moc i negatywny wpływ na środowisko jest wielekroć silniejszy, niż „zwykłych” erupcji wulkanicznych, a które są w stanie wymazać nasz gatunek z powierzchni planety, albo – w najlepszym razie – cofnąć nas do epoki kamienia jeszcze nie rozłupanego. Brzmi to jak żart, ale żartem nie jest. Ludzkość już raz doświadczyła mocy supererupcji, kiedy to 70.000 lat temu eksplodował superwulkan Toba. Ludzkość znalazła się na krawędzi zagłady. Przeciwko ludziom sprzysięgły się wszystkie żywioły i tylko rozum i dar współpracy pozwoliły ludziom przetrwać czas tego potwornego kataklizmu.

Ale to już jest temat z innej ballady i mam nadzieję, że Pan Stanisław Bednarz wkrótce go podejmie.