Eva Soukupová
Zniszczenie promu kosmicznego Columbia:
czy zginęli z powodu dziwnych eksperymentów?
Dokładna przyczyna tragicznego
wypadku wciąż nie jest znana. Powszechnie uważa się, że winna jest wada
izolacji termicznej. Zwolennicy teorii spiskowych mówią jednak o tajnych
eksperymentach, które miały odbyć się na pokładzie misji kosmicznej.
Nie mogli się doczekać ponownego
spotkania z rodziną i przyjaciółmi w domu, którym z pewnością mieli wiele do
opowiedzenia o swoim szesnastodniowym pobycie w kosmosie. Siedmiu astronautów,
z których trzech wybiera się w kosmos po raz drugi, wystartuje 16 stycznia 2003
roku z Centrum Kosmicznego im. Kennedy'ego.
Wahadłowiec Columbia ma wrócić po
południu 1 lutego. Tego dnia wielu Amerykanów wpatruje się w niebo, a
przynajmniej w ekrany telewizorów, obserwując powrót misji kosmicznej na
pokładzie promu kosmicznego Columbia.
Tuż przed trzecią po południu na
niebie pojawia się biała smuga kondensacyjna. Większość obserwatorów nie wie,
że centrum kontroli podejrzewa poważny problem z danych pochodzących z kabiny i
połączenie z załogą wahadłowca zostało zerwane.
Kiedy jednak pojawiają się
płomienie, a z promu zaczynają spadać płonące kawałki, wszystko staje się
jasne.
Centrum Kosmiczne, świadome
utraty siedmiu dzielnych astronautów, opuszcza flagi do połowy masztów, a przed
kamerami pojawia się prezydent USA George
Bush, który z poważną miną przyznaje:
- Columbia jest stracona, nikt nie przeżył - jednak według niektórych teorii, jakiś tajny
plan liczył się z utratą życia. Czy załoga misji została zamordowana z zimną
krwią?
Znowu
ta termoizolacja!
Dokładna przyczyna zniszczenia Columbii
wciąż nie jest do końca znana. Powszechnie akceptowana teoria głosi, że winny
jest kawałek izolacji termicznej o długości około 50 cm. Kamera przymocowana do
promu kosmicznego Columbia uchwyciła już, jak izolacja oddziela się od kadłuba i
uderza w skrzydło podczas startu.
Naruszony płaszcz izolacyjny
ujawnił się dopiero po ponownym wejściu w atmosferę, kiedy to zapalił się i
ostatecznie prom się rozpadł. Załoga miała tylko 16 minut od bezpiecznego
lądowania. Brzmi logicznie.
Jednak nie jest to wyjaśnienie,
które mógłby zaakceptować ówczesny dyrektor programu promów kosmicznych, Ron D. Dittemore.
- To po prostu nie ma
sensu, aby to zdarzenie było główną przyczyną - wścieka się, wyjaśniając, że poprzednie
misje miały znacznie większe uszkodzenia podkładek izolacyjnych i nadal udało
im się bezpiecznie wylądować.
Dlatego wielu zastanawia się, czy
był to sabotaż. Czy prom kosmiczny mógł zostać zdalnie zdetonowany, jak
twierdzą niektóre teorie spiskowe? Ale dlaczego ktoś miałby uciekać się do
takiego kroku?
Eksperymenty
specjalne
Uwagę zwolenników teorii
spiskowych od razu zwraca sposób, w jaki władze amerykańskie podchodzą do
pozbycia się szczątków. Są one rozrzucone na rozległym obszarze o długości
około 500 kilometrów i szerokości 100 kilometrów.
Władze ostrzegają mieszkańców
tych obszarów, że szczątki mogą zagrażać życiu. W związku z tym apelują, aby
nikt nie zbliżał się do wraku Columbii i niezwłocznie powiadamiał
odpowiednie władze. Mówi się, że szczątki zawierają wysoce toksyczne paliwo.
Ale inni twierdzą, że raczej
ukrywają prawdziwy powód katastrofy. Składa się z eksperymentów, które zespół
przeprowadził podczas dwóch tygodni na orbicie.
Oficjalnie była to seria różnych
eksperymentów z mikrograwitacją. Alternatywne teorie mówią jednak, że był to raczej
test broni biologicznej, przygotowujący do zbliżającej się wojny w Iraku.
Ale jedna z prób najwyraźniej nie
poszła zgodnie z planem, a praca i kwatery mieszkalne Columbii zostały
zaatakowane. Zamiast sprowadzić nieznaną infekcję z powrotem na Ziemię, władze
postanowiły zlikwidować Columbię i jej załogę.
I żeby w oczach opinii publicznej
wszystko wyglądało na przypadek. Czy to jest powód, dla którego naukowcy z NASA
nie mogli ustalić dokładnej przyczyny katastrofy?
Moje
3 grosze
Ale właściwie dlaczego nie? Trudno
przypuścić, by wysoce palne paliwo do silników rakietowych Columbii nie wypaliło się
w czasie przelotu przez atmosferę naszej planety. Nam też się to wydawało
podejrzane. Szczątki rozgrzały się do ponad 1000°C, zaś paliwo nie wypaliło się
do końca. Coś tu jest nie tak.
Inaczej jest z drobnoustrojami – te
mogły przeżyć upadek i wysokie temperatury – vide mikroby na ziemskich statkach kosmicznych, szczątkach rakiet,
powrotnych stopniach rakiet nośnych oraz meteorytach. A zatem hipoteza o
przeprowadzanych na pokładzie Columbii eksperymentach nad mikrobami w warunkach
mikrograwitacji, próżni i promieniowania kosmicznego ma sens. I tylko nie
wiemy, jaki był efekt tych wszystkich manipulacji?
Źródło - https://enigmaplus.cz/zkaza-raketoplanu-columbia-zemreli-kvuli-podivnym-experimentum/
Przekład z czeskiego - ©R.K.F.
Sas – Leśniakiewicz