W poprzednim materiale
przekazałem 16 hipotez odnośnie tego, co mogło stać się na Przełęczy Diatłowa,
gdzie w nocy 1/2.II.1959 roku doszło do masakry dziewięcioosobowego zespołu
turystów mających zamiar zaliczyć przejście graniowe od góry Cholatczachl do
góry Otorten – w linii prostej jest to 10 km. Członkowie grupy zginęli w do
dziś niewyjaśnionych okolicznościach, a ich ciała odnaleziono i zniesiono z gór
po pewnym czasie. Szczegóły Czytelnik znajdzie w mnogich artykułach,
opracowaniach i książce Anny Matwiejewej pt. „Przełęcz Diatłowa – tajemnica
dziewięciorga” (MOVA, Białystok 2020), którą polecam wszystkim zainteresowanym
tą historią, a w której analizuje ona możliwe przyczyny tej dziwnej i
niesamowitej tragedii.
Przedstawiona przez nią „hipoteza
rakietowa” – nr 9 ma sens. Faktycznie, to właśnie w 1959 roku zaczęto
eksperymenty z różnymi rakietami – wektorami broni jądrowej i termojądrowej, a
także – jak usiłowałem to udowodnić – antyrakietami i bronią antysatelitarną –
ASAT, czego może dowodzić zestrzelenie amerykańskiego bio-satelity Zeta
SCORE w styczniu 1959 roku, który spadł w wody Baseny IV w porcie
handlowym w Gdyni. Rzecz opisana w pracy „UFO i Kosmos” (Tolkmicko 2009), gdzie
odsyłam Czytelnika. Chodzi tutaj o sławetny Incydent Gdynia 1959. Otóż te dwa
pozornie oddalone od siebie wydarzenia mają punkty wspólne – a są to właśnie
próby pocisków rakietowych… Szczątki rakiety na Uralu i satelita z Gdyni
zostały dokładnie posprzątane przez ekipy KGB, GRU czy Wojsk Rakietowych, stąd
nie pozostało nam nic innego poza domysłami, bo dowody znikły. Ale to wszystko
dotyczy hipotezy nr 9, która brzmi nawet dość prawdopodobnie.
Aliści jest jeszcze jedna hipoteza – nr 17: atak ludzko-zwierzęcych
hybryd.
Zacznijmy od lat 20. i 30., kiedy
teoria ras święci swe tryumfy. W III Rzeszy „uczeni” pracują nad wypracowaniem
modelu idealnego Aryjczyka. Według szefa organizacji Ahnenerbe – SS-Reichsführera Heinricha Himmlera tylko Niemcy wywodzący się z Ariów są godni
przewodzić innym narodom. I przeprowadza ostrą selekcję ludzi na Ariów i
resztę. Tą resztę przeznaczono do tego, by służyła narodowi panów –
Übermenschom – panom ich życia i śmierci.
Nieco inaczej było w ZSRR. Tam
pracowano nad stworzeniem Nowego Człowieka Radzieckiego – NCR, który byłby
silny, odporny na wszystkie ciosy, choroby, czynniki zewnętrzne, itp., był
bezmyślnym wykonawcą rozkazów i był lojalnym wobec Stalina i Partii. NCR miał
być idealnym żołnierzem nie mającym żadnych skrupułów moralnych – jak członek
hitlerowskiego SS.
NCR zamierzano wyhodować drogą
krzyżowania człowieka z różnymi zwierzętami – padło na małpy. Prof. Ilia I. Iwanow krzyżował zatem ludzi z szympansami i orangutanami. Prace te
wywoływały etyczne kontrowersje, na które odpowiedział w 1910 r. na konferencji
zoologicznej w Grazu, gdzie zapowiedział próbę skrzyżowania człowieka z małpą.
W 1921 r. wysłano go na staż do Instytutu Pasteura w Paryżu. Tam zaproponował
ponownie podjęcie próby skrzyżowania człowieka z małpą. Pomysł znalazł poparcie
Instytutu Pasteura, zaproponowano mu jako miejsce eksperymentu szympansi
rezerwat w Kindli we Francuskiej Afryce Zachodniej. Poszukując środków na jego
przeprowadzenie uzyskał m.in. dotację od ludowego komisarza oświaty Anatolija Łunaczarskiego – a zatem
jeszcze za czasów rządów Lenina.
Do Afryki Iwanow dotarł w
listopadzie 1926 r. i przystąpił do pracy. Pierwsze próby zapłodnienia
szympansic ludzkim nasieniem przeprowadził w lutym 1927 r., wówczas też zwrócił
się do gubernatora kolonii o pomoc w znalezieniu kobiet do zapłodnienia
nasieniem szympansa, w związku z czym skierowano go do szpitala w Konakry.
Iwanow nie miał oporów wobec prowadzenia eksperymentów na Afrykankach bez ich
zgody, co wynikało z jego rasizmu i pogardy dla czarnoskórych.
Ostatecznie jednak władze
kolonialne zakazały mu eksperymentów w obawie przed niezadowoleniem miejscowej
ludności, a Akademia Nauk ZSRR wycofała dla niego poparcie. Już latem 1927 roku
(a zatem w czasach rządów Stalina) Iwanow był zmuszony opuścić teren
Francuskiej Afryki Zachodniej i wrócił do ZSRR, gdzie zgłosiła się do niego
ochotniczka do zapłodnienia nasieniem szympansa. Władze radzieckie zaczęły mu
jednak blokować możliwość prowadzenia takich eksperymentów, uznając je za zbyt
kontrowersyjne. Zapładniał samice małp ludzką spermą i ludzkie kobiety spermą
orangutana. Nic z tego nie wyszło, boż genetyki w ZSRR nie było. Dzięki
szaleństwu Stalina, genetyka podobnie jak cybernetyka były wyklęte, a genetykę
oddano w ręce szarlatanów pokroju Trofima
Łysenki czy Olgi Lepieszyńskiej.
Dzisiaj coś takiego byłoby możliwe dzięki inżynierii genetycznej i klonowaniu,
ale w 1959 roku było to raczej wątpliwe, chociaż…
Pojawiające się tu i ówdzie
opowieści o spotkaniach z Ałmasnym-Alma-Yeti właśnie w latach 20. XX wieku
pozwala sądzić, że mamy do czynienia ze zbitką człowieka z małpą i
niedźwiedziem, aczkolwiek pierwsze wzmianki o Ałmasnym pojawiają się już w XV
wieku. Taka istota byłaby odporna na chłód i warunki wysokogórskie – czyżby
prof. Iwanow chciał wyhodować coś takiego??? Gdyby tak choć jedna napadła na
diatłowców, to nie zdziwiłbym się, że ci ostatni prysnęliby, gdzie pieprz
rośnie. A że nie było ich śladów? No i co z tego? Taka istota na pewno
potrafiłaby je zatrzeć za sobą i szukaj wiatru w polu!
Nieprawdopodobne? Równie jak
Neodinozaury w Gorcach. Ale Neodinozaurów nikt nie widział, a Ałmasa owszem – i
to nieraz. Być może Iwanow słyszał o nich i zapragnął wyhodować sztucznie idąc
naprzeciwko zachciankom przywódców radzieckich? Osobiście zakładam, że istoty
pokroju Yeti i im podobnych kryptyd naprawdę istnieją, i są rezultatem
genetycznych manipulacji prowadzonych jeszcze w czasach Atlantydy. Podobnie jak
Syreny i inne mityczne (czy aby?) stworzenia.
Ale to już jest inna ballada.