Powered By Blogger

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Problem narasta, a mafie się bogacą



Oto ostatni apel zamieszczony i rozpropagowany przez AVAAZ:


2300 dzieci wyrwanych z objęć rodziców siedzi w klatkach. To mali zakładnicy chorej gry politycznej Trumpa.
Gdy o tym skandalu dowiedział się świat, Trump oświadczył, że przestanie rozdzielać rodziny. Ale dla dzieci, które już odebrano rodzicom, nic się nie zmieni. Zgromadzono je w klatkach, gdzie spędzają całą dobę przy pełnym oświetleniu. „Mamusiu!”, „tatusiu!”, płaczą, a strażnicy często nie mogą się do nich zbliżyć i pocieszyć. Większość z nich nie może też liczyć na pomoc prawną. Ale jest coś, co my możemy dla nich zrobić tu i teraz. Jeśli 50 tysięcy z nas przekaże darowiznę w ciągu najbliższych 48 godzin, zaangażujemy prawników, którzy pomogą uwolnić przetrzymywane dzieci i zwrócić je rodzicom. Następnie ruszymy z intensywną kampanią przeciw polityce, która prowadzi do takich tragedii. Dorzuć ile możesz i pomóż uwolnić małych zakładników Trumpa. Fundusze niezwłocznie przekażemy grupom działającym na miejscu, by reprezentowały dzieci i pomagały w łączeniu rodzin. A potem Avaaz uruchomi kampanie w całych Stanach:

WPŁACĘ 5 zł - 80 zł

Trump używa tych niewinnych dzieci jako politycznych zakładników, by szantażować Kongres i uzyskać środki na budowę muru na granicy z Meksykiem. Po kilku tygodniach kłamstw medialna burza wreszcie przekonała go do zakończenia brutalnej polityki separacji. Ale chociaż rodziny mogą teraz zostawać razem, dzieci nadal będą przetrzymywane w klatkach, razem z rodzicami, jak zwierzęta! A dla dzieci już rozdzielonych nic się nie zmieniło – poza tym, że medialna uwaga już się od nich odwróciła. Wciąż są przetrzymywane w klatkach lub prowizorycznych namiotach, śpią na zimnych podłogach, samotne, bez kontaktu z rodzicami. Myśl, jak takie przeżycia odbiją się na ich psychice, przyprawia o dreszcze. Bez wsparcia prawników mogą być więzione długimi tygodniami, przenoszone do ośrodków oddalonych o tysiące kilometrów, w czasie gdy ich rodzice będą deportowani. Ale prawnicy mogą pomóc je uwolnić i połączyć zrozpaczone rodziny.
Serce pęka na myśl o tych skulonych z przerażenia dzieciach. Ale razem możemy zapewnić im wsparcie w momencie, gdy nie mogą im go zapewnić ich najbliżsi. A potem ruszyć z kampanią przeciw tej nieludzkiej polityce. Dorzuć się teraz:

WPŁACĘ 5 zł - 80 zł

Słuchając nagrań płaczących, wystraszonych dzieci zamkniętych w ośrodkach, nie mogłam powstrzymać łez. Wyobraziłam sobie, że to mój synek jest zamknięty w klatce z dala ode mnie. Zapewnijmy razem tym tysiącom dzieci pilną pomoc. Pokażmy im, że świat o nich pamięta, gotowy sprzeciwić się temu okrucieństwu.
Z nadzieją i determinacją,
Allison, Meetali, Danny, Nataliya, Nell, Jenny i Andrew wraz z całym zespołem Avaaz

* * *





Zaraz, zaraz – czegoś tu nie rozumiem: Trump ustanawia jakieś chore prawa, a ja mam za to płacić? A z jakiej racji? Chyba coś się komuś pomyliło!

A może tak wreszcie powstrzymać ten potop u samego źródła? Jak to może być, żeby statki zabierały z wód Libii uchodźców i transportowały ich do Europy? Przecież to jest współsprawstwo przestępstwa polegającego na handlu żywym towarem przez grupy przestępcze w Afryce i Ameryce Pd.! To jest żadna pomoc, bo działania tych wszystkich organizacji pozarządowych holujących „migrantów” i „uchodźców” do Europy czy Ameryki Pn. są tylko wodą na młyn organizacji przestępczych żerujących na nędzy Afrykańczyków czy Latynoamerykanów!!!  To nie jest ta droga! Tu potrzebne są rozwiązania kompleksowe, a nie doraźne. Ani USA ani EU nie mają żadnego - podkreślam ŻADNEGO - pomysłu na rozwiązanie tego problemu. Także to, co proponuje nam AVAAZ.

Poza tym mści się wielowiekowy kolonialny wyzysk jakim podlegali Afrykanie i rdzenni Amerykanie, więc nie rozumiem dlaczego my Polacy mamy ponosić koszty wielowiekowego wyzysku i ucisku tamtych ludzi?

Niech wreszcie ponoszą koszty ci, którzy przez wieki wykorzystywali kolonie i tubylców – bo mnie - polskiego emeryta ustawicznie okradanego przez państwo,  mającego ok. 260 euro na miesiąc nie stać na utrzymywanie „migrantów” i „uchodźców” - niech utrzymują ich ci, którzy ich doili bez pamięci i litości: Amerykanie, Brytyjczycy, Niemcy, Hiszpanie, Portugalczycy, Holendrzy, Belgowie, Włosi i Francuzi, i Kościół katolicki, który też był beneficjentem tego zbrodniczego procederu! Wystarczy, że mamy w Polsce 2,5 mln Ukraińców i innych przybyszów z krajów byłego ZSRR, a do tego Wietnamczyków, Chińczyków i innych… Nie dajmy się zwariować!

Poza tym gdzie jest ONZ i jego agendy? Gdzie jest UNICEF? Gdzie wreszcie jest Rada Bezpieczeństwa? Skończcie z szaleństwami wojen, skończcie z nierównością w poziomach życia i wszystko wróci do normy.


Opinie z KKK


Od siebie dodam tylko tyle. Według tvn24.pl tylko 1 na 8 tzw.
uchodźców podjęło zatrudnienie w Niemczech. Prawackie portale zapewne zaniżają te dane, lecz nie w tym rzecz. Wystarczy, że miało się z nimi bliżej do czynienia, żeby mieć wiedzę, że w takiej np. Anglii wystarczy przepracować kilka dni, by starać się o jakiś zasiłek. Cóż to za motywacja i do czego, skoro jeden nierób z drugim darmozjadem i tak dostaną zasiłki. Na każde kolejne dziecko po kilkadziesiąt euro. A ile jest dzieci w typowej muzułmańskiej rodzinie, wiadomo. I nie dziwota, że "Niemcy" o jakże niemieckich imionach jak Masoud, Ahmed czy inny Abdullah wożą się niezłymi furkami, podczas gdy mnie agencja pracy proponuje "atrakcyjne" wynagrodzenie za pracę w tartaku na poziomie... 9,49 euro... brutto! Wychodzi na czysto niecałe 7 euro. Plus dieta dzienna w wysokości max 15 euro netto. Taką ofertę dostałem. Odmówiłem, ponieważ jeśli ktoś popełni wysiłek i porachuje, otrzyma niecałe 1500 euro miesięcznie za pracę w Niemczech. W tartaku, Minus 375 euro za POKÓJ w mieszkaniu, w którym mieszkają inni pracownicy, obcy ludzie, o których nic nie wiadomo, minus 300 euro minimum za konkretne jedzenie. Owszem, można "jechać" na zupkach, ale jak daleko zajedzie się na takim jedzeniu? Na najbliższy przystanek o nazwie "wrzody żołądka" albo rak jelita grubego? Minus dojazdy do pracy i internet i telefon - kolejne 150 euro. Zostaje w pozytywnym wariancie około 600 euro. 600 euro po wyrzeczeniach i poświęceniach, PRACUJĄC. Podczas gdy wystarczy przejść na islam, ubarwić się i większą forsę dostaje się za siedzenie na życie i płodzenie kolejnych Masoudków, Ahmedków itd.
Pomijając fakt, że z językami obcymi jestem na bakier, a znalezienie porządnej oferty za konkretne pieniądze to przywilej tych, którzy pojechali do kogoś, kto siedzi na zachodzie od kilkudziesięciu lat, odmówiłem. Bo czemu Polaczek ma harować jak głupi, latać poganiany przez "polaczkowych" poganiaczy, wyraźnie bawiąc niemieckiego pana, podczas gdy lepszą kasę można w tak prosty sposób dostać, będąc "uchodźcą"...
Pomijam fakt, że wielu z tych "biednych" uchodźców, trzyma w łapach najnowsze smartfony,a na stopach nowe, oryginalne buty, nic o nich nie
wiadomo. Trudno mi wierzyć w to, że nawet w krajach III świata, nie jest prowadzona żadna ewidencja mieszkańców. A wyrobienie nowej tożsamości to koszt kilkudziesięciu dolarow. Stać ich, tych "uchodźców", skoro stać na opłacenie statku i na smartfony...
A skoro jesteśmy przy wyrabianiu nowej tożsamości... Autor tekstu wspomniał o 2,5 milionach Ukraińców, którzy są w Polsce. Jak wszystko, także i tożsamość można kupić za kilkadziesiąt dolarów na Ukrainie. Stać ich, skoro stać ich na kupno broni, którą szmuglują albo próbują szmuglować przez polską granicę. Pytam się: ilu z tych ost-arbeiterów brało udział w rzezi w Donbasie, jakich wiele się tam rozgrywa? Ilu z tych ost-arbeiterów brało udział w spaleniu żywcem kilkudziesięciu ludzi w Odessie, 2 maja 2014 roku?! Nie pytam, ilu z nich przejawia sympatie banderowskie, bo to widzą wszyscy, jeno nie polskie  "janusze byznesu" albo pachołki jankesów spod znaku po-pisu, którzy - gdyby wuj Sam kazał, to podarowaliby rezunom całe Podkarpacie, razem ze mną, mieszkańcem Podkarpacia, który do granicy z Ukrainą ma tylko 100 kilometrów drogi.
Chciałbym obalić jeszcze jeden mit, jakoby obcokrajowcy, GŁÓWNIE Ukraińcy, bo ich jest najwięcej, ratują polski rynek pracy. Litości... pracuję z kilkunastoma Ukraińcami. Żaden z nich ani znaju ani panimaju polszu. To można pominąć. Ale już fakt, że brygadzista każe mi poprawiać po nich cały pojemnik ze źle oszlifowanymi detalami, mówię wtedy: TAKIEGO WAŁA. Bo gdy ja coś źle zrobię, to drze na mnie mordę.
A kiedy "bracia ze wschodu" popełniają kolejną z rzędu fuszerkę, to do nich nie powie ani słowa. Postawilem się. Powiedziałem: TAKIEGO CHUJA. W tym wszystkim zastanawia, czemu nie ściągamy do kraju repatriantów? Czemu gniją na Ukrainie, Białorusi, Kazachstanie?! To nie jest miejsce dla nich! W Kazachstanie powinni być przedstawiciele polskich firm wydobywczych, a nie stare babiny czy polskie rodziny żyjące w zapadających się chałupach. Zanim ktoś nazwie mnie nacjonalistą i trollem Putina dopowiem, że nie mam nic przeciwko emigracji zarobkowej. Ale, nie w takich ilościach i na pierwszym miejscu pomyślmy o naszych rodakach i o tym, jakie zagrożenie napłynęło do Polski zza Sanu. 2,5 miliona Ukraińców, z czego wcale mały procent faszystów hołdujących bydlakowi Banderze. Czego dopuszczali się banderowcy - 8 lipca tvpis wyemituje film Smarzowskiego "Wołyń". O ile nie zmięknie pod naciskiem środowisk ukraińskich... (M.K.)


Tym wszystkim miłującym "uchodźców" i "migrantów" powiem tylko tyle - mój znajomy z Wiednia miał domek w górach, gdzieś koło Grazu. Pewnego piątku pojechał tam na weekend i co zobaczył? Dom był otwarty, w środku potworny bałagan, pokoje zanieczyszczone kałem i moczem. Co cenniejsze rzeczy ukradzione. Okazało się, że byli tam "migranci". Facet poszedł na policję, a policja tylko rozkładała ręce, że niby niczego nie da się zrobić...
Inny przykład - córka mojej kuzynki jechała z Wiednia do Krakowa. Po drodze chciała zatankować swego SUV-a i na stacji benzynowej została zaatakowana przez czterech "migrantów", którym się spodobała ona i jej auto. Udało się jej uciec tylko dlatego, że ma charakter w swych długich nogach. Oczywiście policja "nie mogła nic zrobić"... 
I znów Wiedeń - "migranci" poharatali mojemu znajomemu samochód, bo nie podobał się im znaczek PL. Lakierowanie kosztowało cholernie drogo... 
I ostatni przypadek - moja znajoma już drugi miesiąc szarpie się o odszkodowanie z pewną arabską linią lotniczą. Zapłaciła za wycieczkę, ale z ich winy straciła 24 godziny i zażądała odszkodowania, które jej przysługuje - 400 euro. Kompania ta robi wszystko, by zniechęcić ją do procedowania tego odszkodowania, gra na zwłokę, wymyśla coraz to nowe kruczki prawne, byle tylko jej nie wypłacić te 400 euro. A potem dziwią się, że są znienawidzeni w Polsce! Mnie już to nie dziwi. (Daniel Laskowski)