Powered By Blogger

wtorek, 30 września 2025

USO w Zatoce Meksykańskiej

 


Współrzędne lokalizacji: N 28°1.913’ – W 083°4.032’ (10 mil na zachód od wyspy Caladesi, Clearwater Beach na Florydzie)

Opis incydentu:

„Pracuję na statku badawczym. Niedawno odbyliśmy rejs badający bioluminescencję w Zatoce Meksykańskiej. Około 23:45 prowadziliśmy normalne badania, gdy jeden z członków ekipy naukowej zauważył dziwne światło około ćwierć mili od naszej rufy.

Natychmiast ruszyliśmy w kierunku światła. Intensywność światła była dość zdumiewająca, nikt z załogi ani ekipy naukowej nie wiedział, co o tym myśleć. Początkowo myśleliśmy, że to zatopiony statek lub boja nawigacyjna, która zatonęła.

Zbliżyliśmy się do światła jak najbliżej i w końcu zawiśliśmy bezpośrednio nad nim. Nasz statek ma w centrum głębinowe okno, z którego załoga i ekipa naukowa mogli uważnie obserwować światło bezpośrednio z góry.

Użyliśmy kamery podpowierzchniowej, aby spróbować uchwycić to, co to za obiekt. Zespół naukowców na pokładzie automatycznie wykluczył światło wytwarzane przez bioluminescencyjny fitoplankton.

To źródło światła znajdowało się w 100% na dnie oceanu, a nie unosiło się w toni wodnej. Nie poruszało się z prądem. Głębokość wody w tym konkretnym miejscu wynosiła 18 metrów. Unosząc się nad źródłem światła, użyliśmy sonaru EK-80, aby uzyskać obraz dna oceanu w tym miejscu.

Ku naszemu zaskoczeniu, obiekt emitujący światło nie miał fizycznego kształtu, który moglibyśmy wykryć. Był niewidoczny dla naszego sonaru. Sonar jest również w stanie obrazować obiekty znajdujące się pod dnem morskim (obiekty, które mogły być częściowo zanurzone w mule) oraz obiekty o długości/szerokości zaledwie 90 cm.

Jakiekolwiek spekulacje na temat tego, czym mógł być ten obiekt? Weźmy pod uwagę natężenie światła, które musiało przeświecać przez 18 metrów wody i było wystarczająco silne, abyśmy mogli obserwować je ze znacznej odległości. Z pewnością istniał łuk widoczności, który wydawał się „będzie jaśniejszy, gdy patrzy się z dalszej odległości, a nie z góry”.

Źródło: Universe Science Mystery Technology Aliens UFO

Opracował: ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz

poniedziałek, 29 września 2025

Brinsley le Poer-Trench - OPERACJA ZIEMIA (21)

 

POSŁOWIE - Od tłumacza.

 

Książka „Operacja ZIEMIA” autorstwa sir Brinsley’a le Poer-Trencha - Lorda of Clancarty zainteresowała mnie w burzliwym lecie 1980 roku, kiedy to jeszcze jako młody podporucznik Wojsk Ochrony Pogranicza służyłem na przejściu granicznym Świnoujście – Baza Promów Morskich POL-Line A/B – PŻB. Właśnie wtedy przeczytałem o niej po raz pierwszy w książce Aleksandra Grobickiego pt. „Nie tylko Trójkąt Bermudzki”, w której pisał on m.in. o tajemnicach Agharty.

Jako jeden z nielicznych w czasach PRL interesowałem się sprawą teorii Pustej Ziemi, bowiem była to – obok Meteorytu Tunguskiego – nasza legenda rodzinna przekazana mi przez mojego dziadka ze strony mojej Mamy – Franciszka Baranowicza, który z tymi fenomenami zetknął się na początku ubiegłego wieku, gdy przebywał na Syberii. Dlatego właśnie ta książka tak mnie zainteresowała i poszukiwałem jej przez niemal pięć lat. Dopadłem ją w 1985 roku, a to dzięki przynależności do Klubu Kontaktów Kosmicznych i znajomości z Nestorem polskich popularyzatorów ufologii – red. Lucjanem Zniczem-Sawickim z Bydgoszczy, który zaproponował mi opracowanie polskiego przekładu książki sir Brinsley’a. Oczywiście zgodziłem się od razu i przetłumaczyłem ją w ciągu trzech miesięcy. Przekład poszedł na maszynę jeszcze tego samego roku i został on przekazany do Biblioteki Klubu Kontaktów Kosmicznych.

Potem czytałem także i inne książki tego samego autora, ale „Operacja Ziemia” wywarła na mnie największe wrażenie. Może dlatego, że mam do niej szczególny sentyment – wszak była to moja pierwsza samodzielna praca, która wykonałem dla KKK, i którą przyjął ode mnie red. Lucjan Znicz-Sawicki. Poza nim redakcją zajął się także pan Bronisław Rzepecki z Krakowa, dzięki czemu książka została skrócona o różne ozdobniki i pozostała w niej tylko konkretna treść.

Choć już mocno leciwa – wydana przecież w 1976 roku – to niewiele praca ta straciła na swej aktualności w swych pryncypiach, mimo wszelkich zmian i nowinek, które dodałem do niej w przypisach. No cóż – sir Brinsley nie przewidział kilku wojen, upadku Czerwonego Imperium Zła, katastrof ziemskich statków kosmicznych, serii zamachów politycznych, wzrostu przestępczości zorganizowanej w postaci Mafii, Camorry, Cosa Nostry, Yakuzy, Triady i mafii rosyjskich „Cichych Donów”; terroryzmu politycznego, religijnego i kryminalnego; burzliwego rozwoju informatyki, Internetu, telefonii komórkowej – NB, dzięki tym dwóm wynalazkom Ludzkość powoli, ale nieuchronnie, staje się jedną wielką rozgadaną rodziną... W swych pozostałych książkach, które czytałem – „Men Among Mankind” i „In My Soul I Am Free” (Londyn 1981) – sir Brinsley porusza cały szereg ważkich problemów ufologii – od pojawiania się agroformacji do kapturowej działalności służb specjalnych USA, NATO i krajów Układu Warszawskiego w tej dziedzinie. I tak np. jak się okazuje nie ma nic sensacyjnego w doniesieniach pewnych polskich „badaczy” którzy z tryumfem obwieścili światu, że na tych samych polach pewnej kujawskiej miejscowości pojawiły się agrosymbole cztery razy pod rząd każdego roku – podczas, gdy w niektórych hrabstwach południowo-zachodniej Anglii znajdują się miejscowości, w których agroformacje pojawiają się rok w rok na tych samych miejscach od dwóch czy trzech stuleci, i nikt nie histeryzuje na ich temat i kruszy o to kopii, a po prostu bada się to zjawisko. Tak samo rzecz się ma z najsłynniejszą ufokatastrofą – mowa oczywiście o tzw. Incydencie z Roswell, gdzie w dniu 2 lipca 1947 roku rzekomo rozbił się latający spodek... Sir Brinsley nigdzie o nim nie wspomina, a przecież powinien. Ba! – rzecz w tym, że incydent ten został sfabrykowany przez amerykańskie służby specjalne (oczywiście CIA), w celu postraszenia Związku Radzieckiego i przy okazji ujawnienia wrogiej agentury we własnym obozie. Klasyczna metoda „zatrutego pokarmu”. To właśnie dlatego ujrzał on światło dzienne po raz pierwszy na przełomie lat 70. i 80., trwała bowiem Zimna Wojna, która sięgnęła potem wymiaru kosmicznego w postaci reaganowskiego programu SDI/NMD i analogicznego programu radzieckiego, a kto wie, czy także i chińskiego? Dowód na prawdziwość tego domysłu spoczywa w książkach sir Brinsleya...

Przykładów tych jest wiele i wskazują one na to, że ufologia i polityka oraz religia nierzadko chodzą ze sobą w parze. I nie zawsze wychodzi to nam na dobre. To tak, jak mieszać rum z koniakiem i piwem. Każde z nich jest dobre osobno, ale kiedy się je zmiesza, to wychodzi z niego mieszanina piorunująca... Poza tym w ramach działań zaciemniających służb specjalnych – głównie NATO i amerykańskiej CIA oraz służb specjalnych Izraela ostatnimi czasy w Polsce i innych krajach rozwinęła się znacznie ufologia kreatywna, która nie bada ufozjawiska, ale je po prostu tworzy w celach komercyjnych i nade wszystko dla hamowania rozwoju ufologii, która jest w stanie dojść do prawdy, kto naprawdę stoi za Latającymi Spodkami... Takim sztandarowym przykładem na ufologię kreatywną jest sprawa zwłok Kosmitki z Roswell, która została rozdmuchana w latach 90. ub. wieku przez film Ray’a Santilli’ego. Wmówiono wtedy ludziom, że w Roswell rozbił się latający spodek z Ufitami na pokładzie, a na dowód pokazano film mający to uwiarygodnić. Santilli zbił na tym nielichą kasę – bo kaseta z takim 30-minutowym filmem kosztowała 33 GBP – czyli prawie 200 PLN – licząc po kursie z dnia 1 stycznia 2004 roku! A jaki spowodował tym zamęt w głowach ludzi młodych i niedoświadczonych – tego już się nie przeliczy na żadne pieniądze. Tego sir Brinsley nie przewidział, że komercjalizacja zabije ufologię, a to dlatego, że ludzie zawsze wolą słuchać tego, co odpowiada ich poglądom, a nie obiektywnie istniejącym faktom. Dlatego ufologia kreatywna wyrządziła – i jeszcze wyrządzi – tak wiele zła... Poza tym jest to na rękę wszystkim tajnym służbom, które chcą jak najwięcej wiedzieć o ufozjawisku w celu uzyskania nowych technologii po to, by zapewnić przewagę swego państwa nad innymi, a po drugie – zamaskować swoje niejawne działania i czarne projekty – w czym celują Stany Zjednoczone AP... Takim typowym przykładem jest osławiona Area 51 w Newadzie, do której tłumnie ściągają nawiedzone oszołomy, wypisujące potem niestworzone brednie, sprytnie podsycane przez różnych agentów rządowych w rodzaju Boba Lazara czy Johna Leara, podczas kiedy prawdziwe próby z ekstra-tajnymi projektami prowadzi się gdzieś indziej... Klasyczna maskirowka – legenda, w którą uwierzyło miliony ludzi. Dlatego tylko, że ludzie kochają tajemnice i uwielbiają odczuwać miły dreszczyk emocji warując przy jakiejś bazie wojskowej czy na punktach obserwacyjnych. Podsycane jest to umiejętnie przez media, a w szczególności seriale TV w rodzaju „Z Archiwum X”, „Mroczne niebo” i inne, które skonstruowano zgodnie ze starą goebbelsowską zasadą głoszącą, że dobre kłamstwo mija się o włos z prawdą. I tak bzdet rodzi kolejny bzdet, bzdura rodzi kolejną bzdurę, a potem na tym się dobrze zarabia. Czytamy potem o „Incydencie w Górach Kaczawskich”, „Ufokatastrofie Ustka” i innych sensacyjnych, wyssanych z palca rojeniach czyjegoś chorego z żądzy kasy i taniego poklasku mózgu. Przyznaję, że i mnie to nie ominęło – co wychodzi w niektórych moich pracach - i całe szczęście, że udało mi się zachować w tym jakiś umiar.

Czy jestem sceptykiem? Nie, nie jestem, ale uważam, że trzeba studiując ufozjawisko iść drogą środka – bowiem tylko ona może nas doprowadzić do prawdy o tym fenomenie i zjawiskach jemu towarzyszących. Odchylenie w stronę sceptycyzmu w jedną stronę i mistycyzmu w drugą   z a w s z e   wiedzie na manowce albo chorego racjonalizmu, który zabija wszelkie twórcze myślenie, albo chorego idealizmu, dzięki któremu rodzą się potwory w rodzaju niektórych sekt ufologiczno-religijnych w rodzaju Heaven’s Gate i im podobnych. Ale jest to signum temporis czasów Wielkiego Przełomu, który nadchodzi. Nie będzie to może to, co obiecują sobie i nam wyznawcy ruchów New Age, ale raczej zmiana dotychczasowego sposobu patrzenia na naukę i myślenia o Wszechświecie, i miejscu w nim człowieka. Dlatego byłem, jestem i będę rzecznikiem umiarkowania.

A będzie nam ono potrzebne w czasach nadchodzących zmian i wejścia naszej planety w nowy okres cyklu precesyjnego. Tego wymarzonego New Age, które według jednych będzie przebudzeniem czy iluminacją, a według mnie po prostu początkiem bardzo długiego procesu przeproszenia się z Naturą, odtrucia naszej planety i humanizowania naszej stechnicyzowanej cywilizacji, która zabija nas swą bezdusznością. Bo to nie Kosmitów nam brakuje, ale czasami tylko (a może aż!) drugiego człowieka, którego nie zastąpi żadna, nawet najbardziej rozumna i doskonała maszyna, żaden komputer...

 

Robert K.F. Sas - Leśniakiewicz

 

Jordanów, dn. 5 stycznia 2004 r.

    

niedziela, 28 września 2025

Brinsley le Poer-Trench - OPERACJA ZIEMIA (20)

 

 

ROZDZIAŁ XXIV – Operacja „Ziemia”.

 

W książce tej usiłowałem wykazać, że istnieją dwie opozycyjne do siebie siły działające w naszym najbliższym otoczeniu, a które interesują się nami. Pierwszą z nich stanowią Kosmici - ciągle obserwujący nas z dystansu, drugą – Istoty żyjące w naszym najbliższym otoczeniu, a także – czego się nie da wykluczyć – we wnętrzu Ziemi. Obie te siły toczą ze sobą cos w rodzaju „wojny”, która w odróżnieniu od naszych „ziemskich” wojen, jest grą o pozyskanie umysłów ludzkich i dominację którejś ze stron nad Ludzkością[1].

Obecnie stroną dominującą są negatywne siły, pochodzące z aury ziemskiej skorupy astralnej, lub wnętrza globu, co powoduje wzrost ilości zbrodni, zboczeń i gwałtów na powierzchni Ziemi.[2] Jednakże Kosmici też manifestują swą obecność ukazując się swymi pojazdami nad skupiskami ludzkimi, na ekranach radiolokatorów, demonstrując swe niesamowite możliwości, bulwersując miliony ludzi na całym świecie. Ich powrót zapowiedziała „Biblia” i Nostradamus. Podsumujmy więc następujące spostrzeżenia:

 

1.                            W związku z przebiegunowaniem solarnego pola magnetycznego, co miało miejsce w latach 1957-58 wzrosła o 400% ilość trzęsień ziemi, co z kolei powoduje – zgodnie z wersją Cayce’a – wynurzenie się zatopionego lądu Atlantydy.

2.                           Na powierzchni naszej planety zanotowano alarmujący wzrost przestępczości. Wyjaśniłem ten fenomen w poprzednich rozdziałach.[3]

3.                           Niezbitym faktem jest działalność wrogich nam NOL-i, wspierana przez MiB. Pojazdy te porywały ludzi w różnych celach, np. dokonywania badań lekarskich czy genetycznych. Proszę nie zapominać o zniknięciach statków, samolotów i ludzi w Trójkącie Bermudzkim, czy o ataku na wartowników w Ft. Itaipu. Jednakże nie wszystkie NOL-e są nam wrogie. Stwierdzenie takie byłoby dalekim od prawdy.

4.                           Tymczasem Bogowie-Kosmici trzymają się na razie z daleka, kontaktując się od czasu do czasu z pojedynczymi osobami, przygotowując grunt do ponownego kontaktu z nami. Może to być rozumiane, jako wielkoskalowa operacja, nie tyle ingerująca w fizyczną strukturę naszej planety, ile przebudowa naszej świadomości.

 

I to jest właśnie OPERACJA ZIEMIA. Ma ona na celu podciągnięcie na wyższy poziom życia zgodnie z najlepiej pojętym duchem chrystianizmu, bez strachu przed Nadchodzącym. Można rzec: bogowie opiekują się swoją własnością. To prawda, musimy oswoić się z Nieskończonością...

 

a



[1] Podobne poglądy głosi znany polski ufolog prof. dr inż. Jan Pająk – przyp. tłum.

[2] Zob. W. Montyhert – „Atlantyda i Agharta”, Warszawa 1985, w której autor przedstawił proces negatywnych przemian na planecie Ziemia – wojny światowe, rewolucja bolszewicka, rodzący się faszyzm, itd. – jako wpływ sił negatywnych z Agharty – przyp. tłum.

[3] Wzrost przestępczości jest spowodowany głównie przez dwa czynniki: nierównomierny podział dóbr wytworzonych przez społeczeństwo i jego pauperyzacja oraz wzrost poziomu agresji spowodowany poprzez ukazywanie przemocy dla samej przemocy, w czym prym wiodą – niestety – media, których komercjalizacja doprowadziła do takiego stanu rzeczy – przyp. tłum.

sobota, 27 września 2025

Brinsley le Poer-Trench - OPERACJA ZIEMIA (19)

 

ROZDZIAŁ XXIII – Król Jacquerii

 

W książce tej ukazałem kilka niezwykłych aspektów zjawisk towarzyszących fenomenowi NOL-i. Przywodzi to na myśl mit puszki Pandory, z której wyszły na świat MiB, wrogie nam NOL-e i inne niezwykłości, żyjące w niewidzialnych światach, sąsiadujących z naszą planetą.

W roku 1966, większość autorów przyjęła za pewnik pozaziemskie pochodzenie NOL-i, i jest on zawsze brany pod uwagę przez szanujących się badaczy. Jednakowoż przyjęto równoległą hipotezę, innowymiarowego pochodzenia Przybyszów, którzy penetrują nasz 4-wymiarowy Wszechświat. [...]

We wcześniejszym rozdziale przedstawiłem pokrótce prace i przewidywania Edgara Cayce’a. Jednakże nie sposób ominąć tutaj drugiego proroka i jasnowidza z XVI stulecia – Michela de Nostre Dame zwanego Nostradamusem (1503-1566).[1] Ten zdumiewający człowiek przewidział – i to poprawnie – m.in. powstanie Cromwella, Rewolucję Francuską, podał dokładną datę upadku Linii Maginote’a w czasie II Wojny Światowej, rozbicie sił „Osi”, i inne wydarzenia, które miały miejsce w 400 lat po jego śmierci. Jest też wiele przepowiedni Sądu Ostatecznego. Proroctwa te się jakoś nie spełniły, mimo tego, że wielu ludzi wierzy w nie i niejednokrotnie prasa podawała fakty gromadzenia się ludzi na szczytach gór w oczekiwaniu na Armageddon.

Jednakże obaj: Cayce i Nostradamus są klasą samą dla siebie. Cała bowiem trudność prognozowania polega na przewidywaniu rozwoju łańcucha przyczyn i skutków. Im dłuższy jest ten łańcuch, tym bardziej niepewna jest przepowiednia. Kompilacja wielu czynników stwarza zasadniczą trudność w bardziej czy mniej trafnym przepowiadaniu przyszłości, więc na dobrą sprawę sytuacja przedstawia się tak: im dalej w przyszłość, tym stopień pewności sprawdzenia się danej prognozy asymptotycznie zbliża się do zera.

Przepowiednie Nostradamusa są tak fantastyczne, a w wielu przypadkach się sprawdziły. Tak czy owak – Nostradamus widział przyszłość, a to, co w niej dojrzał – zawarł w 900 czterowierszach. Jeden z nich jest bardzo ważny i mówi o wydarzeniach mających nastąpić w 1999 roku:

 

W roku 1999 i w siódmym miesiącu

Z nieba przybędzie potężny Król

Ponownie powstanie wielki Król Jacquerii

Przed nim i po nim będzie rządził Mars.[2]

 

Nostradamus nazywa go alarmująco potężnym królem i mówi, że przybędzie z nieba, a będzie potężnym przez swą wiedzę, możliwości i umiejętności. Samo słowo król może oznaczać również rząd, organizację czy coś podobnego, a idee przezeń reprezentowane będą rzeczywiście nie z tego świata, i nie będą one akceptowane przez ludzi pragnących zachować status quo ante, a zatem sytuację ekonomiczna i materialistyczno-hedonistyczny styl życia jak dawniej.[3] Ci ludzie nie pogodzą się z Jego przybyciem, ale ten Gość nie wprowadzi swych nowatorskich idei w życie.

Część ludzi pójdzie jednak za tymi ideami i zacznie żyć po nowemu, co jak określa Nostradamus – będzie powrotem Króla Jacquerii. Określenie Jacqueria – żakieria – jest bardzo ważne i symbolizuje dwie rzeczy: 1o – niezależność naszej planety, i 2o – stosunki kulturalne z innymi światami.

A cóż to właściwie znaczy – żakieria? Odpowiedź można znaleźć w „Encyclopaedie Britannica” wydanie 11, i brzmi ono tak:

Żakieria – rewolta chłopska, która wybuchła we Francji, w Île de France i Beauvais, w końcu maja 1358 roku. Powodem były znaczne straty poniesione przez chłopstwo w Wojnie Stuletniej, ucisk przez szlachtę oraz starcia pomiędzy chłopami, a uzbrojoną w piki milicję ze St. Leu, w dniu 28 maja 1358 roku. Zamieszki te przerodziły się w otwarty bunt. W wyniku rebelii zniszczono wiele zamków w okolicach Oise, Breche i Therain. Rebelia została zdławiona przez króla Nawarry – Karola Złego w bitwie pod Mello w dniu 10 czerwca 1358 roku, a szlachta wzięła straszliwy odwet na chłopstwie, dokonując krwawej masakry i prześladowań przywódców rewolty[4].[5]

Wydarzenia te miały miejsce jeszcze przed Nostradamusem, ale słowo żakieria oznaczające chłopstwo było wciąż w obiegu, w chwili, gdy pisał on swe proroctwa. Oczywiście nie miał on na myśli tego, że w roku 1999 Król z Nieba stanie się królem chłopstwa w którymś z departamentów Francji. Użyto tego słowa w znaczeniu wszystkich uciskanych ludzi na całym świecie. Można zatem powiedzieć, że wielki władca narodzi się właśnie wśród tych ludzi[6].[7]

 

a



[1] H. G. Roberts – „The Complete Prophecies of Nostradamus”, Londyn 1960; S. Robb – „Prophecies of World Events by Nostradamus”, Nowy Jork 1961.

[2] W „Astrologii i polityce” Leszek Szuman podaje ten czterowiersz następująco:

W 1999 i w siódmym miesiącu

Zejdzie z nieba wielki Król

Opanuje kraj terrorem

Lecz przed nim i po nim będą jeszcze wojny.

 

[3] Jak wiadomo, przepowiednia ta nie sprawdziła się, co do jakichś gwałtownych wydarzeń na świecie. Być może chodzi tutaj o rok 1999 według innego kalendarza, np. muzułmańskiego – zatem byłby to nasz rok 2621, co biorąc pod uwagę fakt, że islamski rok zaczyna się w dniu 16 lipca. Stanowiłoby kolejną wskazówkę, a zatem owo tajemnicze wydarzenie mogłoby się rozegrać w dniu 16 lipca 2621 roku i będzie miało ono związek ze światem islamu, no chyba że chodzi o aktualnie trwającą inwazję islamistów na Unię Europejską – uwaga tłum.

[4] „Encyklopedia Brytyjska”, wyd. 11, t. 15, s. 122.

[5] Polskie encyklopedie podają jeszcze, że termin żakieria został utworzony od pogardliwej nazwy francuskich chłopów – Jacques (Jakub, Kuba) – przyp. tłum.

[6] B. le Poer-Trench – „Men...”, ibidem.

[7] W połowie lat 90. XX wieku zwrócono uwagę na ten czterowiersz i interpretowano go, jako możliwość kolizji Ziemi z asteroidą, co spowodowałoby znaczne zmiany społeczno-gospodarcze i polityczne na naszej planecie – uwaga tłum.

piątek, 26 września 2025

Brinsley le Poer-Trench - OPERACJA ZIEMIA (18)

 

 

ROZDZIAŁ XX – Odniesienia.

 

Szekspir w „Hamlecie” wygłosił niepodważalną prawdę: Jest wiele rzeczy na niebie i ziemi, o których się nawet filozofom nie śniło. No cóż – mówi się, że poeta ponad wszystkich artystów jest bliższy Bogu. Może i tak jest... Szekspir nie był nie był tylko dramaturgiem, ale i natchnionym poetą. Być może poeci będący tak blisko Boga, są w stanie przechwycić przebłyski kosmicznych tajemnic, niedostępnych nam – zwykłym śmiertelnikom. Intuicyjnie wyczuwają istnienie innych światów i wymiarów, gdzie Inne Istoty pędzą swój żywot. [...][1]

 

a

 

ROZDZIAŁ XXI – Łączność.

 

Słowo „łączność” jest najprawdopodobniej najważniejszym słowem w Kosmosie. Gdybyśmy mogli i umieli porozumiewać się nawet pomiędzy sobą, to o ile mniej wojen, gwałtów i zbrodni byłoby na tej planecie. Prawdziwa łączność jest prawdziwym aktem Miłości, Przyjaźni i Braterstwa. Jest czymś oczywistym, że nasze sposoby komunikowania się nie są doskonałe, a system komunikowania się jest błędny w swych założeniach i metodach.

Żyd nie czuje się szczęśliwy na widok Araba i vice-versa. Biali nie cierpią czarnych i na odwrót. Podobnie ma Wschód z Zachodem, Północ z Południem, Rosja z Chinami. Jednym słowem nasz świat, to jeden potworny bałagan.[2] [...]

W roku 1968 opublikowano w „The Allende Letters” artykuł B. Steigera pt. „Found: A Language of Space”, w którym opisano fascynującą pracę dr W. Johna Weilgarta z zawodu psychoterapeuty o nauczaniu języka aUI – Języka Kosmosu.[3] Według Steigera: ... język aUI zawiera 30 dźwięków i odpowiadających im symboli. Można się go nauczyć w czasie godziny. Sam pomysł tego języka narodził mu się w wieku 5 lat, a potem opisał go w poemacie pt; >>Johnny’s Message<<. Piękno języka aUI leży w tym, że jest on miły dla ucha. Nie ma w nim synonimów, homonimów, podwójnych znaczeń i gry słów. Gdyby rozpowszechniono ten język, to nie byłoby wojen, ponieważ wtedy wszyscy mówilibyśmy językiem Miłości, w którym wrogość nie ma swego odpowiednika!

Wydaje mi się, że to jest ta właściwa odpowiedź. Tak prosta i łatwa do przyswojenia – jednakże pod warunkiem, że język aUI będzie uczony w szkołach na całym świecie, a także studiowany dogłębnie przez uczonych, polityków i wojskowych.

 

a

 

ROZDZIAŁ XXII – Droga do gwiazd.

 

Jak wcześniej powiedziano, astronomowie zgadzają się ze stwierdzeniem, że we Wszechświecie znajdują się miliardy gwiazd, a większość z nich ma zamieszkałe planety.[4]

Czynnikiem, który osłabia wiarę w pozaziemskie pochodzenie NOL-i jest ogrom odległości oddzielających gwiazdy od siebie. Naszym najbliższym kosmicznym sąsiadem gwiezdnym poza Słońcem jest gwiazda Proxima Centauri albo Toliman C[5] – odległa od nas o 4,27 ly. Zrozumiemy to bardziej, kiedy odległość tę wyrazimy w kilometrach – wynosi ona aż 41.000.000.000.000 – czyli 4,1 x 1013 km! Tyle właśnie wynosi odległość do najbliższej gwiazdy. A ile takich gwiazd znajduje się w Galaktyce? A ile galaktyk we Wszechświecie? Doprawdy, astronomowie liczby te nie bez kozery kojarzą z odległościami w Kosmosie!

A teraz popatrzmy na to z innej strony – nie ograniczonej naszym sposobem myślenia. Jest oczywistym, że na milionach planet rozwinęło się życie, i to rozumne. Jeżeli przyjmiemy ten pogląd, to dopuścimy także myśl o możliwości istnienia cywilizacji o wiele starszych i bardziej rozwiniętych, niż nasza własna – w sensie technicznym i duchowym.

Nasza ziemska cywilizacja liczy sobie około 2000 lat rozwoju technologicznego.[6] Przez tysiące lat byliśmy na poziomie konia i koła. Naraz pojawiła się maszyna parowa, potem samochód, kolej, laser, samoloty tłokowe i odrzutowe, radio, TV, radar, Telstar, Concorde, loty kosmiczne i rozwój całych gałęzi związanego z nimi przemysłu.[7] Te wszystkie wynalazki, które wymieniłem powyżej, to produkt ostatnich dwóch stuleci!

Jasne. A teraz wyobraźmy sobie, co mogą osiągnąć istoty rozumne, zamieszkujące światy w odległościach tysięcy lat świetlnych i wyprzedzające nas w rozwoju o 1000, 10.000, milion czy miliard lat. Czyż nie jest do przyjęcia fakt, wynalezienia przez Nich sposobów przebycia tych kosmicznych odległości?

Wielu uczonych twierdzi, że podróże takie w zasadzie są niemożliwe, a to z powodu ograniczonej prędkości, z jaką mógłby się poruszać statek kosmiczny, a która mogłaby wynosić znaczny ułamek prędkości światła – c. Ta prędkość jest największą i zarazem graniczną prędkością w Kosmosie, zgodnie z OTW i STW Alberta Einsteina. Ale to nie tak do końca, bowiem Einstein twierdził, że prędkość światła jest punktem, w którym masa obiektu wzrasta do nieskończoności.[8]

Kilku uczonych stwierdziło, że istnieje możliwość poruszania się z v > c, i kiedy przekroczymy barierę świetlną, to przekroczymy też granice naszej czasoprzestrzeni i wejdziemy w nieskończoną teraźniejszość, o której mówią mistycy.[9]

Po przekroczeniu progu c, znane nam pojęcie czasu przestanie istnieć, co spowoduje dziwne konsekwencje. Czas zatrzyma się w miejscu, a my sami przeniesiemy się w inny wszechświat, w inne continuum. Wygląda więc na to, że Oni używają jakiegoś paranormalnego rodzaju energii, jak np. siły myśli w celu przemieszczania się na tak wielkich dystansach.[10] Być może Oni są w stanie wytworzyć mentalne pole siłowe, które eliminuje grawitację. A kto wie, czy nie jest to jeszcze coś innego, o czym nie mamy jeszcze zielonego pojęcia? [...]

 

a



[1] Ze względu na to, że Autor roztrząsa w tym rozdziale problematykę społeczno-ekonomiczną Zachodu w latach 60. i 70. XX wieku, zdecydowałem się na podanie tylko głównej myśli przewodniej – przyp. tłum.

[2] T. Mundy – „Old Ugly Face”, Filadelfia, PE, 1950.

[3] B. Steiger – „Found: A Language of Space” w „The Allende Letters”, Londyn 1968.

[4] Dzięki metodzie opracowanej przez polskiego astronoma prof. dr Aleksandra Wolszczana, jemu i innym uczonym udało się odkryć do roku 2003 prawie 50 planet krążących wokół innych gwiazd (tzw. planet pozaukładowych). Tym samym został obalony pogląd sugerujący, że Układ Słoneczny jest czymś unikalnym w skali Kosmosu, a zatem jest to przewrót w myśleniu równy przewrotowi kopernikańskiemu – przyp. tłum.

[5] Proxima Centauri jest trzecim składnikiem układu gwiezdnego gwiazdy α Centaura (Toliman, Tolimak, Rigil Centaurus), który aktualnie znajduje się najbliżej Układu Słonecznego. Za około 0,5 mln lat najbliższym Ziemi będzie właśnie układ Toliman A i B – uwaga tłum.

[6] Jest to szacunek zbyt skromny i należałoby go powiększyć do co najmniej 5.000-8.000 lat, biorąc pod uwagę istnienie chociażby cywilizacji Egiptu, Indii czy Chin – uwaga tłum.

[7] Do tego należy dodać burzliwy rozwój informatyki i telekomunikacji, który stanowi signum temporis przełomu tysiącleci – uwaga tłum.

[8] Autor pominął tu jeszcze dwa efekty relatywistyczne wynikające z Teorii Względności: dylatację czasu i zmiany rozmiarów obiektu na wszystkich osiach współrzędnych – uwaga tłum.

[9] Jest to koncepcja nad- lub podprzestrzeni, w której nie ma wymiaru czasu (trójgeometria), którą swego czasu rozwinął  prof. J. Wheller – uwaga tłum.

[10] Nawiasem mówiąc myśl ta nie jest taka nowa, jak to się Autorowi wydaje, bowiem już w XIX wieku w ten sposób wyprawił swego bohatera francuski pisarz science-fiction Gustavo de la Rouge – „Więzień na Marsie” (Warszawa 1985), w podróż kosmiczną na Marsa statkiem kosmicznym napędzanych siłą woli hinduskich jogów – uwaga tłum.

czwartek, 25 września 2025

Brinsley le Poer-Trench - OPERACJA ZIEMIA (17)

 

 

ROZDZIAŁ XIX – Pomost.

 

Przeciwko tej książce można wytoczyć dwa zarzuty: 1o – poświęcono tutaj zbyt wiele miejsca ciemnym i negatywnym siłom, i 2o – praca ta nie trzyma się sensu stricte tematu obserwacji NOL-i, ale zbacza także w kierunku metafizyki i innych paranauk lub nauk z pogranicza wiedzy i fantastyki. Odpowiedzi są jasne. Odnośnie pierwszego zarzutu, to oczywistym jest, że tematyka ufozjawiska nie może być rozpatrywana jako barwne show dla przeciętniaków. Nikt nie lubi negatywnej strony zjawiska NOL, jednakże błędem jest jej lekceważenie. Spotkania z wrogo nastawionymi NOL-ami i aktywność MiB nie może być zignorowana. Stoimy w obliczu narastającego zagrożenia ze strony niewidzialnych światów i przestrzeni otaczających naszą planetę...

A teraz zarzut drugi. Temat NOL-i, to temat naprawdę szeroki. temat ten zawiera wszystko, co we Wszechświecie, a także... poza nim. Jeżeli istnienie NOL-i zostanie otwarcie zaakceptowane przez Ludzkość, to wszystkie książki o nich będzie można wyrzucić na przemiał. Natomiast wszelkie domniemania z zakresu matematyki, fizyki, astronomii, religii, historii, inżynierii, itd. itp. ulegną drastycznej przemianie.

W ciągu trwania naszej historii Kosmici utrzymywali z nami kontakt, bez względu na to, że kontakt spontaniczny zerwał się parę tysięcy lat temu, to tym niemniej Oni kontaktują się z pojedynczymi osobami.[1] I to jest właśnie zjawisko „nawiedzenia” czy jak kto woli – „objawienia”.[2] Klasycznym przykładem na powyższe jest seria kontaktów z dziećmi, znana pod nazwą „objawienie fatimskie”.[3] I jak zawsze, tak i w tym wypadku „objawienia fatimskiego”, Oni byli widziani przez ludzi, którzy nie mieli pojęcia o kontaktach z pozaziemskimi cywilizacjami.[4] Mówiąc w skrócie i jak najogólniej, spotkania te nie miały przebiegu takiego, jak w popularnych komiksach w stylu „Marsjanie lądują” czy „Prowadź mnie do szefa”, a miały kilka stadiów i nie były bezowocne, nawet biorąc pod uwagę fakt, że w naszym skłóconym i podzielonym świecie nie często trafiają się ludzie o otwartych umysłach. Gorzkie to, ale niestety – prawdziwe. A jednak ludzie ci tworzą kilka zintegrowanych grup, które komunikują się ze sobą na całym świecie. Wysoce możliwym jest to, że następnym posunięciem Kosmitów będzie grupowy kontakt z nami, jako krok przygotowawczy do otwartego i pełnego Kontaktu z Ludzkością.[5]

Tymczasem działalność ciemnych sił Zła, wojen, głodu, przemocy i ucisku ma wciąż – niestety – wzrastający wskaźnik. Może zatem stać się tak, że Oni będą czekać na stronie aż do wyklarowania się sytuacji na Ziemi. Nie znaczy to, że zostaniemy przez Nich opuszczeni. Ależ skąd! Oni nie zostawią nas samych. To jest kwestią Prawa Kosmosu, które brzmi: NIE ZOSTAWIA SIĘ SŁABSZEGO SAMEGO WOBEC KOSMOSU I... SIEBIE SAMEGO. Jest czymś normalnym, że wyższe cywilizacje nie ingerują w sprawy cywilizacji niższych. Czym się to kończy – wiemy sami. Kiedyś wykończyliśmy fizycznie i psychicznie dzikie plemiona poprzez wprowadzanie w nie misjonarzy, szerzących chaos przy pomocy „Biblii” i butelki wódki. Natomiast Kosmici wiedząc, jak niebezpieczną jest taka ingerencja, siedzą – jak na razie – cicho.[6] Z tego powodu pozostawili nasz rozwój nam samym, i jedynie obserwują nas, a od czasu do czasu podrzucając nam niektóre pomysły i rozwiązania.[7] I na tym koniec.

W naszym odczuciu planeta Ziemia   m u s i   być uwolniona od wszystkich swych bolączek   p r z e d    otwartym Kontaktem z Nimi. A zanim ten czas nadejdzie, możemy zobaczyć ostatnie podrygi utożsamianych ze Złem ciemnych sił, (których przedstawiciele zamieszkują niewidzialne otoczenie naszego globu), usiłujące opanować umysły mieszkańców powierzchni Ziemi.[8]

Pewnego krytycznego dnia Bogowie–Kosmici zaczną nawiązywać z nami grupowe kontakty i to we wzrastającej liczbie. Jednak zaznaczam, że wszystkie grupy muszą działać delikatnie i ostrożnie. „Biblia” wprost ostrzega przed fałszywymi prorokami, bowiem ci, którzy żyją w niewidzialnych światach chcieliby zablokować postęp tych kontaktów i w rezultacie zająć miejsce Bogów Przestrzeni Kosmicznej. Ale i tak ci z nas, którzy są do tego przygotowani, będą wiedzieli instynktownie, a w słowach A POZNACIE ICH PO OWOCACH odnajdą właściwą wskazówkę.

Obecnie na Ziemi istnieje międzynarodowa organizacja o nazwie Contact International.[...][9] Ludzie ci chcą stworzyć tytułowy POMOST przez który Bogowie-Kosmici mogliby skontaktować się z życzliwymi im mieszkańcami Ziemi, będącymi na najlepszej drodze do Prawdy. Właśnie cos takiego jest piramidalnie ważnym w czasach, kiedy upadają niepodważalne sądy, opinie i autorytety, nie wspominając już o ugruntowanych teoriach.

Kilku wielkich Nauczycieli rzekło: Wy możecie zdobyć Królestwo Niebieskie! To prawda oczywista, możemy – ale nie poprzez szkodliwe moralnie, mentalnie i somatycznie narkotyki. Mieli Oni na myśli coś, co było rezultatem nagłego, przemożnego Objawienia, które czasami nachodzi człowieka tak, jak św. Pawła na drodze do Damaszku.

 

a



[1] Oczywiście telepatycznie z tzw. kontaktowcami. Rozbieżności w ich relacjach wskazują na to, że albo podlegamy procesowi dezinformacji, co do Ich działalności na Ziemi, albo mózgi kontaktowców nie są w stanie prawidłowo interpretować przekazywanych im informacji. Wydaje się, że pierwsza próba takiego kontaktu miała miejsce w Średniowieczu i Odrodzeniu, ale została ona udaremniona przez Świętą Inkwizycję, która zniszczyła ludzi mogących ten kontakt utrzymać. Ta zbrodnia popełniona przez Kościół katolicki pociągnęła za sobą opóźnienie procesu doskonalenia Ludzkości przez Kosmitów. Aktualnie widzimy symptomy powracającego masowego kontaktu z Nimi, i ten trend będzie wzrastającym. Poza tym masowo pojawiające się agroformacje też są pewnym signum temporis nadchodzących zmian – przyp. tłum.

[2] Zob. E. von Däniken – „Objawienia“, Warszawa 1985 – przyp. tłum.

[3] Objawienie to do dziś dnia budzi kontrowersje, co tworzy dość dziwną otoczkę wokół tego wydarzenia. Podobnym (ale nie uznanym przez Kościół objawieniem) jest objawienie w Miedziugorie (była Jugosławia), gdzie jednak jest uprawiany kult Matki Boskiej. W miarę zbliżania się roku 2000, ilość różnych objawień w świecie chrześcijańskim wyraźnie wzrosła, co wykorzystywane jest przez różne ugrupowania religijne głównie do celów komercyjnych – przyp. tłum.

[4] P. Thomas – „Flying Saucers Through the Ages”, Londyn 1963, 1973; M. Alexander – FSR, vol. 4, nr 1/1958; A. Ribera – “FSR, vol. 10 nr 2/1964; G. S. Ingfield – FSR, vol. 10, nr 3/1964; J. Vallée – „Anatomy of Phenomenon”, Chicago, IL, 1965, Londyn 1974.

[5] Wydaje się, że ten krok został poczyniony od dawna, jego przejawem są m.in. agroformacje i zjawisko tzw. Bedroom Visitors, które to fenomeny działają na umysł człowieka i stanowią prolog do kontaktu psychicznego Kosmitów z ludźmi – uwaga tłum.

[6] Patrząc na znane nam incydenty z UFO przez ten pryzmat,  można spokojnie założyć, że wszelkie opowiastki o ufokatastrofach są totalną bzdurą lub dezinformacją, jako że Obcy przede wszystkim nie dopuściliby do dostania się Ich technologii w ludzkie ręce, bowiem obróciłoby się to przeciwko ludziom i Im samym – uwaga tłum.

[7] Zostało to ciekawie pokazane m.in. w filmie science-fiction pt. „Szerokość geograficzna zero” reż. Inoshiro Honda, w którym podmorska, wysoko rozwinięta cywilizacja wywiera pozytywny, stymulujący wpływ na rozwój ziemskiej nauki i techniki – uwaga tłum. 

[8] Byłoby to pewnym wyjaśnieniem dla obserwowanych ostatnimi czasy masowo zjawisk typu Nieznanych Obiektów Kosmicznych czy Orbitalnych, które nasiliły się w okresie lat 1980 – 2004, a jak dotąd nie mających żadnego jasnego wytłumaczenia – przyp. tłum.

[9] Opuszczono tutaj opis działalności CI, który ma jedynie wartość historyczną – uwaga tłum.

środa, 24 września 2025

Brinsley le Poer-Trench - OPERACJA ZIEMIA (16)

 

ROZDZIAŁ XVII – MiW – Ludzie w Bieli.

 

Parę miesięcy temu, w rozmowie na temat NOL-i, którą nadało londyńskie radio, spiker napomknął o aktywności Ludzi w Czerni. Natomiast w swej długiej wypowiedzi, pewna pani dowodziła, że istnieją także Ludzie w Bieli – Men in White. Ci Ludzie w Bieli są wśród nas, bez przerwy i w każdym czasie. Nie noszą Oni żadnych białych szat, ale znani są dzięki Jasności Dobroci, którą rozsiewają wokół siebie. Byli wśród Nich tacy ludzie, jak: Jezus z Nazaretu zwany Chrystusem, książę Siddartha Guatama Śakjamuni zwany Buddą, Kriszna – Ósmy Avatar Wisznu, Mahomet – Muhammad ibn Abd Allāh i inni cudowni nauczyciele oraz uzdrawiacze ciał i dusz. W naszych czasach takimi cudownymi ludźmi byli bracia Mandus i Harry Edwards oraz inni – emanujący szczęściem i dobrą wolą.[1]

Ludzie w Bieli próbują uleczyć nałogowych alkoholików i narkomanów pracując nad nimi w szpitalach i hospicjach oraz takich organizacjach, jak Czerwony Krzyż, Czerwony Półksiężyc, Armii Zbawienia i innych stowarzyszeniach charytatywnych.

Ludzie w Bieli pracują najczęściej jako strażacy, policjanci, lekarze pogotowia, ratownicy wodni, morscy i górscy – wszędzie tam, gdzie mogą pomóc ponosząc osobiste ryzyko. Listę tą można by ciągnąć na wiele stron, ale wystarczy powiedzieć, że nasza planeta jest błogosławiona dzięki obecności tych wszystkich dobrych ludzi przez duże L. I chociaż nasz świat jest pełen zła i zbrodni, to nie zginie dzięki temu, że Ludzie w Bieli są wśród nas...

 

a

 

ROZDZIAŁ XVIII – Rewolucja młodości.

 

Wielu ludzi ze starszego pokolenia spogląda z niepokojem na wzrastającą młodzież, która odbija się od ich towarzystwa. Ci rebelianci przeciwko egzystującemu establishmentowi noszą długie włosy, często do ramion i kolorowe, niecodzienne stroje. A przecież wielu z nich nie wie, że za czasów Karola I długie włosy były szczytem elegancji i mody, co łatwo można sprawdzić w każdym sądzie.[2]

„Odrzuceni” od społeczeństwa młodzi ludzie znani są dzisiaj pod nazwami Beatników, Dzieci Kwiatów i Hippisów.[3] Jednakże od pewnego czasu zarówno krytycy jak i sympatycy ze starszego pokolenia zdali sobie sprawę z tego, że to ci właśnie „młodzi gniewni” zajmą kiedyś miejsce w ogniwach decydenckich. W ostatnim z serii trzech interesujących artykułów, ich autorka Sheila More napisała tak: ...Wielu z nich idealizuje antyczne wartości duchowe i ogłasza przeżytek wyższych klas. Drudzy pracują na roli, starając się żyć bliżej natury dążąc do samowystarczalności.[...][4] [...].[5]

 

a



[1] W Polsce takim Człowiekiem w Bieli był Marek Kotański (1942-2003) twórca ruchu MONAR – przyp. tłum.

[2] Oczywiście na terytorium Zjednoczonego Królestwa i krajów Commonwealth’u – przyp. tłum.

[3] Nazwy subkultur młodzieżowych z lat 60. i 70. XX wieku – przyp. tłum.

[4] S. More – „The Restless Generation 3” w „The Times” z dn. 18.12.1968 r.

[5] Opuszczono tutaj socjologiczny wykład Autora na temat ruchów spod znaku tzw. New Age, gdyż nie miał on wielkiego znaczenia dla tematyki ufologicznej poruszanej w tej książce – przyp. red.