Przeczytałem wstępniaka red. Anny
Ostrzyckiej-Rymuszko w ostatnim numerze „Nieznanego Świata”. Przyznaję się do
tego, że nie wierzyłem w te wszystkie głosy protestu przeciwko szczepieniom na
COVID-19. Niestety musiałem zmienić punkt widzenia i chciałbym się podzielić z
Czytelnikami z moimi doświadczeniami z tym paskudztwem.
Najpierw zaszczepiłem się dwoma
dawkami szczepionki AstraZeneca. Musiałem to zrobić, bo bez tego nie mógłbym
wyjechać za granicę. Najzabawniejsze jest to, że nikt, dosłownie nikt mnie o te
szczepienia nie zapytał. No ale mniejsza o to. Po zastrzyku trochę bolała mnie
lewa ręka i przez dwa dni miałem stan podgorączkowy. Potem wszystko powróciło
do normy.
Trzecią dawkę szczepionki zaaplikowano
mi w czerwcu ub. roku. Tym razem nie była to AstraZeneca ale Pfizer. No i się
zaczęło. Znów ból lewej ręki, gorączka, które minęły po dwóch-trzech dniach. I
wszystko wydawało się, że będzie OK., aliści po kilku dniach zaczęły się
schody. Najpierw zaczęły pokazywać się przed oczami jakieś mroczki – czarne
plamy, które latały mi w polu widzenia. Do tego dołączyły się jakieś dziwne
stany lękowe i nieuzasadnionego niepokoju: coś złego czaiło się w ciemności, to
coś emanowało chłodem i powodowało zimne dreszcze. Poza tym pojawiły się stany
lękowe na widok odbić światła słonecznego na np. maskach samochodowych czy
opakowaniach plastykowych… Po pewnym czasie do tego dołączyły się nocne
koszmary, po których budziłem się mokry od zimnego potu, choć w sypialni było
+20°C.
Ale nie to było najgorsze. Do
wyżej wymienionych objawów dołączyło się jeszcze zjawisko deja vú. To było bardzo ciekawe i męczące zarazem. Zaczynało się
od lodowatego dreszczu i uczucia strachu. Potem następowało kilka rzeczy naraz:
odczuwałem coś w rodzaju uderzenia w splot słoneczny i falę mdłości, a
jednocześnie przed moimi oczami pojawiała się wizja. Jakieś krajobrazy
przypominające niemieckie landszafty przedstawiające zachód słońca w górach, a
ja widziałem jakąś miejscowość w dolinie, której domy zaczynały rozbłyskać
światłami. Raz widywałem tą dolinę, innym razem jakąś pustynię czy coś jakby
równinę z wypaloną trawą aż po horyzont i oświetloną jakimś upiornym światłem
zamglonego słońca na zachodzie… Po ułamku sekundy wizja znikała, a ja
pokrywałem się potem i znów czułem przerażenie. Wszystko to trwało kilka sekund
i było męczące. Po tych wszystkich sensacjach wszystko wracało do normy, tylko
przez parę minut serce łomotało jak szalone…
Trwało to wszystko do września
czyli 3 miesiące – deja vú się
skończyły, mroczki przestały latać i koszmary powróciły do zwyczajnej normy.
Pozostał mi tylko męczący kaszel, co zwaliłem na alergię, a który trwał aż do
kwietnia tego roku.
Wszystko to mógłbym złożyć na
karb mojego wieku, ale przepytywałem moich znajomych, którzy też się
zaszczepili i niemal wszyscy opowiedzieli mi dokładnie o takich samych dziwnych
objawach, które stały się i moim udziałem. Oczywiście jedni odczuwali je
mocniej inni słabiej – to chyba zależało od indywidualnej odporności na
szczepionkę. Przekonałem się zatem, że poza szczepionką w tych zastrzykach było
jeszcze coś innego, co działało na mózg. No i zwracam honor przeciwnikom
szczepień na COVID-19 – tam rzeczywiście coś było! Jakiś depresor albo
halucynogen i to o długotrwałym działaniu. Wszystkie te niepokojące objawy
pojawiły się u mnie po zaszczepieniu szczepionką Pfizera.
Jest jeszcze druga strona tego
medalu, a mianowicie – wszystkie moje przeżycia dziwnie kojarzyły mi się z
opisami tego, co widzieli ludzie Średniowiecza i Odrodzenia w czasie wielkich
epi- i pandemii różnych Czarnych i Czerwonych Morów, grypy, czerwonki, cholery,
rozmaitych infekcji bakteryjnych i wirusowych. Te wszystkie znane z kronik
mamidła, diabły pukające do drzwi domostw, morowe dziewice, demony rażące
chorobami, etc. etc. – to wszystko mogło być wytworem porażonych przez wirusy
czy bakterie mózgów ludzkich. Szczepionki Pfizera mogły być takim wyzwalaczem
tego, co trzęsie katakumbami naszej podświadomości – tego ID.
Info z ostatniej chwili:
Zaszczepieni
dwukrotnie Pfizerem nie będą spać spokojnie. Naukowcy z Oksfordu…
Naukowcy ujawnili nowe, ale tym
razem bardzo niepokojące informacje na temat skuteczności szczepionki Pfizer.
Osoby, które przyjęły obie dawki jednak nie będą spać spokojnie.
Uniwersytet Oksfordzki pozbawił
złudzeń zaszczepionych Pfizerem
Wariant Delta koronawirusa jest
już dominującym na świecie. Jest wyjątkowo zjadliwy i atakuje osoby młodsze.
Często też omija przeciwciała, które powstały w wyniku szczepień lub po
przechorowaniu. W dodatku okazało się, że nawet zaszczepieni roznoszą wirusa w
społeczeństwie.
Te niepokojące informacje
podważają sens szczepień i burzą nadzieje, że kiedykolwiek uda się wygrać z
koronawirusem. O odporności zbiorowej tez chyba można pomarzyć. Takie są
ostatecznie wnioski z opublikowanych 20 sierpnia badań. Przeprowadzono na
Uniwersytecie Oksfordzkim.
Naukowcom z Oksfordu udało się
przebadać aż 2,5 mln testów przeprowadzonych u ponad 700 tys. osób
mieszkających w Wielkiej Brytanii. Do tej pory to największe tego typu badanie
wykonane na świecie.
Szczepionki były skuteczne, ale
na wariant alfa?
Kiedy na świecie szalał wariant
Alfa, wspomniane szczepionki były wyjątkowo skuteczne. Niestety wariant ten
został już wyparty przez Deltę. Szczepionki mają o wiele mniejszą zdolność do
powstrzymywania tego wirusa. W dodatku nawet osoby po szczepieniu dwiema
dawkami mogą zostać zakażone i zakażają pozostałych.
Skuteczność Pfizera w nowym
badaniu wyniosłą 85 proc., co jest mimo wszystko o wiele lepszym wynikiem, niż
w przypadku preparatu AstraZeneca (68 proc.). Niepokojące jest jednak to, że
skuteczność Pfizera spadała w szybszym tempie z biegiem czasu. Kolejną złą
informacją jest to, że u osób, że poziom wirusa Delta w organizmach
zaszczepionych i niezaszczepionych osób może być bardzo zbliżony.
W przypadku wariantu Delta
prawdopodobnie niemożliwe będzie osiągnięcie odporności zbiorowej i naukowcy
tym badaniem potwierdzają ten fakt. – Fakt, że osoby te mogą mieć wysoki poziom
wirusa sugeruje, że ludzie, którzy nie są jeszcze zaszczepieni, mogą nie być
tak chronieni przed wariantem Delta, jak mieliśmy nadzieję – wskazała prof.
Walker z Uniwersytetu Oksfrodzkiego.
Preparaty – zgodnie z nowymi
badaniami – mimo wszystko chronią przed ciężkim przebiegiem choroby oraz śmiercią,
dlatego warto się szczepić.
Oficjalny koniec epidemii
koronawirusa w 2023?
– Jestem przekonany, że w 2023
roku będziemy mogli ogłosić, że pandemia Covid-19 zakończyła się i przestała
stanowić zagrożenie dla zdrowia publicznego na skalę globalną – ogłosił w
poniedziałek 13 marca dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia Tedros Adhanom Ghebreyesus.
Przedruk z "Nieznanego Świata" nr 9/2023, s. 65