Niedawno pisałem o wulkanie
St. Helens w USA i wspomniałem że był to trzeci pod względem siły wybuch w XX i
XXI wieku. Dziś pora na zdobywcę drugiego miejsca, pierwszego tak silnego który
pamiętają żyjący współcześnie - wulkan Pinatubo na Filipinach.
Mój kalendarz: 27 lat temu
15-18 czerwca 1991 miała miejsce eksplozja tego wulkanu oceniana na 6 w 8 stopniowej
skali eksplozywności - VEI. Zanim doszło do jego przebudzenia, Pinatubo nie
wyróżniał się szczególnie na tle wielu innych filipińskich wulkanów. Był silnie
zerodowany, porośnięty gęstym lasem deszczowym, niepozorny. Do czasu.
7 czerwca Pinatubo
zdecydowanie się ożywia, generując obłok erupcyjny o wysokości 8 km. Wulkan
zostaje objęty czwartym stopniem alarmu... Ewakuacja mieszkańców okolic wulkanu
formalnie rozpoczęła się już 7 kwietnia. Brak decyzji o ewakuacji w
odpowiedniej chwili mógłby doprowadzić do śmierci tysięcy ludzi. Po objęciu
Pinatubo piątym stopniem alarmu 13 czerwca władze ewakuują około 60 tys. ludzi.
Wkrótce po tym, 12 czerwca 1991 roku, dochodzi
do pierwszej z serii potężnych erupcji wulkanu Pinatubo. Pliniańska kolumna
erupcyjna (czyli słup popiołów wznoszący się do stratosfery i tam
rozprzestrzeniający się poziomo) nad wulkanem sięga wysokości 19 kilometrów.
15 czerwca 1991 roku Pinatubo
wybucha po raz kolejny, w dodatku erupcja jest najpotężniejsza ze wszystkich
dotychczasowych. Popioły wznoszą się na wysokość 34 kilometrów i tam
rozszerzają się, rozprzestrzeniając wokół całego globu. Potężne spływy
piroklastyczne (mieszanina gorących gazów i popiołów) docierają na odległość 16
km. Wskutek opadania popiołów na centralnych terenach wyspy Luzon zapadają
ciemności. Popioły opadają na obszary Wietnamu, Kambodży i Malezji. Wierzchołek
wulkanu zapada się, formując kalderę o średnicy 2,5 km, w której pojawia się
jezioro kraterowe. Pinatubo „maleje” – z początkowych 1745 m n.p.m. pozostaje
1485 m n.p.m.
Jakby nie było jeszcze dość
nieszczęść, w tym samym czasie w odległości 100 km na północny wschód od
Pinatubo przechodzi tajfun YUNYA.
Ulewne opady deszczu przyczyniają się do powstania potoków błota (laharów),
które mkną z prędkością 30 km na godzinę dolinami wulkanu, niszcząc wszystko na
swojej drodze.
W wyniku erupcji Pinatubo
zginęło 847 osób, w dużej mierze z powodu zawalania się na ich głowy zasypanych
mokrym popiołem dachów domów. Umarło 800 tys. zwierząt hodowlanych i drobiu.
Kompletnemu zniszczeniu uległo 8000 domów, a uszkodzeniu 73 tys. Zdewastowane
zostały dwie amerykańskie bazy: lotnicza Clark i morska Subic Bay.
Pyły i aerozol siarkowy
trafiły do stratosfery, czego rezultatem był spadek średnich globalnych
temperatur w 1992 roku o 0,5°C. Niegdyś bujne lasy i szerokie doliny u stóp
Pinatubo zostały pokryte warstwą popiołu i pumeksu o grubości 50-200 metrów.
Stanisław Bednarz
Moje
3 grosze
Pozwoliłem sobie załączyć do tego
materiału rysunek z książki Wiktora
Niedzickiego obrazujący największe znane erupcje wulkaniczne. Należy nadmienić,
że rysunek nie obejmuje znanych nam teraz supererupcji wulkanicznych o VEI=8,
których moc i negatywny wpływ na środowisko jest wielekroć silniejszy, niż „zwykłych”
erupcji wulkanicznych, a które są w stanie wymazać nasz gatunek z powierzchni
planety, albo – w najlepszym razie – cofnąć nas do epoki kamienia jeszcze nie
rozłupanego. Brzmi to jak żart, ale żartem nie jest. Ludzkość już raz
doświadczyła mocy supererupcji, kiedy to 70.000 lat temu eksplodował
superwulkan Toba. Ludzkość znalazła się na krawędzi zagłady. Przeciwko ludziom
sprzysięgły się wszystkie żywioły i tylko rozum i dar współpracy pozwoliły
ludziom przetrwać czas tego potwornego kataklizmu.
Ale to już jest temat z innej ballady i
mam nadzieję, że Pan Stanisław Bednarz wkrótce go podejmie.