Powered By Blogger

środa, 5 lipca 2017

Co tak naprawdę kryło się za fenomenem „Solidarności”?


Bogactwa naturalne Polski


Dawno, dawno temu, jeszcze w latach 70. XX wieku, kiedy studiowałem na WSOWZmech. we Wrocławiu, jeden z naszych wykładowców polecił nam przeczytać książkę Zbigniewa Domarańczyka pt. „Anaconda łowi pstrągi i inne Cu-stories”. Rzecz była o działaniach CIA mających na celu przejęcie chilijskich kopalni miedzi. Oczywiście najpierw trzeba było obalić legalny rząd Salvatora Allende i wprowadzić na jego miejsce zdrajcę generała Augusto Pinocheta, czego dokonano w 1973 roku, a potem już poszło jak po maśle. Kopalnie przejęto.

Spoglądając wstecz widzę, że taki sam scenariusz przeprowadzono w Polsce. Powołano do życia NSZZ „Solidarność”, którego celem nie była obrona polskiego robotnika, ale przede wszystkim rozsadzenie od wewnątrz Układu Warszawskiego. Celem strategicznym było zrobienie z Polski wielkiego tortu i pokrojenie go tak, by Polacy dostali figę z makiem, a co najlepsze – amerykańskie i ponadnarodowe koncerny i mafie. To się udało – Polacy w swej głupocie doprowadzili do upadku komunizmu (którego nigdy w Polsce nie było, ale naszemu narodowi trzeba było zaimplantować to w mózg, że był) i tzw. „reform” związanych z „transformacją ustrojową” polegającą na prywatyzacji (a tak naprawdę likwidacji) 16.000 jednostek gospodarki uspołecznionej. Oczywiście te JGU zostało zlikwidowane, a parę milionów ludzi poszło na bruk.

Wytworzyła się paranoiczna sytuacja: wszak „Solidarność” podobno działała w interesach i obronie polskich robotników, których potem – po jej „wielkim” zwycięstwie – pozbawiono pracy i środków utrzymania, zlikwidowano przywileje branżowe, pozbawiono osłon socjalnych, i zdegradowano. Owszem – żeby dostać lepszą pracę trzeba było emigrować z kraju, co nazwano „wolnością wyboru”. Szczyty hipokryzji! – ale – jak powiada pewien Polonus mieszkający w USA – Polacy na widok dolara dostają małpiego rozumu i zrobią wszystko za gówno zapakowane w kolorowy i błyszczący papierek… - zob. - http://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/opinie/jak-trump-wyrolowa%C5%82-polak%C3%B3w/ar-BBDNNAT?li=AAaGjkQ&ocid=spartandhp - chciałoby się zaprzeczyć, ale zaprzeczyć się nie da. Majątek narodowy sprzedano za bezcen, czy oddano za friko – no bo niby się „nie opłaca”. Innym się opłaciło i teraz oni zgarniają kapuchę, a Polacy żywią się swoją wolnością.

Pamiętam, jak w 1980 roku Wałęsa i jego kompani mamili Polaków wizją wspaniałej Polski, kiedy tylko oni dopadną do żłobu i koryta. Ach, co to miało u nas być! – Wałęsa bredził coś o „drugiej Japonii” i obiecywał gruszki na wierzbie oraz kaczki na wodzie. Notabene to ostatnie mu wyszło…

Jak już powiedziałem, amerykańskie i zachodnie koncerny chciały mieć w Polsce rynek zbytu, to oczywiste a przy okazji chciały pozbyć się polskiej konkurencji. I to im się udało. Likwidacja polskich JGU otworzyła drogę tym wszystkim, którzy chcieli wykroić z polskiego tortu kawałek dla siebie. A jak się okazuje, tort to niebagatelny!

I tutaj rzecz ciekawa, kilka dni temu na portalu MSN przeczytałem, że USA położyła łapy na polskich rudach tytanowych. Nie chciało mi się w to uwierzyć, ale coś mnie kolnęło i dzisiaj spróbowałem odnaleźć tą notatkę. Nie było jej!
Zacząłem zatem szukać czegoś na temat rud tytanu w Polsce i znalazłem to:

Na Suwalszczyźnie znajdują się największe złoża tytanu i wanadu w Europie. To niezwykle cenne surowce wykorzystywane m.in. w przemyśle zbrojeniowym czy technologii kosmicznej. – To jednak nie wszystko. Możemy tam znaleźć praktycznie całą tablicę Mendelejewa. Jeden z ekspertów powiedział nawet, że złoża, które się tam znajdują są warte więcej niż wszystkie kopalnie złota na świecie – przyznaje w rozmowie z Onetem Dominik Rettinger.
Za najcenniejszy surowiec na Suwalszczyźnie uznawany jest tytan. Używa się go w konstrukcjach statków kosmicznych, samolotów czy okrętów. Ponadto produkowane są z niego implanty i narzędzia chirurgiczne. Cena rynkowa tytanu wynosi około 25 tysięcy dolarów za tonę. A według wyliczeń geologów na Suwalszczyźnie leży aż pięćdziesiąt milionów ton tego surowca. Łączna wartość wszystkich złóż znajdujących się na Suwalszczyźnie to około 7 bilionów złotych.
Złoża na Suwalszczyźnie odkryto już w latach 70. Żeby uruchomić kopalnię w tamtym rejonie, Edward Gierek zdecydował się na wzięcie pożyczki od RFN w wysokości 750 mln marek. Wówczas wybudowano w Suwałkach osiedle dla 20 tysięcy górników, których miano sprowadzić z Górnego Śląska. Ostatecznie, ze względu na kryzys gospodarczy i polityczny (początki "Solidarności"), te plany porzucono. Po 1989 roku pojawiły się jednak nowe bariery.

Ekolodzy inspirowani przez Moskwę?

Główny argument przeciwników eksploatacji złóż na Suwalszczyźnie opiera się na podkreślaniu wartości ekologicznej tego terenu, który objęty jest programem NATURA 2000. W związku z tym projekt torpedowany jest przez organizacje ekologiczne i Ministerstwo Środowiska. "[…] chciałbym zwrócić uwagę na bardzo ważny aspekt środowiskowy, a mianowicie położenie złóż w rejonie o niezwykle cennych walorach przyrodniczych i wpływ planowanego przedsięwzięcia na środowisko. Przewidywane skutki oddziaływania tego przedsięwzięcia na środowisko przemawiają za niepodejmowaniem eksploatacji rud na Suwalszczyźnie" – czytamy w oficjalnym piśmie z 2002 roku, podpisanym przez ówczesnego ministra środowiska Stanisława Żelichowskiego.
Jednak zdaniem jednego z najlepszych specjalistów od złóż na Suwalszczyźnie, Jerzego Ząbkiewicza, dzisiejsze technologie pozwalają na to, żeby wydobywać cenne surowce bez uszczerbku na środowisku. Co więcej, opracowano nawet plan, który pozwoliłby na eksploatację złóż w oparciu o istniejącą już częściowo infrastrukturę. – W Suwałkach znajduje się porzucona kopalnia żwiru – tam można byłoby umiejscowić zakład górniczy. Stamtąd też, można byłoby wydrążyć specjalne chodniki, za pośrednictwem których wydobywano by te cenne surowce bez uszczerbku na środowisku naturalnym Suwalszczyzny. Jeżeli chodzi o technologię wykorzystywaną przy drążeniu takich chodników, to możemy ją zaobserwować przy budowie kolejnej nitki metra warszawskiego. Jest to bardzo wydajny i tak naprawdę oszczędny sposób – tłumaczy w rozmowie z Onetem Jerzy Ząbkiewicz.
Swoją teorię na temat ekologicznych protestów ma też Dominik Rettinger. – Media nie raz zauważały, że niektóre polskie organizacje ekologiczne są dofinansowywane przez Rosjan po to, żeby oprotestowywać różnego rodzaju projekty, związane np. z surowcami na Suwalszczyźnie czy gazem łupkowym. Nie ulega więc wątpliwości, że wiele z tych akcji ekologicznych jest inspirowanych przez rosyjskie służby – mówi autor "Klasy".

Ile tak naprawdę warte są surowce na Suwalszczyźnie?

W przytoczonym już piśmie z ministerstwa środowiska, możemy przeczytać też, że wartość surowców znajdujących się na Suwalszczyźnie jest tak naprawdę przez ekspertów przeceniana: "Wanad (a tym bardziej tytan i żelazo) nie jest surowcem deficytowym. Wielkość produkcji wanadu na świecie jest ostatnio ustabilizowana na poziomie trzydziestu kilku tysięcy ton rocznie, z tendencją zniżkową. Zaspokaja ona w całości popyt na ten metal. Porównując zaś jego zasoby i wielkość produkcji koncentratów, można prognozować utrzymanie takiego stanu przez wiele następnych lat. Trudno bowiem przewidywać drastyczny wzrost zapotrzebowania, a zasoby rozpoznane tylko w RPA (do głębokości 300 m) pokrywają światowe zapotrzebowanie na obecnym poziomie przez ponad sto lat".
Jerzy Ząbkiewicz skupia się jednak na tytanie i tłumaczy, że jego wartość wciąż jest ogromna. – Warto zadać sobie pytanie, dlaczego tak drogo płaci się za tonę tytanu? Przecież gdyby on był tak powszechny to jego cena powinna być dużo niższa. Poza tym, tytan można wykorzystywać na własny użytek. I posiadanie własnych złóż jest dużo korzystniejsze niż sprowadzania go z zagranicy. Polska potrzebuje też rud żelaza, które w tej chwili również sprowadza w dużych ilościach z zagranicy dla naszych hut – tłumaczy ekspert.

Polski przemysł energetyczny a tajne służby

W "Klasie" możemy przeczytać, że w sprawę złóż na Suwalszczyźnie angażują się zagraniczne korporacje i tajne służby obcych państw. Choć jest to już fikcja literacka, to sam autor nie ma wątpliwości, że w Polsce do takich rozgrywek dochodzi. – Służby specjalne od wielu lat zajmują się przede wszystkim gospodarką i finansami. Podejmują różnego rodzaju działania mające na celu osłabienie przeciwnika pod względem ekonomicznym. Nie mam też wątpliwości, że służby specjalne głęboko przenikają polskie struktury gospodarcze i polityczne. Proszę pamiętać, że wielu wyższych oficerów WSI to byli ludzie szkoleni w Moskwie. Pewne jest więc to, że byli oni jednocześnie agentami GRU (wywiad wojskowy ZSRR, a następnie Federacji Rosyjskiej – przyp. red.). Bo to nie była prywatna szkoła, którą każdy mógł skończyć. Brali tam tylko i wyłącznie ludzi, którzy wchodzili w bardzo ścisłe związki z wywiadem rosyjskim. A WSI w Polsce miało wpływy w bardzo wielu dziedzinach życia gospodarczego i politycznego,  a z historii jaka spotkała Romana Kluskę i jego Optimusa wynika, że przypuszczalnie także w sądownictwie i prokuraturze. Warto się więc zastanowić, jak daleko obecnie sięgają wpływy rosyjskiego wywiadu w Polsce – mówi Rettinger.
Autor "Klasy" twierdzi też, że zagraniczne korporacje mocno ingerują w polską gospodarkę. Podaje przy tym konkretny przykład. – Do zajmowania się sprawą gazu łupkowego zostało wyznaczonych trzech urzędników państwowych. Po kontroli NIK-u okazało się, że jeden z nich pracuje dla dużej korporacji, która zajmuje się poszukiwaniem tego właśnie surowca. Jednym słowem, zostały złamane podstawowe normy związane z rozdziałem administracji państwowej od prywatnego kapitału. – tłumaczy Dominik Rettinger. – A w niedawnej przeszłości zagraniczne korporacje w podobny sposób wpływając na nasze rządy przeprowadzały bardzo korzystne dla nich prywatyzacje. Długa jest lista polskich firm zniszczonych, aby zrobić miejsce zagranicznym markom – tłumaczy.

„Działania tajnych służb to codzienność”

Zachwycony książką Dominika Rettingera jest gen. Roman Polko – były dowódca jednostki wojskowej "Grom". Przyznaje też, że działalność obcego wywiadu w Polsce to nie fikcja, ale codzienność. – Tajne służby działają praktycznie we wszystkich dziedzinach życia. Często ta działalność opiera się na dawnych kontaktach. Mogę podać nawet przykład z własnego ogródka. Do byłych attaché wojskowych często przyjeżdżają ludzie, których poznali wcześniej na swoich placówkach zagranicą. Jako przedstawiciele zagranicznych firm starają się zdobywać informacje i lobbować w różnych sprawach. To samo dzieje się w kontekście tajnych służb. Wystarczy wspomnieć aferę związaną z gen. Skrzypczakiem – nie do końca zresztą wyjaśnioną. W tym wypadku zagraniczna korporacja starała się lobbować, aby polskie wojsko zakupiło sprzęt wojskowy konkretnej firmy – mówi w rozmowie z Onetem gen. Polko.
Były dowódca "Gromu" przyznaje też, że sprawa związana ze złożami na Suwalszczyźnie jest zastanawiająca. – Jeżeli ta sprawa mogłaby naruszyć w jakiś sposób interesy innych państw, to z pewnością działania tajnych służb i różnych grup interesów są tu zintensyfikowane. Nie ma co do tego wątpliwości – podkreśla.

Śląskie lobby i bezradni politycy

Jerzy Ząbkiewicz przyznaje, że starał się poruszyć niebo i ziemię, żeby uruchomić kopalnie na Suwalszczyźnie. Za każdym razem jednak odbijał się od ściany. – Rozmawiałem z wieloma politykami na ten temat. Wszyscy byli na początku zainteresowani. A potem z przykrością stwierdzali, że nic nie mogą zrobić, bo ktoś im tę sprawę zablokował – wspomina.
Ekspert przyznaje też, że sprawa ma swoje drugie dno i ewentualna eksploatacja suwalskich złóż faktycznie naruszyłaby wiele interesów. – Z tego, co wiem, na Śląsku występuje silne lobby, które torpeduje wszelakie pomysły eksploatacji złóż na Suwalszczyźnie. Bo jeśli ktoś sprowadza za duże pieniądze do Polski rudy żelaza, to przecież nie chce sobie wytrącić z ręki takiej żyły złota. Tu chodzi o miliardy złotych. I próba uruchomienia kopalni na Suwalszczyźnie uderzyłaby w wiele grup interesów – także zagranicznych, które najpewniej mają swoje udziały w imporcie tych surowców do naszego kraju – tłumaczy.
Jerzy Ząbkiewicz nie ukrywa jednak rozgoryczenia całą sytuacją. – Mnie chodzi w tym wszystkim o dobro narodowe. Proszę sobie wyobrazić jakie wpływy do budżetu oznaczałaby taka kopalnia w Suwałkach. Zaproponowałem nawet kiedyś taki pomysł, żeby za pieniądze zarobione na wydobyciu tytanu wybudować w Polsce autostrady. Pozostaje to jednak marzeniem – konkluduje.
Czy w najbliższej przyszłości coś się w tym temacie zmieni? Raczej nie. Najlepiej świadczy o tym pismo, które dostaliśmy w tym tygodniu z Ministerstwa Środowiska:
"W rejonie Suwalszczyzny w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku udokumentowano dwa złoża rud tlenkowych żelaza, tytanu i wanadu »Krzemianka« i »Udryń«. W roku 1996 zasoby tych złóż według stosowanych kryteriów bilansowości zaklasyfikowano do tzw. zasobów pozabilansowych, tj. zasobów niespełniających kryteriów techniczno-ekonomicznych dla ich ewentualnego przyszłego zagospodarowania. Klasyfikacji takiej dokonano m.in. z uwagi na występowanie tych złóż w formie niewielkich rozproszonych ciał rudnych, znaczną głębokość zalegania oraz niskie zawartości metali.
Dodatkowymi czynnikami wpływającymi na niewielkie perspektywy zagospodarowania tych złóż są: niekorzystne porównanie ich ze złożami tego typu eksploatowanymi na świecie, a występującymi na dużo mniejszych głębokościach oraz ograniczenia związane z wymogami ochrony środowiska, ustanowionymi formami ochrony przyrody, a także protestami organizacji ekologicznych.
Ocena opłacalności wydobycia tych zasobów w obecnych warunkach rynkowych oraz dającej się przewidzieć przyszłości nie uległa od 1996 r. zmianie.
Jednocześnie wydobywanie kopalin ze złóż jest działalnością gospodarczą wymagającą uzyskania koncesji, udzielanej na wniosek zainteresowanego podmiotu. Decyzja o wystąpieniu do organu koncesyjnego o udzielenie koncesji jest podejmowana przez każdy podmiot indywidualnie, w sposób niezależny od Ministra Środowiska.
Do tej pory do Ministra Środowiska nie wpłynął żaden wniosek o udzielenie koncesji na wydobywanie rud z omawianego obszaru."
Mateusz Baczyński         
Źródło: Onet

Oczywiście, jak nie można utrącić „koryciarzy”, którzy po 1989 roku dopadli do koryta, to są temu winne służby i Moskwa. W tym kraju to normalka. W imię idiotycznej, knajackiej zemsty rozwalono wojskowy wywiad i kontrwywiad, a także mści się na żołnierzach i funkcjonariuszach innych służb specjalnych. Najgorsze jest to, że na ich miejsce powołuje się klasycznych BMW – biernych, miernych ale wiernych, których można z łatwością wykiwać. Bo jeżeli jest prawdą to, co czytam na temat polskich zasobów surowcowych, to sprawa jest bardzo niepokojąca. I jeszcze jeden materiał:

Zatajone przed Polakami bogactwa Polski, czyli największe oszustwo PRL-bis (tzw. III RP)

Nic tak nie pokazuje niewyobrażalnej podłości rządów „warszawskich” przez ostatnie 25 lat, ich świadomego antypolskiego charakteru, świadomej eksterminacji i zmuszania do emigracji naszego narodu jak sprawa zatajanych niezwykłych bogactw Polski.
Nic tak precyzyjnie nie pokazuje gorliwego służenia obcym interesom, a zarazem bezprzykładnej głupoty rządów warszawskich przez ostatnie 25 lat jak sprawa ukrywanych przed narodem bogactw naturalnych naszego kraju. Przez zaprzedanie i głupotę rządzących jest blokowany szybki rozwoju Polski i dobrobyt całego społeczeństwa w tym naszych „elit”.
Polska jest NAJBOGATSZYM krajem świata położonym w sercu Europy. Oczywiście na nasze bogactwa, które Pan Bóg dał Polakom jest wielu chętnych. Dla przykładu Niemcy w swojej konstytucji nadal uznają granice sprzed 1937 roku. Oszustwem rządów warszawskich jest wmawianie Polakom, że Niemcy uznały naszą granicę zachodnią.

Polskie złoża

·        Złoża metali w okolicach Suwałk (tytan, wanad, żelazo i metale ziem rzadkich). Zasobność – 1 500 000 000 ton rudy (1,5 mld ton); Wartość samego tytanu to 355 000 000 000 $ (355 mld $). Całkowita wartość złoża przekracza 1 000 000 000 000 $ (bilion $). W USA mówimy trylion dolarów, bowiem Anglosasi na miliard mówią bilion. Rzecz w tym, że prócz 50 milionów ton tytanu złoże to zawiera najwyższej jakości rudy żelaza (w całej Europie, włącznie ze Szwecją i Uralem złoża rud żelaza akurat pokończyły się) oraz ogromne ilości bezcennych dla techniki tzw. metali ziem rzadkich. Bez tych metali nie jest możliwa żadna nowoczesna produkcja elektroniczna czy militarna.
·        Złoża molibdenu, wolframu, miedzi pod Myszkowem (Jura Krakowsko-Częstochowska). Obok tych metali zawsze występuje złoto, srebro i selen. Zasobność – 726 000 000 ton rudy (726 milionów ton); Wartość samego tylko molibdenu – 14 520 000 000 $ (14,52 mld $).
·        Złoża niklu pod Ząbkowicami Śląskimi. Obok niklu w złożach występuje złoto i platynowce. Zasobność – 14 000 000 ton rudy (14 mln ton); Wartość tylko niklu około 4 000 000 000 $ (4,00 mld $).
·        Złoża wysokiej jakości węgla kamiennego na Lubelszczyźnie. Węgiel „zanieczyszczony” jest złotem. Zasobność – 40 000 000 000 ton (40 mld ton); Wartość – 4 800 000 000 000 $ (4 800 mld $ = 4,8 biliona $). Teraz już wiadomo, czemu Ukraińcy tak bardzo chcieliby je mieć…
·        Złoża węgla brunatnego pod Legnicą. Zasobność – 15 000 000 000 ton (15 mld ton); Wartość – 87 000 000 000 $ (87,00 mld $).
·        Złoża złota w różnych lokalizacjach głównie na terenie Dolnego Śląska. Zasobność – 350 ton kruszcu; Wartość – 14 000 000 000 (14,00 mld $).
·        Złoża miedzi i złota w rejonie Bytomia Odrzańskiego. Zasobność: Miedź – 8 000 000 ton metalu (8 mln ton). Złoto – 100 ton kruszcu. Wartość razem około 62 500 000 000 $ (62,50 mld $).
·        Konwencjonalne (nie łupkowe) złoża gazu ziemnego, lokalizacja Ziemia Lubuska, Wielkopolska i Podkarpacie. Zasobność – 1,7 bln m3; Wartość – 510 000 000 000 $ (510 mld $)
·        RAZEM (podsumowując tylko wartość tytanu ze złoża pod Suwałkami) 5 847 020 000 000 $ (5 847,02 mld $ = 5,847 biliona / w USA 5,847 tryliona $)

Jednak to wcale nie wszystko!!!

Ropa, która płynie do Polski rurociągiem „Przyjaźń” jest wydobywana z głębokości około 7km w Tatarstanie, około 1000 km na wschód od Moskwy. Surowiec ten nie jest najwyższej jakości ponieważ jest silnie zasiarczony. Przedstawione powyżej dane pochodzą głównie z raportu z 15 letniego programu poszukiwań geologicznych, jaki zainicjował Edward Gierek w 1971 roku. Prace nad raportem ukończono w 1985 roku. Jednak w raporcie wykazano tylko złoża do głębokości 4km. Sowieci zakazali władzom PRL wiercić głębiej niż 4km! Dlaczego? Czyżby pod naszymi stopami znajdowały się szczególnie ważne złoża?
Polska w całości leży na ogromnym złożu ropy i gazu (w dodatku daleko wychodzącym w polski szelf bałtycki), bowiem twór geologiczny skał porowatych, który jest jak gąbka nasączony gazem i ropą, zaczynający się w Zatoce Perskiej, a kończący w Morzu Północnym pomiędzy Szkocją i Norwegią osiąga swoją kumulację właśnie w Polsce! Tylko, że to ogromne złoże znajduje się na głębokości 5 km – Polska zachodnia i północna i 7 km – Polska południowo-wschodnia. Te głęboko położone złoża szacowane są na 650 mld ton, co daje 4764,50 mld baryłek. Złoża Arabii Saudyjskiej oszacowane są na 265 mld baryłek!!! Eksploatacja głębokich złóż jest dzisiaj z punktu widzenia technicznego możliwa. Wartość tej ropy, biorąc pod uwagę obecne ceny wynosi – 300 163,5 mld $, czyli 300,1635 biliona $ (w USA 300,1635 trylionów $).

Panońska prowincja

W powyższym wyliczeniu nie uwzględniono złóż uranu, srebra, cynku, ołowiu, bursztynu, siarki i soli oraz innych.

Jedno musimy wszak dopowiedzieć!

Polska leży wskutek unikalnego zbiegu czterech płyt tektonicznych na terenach idealnych do produkcji najtańszej i najczystszej energii elektrycznej, jaka powstaje z wyprowadzenia na powierzchnię gorących wód termalnych, albo rozgrzania wody o gorące skały do pary wodnej (geotermia) wystarczającej do napędu turbin elektrycznych.
Ten fenomen geotermalny jest w Polsce tak unikalny, że jego szacunkowa wartość w możliwości produkcji taniej energii elektrycznej i praktycznie darmowej energii cieplnej – w przeliczeniu na tony paliwa umownego – daje wartość co najmniej 70 razy większą niż wartość zasobów ropy i gazu pod dnem Morza Północnego!
Fenomen geotermalny w Polsce odkryto w ramach wspomnianego 15 letniego programu badań geologicznych. Sowieci tak się przestraszyli tych informacji, że polski geniusz geologiczny, prof. Feliks Sokołowski (znany i ceniony i w USA), miał zakaz jakichkolwiek publikacji na ten temat!

Ogólnie uważa się, że Polska wykorzystując geotermię może szybko zwiększyć produkcję energii elektrycznej 15 razy, natomiast pełne możliwości energetyczne naszego kraju to zwiększenie produkcji energii – 150 razy! Dzięki temu możemy być naturalną potęgą energetyczną formatu światowego fundując niezależność energetyczną wszystkim ościennym krajom!
Tymczasem polityka zdrajców stanu to zamykanie kopalń (gdzie jest udokumentowanych 16 miliardów ton wysokiej jakości węgla) by zrobić miejsce dla dotowanego węgla z Rosji oraz wyprzedaż polskich zakładów energetycznych państwowym firmom francuskim, które natychmiast podnoszą dla odbiorców ceny, jak również zachwycanie się drogą i nisko efektywną energetyka wiatrową, którą wciskają nam Niemcy.  Niemcy sprzedają nam stare wiatraki jednocześnie u siebie forsownie rozwijają energetykę opartą o spalanie węgla brunatnego i geotermię. W Polsce wiele mówiło się o łupkach (ang. Shale Gas) zatajając przy okazji informacje o ogromnych pokładach gazu naturalnego w podziemnych zbiornikach (ang. Tighten Gas). Na takich zbiornikach stoją np. dwa miasta polskie: Poznań i Rzeszów. Ukrywając wiedzę o naszych bogactwach władza warszawska podpisała z Rosją maksymalnie niekorzystne umowy na dostawy gazu i ropy. Obecnie płacimy Rosji najwyższe na świcie ceny za ropę i gaz (zdrajca Cimoszewicz, zdrajca Pawlak).

Przyczyny szczegółowe polityczne zatajania przed Polakami bogactw Polski

Zatajanie przed Polakami bogactw naturalnych Polski miało prócz przyczyn ogólnych (wygnanie polskiej młodzieży z kraju i eksterminacji Polaków wskutek głodowych rent i emerytur oraz żałośnie niskich zarobków; w historii politycznej świata jest to znana praktyka eksterminacji ekonomicznej, która umożliwia skuteczne zlikwidowanie całych narodów; ogólnie cała polityka tzw. III RP to eksterminacja ekonomiczna plus drastyczny atak na dobre imię Polski i Polaków, czyli eksterminacja prawdy historycznej i godności osobistej/narodowej) również i równoległe bardzo konkretne przyczyny polityczne:
Antracyty na Lubelszczyźnie odkryto już przed II wojna światową. Po roku 1946 podjęto kontynuację badań geologicznych. Sowieci zakazali kontynuować badania nad antracytami na Lubelszczyźnie pod koniec lata 40-tych, gdy z kolejnych odwiertów potwierdzało się zanieczyszczenie antracytów złotem (dane z dwóch odwiertów potwierdzały też bardzo silną radioaktywność, co wskazywało na dodatkowe bardzo bogate złoże uranu /lub plutonu?/ - autorowi chodzi chyba o tor. Pluton jest otrzymywany syntetycznie). Zanieczyszczenie złotem węgla była tak wysokie, że Stalin przestraszył się, że gdy Amerykanie się o tym dowiedzą – zrewidują Jałtę i Poczdam i zabiorą Sowietom Polskę. Sowieci nakazali zniszczyć dokumentację wykonanych odwiertów! Polscy technicy i inżynierowie zdołali jednak część najważniejszej dokumentacji zachować. Dokumentacja ta jest przechowywana do dziś.
Złoża polimetaliczne na Suwalszczyźnie, zwłaszcza ogromne zasoby metali ziem rzadkich wymusiłyby „Alliance cordiale” Polska – Chiny. Po prostu dwa jedyne kraje na świecie, które mają takie zasoby – Chiny i Polska – musiałyby koordynować swoje ruchy, a Chiny zrobiłyby co w ich mocy by te zasoby nie wpadły pod kontrolę ich konkurentów (Rosja, USA, Niemcy).
Ruszenie polimetali na Suwalszczyźnie (podobnie jak i innych bogactw) spowoduje też „zalanie” budżetu szybkimi dochodami. Dzięki temu, że skała, w której znajdują się złoża polimetaliczne jest wolna od niebezpiecznych gazów, a złoża są płytko pod powierzchnią eksploatacja byłaby tania i bezpieczna. W ogóle te bogactwa wiążą się z ogromnym przyrostem dochodów budżetu, co bezpośrednio przekłada się na szybkie wzmocnienie państwa polskiego, w tym Wojska Polskiego. Spodziewane dochody będą tak duże, że Polska po prostu nie będzie miała na co wydawać pieniędzy. Niemcom i Rosji nie w smak taka opcja!
Bogata dzięki swoim złożom Polska jako potęga umożliwiłaby szybki postęp gospodarczy całego regionu Europy Środkowej i Wschodniej oraz wykreowanie silnego bloku politycznego skupionego wokół Polski. To na dobre przekreśliłoby i plany ekspansji Rosji na Europę, a Niemiec na wschód jednocześnie stabilizując pokój na kontynencie.
Jakiekolwiek „ruszenie” przez Polskę swoich złóż ropy i gazu oznaczałoby konieczność podzielenia się przez Rosję paliwowym tortem w Europie z Polakami. W dalszej kolejności do podziału zysków musieliby dopuścić nas inni eksporterzy, zwłaszcza z nad Zatoki Perskiej.
Oczywiście – nic nigdy nie będzie, dopóki w Polsce będzie „rząd warszawski”, a nie suwerenny rząd polski!
Bez mówienia o tych tematach kampanii wyborczej się nie wygra! Wiedza o bogactwach Polski ruszy do urn nawet najbardziej zaciekłą absencję wyborczą! I nawet pijacy na moment wytrzeźwieją! Niech tylko zjawi się jeden kandydat, który powie prawdę. Niech do Polaków dotrze jak od ponad 25 lat są oszukiwani i eksterminowani! Powodem są nasze bogactwa, na które jest wielu chętnych. (Źródło – WWW.eprudnik.pl)

Jak znam życie i realia naszego kraju, przeciętny Polak ma to dokładnie gdzieś. Przeciętny Polak chce przeżyć od pierwszego do pierwszego. Doskonale wie, że z tych bilionów dolarów będzie miał guzik z pętelką, bo wszystko ukradną „biznesmeni” i wszelka inna swołocz, która się dorwie do władzy w tym nieszczęsnym kraju.

Poza tym Polacy chcieli być oszukiwani i eksterminowani, ba! - modlili się o to w swej niebotycznej głupocie. Chcieli swej ojczyzny wolnej, tylko za bardzo nie wiedzieli od czego? Chyba od rozumu. Przypominają niewolników jęczących pod butem okupanta i wyzwalających się tylko po to, by wejść pod but następnego pana.

O złożach gazu i ropy pod Wielkopolską przebąkuje się już od połowy lat 70. I zawsze się to mówiło półgębkiem dodając, że „oni (Rosjanie) nie pozwolą nam tego ruszyć”. Odpowiadałem zawsze, że to fajnie, będzie na dłużej dla nas. I chyba nie będzie, bo zapewne łapy położą na tym Amerykanie czy Kanadyjczycy albo inna zachodnia swołocz, bo przecież Polacy nie mogą mieć czegoś swojego – czyż nie…?

Oczywiście teraz rozumiem, co robili w latach 90. amerykańscy „studenci geologii” w Polsce. Sam poznałem dwie studentki z Wydziału Geologii Uniwersytetu Wyoming w Cheyenne czy Casper City, które kręciły się niby przypadkiem w okolicach starych śrybelni Tatr Zachodnich wiosną 1994 roku, ze specjalistyczną aparaturą w plecakach i interesowały je tameczne prace górnicze… Ciekaw jestem, ilu takich „studentów” z akademii CIA pałętało się po naszym kraju w latach 90.? I czego oni szukali tak naprawdę? Sprawdzali dane uzyskane inną drogą?

Dzisiaj przyjeżdża do nas prezydent USA Donald Trump. Ciekawy jestem, co nam obieca? Co to będziemy musieli dać Amerykanom za ochronę i obronę przed „hordami Rosjan ze Wschodu”? Czy sprawa polskiego tytanu stanie na porządku dziennym? Amerykanie nie robią niczego z dobroci serca i na piękne oczy i za pobyt US Army w naszym kraju trzeba będzie nam słono zapłacić – i chyba już wiem – czym. Ale oczywiście będzie to szczególnie chronioną tajemnicą stanu, o której niczego się nie dowiemy, póki koparki nie wgryzą się w ziemię koło Suwałk…