Koniec marca i początek Triduum
Paschalnego zafundowały nam różnorakie atrakcje pogodowe. Otóż skończyły się
zimne noce, powiało od południa i zrobiło się zupełnie letnio! Temperatura z
+2,1°C podskoczyła do +22°C, zaś wilgotność powietrza z 80-90% spadła do 41%.
Wiatr halny wysuszał błyskawicznie glebę i ściołę, a drzewa zaczęły szybko
pokrywać się kwiatami i zielenią liści. Nawet nasza magnolia dała sobie radę z
przymrozkami i pokazała swe piękne kwiaty!
Ale w te dni zrobiło się jeszcze
ciekawiej, bowiem nad Europą pojawił się układ baryczny, który ściągnął znad
Afryki masy ciepłego, wygrzanego, suchego powietrza saharyjskiego, który
sprowadził wiosnę do Europy. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie… No
właśnie – gdyby nie to, że powietrze to uniosło ze sobą ogromne ilości lekkiego
pyłu tworzącego płowo-szarą zawiesinę, która zmętniała znacznie przyziemne
warstwy atmosfery. Nazwałem to Kalima 2
(arab.: piasek), bo ta pierwsza pojawiła się nad Jordanowem pod koniec lutego
br.
Różnica polegała na tym, że Kalima 1 miała swe źródło na Saharze Zachodniej,
a konkretnie w Algierii, gdzie jeszcze w latach 60-tych Francuzi dokonali 17
testów nuklearnych i dlatego pyły Kalimy
1 były lekko radioaktywne – do 180 nSv/h. Piaski Egiptu i Libii – skąd pochodzą
pyły Kalimy 2 są „czyste” i nasze
pomiary zatrzymały się na wartościach 80-100 nSv/h, co mogło być spowodowane m.in.
skokiem promieniowania słonecznego i/albo kosmicznego.
Tak czy inaczej, po raz trzeci czy czwarty w tym roku mamy nawiewy saharyjskich pyłów, co jest uciążliwe szczególnie dla osób mających kłopoty z alergiami – a szczególnie z układem oddechowym. Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy po pierwszym solidnym deszczu, szczególnie iż po wietrze halnym zazwyczaj przygodzą opady deszczu lub śniegu, które oczyszczają powietrze.