Powered By Blogger

poniedziałek, 3 czerwca 2019

Trzej słynni żeglarze widzieli Syreny


Syreny na dawnej mapie świata - jest to jeden z najczęstszych motywów ich zdobienia...



Tomáš Chalupa


Relacje o Syrenach Ludzkość zna od zawsze. Pisał o nich Homer i Hans Christian Andersen. Widzieli ich żeglarze i marynarze, podróżnicy i awanturnicy. Miedzy nimi byli ci najsławniejsi: Henry Hudson, John Smith i także sam Krzysztof Kolumb

Henry Hudson wsławił się tym, że jako pierwszy przepłynął rzekę do jej źródeł. Teraz rzeka ta nazywa się Hudson River a zatoka Hudson Bay. W czasie swego rejsu, którego dokonał w 1608 roku zapisał w dzienniku okrętowym, że niektórzy załoganci meldowali iż obok statku płynęły Syreny. Według nich były to istoty obdarzone piersiami, takimi jakie mają kobiety, ale kiedy zanurzały się pod wodę, widać było rybi ogon. 

Syrena z dzieła któregoś z XVII-wiecznych kosmografów


Podobne obserwacje odnotował także John Smith, słynny kapitan, który pływał po wielu morzach świata. W 1611 roku przepływał koło jednej z wysp Indii Wschodnich, i ujrzał w morzu kobietę, która w nim pływała z nieopisaną gracją.  Miała długie, zielone włosy, które były dla niego „całkiem ładne”. Zaskakująco zdał sobie sprawę, że kobieta była rybą od talii.

Nie jest dziwnym także i to, że Krzysztof Kolumb nie uniknął spotkania z tymi morskimi dziewczętami. Ujrzał on mianowicie aż trzy Syrenki płynące wspólnie. Miało to miejsce w dniu 9.I.1493 roku u brzegów dzisiejszej Republiki Dominikany. Według niego w przeciwieństwie do Smitha – Syrenki nie były nawet w połowie takie piękne jak je opisywano… 

Pytaniem pozostaje nie to, czy Syrenki były piękne czy nie, ale to kim w rzeczywistości one były. Specjaliści są zgodni co do tego, że słynni żeglarze widzieli wodne zwierzę zwane manatem (Trichechus manatus). Oczywiście nie mają one piersi ani zielonych włosów, ale kiedy migają w morskich falach, to mogą żeglarzom, którzy od miesięcy nie widzieli kobiety, przypominać Syrenę. Wszak żeglarze w portowych karczmach i tawernach słyszeli opowieści i Syrenach, zaś o manatach morskie wilki raczej nie rozmawiały. Ludzka fantazja stworzyła te wyimaginowane morskie kobiety, które przeżyły aż do dni dzisiejszych. 

Manat


W izraelskim nabrzeżnym mieście Kiryat Yam dziesiątki świadków zgłosiło w 2009 roku obserwację Syreny pływającej w falach. Doszło tak daleko do tego, że miejski urząd oferował pół miliona dolarów temu, kto sfotografuje Syrenę. Pieniędzy tych, niestety, nikomu nie wypłacono do dziś dnia, bowiem nikt nie zgłosił się ze zdjęciem...


Moje 3 grosze


A może właśnie dlatego, że ludzie przestali wierzyć urzędom? Gdyby ktoś sfotografował Syrenę, to urzędy zrobiłyby wszystko, by nie wypłacić tych pieniędzy, bowiem urzędy są od tego, by brały, a nie wypłacały. To raz.

Po drugie – gdyby urzędy uznały prawdziwość tego zdjęcia, to zostałby stworzony precedens: Syreny istnieją i kropka! - bowiem urzędowo uznano by ich istnienie, ergo uznano je de facto i de iure. A tego „prawdziwi” uczeni boją się jak diabeł święconej wody, bo musieliby zmieniać podręczniki i anulować prace, w których udowadniali, że ich nie ma…

I wreszcie po trzecie – uznanie istnienia Syren stawia nas w sytuacji, w której musielibyśmy wreszcie skonfrontować się z faktem istnienia innych istot rozumnych na naszej planecie i to zamieszkujących niemal ¾ jej powierzchni! A to byłby bardzo poważny problem dla filozofów, biologów, etnologów, etyków, polityków, wojskowych, a nade wszystko prawników, którzy musieliby dostosować nasze prawa do faktu istnienia równoległej rozumnej rasy we Wszechoceanie… 

Jak więc widać z powyższego – przed nami jest cały ocean… problemów, które musielibyśmy rozwiązywać już nie jako poszczególne państwa czy bloki państw, ale jako Ludzkość. I nie byłoby to łatwe. Stąd oczywistym jest, że jeżeli nie da się problemu rozwiązać, to trzeba go zignorować – dokładnie tak, jak w przypadku problemu istnienia UFO i innych dziwnych rzeczy z tego i nie z tego świata. 


Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz