Władimir Władimirow
Według znanego nurka Harry’ego Reisenberga, który poświęcił
swe życie szukaniu skarbów pod wodą, na dzień dzisiejszy pod wodą znajdują się
złoto, srebro, kamienie i inne cenne rzeczy o wartości 600.000.000 USD!
Poszukiwanie podwodnych
skarbów w ciągu ostatnich dziesięcioleci stał się całkiem dochodowym biznesem.
W Rosji u źródeł poszukiwań stał inż. morski Władimir Siergiejewicz Jazykow. Jakież to niespodzianki
przygotował poszukiwaczom podmorskich skarbów bóg mórz Neptun?
„Black Prince”
- Feliksie Edmundowiczu,
mnie przywiodła do was bardzo ważna dla naszego młodego państwa sprawa –
rozpoczął swoją mowę obywatel, który kilka tygodni starał się o przyjęcie go
przez wszechwładnego szefa OGPU Dzierżyńskiego.
Rzecz miała miejsce w
1923 roku. Żeby otrzymać audiencję u Żelaznego Feliksa, musiały być po temu
bardzo ważkie przyczyny. I okazało się, że rzeczywiście takimi one były.
Gospodarz gabinetu kiwnął
głową.
- Moi pomocnicy mówili mi
o was, towarzyszu Jazykow, ale ja chciałbym usłyszeć o sprawie – jak to się
mówi – z pierwszych ust. Siadajcie i dokładnie zreferujcie mi wasze stanowisko.
Przybyły odkaszlnął
nerwowo i zaczął energicznie referować sprawę, z którą przyszedł.
- 2 listopada 1854 roku,
na redzie Bałakławy wskutek straszliwego sztormu zatonął angielski parowiec SS Black
Prince. Zginęła cała załoga nieszczęsnego statku, a na dnie znalazła
się kasa z żołdem w złocie dla angielskich wojsk ekspedycyjnych. Tak więc
proponuję, Feliksie Edmundowiczu, zorganizować pracę nad wydobyciem złota z
morskich głębin przy pomocy nurków i specjalnej techniki. Wydatki na te prace
są nieporównywalnie mniejsze niż wartość skarbu, i tak na to teraz należałoby
patrzeć. Oczywiście wszelkie cenne rzeczy zostaną przekazane Skarbowi Państwa i
będą przekazane na potrzeby naszego robotniczego narodu, o czym nie wątpię.
Po reakcji głównego
czekisty widać było, że rzecz go zainteresowała. Feliks Edmundowicz wstał,
pochodził po gabinecie nad czymś myśląc, a potem odrzekł:
- Prześlijcie dokładną
informację na ten temat na moje nazwisko, w której wyszczególnicie wszystko, co
będzie potrzebne dla tej ekspedycji. Mam na myśli niekonwencjonalne wyposażenie
techniczne, specjalistów do jego obsługi i finansowe środki na ich wykonanie.
Mam nadzieję, że wykonacie tą potrzebną i pożyteczną dla kraju pracę. Z mojej
strony zrobię wszystko, żeby wam pomóc w jej wykonaniu.
Dzierżyński dotrzymał
słowa, i wkrótce na świecie pojawiła się nowa organizacja – Ekspedycja Prac
Podwodnych Specjalnego Znaczenia – EPRON. Do dyspozycji Jazykowa skierowano 30
doświadczonych specjalistów od podnoszenia statków i pracy nurków, którzy
pragnęli podnieść skarb z wraku Black Prince’a.
Prace przedłużały się do
1926 roku. Z inicjatywy Jazykowa włączono do nich nawet specjalistów z Japonii.
W tym czasie cieszyli się oni reputacją najlepszych i najbardziej
doświadczonych podwodników. Podpisano z nimi kontrakt, na mocy którego wydobyte
złoto podzielono 50/50 z Japończykami. Ale nie bacząc na rozmach i chęć wydobycia
ładunku, zdobyczą fanatycznych poszukiwaczy znaleziono jedynie 7 złotych monet
z epoki wiktoriańskiej. Trzy z nich dostało się Japończykom.
A złota nie było!
Żeby jakoś powetować
sobie gigantyczne wydatki, została rozpuszczona pogłoska: samego Black
Prince’a nurkowie nie znaleźli i dlatego współcześni nurkowie wciąż
mają nadzieję na znalezienie tego załadowanego złotem wraka. Chociaż w latach
80-tych ub. stulecia nasi historycy definitywnie ustalili: złota na pokładzie Black Prince’a nigdy nie było. Potwierdziły
to dokumenty brytyjskiej Admiralicji.
Szef ekspedycji Jazykow
wcale nie ukrywał, że jego wizyta u Dzierżyńskiego miała na celu nie tyle
szukanie mitycznego złota, ale utworzenie w kraju samodzielnej służby
ratownictwa okrętowego, a także wszelkich innych prac podwodnych.
Będący fanatykiem swego
dzieła, Jazykow osiągnął swoje. Dzięki jego odważnym przedsięwzięciom zaszedł
poważny skok jakościowy w badaniach morskich głębin. Należy odnotować, że EPRON
nie ograniczał się tylko do praktycznej działalności, ale operatywnie włączał
się do prac naukowych. Inżynierowie, technicy i konstruktorzy zaprojektowali
nasze podwodne aparaty ratunkowe pod egidą EPRON-u. najpierw posługiwali się
nimi nurkowie-amatorzy, a w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej czyli II Wojny
Światowej stały się one standardowym wyposażeniem piechoty morskiej.
Potężnym impulsem do
podwodnych poszukiwań skarbów stało się wynalezienie przez Jeana Jacquesa
Cousteau i Emile Gagnana akwalungu. Lekki, kompaktowy i wszechstronnego użytku aparat
nieporównywalnie powiększył możliwości swobodnego nurkowania. Od razu znalazł
on zastosowanie do poszukiwań i eksploracji wraków zatopionych statków i
wydobywania z nich cennych ładunków. Nowy rodzaj podwodnej działalności
otrzymał nazwę rock diving - swobodnego
nurkowania. Szybko okazał się być bardzo niebezpiecznym sportem i szybko
zwiększała się ilość jego ofiar – nurków ekstremalnych.
Ofiarą swobodnego
nurkowania stał się ukochany syn J.J. Cousteau – Philippe Cousteau. On zginął w 1956 roku w czasie badań wraka
zatopionego liniowca pasażerskiego SS Andrea Doria.
Dzikie nurkowania
Podwodne poszukiwania
skarbów to kosztowna zabawa. Samo wyposażenie swobodnego nurka kosztuje jakieś
3000 EUR, a podwodny wykrywacz metali, mieszalnik gazów i kompresor – dalszych 8000
EUR. Ale to nie zatrzymuje fanatyków swobodnego nurkowania. Szczególnie
irytujący są dzicy nurkowie-poszukiwacze, którzy po barbarzyńsku pozyskują z
wraków wszystko, co ma jakąś wartość. Najbardziej dostępnym dla naszych nurków
Morze Czarne, ale jego dno zostało dokładnie oczyszczone w latach 60-tych XX
wieku przez specjalistów wojskowych. Oni podnieśli wszystko, co było cenne z
tych wraków statków zatopionych w okrutnych czasach wojny.
Statki drewniane, które
zatonęły w czasach Wojny Krymskiej w 1854 roku, były zasypane kamiennymi
bałwanami, które zrzucano na nie w czasie anty-dywersyjnych działań podjętych
po tajemniczym zatonięciu pancernika Noworosyjsk, otrzymanego w ramach
reparacji od Włoch[1] . Uważano,
że miny pod kadłub pancernika podłożyli włoscy płetwonurkowie-dywersanci.
Wysocy rangą wojskowi wysnuli hipotezę, że dywersanci ukryli się w
pozostałościach okrętów wojennych, co posłużyło im jako baza do działań
dywersyjnych.[2] W ten
sposób Morze Czarne nie jest czymś interesującym dla współczesnych podwodnych
eksploratorów.
Mistyczny trójkąt
Nie ma nic dziwnego w
tym, że poszukiwacze skarbów zwrócili swą uwagę na egzotyczne kraje, gdzie
znajdują się obiekty dla wykazania się męstwem, przebiegłością i mistrzostwem.
Nurkowie-poszukiwacze wcale nie kryją się z tym, że pragną sławy i bogactwa dzięki
znalezionym i wydobytym skarbom.
Ich nadzieję rozbudzają
historie o poszukiwaczach, którym się powiodło. I tak np. roku 1985, pionier
biznesu podwodnych poszukiwań Mel Fisher
podniósł skarb złożony ze złotych monet z pokładu hiszpańskiego galeonu Nuestra
Seniora de Atocha, który zatonął u amerykańskich brzegów w okolicach
portu Florida Keys, FL w 1622 roku. Wartość znaleziska była oceniana na 400 mln
USD. W 2015 roku amerykańska kompania „Odyssey”[3] , która od wielu lat
specjalizuje się w poszukiwaniach zatopionych statków[4] , odkryła w Atlantyku
tajemniczy galeon, na pokładzie którego znajdowało się 500.000 dziwnych monet,
a także sztabki złota i srebra. Masa skarbu wynosiła 17 ton. Przybliżona
wartość skarbu wynosiła 500 mln USD.
Monety wydobyte przez
Amerykanów z głębiny wedle ekspertów miały wielką wartość dla kolekcjonerów.
Współwłaściciel kompanii
„Odyssey” – Greg Stemm oświadczył, że miejsce znalezienia skarbu znajduje się
poza wodami terytorialnymi jakiegokolwiek państwa, a zatem nie należy do
jakiegokolwiek kraju.
Drogocenny ładunek
przewieziono do USA. Aby go zapakować potrzeba było 100 plastykowych
kontenerów.
Eksperci uważają, że
monety podniesione z dna oceanu znajdowały się na pokładzie statku towarowego,
który uległ katastrofie morskiej w odległości 40 mn/72 km na SW brzegów Anglii
w XVII wieku.
Interesujące fakty były
przedstawione w 1973 roku przez angielski „Rejestr Żeglugowy Lloyda”. Wedle
statystyk tego towarzystwa, do początków 1974 roku zatonęło ogółem 60.000 handlowych
i rybackich jednostek o wyporności >100 RT. Są to jedynie przybliżone dane,
zebrane przez jedno towarzystwo asekuracyjne.
Szczególną uwagę Anglików
przyciągają cmentarzyska statków – wrakowiska, znajdujące się w takich
miejscach jak mistyczny Trójkąt Bermudzki, przylądek Hatteras, zatoka Vigo i
zatoka Zuider See.[5] Te
cmentarzyska statków można nie bez kozery nazwać podwodnymi Klondyke’ami[6] .
Dla nurków nie chcących
ryzykować życiem dla skarbów, obrotni biznesmeni organizują wyprawy do
sztucznych podwodnych skarbów na sztucznych wrakowiskach. Oni umieszczają w
wodzie zużyte wagony tramwajowe, autobusy, stare czołgi i inne pojazdy
wojskowe, a potem kierują w głębiny grupy turystów-płetwonurków, pod
kierownictwem instruktorów maja one pełną możliwość rozkoszowania się
podmorskimi pejzażami i przy pomocy aparatów fotograficznych i kamer uwiecznić
siebie na tle zatopionej barki czy czołgu.
Źródło – „Tajny XX wieka”
nr 31/2018, ss. 12-13
Przekład z rosyjskiego -
©R.K.F. Leśniakiewicz
[1]
Pancernik Noworosyjsk ex Giulio Caesare. Uzbrojenie: 10 x 320
mm, 12 x 120 mm, 8 x 100 mm plot, 12 x 37 mm plot, 12 wkm x 13,2 mm plot. Okręt
zatonął w dniu 28/29.X.1955 roku z powodu tajemniczego wybuchu w części
dziobowej, z 1236 osób załogi zginęło 611 oficerów i marynarzy. Ostateczny
raport z dnia 17.XI.1955 roku stwierdzał, że najbardziej prawdopodobną
przyczyną katastrofy była eksplozja pod dnem pancernika niewytrałowanej
niemieckiej miny dennej z czasów II wojny światowej. Ponieważ dochodzenie
pozostawiło bez odpowiedzi niektóre kwestie, sprawa zatonięcia pancernika Noworossijsk
jest wciąż pożywką dla różnych teorii spiskowych. Pojawiają się np.
twierdzenia, że za tą katastrofą stali brytyjscy lub włoscy
płetwonurkowie-dywersanci, a ich celem miało być wywołanie wybuchu atomowego w
porcie w Sewastopolu (w komorach amunicyjnych okrętu miały być przenoszone
pociski artyleryjskie z ładunkami nuklearnymi) lub że była to prowokacja KGB
(Wikipedia).
[2]
Coś takiego pokazano w jednym z filmów o agencie 007 – Jamesie Bondzie, który
działał z takiej bazy we wpółzatopionym statku znajdującym się w awanporcie
Hong Kongu.
[3]
Odyssey Marine Exploration angażuje się w eksplorację głębin oceanów za pomocą
innowacyjnych metod i najnowocześniejszych technologii zapewniających dostęp do
najważniejszych zasobów na całym świecie. Naszym głównym celem jest
odkrywanie, opracowywanie i wydobywanie minerałów głębinowych. Odyssey
wykonuje także usługi morskie dla klientów prywatnych i rządów. (https://www.odysseymarine.com/)
[4]
Obecnie przedsiębiorstwo to zaangażowało się w poszukiwania malezyjskiego Boeinga
777-200ER w lotu MH-370, który zaginął bez śladu w do dziś
niewyjaśnionych okolicznościach w dniu 8.III.2014 roku.
[5] Obecnie
jezioro Ijsselmeer.
[6]
Miejscowość Klondyke, podobnie jak Nome czy Teller na Alasce była znana w
czasie alaskańskiej gorączki złota, z tego względu jej nazwa stała się
synonimem wielkiego bogactwa.