Dymitr Samozwaniec I
Andriej Czinajew
W 1997 roku Wszechrosyjska
Cerkiew Prawosławna wraz z Dziecięcą Fundacją utworzyły Order Świętego
Błogosławionego Carewicza Dymitra.
Nadaje się on osobom, które wniosły doniosły wkład w dzieło pomocy cierpiącym
dzieciom.
Zapytajcie pierwszego lepszego
człowieka , który skończył szkołę średnią, kim był Łże-Dymitr vel Dymitr Samozwaniec I i wam odpowie: samozwańcem,
mnichem-uciekinierem Griszką Otriepiewem,
który zbiegł do Polski i tam ujawnił się jako carewicz Dymitr, syn cara Iwana IV Groźnego. Tym niemniej tą
wersję zakwestionowało wielu słynnych historyków, w tym: N.I. Kostomarow, S.F.
Płatonow i K.N. Bestużew-Rjumin.
Zagadki
Uglicza
Istnieją świadectwa opisujące
uratowanie carewicza, chociaż pośrednie.
Tak więc dziwnym wydaje się zachowanie się carycy-matki Marii Nagayi (Nagoj)[1]
w czasie zabójstwa (lub nieszczęśliwego wypadku) w Ugliczu, w dniu 15
(25).V.1591 roku.[2]
Ośmioletniego Dymitra zabili lub sam nadział się na swój własny nożyk (tzw.
swajkę), którym się bawił. I co robi caryca-matka po wybiegnięciu na dwór?
Zamiast rzucić się na pomoc synowi, ona bierze do ręki drąga i zaczyna okładać
nim mamkę Wołochową krzycząc, że to
ona nie uchroniła carewicza, że to jej syn Osip
Wołochow wraz z synem diaka[3]
Michaiła Bitiagowskiego – Daniłą i siostrzeńcem Nikitą Kaczałowym zarżnęli Dymitra. Jak
to zauważa ówczesny prawosławny pisarz Wiaczesław Manjagin – nie trzeba było
żadnego śledztwa – siedziała ona w domu przy oknie, i wszystko widziała.
Po kilku minutach nie wiadomo
dlaczego, wspiąwszy się na dzwonnicę dzwonnik ujrzał jakiś ruch i uderzył w
dzwon. Uderzenie w dzwon alarmowy w tych czasach to rzecz poważna – jeżeli tego
nadużyto, to można było dać gardła. W tym czasie nadbiegli bracia Michaił, Andriej i Grigorij Nagoje, caryca dała im swój drąg, a leżący obok martwy
carewicz jakby ich nie interesował. Cały czas znajdował się na rękach mamki. Na
koniec przyszedł wuj carycy Andriej
Aleksandrowicz, najstarszy i najbardziej rozumny w rodzie. On wziął martwe
dziecko na ręce i zaniósł je do cerkwi. Nie wiadomo dlaczego nie zawołano
lekarza. Natomiast caryca nawet nie spojrzawszy na syna, na parę z mocno
pijanym Michaiłem Nagojem – tym samym, który nieco później stanie się twórcą
wersji o morderstwie carewicza przez najemników Borysa Godunowa - wezwali do rozprawy ze złoczyńcami.
No i się zaczęło! Zabito
Bitianskiego, Wołochowa i Kaczałowa, zabito diaka Trietiakowa, zamordowano ich
sługi, zabito po prostu dobrego człowieka, którego imię nie zachowało się, a
tylko dlatego, że dał mamce Wołochowej swoją czapkę. Przez trzy dni ludzie
Nagoich patrolowali tereny wokół miasta, mordując wszystkich, którzy uciekli od
pogromu. W Ugliczu wymordowano wszystkich, którzy nie zgadzali się z wersją
Nagoich o udziale siepaczy Godunowa w zabójstwie carewicza.
Carewicz
się uratował!
Jednakże komisja śledcza
przybyła z Moskwy i wszyscy Nagoje, za wyjątkiem Michaiła, o ile można wierzyć
protokołom z przesłuchań, przyznali iż to sam carewicz jest winien swojej
śmierci – zakłuł się nożykiem w czasie ataku padaczki. Marię wysłano do
klasztoru, zaś wszystkich Nagoich oraz ocalałych mieszkańców Uglicza zesłano.
Dzwon, w który dzwonnik uderzył
na alarm najpierw wychłostano knutem, a potem wyprawili w dalekie kraje, do
Tobolska. Przez cały rok zesłańcy z Uglicza wlekli zesłany dzwonna Syberię,
gdzie tobolski wojewoda kazał nakazał umieścić na nim „Pierwszy zesłaniec
bezduszny z Uglicza” i zamknąć w urzędowej izbie.
Po upływie 13 lat, w Polsce
otwarcie pojawił się „człowiek zwący się Dymitrem”. W marcu 1604 roku Borys
Godunowna pierwsze wieści o przychylności polskiego króla dla nowo objawionego
pretendenta do tronu moskiewskiego rozkazał przesłuchać ówczesną mniszkę Marię
Nagoj. Ta zaś z początku twierdziła, że nic nie wie, ale kiedy żona Godunowa
zagroziła jej wypaleniem oczu, to przyznała się: -
On żyje! Ludzie, którzy już dawno pomarli, wywieźli go z Uglicza!
Na Rusi i w Polsce w pierwszej
połowie XVII wieku, krążyło wiele legend o tym, że zamieniono miejscami synów
cara i jednego z dworzan, tym sposobem carewicz Dymitr uratował się i żył w ukryciu monastyru na brzegu Oceanu
Lodowatego. Ciekawe, że angielski awanturnik Jerome Horsey, przebywający w Rosji w latach 1573-1591 pisał, że
brat carycy Marii – Afanasij Nagoj
odwiedził go po rzezi w Ugliczu. Dziwne, że chciało mu się skoczyć doń 25 mil/40
km po nocy. Być może przedsięwziął ten wypad po to, by przekazać carewicza
Anglikowi? Kto jeszcze mógł wywieźć chłopca na Północ, na Wyspy Sołowieckie,
jak nie człowiek kierujący moskiewską kompanią handlową i dysponujący swoimi
ludźmi i statkami pływającymi z Archangielska do angielskich portów, a które
bez problemów mogły dopłynąć na Sołowki. Chłopca mogli także ukryć w Monastyrze
Archanioła Michała znajdującego się u ujścia Siewiernoj Dwiny, do ścian którego
dotykały ściany faktorii Anglo-Moskiewskiej Kompanii.
Tutaj nasuwa się jeszcze jedno
pytanie: czy Horsey był udanym wyborem Nagojów, czy to on ich wybrał? Wszak w
czasie Wielkiej Smuty rząd angielski planował oddzielenie Północnej Rosji od
głównej części Rosji i utworzenia tam protektoratu pod zwierzchnictwem
Anglo-Moskiewskiej Kompanii. Dokładnie tak, jak nieco później całe fragmenty
Indii i innych krajów oderwano na korzyść angielskiej Kompanii
Wschodnioindyjskiej.
Czy
Otriepiew to Dymitr?
Istnieje domniemanie, że Griszka (Grigorij) Otriepiew tak
naprawdę był carewiczem Dymitrem. Potomek rodu Nagojów – Matwiej Aleksandrowicz hr. Mamonow uważał Dymitra I za prawdziwego
syna Iwana IV Groźnego. Pisał on w 1810 roku:
A co się tyczy naszego Dymitra, to jestem całkowicie przekonany,
że był on najprawdziwszym synem cara Iwana Wasiliewicza.
Natomiast w „Piskariewskim latopisie”
są świadectwa o tym, że „Grigorij
Otriepiew” przed ucieczką na Litwę dostał się do celi Marii Nagoj vel mniszki Marfy, a ta pobłogosławiła go drogocennym krzyżem carewicza
Dymitra. I to właśnie z tym krzyżem, jako potwierdzeniem swej carskiej
tożsamości, wyjechał on z kraju. Dlaczegóżby więc matka miała oddawać jedną z
niewielu pamiątek po zabitym dziecku jakiemuś tam przybłędzie?
I jeszcze jeden interesujący
fakt. Maria Nagoj nigdy nie wnosiła żadnego wkładu na upamiętnienie swego zabitego
syna, co w Moskiewskiej Rusi w tym czasie było nie do pomyślenia. Jeżeli ona
tego nie wiedziała na pewno, że jej syn w rzeczywistości był żywym.
Kanonizowany
męczennik
Jednakże jeżeli uznać
Otriepiewa za rodzonego Dymitra, to należałoby wspomnieć jeszcze jedną
historię. Wasyli Szujski, który
wstąpił na tron po zamordowaniu Dymitra I Samozwańca podjął decyzję by skończyć
z carewiczami-samozwańcami i gadkami o nich w narodzie na drodze kanonizowania
prawdziwego Dymitra, który zginął w 1591 roku w Ugliczu. W tym celu do Uglicza
wyprawiono speckomisję pod kierownictwem metropolity Filareta (Romanowa). Otwarto grób i przy tej okazji po świątyni
rozniosła się „nadzwyczajna woń”. Zwłoki niewinnie zabitego były nienaruszone
przez rozkład. Trup dziecka ściskał w zaciśniętej pięści garść orzechów.
Procesja ze zwłokami ruszyła do
stolicy. Przy wiosce Tajninskiej spotkał się z nią sam car Wasyli ze świtą, a
także z zakonnicą Marfą vel Marią
Nagoj matką Dymitra. Otwarto trumnę, ale Marfa spojrzawszy na ciało dosłownie
oniemiała. Potem podszedł car i rozpoznał Dymitra i rozkazał zamknąć trumnę.
Marfa wróciła do siebie w Soborze Archangielskim, gdzie wyjawiła, że w trumnie
faktycznie znajduje się jej syn. Ciało carewicza pochowano tuż obok miejsca
wiecznego spoczynku Iwana Groźnego.
Tymczasem przy grobie carewicza
zaczęły mieć miejsce cudowne wydarzenia i tłumy ludzi zaczęły przybywać do
Archangielskiego Soboru. Według dekretu Wasyla Szujskiego została wydana
„gramota” z opisaniem cudów Dymitra
Uglickiego, którą rozesłano po miastach Rusi. Jednakże po tym, jak jakiś
człowiek znajdujący się w stanie krytycznym umarł, postawiony przy sarkofagu
ożył. W tymże 1606 roku, Dymitra, tak niewinnie zamordowanego, zaliczono w
poczet świętych.
W ponad 200 lat później,
imperator Mikołaj I postanowił
sprawdzić czy trumna nie jest pusta i polecił otworzyć grobowiec carewicza.
Lekarz i anatom N.N. Zasołow
uczestniczył w procedurze i opowiedział monarsze:
Ciało dziecka nie było tknięte przez rozkład, jakby było
pochowane wczoraj. Odzienie okazało się całe i nie spłowiałe. Przy podnoszeniu
wieka grobowca wszyscy poczuli zapach jakby olejku różanego. Pojawiło się także
widoczne świecenie. Wszyscy obecni zdumieli się i padli na kolana.
Wtedy Mikołaj I według jego
słów mający „materialistyczną strunkę” w obliczu takiego świadectwa podjął
znaczącą decyzję. Kazał on przenieść trumnę z wszelkimi honorami do
Archangielskiego Soboru na Kremlu i tytułować carewicza świętym Dymitrem. I
ponownie wokół grobowca zaczęły się cuda, włącznie z
wyleczeniem ślepoty, głuchoty, kulawizny, padaczki i gruźlicy.
Niektórzy także mówili, że niekiedy grobowiec staje się jakby przeźroczystym i
ciało świętego było doskonale widzialne.
W takim przypadku powstaje
pytanie: skoro carewicz Dymitr przez długie lata ukrywał się w klasztorach pod
imieniem Grigorija Otriepiewa, to kim jest ten leżący w grobowcu święty
młodzianek, którego czci Cerkiew Prawosławna jako patrona cierpiących dzieci: sierot,
inwalidów i dzieci ulicy? I tutaj odpowiedzi nie widać i dla dzisiaj żyjących
jest ona przykryta welonem tajemnicy.
Moje
3 grosze
W encyklopedycznym ujęciu,
carewicz zwany jest Dymitrem Iwanowiczem. Dymitr carewicz – młodszy syn cara
Rosji Iwana IV Groźnego i jego siódmej żony Marii Nagoj, książę uglicki, święty
prawosławny.
Urodzony 19.X.1582 w Moskwie. Po
śmierci ojca w 1584 roku został zesłany wraz z matką przez radę regencyjną do
Uglicza, gdzie zginął w wieku 8 lat w niejasnych okolicznościach,
najprawdopodobniej przebity nożem w czasie zabawy z kolegami 15.V.1591 roku, w
czasie ataku epilepsji. Jedna z licznych wersji wyjaśnień jego śmierci głosi,
że matka chcąc uniknąć zarzutów o brak opieki nad dzieckiem stwierdziła, że
chłopiec został skrytobójczo zabity na polecenie carskiego faworyta, Borysa
Godunowa. O zabójstwo to oskarżano wiele osób, m.in. uglickiego lekarza –
Polaka, co miało ułatwić później Polsce osadzenie na tronie moskiewskim Dymitra
Samozwańca I. Plotka rozpowszechniana w następnych latach głosiła bowiem, że
zmarły nie był wcale carewiczem Dymitrem, który w istocie zbiegł przed prześladowcami
i ukrywał się przez dłuższy okres. Siedem lat później pogłoski te odżyły, kiedy
zmarł car Fiodor I, brat Dymitra, a
na tron wstąpił Borys Godunow, doradca Iwana i faktyczny władca w czasie
panowania Fiodora.
Zagadkowa śmierć Dymitra, która
przerwała ciągłość dynastii Rurykowiczów, uważana jest za jedno z kluczowych
wydarzeń prowadzących do nastania Wielkiej Smuty.
W 1606 szczątki Dymitra zostały
przeniesione do Moskwy, m.in. po to by udowodnić ostatecznie fakt jego śmierci.
W 1609 roku Dymitr został kanonizowany przez Cerkiew prawosławną i jest m.in.
czczony jako patron chorujących dzieci. Znane są liczne przypadki ich uzdrowień
przypisywane wstawiennictwu św. Dymitra. W 1997 roku ustanowiono kościelny
Order błogosławionego carewicza Dymitra nadawany za „czyny miłosierne”.
Są w życiu narodów wydarzenia,
które stanowią punkty węzłowe ich historii. Takim punktem węzłowym, szalenie
ważnym dla naszego narodu była rosyjska Wielka Smuta w latach 1598-1613 –
kryzys polityczny spowodowany właśnie m.in. przez Dymitriady.
Mało kto dzisiaj wie, że w
okresie Wielkiej Smuty istniała realna szansa przejęcia władzy w Rosji przez
Polaków związanych właśnie z Dymitrem I Samozwańcem. I gdyby nie fanatyzm
religijny, brak wyczucia politycznego i głupota polskiej magnaterii, której
zachciało się tronu moskiewskiego (co w gruncie rzeczy mogło się udać, bo
Rosjanom było dokładnie obojętne, kto nimi rządzi) i przechrzczenia Rusi na katolicyzm,
do czego usilnie namawiał polskiego króla Zygmunta
III Wazę inspirowany i wspomagany przez ks. Franciszka Pomaskiego i nuncjusza papieskiego.
Był lubiany, choć i
nierozumiany przez poddanych, gdyż „nie czcił” miejscowych obyczajów: nie nosił
brody, nie przestrzegał postów cerkiewnych, nie spał po obiedzie (co było w
zwyczaju), otaczał się obcokrajowcami, zwłaszcza Polakami. Dodatkowo, był znany
ze swych podbojów miłosnych. Liczne intrygi wśród szlachty wywołały rychłe
powstanie, które zakończyło się śmiercią Dymitra I oraz ok. 500 Polaków,
głównie dworzan i szlachty. Na czele buntu stał przyszły car Wasyl Szujski.
Zwłoki Dymitra zostały najpierw pochowane, później odkopane, zawleczone na
sznurze uwiązanym do genitaliów na Łobnoje Miesto. Tam zmasakrowane ciało
zostało poćwiartowane i spalone. Prochami nabito armatę ustawioną na rogatkach
Moskwy i wystrzelono je na zachód – w kierunku Polski.
Po nim pojawił się Dymitr II Samozwaniec zwany Łotrem Tuszyńskim i był kolejnym
pretendentem do tronu w Moskwie. Podawał się za cudownie ocalonego Dymitra
Samozwańca I. Był najgroźniejszym wrogiem politycznym cara Wasyla IV Szujskiego
i jego konkurentem do panowania nad Carstwem Rosyjskim. Mimo że nigdy nie
opanował Moskwy, w latach 1608-1610 kontrolował większą część państwa rosyjskiego
i zorganizował własną administrację oraz dwór.
Dymitr Samozwaniec II pojawił
się po raz pierwszy na niwie publicznej około 20.VII.1607 r. w Starodubie. Po
ogłoszeniu, że jest carewiczem Dymitrem przyłączyły się do niego tysiące
zwolenników.
Wkrótce Jerzy Mniszech, ojciec Maryny
Mniszech, wdowy po zamordowanym carze Dymitrze I Samozwańcu, doprowadził do
ich spotkania, w wyniku którego Maryna rozpoznała w nim swojego zmarłego męża.
To przyniosło mu poparcie kresowych magnatów takich jak książę Adam Wiśniowiecki, Roman Różyński i Jan Sapieha,
którzy postanowili poprzeć także tego kolejnego pretendenta do tronu,
dostarczając mu funduszy i 7500 żołnierzy, a wśród nich Aleksandra Lisowskiego i Lisowczyków. Dymitr swoje rządy opierał na
wojskach najemnych, szlachcie polsko-litewskiej uczestniczącej ochotniczo w II
Dymitriadzie oraz bojarstwie pozostającym w opozycji do rodu Szujskich. Dymitr
Samozwaniec II szybko opanował Karaczew, Briańsk i inne miasta, a wiosną 1608
r. podszedł pod Moskwę. Obietnicą masowej konfiskaty majątków bojarów
przyciągnął do siebie wielu Rosjan, którzy przybywali wzmocnić jego armię
skoncentrowaną koło wsi Tuszyno koło Moskwy. Jego siły początkowo obejmowały 7
tys. polskich żołnierzy, 10 tys. Kozaków i 10 tys. innych żołnierzy. Dzięki
napływowi zwykłych Rosjan jego siły wkrótce przekroczyły 100 tys. ludzi. W
październiku 1608 roku wziął do niewoli w Rostowie metropolitę Filareta i przewiózł do obozu w
Tuszynie. Dymitr podporządkował sobie także miasta Jarosław, Kostroma, Wołogda,
Kaszina i kilka innych.
Przybycie króla Zygmunta III
Wazy pod Smoleńsk spowodowało, że większość popierających go prywatnie polskich
zwolenników opuściła go i przyłączyła się do armii polskiego króla. W tym samym
czasie silna rosyjsko-szwedzka armia Jacoba
De la Gardie zbliżyła się do Tuszyna, zmuszając Dymitra do ucieczki do
Kostromy. Wkrótce jednak Dymitr zebrał siły wystarczające do kolejnego ataku na
Moskwę, który mimo że nieudany, doprowadził do odzyskania kontroli nad całą
południowo-wschodnią Rosją.
Po podpisaniu przez Szujskiego
w lutym 1609 roku sojuszu ze Szwecją (będącej w stanie wojny z Polską) i w
konsekwencji wkroczeniu na teren Carstwa Moskiewskiego wojsk królewskich pod
dowództwem hetmana Stanisława
Żółkiewskiego Dymitr Samozwaniec II zaczął tracić wpływy i sojuszników. Po
klęsce w bitwie pod Kłuszynem moskiewscy bojarzy podpisali z hetmanem
Żółkiewskim umowę o uznaniu królewicza Władysława
Wazy za cara Rosji oraz pomocy wojsk Żółkiewskiego przy wyparciu Samozwańca
II spod Moskwy. Po otrzymaniu informacji o tym porozumieniu Dymitr Samozwaniec
II zbiegł do Kaługi nad Oką.
Zginął 21 grudnia 1610 roku pod
miastem Kaługa zastrzelony w saniach przez Tatara Piotra Urusowa, który zemścił się za wcześniejsze uwięzienie i
biczowanie. Dymitr Samozwaniec II został pochowany uroczyście przez mieszkańców
Kaługi w cerkwi św. Trójcy.
Był jeszcze Dymitr III Samozwaniec. Dymitr
Samozwaniec III – trzeci z kolei pretendent do rosyjskiego tronu, podający się
za cudownie ocalałego carewicza Dymitra, syna Iwana IV Groźnego.
W rzeczywistości nazywał się
Sidorka i był prawosławnym diakonem. Pojawił się na początku 1611 w
Iwangorodzie. Udało mu się zebrać oddział Kozaków, z którymi przystąpił do
oblężenia Pskowa. W obawie przed Szwedami musiał się wycofać, jednak w grudniu
1611 Psków uznał go jako władcę.
Szczegóły jego śmierci
pozostają bliżej nieznane. Wiadomo, że w 1612 został pojmany i stracony. Tyle
Wikipedia.
Gdyby Polacy nie pokpili
sprawy, to dzisiaj Polska stanowiłaby kraj nie od morza do morza, ale od
Bałtyku i Morza Czarnego do Oceanu Północnego i Pacyfiku. Niestety, zamiary
przechrzczenia Rusi na katolicyzm obudziły Rosjan, którzy dali odpór polskim
zakusom, które skończyły się definitywnie w 1611 roku wypędzeniem Polaków z
Moskwy przez powstańców dowodzonych przez Minina i Pożarskiego. Po raz któryś z
kolei polskie ambicje zostały pokrzyżowane przez zachcianki Watykanu. A cena
tej głupoty była straszna. Polska jeszcze czas jakiś była lokalnym mocarstwem,
ale pod rządami kolejnych królów elekcyjnych staczała się coraz niżej, aż definitywnie
osiągnęła dno w 1795 roku, kiedy to znikła z mapy Europy.
Cóż, jak widać bycie
przedmurzem chrześcijańskiej Europy zawsze kończyło się dla nas fatalnie. I co
najgorsze, dzisiaj znów Polska kreuje się na forpocztę chrześcijańskiej cywilizacji
zachodnioeuropejskiej i boję się pomyśleć o tym, czym się to może dla nas
skończyć…
Źródło – „Tajny XX wieka” nr
31/2018, ss. 10-11
Przekład z rosyjskiego -
©R.K.F. Leśniakiewicz
[1] Siódma i
ostatnia żona Iwana Groźnego.
[2]
Wydarzenia te przystępnie opisał T. Rojek w książce pt. „XIII tajemnic
historii”, Warszawa 1987, którą polecam.
[3]
Diak to kantor, który w cerkwi prowadzi śpiewy i zna się na obrządku.
Towarzyszy i pomaga kapłanowi w jego posłudze, tzn. śpiewa podczas nabożeństw,
w czasie udzielania sakramentów lub na pogrzebach.