Powered By Blogger

poniedziałek, 30 września 2024

Ψ-Anomalie Rostowa n./Donem

 

Zielona Wyspa w Rostowie n./Donem

Wiktor Bumagin

 

Rostów nad Donem to największe miasto w południowo-zachodniej Rosji, centrum administracyjne Południowego Okręgu Federalnego i Obwodu Rostowskiego. Miasto leży po obu brzegach rzeki Don, 46 km od jej ujścia do Morza Azowskiego i 1092 km na południe od Moskwy. Jego populacja wynosi 1.140.450 osób i jest jedenastym pod względem liczby ludności miastem w Rosji. Rostów nad Donem to miasto niesamowite pod wieloma względami. Oficjalnie nie ma jeszcze 300 lat, jednak miejsca, w których się znajduje, były zamieszkane już w epoce kamienia, a w pełni zasiedlone zostały już w epoce starożytności. Jeśli wierzyć ezoterykom, Rostów nad Donem jest ciągłą strefą anomalną, która może objawiać się w najbardziej nieoczekiwany sposób.

 

Podziemna brama

 

W starożytności nad brzegiem Donu żył lud, którego starożytni Grecy nazywali Cymeryjczykami. Byli to odważni i odważni wojownicy konni, ale zachowało się o nich zbyt mało informacji historycznych, aby dokładnie powiedzieć, skąd przybyli i dokąd następnie udali się. Zachowały się greckie legendy, według których Cymeryjczyków uważano za strażników podziemnego świata. Według wyobrażeń mieszkańców Hellady to właśnie tutaj, nad Donem, a raczej pod nim, znajdowało się podziemne królestwo umarłych – Hades. Naukowcy uważają, że w tym micie jest ziarno racjonalne. Współczesny Rostów stoi na uskoku płyty tektonicznej, a pod miastem znajduje się duża liczba naturalnych pustek. W czasach starożytnych te ogromne jaskinie były powszechnie wykorzystywane przez Cymeryjczyków jako schronienia i podziemne sanktuaria. To właśnie zauważyli Grecy, którzy dotarli w te miejsca i od razu nazwali tutejszych mieszkańców Strażnikami pewnej Podziemnej Bramy. To oficjalna wersja historyków, ale możliwe, że w lochach w Rostowie nie wszystko jest takie proste.

Na przełomie naszej ery, około 40 km od dzisiejszego Rostowa, znajdowało się duże miasto handlowe Tanais. Zostało założone przez Greków z Królestwa Bosfor, a następnie przeszło pod kontrolę starożytnych Rzymian. Aby chronić bogactwa zgromadzone w Tanais, wokół miasta zbudowano wiele dobrze ufortyfikowanych osad, które dodatkowo połączono ze sobą pomysłowymi podziemnymi przejściami. Pozostałości tych osad są rozproszone po całym obwodzie rostowskim, a najbardziej znaną z nich jest osada Kobiakowskoje, położona pomiędzy Rostowem a pobliskim Aksai. Dziś jest to tylko taras widokowy nad brzegiem Donu, ale najciekawsze jest ukryte pod ziemią i nadal budzi przesądny horror wśród okolicznych mieszkańców.

 

Podziemny Smok

 

W czasach starożytnych pierwsi chrześcijanie ukrywali się przed prześladowaniami w katakumbach w pobliżu osady Kobiakow. Tutaj archeolodzy odkryli podziemną kaplicę z czasów bizantyjskich. Później lochy te służyły do ​​przechowywania kosztowności, a jeszcze później wojsko próbowało je wykorzystać na swoje potrzeby. Jednak w całej historii, w tych ciemnych labiryntach ukrytych przed wścibskimi oczami, ludzie napotykali coś wręcz przerażającego. Istnieją dowody na to, że miejscowi mieszkańcy od dawna kultywują tajemniczy kult Smoka. Z biegiem czasu wyjaśniło się, z czym to się wiąże.

W 1949 roku w jednej z jaskiń osady Kobiakow postanowiono wyposażyć centrum dowodzenia Okręgu Wojskowego Północnego Kaukazu. Grupę żołnierzy wysłano pod ziemię, aby zbadała przejścia, ale wydarzenia szybko wymknęły się spod kontroli. Początkowo wszystko szło całkiem nieźle, jednak w pewnym momencie utracono kontakt z żołnierzami, którzy udali się na misję. Podczas próby naprawy dokonano strasznego odkrycia – końcówka przewodu telefonicznego prowadzącego pod ziemię została brutalnie odgryziona i zakrwawiona przez nieznaną osobę.

Ponieważ akcja była tajna, dowództwo potrzebowało trochę czasu na podjęcie decyzji, dlatego dopiero następnego dnia ekipę ratowniczą zesłano pod ziemię. Odnaleziono ciała zaginionych żołnierzy, ale wyglądały, jakby zostały rozerwane na kawałki przez nieznanego dużego drapieżnika. Po powrocie ratownicy zgłosili, że widzieli w lochach dziwne cienie, a nawet otworzyli w ich kierunku ogień z karabinów maszynowych. Nawiasem mówiąc, w lochach osady Kobiakow, a nawet obok niej, ludzie znikali w całej historii jej istnienia i nadal znikają w naszych czasach. Czas pokaże, czy jest to dzieło łap miejscowego Smoka, czy też zwykłe wypadki.

Oprócz tajemniczego Smoka, rostowskie lochy zamieszkują duchy, które strzegą ukrytych skarbów kozackich atamanów i rostowskich przemysłowców minionych stuleci. Istnieje również legenda, że ​​ukryty jest tu legendarny Złoty Koń Czyngis-chana, skradziony niegdyś stolicy Mongołów-Tatarów...

 

UFO na Zielonej Wyspie

 

Tajemnicze miejsca można znaleźć nie tylko w pobliżu Rostowa, ale także w samym mieście. Najbardziej niezwykłą z nich jest słynna Zielona Wyspa, która należy do dzielnicy Proletarskiej w Rostowie nad Donem. Wyspa, długa na cztery kilometry i szeroka na półtora kilometra, dzieli rzekę Don na dwie części: od południa obmywa ją główny kanał, a od północy kanał Nachiczewan. Na brzegu kanału znajduje się popularna wśród Rostowian plaża, która w 2021 roku przeszła gruntowną rekonstrukcję o wartości 45 milionów rubli. Na Zielonej Wyspie też są dobre miejsca do wędkowania, jednak nie każdy, kto chce odpocząć, ryzykuje spędzenie czasu na wyspie, gdzie, jak mówią, istnieje silna strefa anomalna, której obecność łatwo zauważyć przynajmniej przez niezwykle bujną roślinność. Na Zielonej Wyspie niektóre całkiem zwyczajne rośliny mogą osiągać gigantyczne rozmiary. Mówią, że owoce wiśni rosną tu pięć razy większe niż gdzie indziej.

Uważa się, że Zielona Wyspa stosunkowo niedawno stała się strefą anomalną, choć istnieje też opinia, że ​​zawsze działo się tam coś tajemniczego. Tak czy inaczej w 1940 r., według licznych relacji naocznych świadków, spadł tu dziwny obiekt w kształcie latającego dysku. Chociaż w tamtych czasach nikt tak naprawdę nie wiedział nic o UFO, wyspa została natychmiast otoczona kordonem przez funkcjonariuszy NKWD, całkowicie izolując ten obszar od mieszkańców. O tym, co odkryli tam dzielni oficerowie wywiadu, historia wciąż milczy. Ale na pewno coś znaleziono, ponieważ po rozpoczęciu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, zaraz po zdobyciu Rostowa przez Niemców, na Zieloną Wyspę pilnie przybyli pracownicy niemieckich służb specjalnych. Szczególną kontrolę nad ich badaniami sprawowali specjaliści z Instytutu Ahnenerbe oraz osobiście sam szef służb specjalnych SS-Reihsführer Heinrich Himmler. Wyniki badań sowieckich i niemieckich najwyraźniej nadal trzymane są pod nagłówkiem „Ściśle tajne” i nie wiadomo, czy kiedykolwiek zostaną opublikowane.

 

Portal i Czarny Kamień

 

Na wyspie zdarzają się też osobliwości, które na pierwszy rzut oka nie mają żadnego związku z upadkiem UFO, choć w takim przypadku niezwykle trudno ustalić związki przyczynowo-skutkowe. Na długo przed epokową katastrofą „latającego talerza” Zieloną Wyspę często nazywano „diabelskim kręgiem”. Powodem tego były częste znikania ludzi, co czasami zdarza się dzisiaj. Co ciekawe, ludzie na Zielonej Wyspie nie znikają na zawsze, ale po kilku godzinach pojawiają się w tym samym miejscu. Jednak w zdecydowanej większości przypadków ofiary nie pamiętają, gdzie były i co robiły przez cały ten czas. Te osobliwości pozwalają współczesnym ezoterykom twierdzić, że na wyspie znajduje się pewien portal czasoprzestrzenny, który od czasu do czasu „wciąga” ludzi w siebie, ale ich zwraca.

I na koniec wspomnijmy o całkowicie niewytłumaczalnym zjawisku. Czasami mówią, że gdzieś na wyspie leży niesamowity Czarny Kamień, emitujący szczególną energię, którą może odczuć nawet najbardziej zagorzały sceptyk. Ponadto kamień ten widziano niejednokrotnie unoszący się w powietrzu i emitujący dziwny, brzęczący dźwięk. Osoby, które usłyszały ten dźwięk, przez długi czas cierpiały na bóle głowy, a te, które odważyły ​​się dotknąć tajemniczego przedmiotu, narażały się na długą serię nocy pełnych koszmarów. Czym dokładnie jest ten kamień i jak dotarł niemal do samego centrum Rostowa – nikt nie wie.

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz