Aneks. Wypisy
Praca rosyjskich szpiegów
w Krakowie
Pochodzące z Rosyjskiego Państwowego Archiwum
Wojenno-Historycznego szpiegowskie zdjęcia Fortu nr 7 Bronowice,
wewnętrznego rdzenia twierdzy Kraków. Zdjęcia są słabej jakości, pochodzą z
mikrofilmów. Dokument z innej teczki 2003-001-1708 wyjaśnia pochodzenie zdjęć.
Wykonał je austro-węgierski oficer rezerwy, Czech, Wiaczesław Dostal w 1910 roku. Zdjęcia pozyskano w Paryżu, gdzie
Dostal był zaangażowany w organizację czeskich oddziałów ochotniczych mających
walczyć przeciw państwom centralnym u boku Aliantów.
Фонд
2067 – Штаб главнокомандующего армиями Юго-Западного фронта
Опись 1 – Управление генерал-квартирмейстера
Дело – 525 – О крепостях
Lokalizacja dokumentów komórki wywiadu Kundschaftstelle
(K-Stelle) przy komendzie Twierdzy
Kraków
Archiwum Główne Akt Dawnych
ul. Długa 7
00-263 Warszawa
tel: (22) 831-54-91 do 93, 635-45-32
fax: 831-16-08
email: sekretariat@agad.gov.pl
www.agad.archiwa.gov.pl
nr zespołu: 318 / 0 Karta: A
Nazwa główna:
C. k. Komenda Twierdzy Kraków
Inne nazwy zespołu/twórcy:
K. u. K. Festungskommando Krakau
daty: 1910-1917
1910 - 1917
Rozmiary: j.a. mb.
ogółem kat. A: 141 3
opracowanych: 141 3
bez ewidencji: 0 0
ogółem kat. B: 0 0
Dział:
wojsko i organizacje paramilitarne
kategoria:
sztaby, dowództwa terytorialne
Pomoce archiwalne:
inwentarz książkowy
Język: niem., pol., czes., wł., fr., ros.
Dostęp: tak
Kolejna grup akt to opracowania wywiadu dotyczące
organizacji politycznych i społecznych, głównie czeskich, w mniejszym stopniu
również polskich i serbskich. 30 j. a. zawiera podania poddanych rosyjskich o
zezwolenie na pobyt czasowy lub stały na obszarze twierdzy. Do podań tych
często dołączone są opinie, tzw. "świadectwa moralności" i
zaświadczenia o wcześniejszym pobycie w Krakowie.
Ślady dyskusji na
forach internetowych o "Tajemnicy Skały"
https://forum.ioh.pl/viewtopic.php?p=158386?
czy
zwróciliście uwagę na wypowiedź " krakał " z forum http://austro-wegry.info/plink12428.htm -
" Na zakończenie jeszcze - słyszałem informację , że stosunkowo niedawno
ujawniono korespondencję generała prowincji (?) kamedułów obejmującej Galicję.
Ponoć jest w niej napisane, że tych dezerterów z czasem
"rozśrodkowano" po jednym - dwóch do różnych klasztorów na terenie
całej monarchii - nie zostali na Srebrnej Górze"
ponadto osobiście uważam że jest to mało prawdopodobne że
kilkanaście chłopa olało swojej rodziny , dzieci i żony i wstąpiło bez śladu ,
bez kontaktu do zakonu - bo jeśli by się kontaktowali z rodzinami to na bank
namierzył by ich wywiad austrowęgierski.
dodatkowo istotną jest wypowiedź kolegi
"jerry" z tegoż samego forum
"FORT "SKAŁA" POSIADA ZRESZTĄ WIELE INNYCH
TAJEMNIC. WSPOMNIAŁEM JUŻ O WYBIEGAJĄCYCH Z FORTU, NIEWIADOMEGO PRZEZNACZENIA
KORYTARZACH. DO DZIŚ NIKOMU NIE UDAŁO SIĘ PRZEKONUJĄCO UZASADNIĆ SENSU ICH
POWSTANIA. RÓWNIE CIEKAWA JEST HISTORIA ODNALEZIENIA NA TERENIE FORTU SZKATUŁKI
Z ODZNAKAMI PUŁKOWYMI, ORAZ DOKUMENTAMI PROJEKTOWYMI KOLEI WARSZAWSKO -
WIEDEŃSKIEJ. BYŁY ONE SYGNOWANE PRZEZ OBERSTA AMOSA VETSERA, RZEKOMO OJCA SŁYNNEJ MARII VETSERY - NIESZCZĘŚLIWEJ
PARTNERKI ARCYKSIĘCIA RUDOLFA!"
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
właśnie teraz powoli sobie przypominam , z tych tysięcy
stron co przeleciałem , była afera latarkowa, związana z obserwowaniem fortu
prze wywiad rosyjski i nawet kogoś złapano. Forty Krakowa były obserwowane
przez wywiad rosyjski - to fakt.
Nie wiem jak z
wiarygodnością ale historia ciekawa i warta uwagi, szczególnie dla mieszkańców
Krakowa i co najważniejsze pasuje do naszego forum a użytkownicy z Krakowa mogą
się tam wybrać i popytać ile prawdy w opowieści.
http://www.paranormalne.pl/topic/43781-zjawa-z-fortu-xiii/
Napisano 09.07.2014 - 16:43
"Wypada dziś
przypomnieć o mało znanej zagadce która do dziś nie została rozwikłana.
W lecie 1910 roku około godziny
12 oficer Austriacki, Otto Muler
stał na czele kompani która miała zluzować obsadę Fortu nr. 38 (część twierdzy
Kraków) który pieszczotliwie nazywano "śmierdzącą skałą". Kiedy nikt
z wewnątrz nie kwapił się aby otworzyć im bramę, jeden z żołnierzy wspiął się
do otwartej okiennicy i wszedł do środka. Po kilku minutach otworzył bramę. Był
jednak blady jak prześcieradło. W forcie nie było nikogo. Cała załoga zniknęła.
Musiało się to stać bardzo krótko przed przybyciem kompanii gdyż na stole w
kantynie stały jeszcze ciepłe posiłki. Niektóre pomieszczenia w forcie były
zamknięte od... środka. Natychmiast powiadomiono o dezercji wywiad wojskowy.
Ostatni zapis w księdze dyżurów pochodził z godziny 10.50. Nie było żadnych
śladów walki czy uprowadzenia żołnierzy. Wywiad wojskowy zaczął natychmiast
działać. Agenci obstawili domy rodzinne żołnierzy którzy zginęli. Było niemal
pewne że któryś z nich skontaktuje się prędzej czy później ze swoją rodziną.
Nic takiego się jednak nie stało. Jedyną osobą która feralnego dnia była
widziana był żołnierz który poszedł po papierosy do sklepu w Kryspinowie.
Śledztwo i obserwacja oraz poszukiwania zaginionych żołnierzy były prowadzone
aż do wybuchu I wojny światowej. Nikt nigdy nie wpadł na żaden ślad zaginionych.
To nie koniec. Fort 38 Skała ma też swoje, nie do końca wyjaśnione tajemnice:
stanowią je dwa betonowe korytarze (galerie, chodniki, tunele?) oraz długie
obetonowane ciągi, nie będące korytarzami, gdyż ich przejście jest niemożliwe.
Rozpoczynają się one w ścianach kopulasto sklepionej, okrągłej komory,
znajdującej się w osi Fortu, na około 2 m przed kolejną okrągłą komorą
(barbetą), leżącą u podstawy wieży pancernej. Wejście do nich prowadzi przez
małe kwadratowe otwory w przyziemiu. Korytarze te, w przeciwieństwie do
wychodzących z tej komory potern, prowadzących do kaponier barkowych, są bardzo
wysokie; w miarę postępowania w głąb ich szerokość się zmniejsza (do ok. 50 cm
i mniej), a są też częściowo zasypane gruzem ceglanym i betonowym oraz grubą
warstwą pyłu; są też łukowato pozałamywane, a ich zróżnicowanie długości sięga
kilkunastu metrów. Takie korytarze nie występują w żadnym innym forcie. W 1945
roku fort objęli Rosjanie. Kiedy tylko wojska radzieckie weszły do fortu
natychmiast ogrodzono go szpalerem. W ciągu następnych dni, nocami wywożono coś
z niego ciężarówkami. Wszystko to zdarzyło się naprawdę i mimo że sprawa jest
bardzo ciekawa to została prawie całkowicie zapomniana a szkoda."
W czasie okupacji
niemieckiej fort służył z początku jako punkt zaopatrzeniowy, a później
urządzono w nim więzienie dla jeńców sowieckich. O surowości niemieckich
komendantów wobec jeńców krążyły opowieści między okolicznymi mieszkańcami.
Nawet w Forcie widniał kiedyś napis po niemiecku:
"Kanibalizm
będzie karany śmiercią".
Acta Brutusica
(Fragmenty artykułu w
"Dzienniku Polskim")
Epistolografia
abstrakcyjna
18 sierpnia 1999, 5:59
Z natury swej dowcipni, a przy tym nie
znoszący wszelkich konwenansów, redaktorem naczelnym pisma mianowali
miejscowego kota. (Ostatecznie, czemuż kot nie mógłby być redaktorem?) Zresztą
on sam nie protestował. Był wielki, kudłaty, czarny jak smoła. Wśród
krakowskich astronomów cieszył się powszechnym i zasłużonym szacunkiem. Nosił
starożytne, a przy tym jawnie aluzyjne imię Brutus, stąd też tytuł pisma:
"Acta Brutusica". Nawiasem mówiąc, na przekór swemu groźnemu imieniu
była to raczej kotka niż kocur, ale to już zupełnie inna historia.
Kilka lat temu dwu młodych pracowników
krakowskiego Obserwatorium Astronomicznego postanowiło założyć własne
czasopismo literackie. Nie chodziło im jedynie o to, że tytuły "doktor
redaktor" oraz "magister redaktor" brzmią znacznie lepiej niż
zwykły "doktor" czy "magister". Po prostu: po całym dniu (a
czasem i nocy) spędzonym na rachowaniu całek czy obserwowaniu nieba czuli w
sobie niepokojącą pustkę oraz... nieprzeparte pragnienie pisania. Pisania
inaczej niż wszyscy pozostali astronomowie: ciekawie, wesoło, po polsku i bez
strasznych matematycznych wzorów. A także bez żadnego ograniczenia literackiej
formy.
Należy
tu wspomnieć, że ciekawym zrządzeniem losu pojawiły się wtedy w Obserwatorium
nowe zdobycze zachodniej techniki: dwa wspaniałe przyrządy znane jako komputer oraz kserograf. Dziś takie rzeczy na nikim nie robią już
większego wrażenia, ale dziesięć i więcej lat temu były one nieliczne, a przy
tym niechętnie widziane przez ówczesne, pozbawione poczucia humoru władze, jako
że - podobno - można było przy ich pomocy podjąć nielegalną próbę obalenia
jedynie słusznego ustroju państwowego. Teraz jednak samozwańczy redaktorzy
nowego pisma mieli to wszystko do swej dyspozycji; reszta była już tylko
kwestią natchnienia oraz niewyczerpanej fantazji. I tak powstał pierwszy numer
pisma, odbity którejś ciemnej nocy, w oszołamiającym nakładzie pięćdziesięciu
egzemplarzy. Na tytułowej winiecie napisano asekuracyjnie: "Aperiodyk
poświęcony wszelkim dziedzinom nauki".
Przez
pięć kolejnych lat ukazało się trzynaście numerów "Acta Brutusica".
Katastrofa
tunguska
Według relacji świadków, do katastrofy
doszło 30 czerwca 1908 roku albo w godzinach porannych, albo popołudniowych
(świadkowie z różnych części Rosji nie byli zgodni co do dokładnego czasu).
Błysk i chmurę jaka powstała w wyniku eksplozji widać było w promieniu 650 km,
a huk słyszano w promieniu 1000 km.
Sejsmografy
na całej Ziemi zanotowały eksplozję, która szacuje się, że mogła mieć
siłę 3-30 Mt, a fala uderzeniowa mogła wygenerować drgania o sile 5 w skali
Richtera. Ilość pyłu jaki powstał w wyniku eksplozji była natomiast tak duża, że
odbijające się od niego promienie słońca doprowadziły do powstania efektu
„białej nocy” w znacznej części Europy.
*
Przez
około 3 doby po uderzeniu,
można było obserwować w wielu miejscach Europy tzw. białe noce, czyli jasne
światło, które rozświetlało nocny mrok. Prawdopodobnie było to związane z pyłem
wyrzuconym do atmosfery po eksplozji. Katastrofa została zarejestrowana przez
naukowców na całym świecie, a niektóre urządzenia wskazywały nie obserwowane nigdy wcześniej pomiary.
Jedna udało się Kulikowi i
jego zespołowi ustalić, że eksplozja tunguska odpowiadała za serię „białych
nocy” występujących na przełomie czerwca i lipca 1908 r. w pasie od Zachodniej
Syberii po Wielką Brytanię. Pani Tomilina z Kurska relacjonowała:
„po zapadnięciu zmierzchu
zamiast się ściemniać, robiło się coraz jaśniej. Północno-zachodnia, a potem
północna część horyzontu jaśniała jak przed wschodem słońca, a chwilę później
wszystko było zalewane złotym światłem. Nawet najmniejsze rzeczy były w nim
doskonale widoczne”.
Nie do końca wiadomo, co
wywołało anomalne zorze, choć sugeruje się, że mógł odpowiadać za nie pył,
który dostał się do górnych warstw atmosfery.
W latach 60. grupa
uczonego Nikołaja Wasiliewa, po przeanalizowaniu 150 relacji o anomaliach
atmosferycznych po wybuchu tunguskim ustaliła, że zaczęły się one trzy dni
przed nim. Jak to możliwe, że następstwa wyprzedziły przyczynę? Jedna z hipotez
sugerowała, że przed upadkiem na Syberię obiekt tymczasowo krążył wokół Ziemi
jako „satelita”, uwalniając do atmosfery pył i gazy. Co ciekawe, świadkowie
obserwujący ciało tunguskie w locie mówili, że ciągnął się za nim nie tylko
ognisty warkocz, ale też dziwne „lśnienie” porównywane do „tęczy”.
Noce stały się jasne jak dni
Zniszczenia
środowiska naturalnego były wręcz niewyobrażalne. W wyniku eksplozji powstała
bowiem również fala termiczna. Na olbrzymim obszarze wybuchły pożary. Na
powierzchni aż 2 000 km2 – lub też jak chcą źródła anglosaskie 830
mil2 – drzewa
zostały dosłownie powalone. Ich liczba szacowana jest na 60 milionów.
Ogień szalał na okolicznych terenach jeszcze przez tygodnie.
Katastrofa
tunguska stała się także źródłem zjawisk wybitnie niecodziennych. Jeżeli użylibyśmy magnetometru w okolicy
miejsca katastrofy, wskazałby on drugi północny biegun magnetyczny.
Nie koniec jednak na tym. Oto bowiem po eksplozji w Europie i w Azji noce były ekstremalnie
wręcz jasne, porównywalne do białych nocy. Było to spowodowane
tym, że wybuch uniósł aż do stratosfery gigantyczne ilości pyłu. Miliony jego
ton rozeszły się na potężne odległości., odbijając światło słoneczne. W efekcie
nawet w nocy możliwe było czytanie drobnego druku bez konieczności zapalania
lampy.
*
Roxo- 13.04.2015 (10:28)
Red. Wanda
Konarzewska z Telewizji Polskiej prowadziła program o katastrofie
tunguskiej. Zwróciła się do telewidzów, by ci, którzy mają jakieś własne
koncepcje na ten temat, skontaktowali się z redakcją. Do studia zaproszono
autorów sześciu listów,. Wśród osób zaproszonych wówczas do Studia TV był
naoczny świadek zdarzenia, pan Józef Z.
ze Zduńskiej Woli. W chwili eksplozji miał 8 lat i mieszkał wraz z ojcem,
zesłańcem politycznym, około 260 km od epicentrum wybuchu. Miałem więc możność
zanotować jego relację, którą tu w skrócie podaję: "Tego dnia o godzinie
siódmej rano wyszedłem do odległej o 3 km szkoły. Nagle (dokładnie o godzinie
7.27 - K.B.) zrobiło się niesamowicie cicho. Zamilkły ptaki, nie było słychać
szumu gałęzi ani normalnych odgłosów tajgi. Jasny poranek przygasł i wszystko
wokoło zżółkło, nawet moje ręce i ubranie. Przestraszyłem się bardzo i
zawróciłem do domu. Kiedy szedłem, wszystko stawało się pomarańczowe, nawet
liście na drzewach i trawa. Gdy byłem już w domu, ojciec kazał pozasłaniać
okna, ale mimo to ta cisza trwała jeszcze osiem godzin, a barwa otoczenia
zmieniała się poprzez czerwoną, ciemnobordową aż do czarnej. Gdy zrobiło się
wokoło czarno, a była dopiero trzecia po południu, wyszliśmy przed dom
zobaczyć, co się dzieje. Patrząc w kierunku północno-wschodnim (w stronę
Podkamiennej Tunguskiej), widzieliśmy ścianę jakby lejącej się z góry aż po
horyzont rtęci." Dane zebrane z wielu źródeł mówią o różnym czasie trwania
zjawiska: od czterech minut lotu "rury", do dwóch godzin lotu
nieznanego ciała niebieskiego, które rzekomo widziało przez teleskop dwóch
astronomów z zachodniej Kanady. A tu masz! Naoczny świadek twierdzi, że trwało
to osiem godzin. Kto ma rację? Być może wszyscy.
Meteoryt tunguski - co o nim wiemy?
Czy mamy
wreszcie wyjaśnienie, co było powodem największej udokumentowanej katastrofy w
dziejach naszej planety? Dopiero po stu latach wydaje się, że jesteśmy nieco
bliżej rozwiązania zagadki.
Aktualizacja:
13.08.2016 09:02 Publikacja: 13.08.2016 00:01
30 czerwca 1908
r. o 7:14 rano nad rzeką Podkamienna Tunguzka w środkowej Syberii
doszło potężnej eksplozji. Wybuch powalił około 9 milionów drzew
w promieniu 40 km. Widoczny był z odległości 650 km, a słyszany
niemal dwukrotnie dalej. Wydarzenie to zarejestrowały sejsmografy na całej kuli
ziemskiej. Jeszcze przez trzy dni na
terenie Europy obserwowano tzw. białe noce. Zamiast zmierzchu pojawiało się
złote światło. W Londynie w środku nocy można było czytać gazetę.
Rosyjskie magnetometry zwariowały – pokazywały drugi biegun północny.
Dokładny czas
eksplozji zarejestrowało obserwatorium meteorologiczne w Irkucku.
Kierownik stacji Arkady Woznesieński został zasypany doniesieniami
o „ognistej kuli", „świetlnym słupie", „spadającym słońcu",
trzęsieniu ziemi tak silnym, że „gosposia popa spadła z ławki" (wg
relacji agronoma ze wsi Niżne-Ilińskoje). Pisali do niego przyrodnicy
z całej Syberii. Doniesienia były dość spójne: o ogromnej, świecącej
kuli, która nadleciała z południa (według niektórych ze wschodu) i następującej
po tym serii wybuchów. Na podstawie tych informacji Woznesieński wyliczył
trajektorię lotu obiektu oraz miejsce eksplozji. Epicentrum znajdowało się na
północ od Bajkału, 60 km od osady Wanawara. Na szczęście była to prawie
bezludna okolica. Można było tam spotkać jedynie rzadko rozrzucone osady
rdzennych mieszkańców Syberii – Ewenków.
Z katastrofy
cudem ocalał tunguski szaman, Iwan Aksenow. Przebywał 20 km od epicentrum –
w strefie największych zniszczeń. Opowiadał, że naokoło „nagle
poczerwieniało", rozległ się huk i stracił przytomność: „Kiedy się
ocknąłem, wszystko wokół waliło się i paliło. Spojrzałem w górę
i zobaczyłem lecącego »czorta«. To coś miało podłużny kształt i dwa
widoczne na przedzie punkty. Ciągnęło za sobą ogon z ognia".
Mimo ogromnej
ilości zebranych danych, Woznesieński nie miał śmiałości złożyć przełożonym
z Petersburga oficjalnego raportu ze swoich wyliczeń. Za to świadków było
dostatek. Po latach Radziecka Akademia Nauk zgromadziła relacje ok. 920 osób.
Obiekt tunguski opisywano w przeróżny sposób, jako „kulę dwukrotnie
większą od słońca z postrzępionym ogonem, z którego sypały się
iskry". Porównywano go do „snopa", „miotły" czy „naboju".
Mieszkaniec wsi Kondraszyno opisał go jako „samolot bez skrzydeł, czerwony jak
pomidor". Niezależnie od barwności porównań oszacowano, że obiekty
widziane przez świadków mogły mieć nawet 50 m średnicy.[1]
Moje 3 grosze
Nie wiedziałem niczego o tym
wydarzeniu. I nadal nic bym nie wiedział, gdyby nie mgr inż. Stanisław Bednarz, który przekazał mi
powyższy raport w tej sprawie.
Zrazu ucieszyłem się, boż wyglądało
to mi na incydent z Trójkąta Bermudzkiego, czy kilku innych równie paskudnych
miejsc na Ziemi. Przeczytawszy go do końca poczułem niejaki zawód, ale jak się
okazuje – i w tej relacji mamy element prawdziwej tajemnicy. Tajemnicy
Tunguskiego Ciała Kosmicznego i okoliczności jego upadku. Okazuje się bowiem,
że spadek TCK poprzedziły dziwne fenomeny, które miały miejsce przed 30.VI.1908
roku, i godziną 07:17.11 KRAT czyli u nas 01:17.11 CEST albo 23:17.11 UTC
jeszcze dnia poprzedniego. Zainteresowanych odsyłam do powołanych w przypisie
źródeł. Obawiam się, że poza falą uderzeniową eksplozji miała miejsce jeszcze
fala grawitacyjna (słaba bo słaba ale mierzalna) fala sejsmiczna i jakieś
zawirowanie w Czasie, co spowodować mogło wyrzucenia produktów implozji (bo to
była de facto implozja) w inny punkt naszej czasoprzestrzeni. Może to być
różnica w czasie o 1 ns, ale te szczątki TCK są dla nas całkowicie
(przynajmniej na razie) nieosiągalne. Tak czy inaczej, tajemnica jest nadal
tajemnicą…
Niestety nie mam zaufania do Forum
IOH, bowiem okupowane jest ono przez grupę oszołomiastych besserwisserów i
nawiedzonych reformatorów historii, którzy nie dopuszczają do siebie żadnych
idei albo hołdują „rewelacjom” made by IPN czy „uczelnie” ojca inkasenta. Po
kilkuletniej szarpaninie z nimi opuściłem to towarzycho. A szkoda, bo wielu z
nich ma zacięcie i mogłoby wiele wyjaśnić z prawdziwych tajemnic historii…
Zdjęcia:
Zwierzyniec - https://zwierzyniec.dworek.eu/fort-glowny-pancerny-38skala/
[1]
Zainteresowanych Czytelników odsyłam do dwóch opracowań na temat katastrofy
tunguskiej: Peter Krassa – „Największa zagadka stulecia” - https://hyboriana.blogspot.com/2013/03/najwieksza-zagadka-stulecia-0.html
i dalsze oraz antologia „Bolid syberyjski” - https://hyboriana.blogspot.com/2012/01/bolid-sybreyjski-0.html
i dalsze.