Henry McKay
Data: 25.VI.1965 r.
Miejsce: Kanada,
Kolumbia Brytyjska, na NE od Vernon
Godzina: 15:20 PDT
Czas
trwania: około 30 min.
Świadkowie: Główny
świadek i pięć innych osób, pięcioro dzieci w wieku nastoletnim lub młodszym.
Opis
incydentu:
Moi przyjaciele i ja pojechaliśmy
rowerami nad górskie jezioro, na wschód od Vernon, żeby połowić ryby na
tratwie. Pozostali byli przy tratwach na zachodnim krańcu jeziora, a ja
pojechałem rowerem na wschodni kraniec jeziora, na małą plażę. Na niebie
pojawiło się jasne światło – jaśniejsze niż słońce na wysokości około 30 stopni
nad horyzontem i najwyraźniej nad płaską górą oddaloną o 27 mil. Światło zdawało
się rozszerzać i wyraźnie kształt urósł lub uformował się w ciągu kilku sekund,
aż do całkowitego ukształtowania, po czym jasność zniknęła. Szary, ciemny
obiekt „zmaterializował się”, na chwilę zawisł w powietrzu. Jakby pod wpływem
grawitacji zaczął spadać, szybciej, aż na chwilę zaczął wirować i trzepotać jak
liść. Jego lot wygładził się, zwiększył prędkość i zaczął się stabilizować.
Bardzo szybko zniknął z pola widzenia za niskim grzbietem otaczającym jezioro
Becker. Zdumiony, wciąż patrzyłem w tym samym kierunku, gdy pojawił się
ponownie bardzo blisko grzbietu, bezpośrednio przede mną, na wschodnim i najgłębszym
zboczu. Unosił się około 15 metrów nad powierzchnią jeziora. Jego brzegi
żarzyły się czerwonawym żarem i prawie nie wydawał dźwięku, aż do momentu, gdy
zaczął wydawać wysoki, piskliwy dźwięk i wprawiać w drgania małe fale na
gładkiej wodzie jeziora. Pisk stawał się coraz głośniejszy, a fale zaczęły
wirować, najpierw w dół, a potem nagle w górę, w kierunku spodu statku. Słup
wody miał kilka stóp grubości i obserwowałem, jak duża ryba na krótko pojawiała
się i znikała w ruchu przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. W ciągu kilku minut
ta aktywność rozpoczęła się i ustała, podczas gdy UFO utrzymywało swoją pozycję
zawisu. Potem zobaczyłem, że wirowało jak bąk, zwalniając obroty, aż całkowicie
znieruchomiało. Słup wody opadł z powrotem na powierzchnię jeziora, powodując
głośny plusk i rozlewające się po jeziorze fale. W tym momencie usłyszałem, jak
moi przyjaciele słabo sygnalizują gwizdem, że widzieli obiekt unoszący się na
„moim” końcu jeziora. Zagwizdałem bardzo głośno raz, a potem trzy razy,
sygnalizując (1) skrajne niebezpieczeństwo (3) uciekaj, ratujcie wasze życie
(część ustalonego kodu). Nadal stałem na środku plaży, mając obiekt w zasięgu
wzroku. Powoli przechylił się i przesunął w bok, ślizgając się, do pozycji
zawisu na wysokości około 3 metrów i niecałe 9 metrów bezpośrednio przede mną.
Widziałem, jak moi znajomi biegną
po rowery na drugim końcu jeziora, gdy wpatrywałem się w obiekt.
Przez dwa główne okna wyraźnie
widziałem 3 osoby i to, jak wyglądały, gdy na mnie patrzyły. Nie byłem pewien,
czy moi znajomi już uciekli, więc postanowiłem skupić na sobie jego uwagę.
Zrobiłem krok naprzód i zatrzymałem się. Powoli uniosłem prawą rękę z boku do
pozycji poziomej, trzymając łokieć nadal przy boku. Obróciłem dłoń do góry i
jednocześnie powiedziałem „Pokój”. Obiekt zawahał się na to. Wtedy na górze
obiektu zapaliły się niezwykle jasne, niebiesko-czerwono-żółte „reflektory”.
Błysk świateł sprawił, że zacząłem mrugać i odwracać głowę. W tym samym czasie.
Na chwilę oślepłem i straciłem równowagę. Upadając do tyłu, zacząłem biec w
kierunku mojego roweru leżącego przy krzaku jakieś 4,5 metra ode mnie. Znałem
kierunek, ale nie mogłem nic dostrzec, dopóki nie wyciągnąłem ręki i nie
podniosłem roweru. Wsiadając na rower, spojrzałem w tył na obiekt i zobaczyłem,
że przesunął się tuż nad plażą, tam, gdzie stałem. Kiedy zobaczyłem, że obiekt
się zbliża, zobaczyłem małą srebrną kulkę, o średnicy około 60 cm, która
wypadła spod obiektu i leciała prosto na mnie. Wskoczyłem na pedały i pognałem
ratując życie drogą w kierunku moich przyjaciół. Odwróciłem się, aby zobaczyć
srebrną kulkę podążającą za mną, aż spotkałem moich przyjaciół. Zatrzymała się
i zawisła niewidzialnie w powietrzu, gdy tylko zorientowała się, że są.
Krzyknąłem do nich: „Ruszajcie,
ratujcie życie!” i kontynuowałem szybkie pedałowanie. Wkrótce mnie dogonili i
jechali razem, aż dotarliśmy do skrzyżowania na drodze leśnej, mniej więcej 2/3
drogi w dół góry, w kierunku Vernon. Na tym skrzyżowaniu zatrzymaliśmy się,
żeby złapać oddech i zaplanować, co dalej. Szybko postanowiliśmy się
rozdzielić. Stojąc tam, zdałem sobie sprawę, że patrzę na coś „migoczącego” w
powietrzu około 30 cm nad trawą, w pobliżu krzaka oddalonego o jakieś 6 metrów.
Pozostali rozmawiali cicho między sobą, gdy zapytałem mojego najlepszego
przyjaciela, czy zechciałby uważnie zajrzeć mi przez ramię. Powiedział, że
zobaczył coś dziwnego. Powiedziałem: OK, wracajmy do domu. Pozostali nie byli
świadomi obecności obiektu w pobliżu. Odeszli na południe. Mój przyjaciel i ja
poszliśmy na północ. Wkrótce stało się jasne, że piłka podąża za mną, więc mój
przyjaciel towarzyszył mi przez całą drogę do domu, podobnie jak kula.
Weszliśmy do mojego domu, ale nikogo tam nie było. Zamknęliśmy drzwi,
odpoczywaliśmy w ciszy i czekaliśmy.
Około godziny później tata mojego
przyjaciela przyjechał ciężarówką, szukając mojego taty. Poczekał chwilę, a
potem zabrał mojego przyjaciela i jego rower do domu. Nie odważyliśmy się
opowiedzieć o tym spotkaniu, bo wydawało się, że nie damy rady. Później moja
rodzina wróciła do domu, a ja zareagowałem, jeśli nic się nie wydarzyło.
Zostałem w domu przez resztę dnia i poszedłem wcześnie spać. Następnego ranka
wyszedłem na tył domu i usiadłem na leżaku. Cieszyłem się słońcem i patrzyłem
na jabłoń, na której gałęziach tata zaszczepił winorośl. Kiedy zdałem sobie
sprawę, że znów widzę niewidzialną kulę. Pobiegłem do okna w sypialni i
wyjrzałem. Kula podeszła do okna, przez które patrzyłem. Podszedłem do kilku
innych okien, za każdym razem była tam. Posiedziałem chwilę w środku, a potem
znowu wyszedłem na zewnątrz. Podążała za mną, ale nic nie robiła. Stała się
moim „podążającym” przez prawie 2 lata. Po miesiącu pierwsza kula została
wymieniona na nową. Stara kula wprowadziła nową kulę, którą wymieniano lub
ładowano co najmniej co dwa miesiące. Ich głównym celem była obserwacja i
nauka. Następnie, w 1968 roku, opuściłem Dolinę Okanagan. Kule nie pojawiły się
i od tamtej pory ich nie widziałem”.
********************
„To wstępny,
niepodpisany raport sporządzony przez głównego świadka. Pierwotną datą był 1966
rok (pierwszy wywiad telefoniczny), zmieniony na 1965 rok jako bardziej
dokładny. Pierwotny incydent został zaobserwowany z brzegu jeziora Becker.
Zorganizowano osobiste spotkanie Henry'ego
McKaya ze świadkiem, który pragnie na razie zachować anonimowość. Świadek
uważa, że nie było
oficjalnego raportu dla żadnej agencji ani grupy badawczej”.
Zaproponowane
zostanie kolejne spotkanie, ponieważ sugeruje to, że to wydarzenie ma dość
rozległy charakter.
Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz