„Katiusze”
płyną na Antarktydę
Valdis Pejpiņš
W poradzieckich czasach szeroko
znaną stała się historia, związana z tajną amerykańską operacją na wodach
Antarktyki. Miała ona miejsce w 1947 roku pod kierownictwem adm. Richarda Byrda i nosiła kryptonim Wysoki Skok. I jej trakcie, amerykańscy
wojskowi zetknęli się z przedstawicielami jakichś dziwnych, obcych sił: już to
ukrytych w lodach Antarktydy niemieckich żołnierzy, już to nawet Kosmitów.
Istnieje mniej znany fakt, a
mianowicie – jeszcze jesienią zwycięskiego roku 1945, ku brzegom Antarktydy
zostały wysłane trzy radzieckie duże okręty podwodne typu K jak Katiusza, i one także spotkały się z
czymś dziwnym i obcym.
Zwłoki
koło bunkra
Dnia 4.V.1945 roku, w odległości
2 m od wejścia do Reichskanzlera Niemiec,
szeregowiec z LXXIX Korpusu Strzeleckiego – Iwan Czurakow odkrył mocno spalonego trupa, który – jak ustalili to
potem wywiadowcy ze SMIERSZ-a – należał do Adolfa
Hitlera. W rzeczywistości były tam dwa trupy – razem z Führerem leżało
także silnie nadpalone ciało Ewy Braun.
W przekonaniu, że były to zwłoki Hitlerów przekonał funkcjonariuszy SMIESZ-u
pracownik ochrony sztabu Hitlera – Harry
Mengeshausen, który poprosił o przesłuchanie go jako świadka na okoliczność
śmierci dyktatora.
Wedle jego zeznań, jeszcze rano
30.IV.1945 roku pojawiła się pogłoska, że Hitler i Ewa Braun popełnili
samobójstwo w bunkrze. Około godziny 11-tej, adiutanci Führera – Günsche i Linge wynieśli z bunkra ich trupy, oblali benzyną z dwóch
12-litrowych kanistrów a potem podpalili. Kiedy ogień zgasł, z bunkra wyszło
jeszcze jakichś dwóch nieznanych mu ludzi i przenieśli trupy do niewielkiego
krateru po pocisku, gdzie potem znalazł je szer. Iwan Czurakow.
Mengeshausen w czasie czterech
przesłuchań twierdził, że ledwie rozpoznał w tych trupach Hitlera i Ewy Braun,
ale nie przeczyło to danym z sądowo-medycznego dochodzenia przeprowadzonego
przez radzieckich lekarzy wojskowych. Trup Hitlera na ten przykład miał
roztrzaskaną czaszkę, zaś części twarzoczaszki po prostu brakowało. Jednakże na
horyzoncie pojawił się cały szereg świadków – w postaci Ketty Heuseman, asystentki hitlerowskiego doktora Blaschke, dzięki którym udało się
zidentyfikować zwłoki na podstawie kart dentystycznych. Dzięki tym wszystkim
„aktywnie współpracującymi” ze śledczymi Niemcom, udało się dojść do prawdy i
zameldować. Na samą wierchuszkę, do Józefa
Wissarionowicza Stalina poszła sążnista relacja, że trup Hitlera został
znaleziony i rozpoznany. Na blankiecie telegramu, w którym radzieckiemu
liderowi doniesiono o samobójstwie Führera i Ewy Hitler née Braun, zostawił on tylko dekretację: Doigrał się, podlec.
Misja
tow. Mierkułowa
Czaszki samobójców polecono
przewieźć do Moskwy i wystawić na widok publiczny w Muzeum Sił Zbrojnych. I
naraz za jakiś czas zaczęły pokazywać się dowody, które sugerowały to, że
zwłoki Hitlerów podrzucono, a oni sami uciekli z Berlina. Do Niemiec na
inspekcję udał się komisarz bezpieczeństwa państwowego ZSRR – Wsiewołod Nikołajewicz Mierkułow – syn
rosyjskiego szlachcica i gruzińskiej szlachcianki, zdolny polityk i człowiek z
najbliższego kręgu Ławrientija
Pawłowicza Berii, pisarz i dramaturg. I oto on w czasie czerwca i lipca
1945 roku zdołał zebrać zeznania, które wskazywały niejednoznacznie, że Hitler nie
tylko nie skończył z sobą, ale wyglądały zgoła jeszcze bardziej sensacyjnie.
W jego referacie zaznaczono np.
to, w czasie oględzin znalezionego 4 maja trupa, ten silnie spalony mężczyzna
miał tylko jedno jądro, w tym czasie jak dr Werner Haase nieco przed tym niczego takiego nie stwierdził – u
Hitlera wszystko było w porządku z jego przydatkami. Ustalono także, że na
rozkaz Hitlera na początku kwietnia została oczyszczona główna ulica Berlina –
Unter den Linden i ścięto wierzchołki drzew by mogły tam startować i lądować
samoloty. Ponadto po dniu 20.IV.1945 roku nikt z obsługi nie widział w świetle
dziennym, a jedynie w kiepskim oświetleniu w bunkrze. Okazało się też, że na
rozkaz nie wiadomo, gdzie przebywającego Martina
Bormanna, zostały wyłączone elektryczne lampy i zastąpiono je naftowymi. Wyszły na jaw jeszcze inne interesujące fakty.
Okazało się, że pewnego wieczoru, po 20 kwietnia, Hitler najprawdopodobniej
opuścił Berlin małym samolotem, który wystartował właśnie z oczyszczonej Unter
den Linden.
Natomiast najdziwniejszymi były
dane o tym, gdzie mógł się ukryć Führer. 11.VI.1945 roku, pracownicy SMIERSZ-u
znaleźli w budynku sztabu OKM – Oberkommando
der Marine - podwodne mapy batymetryczne dla dowódców U-bootów, które
wchodziły w skład specjalnego „Konwoju Führera”. Z map tych wynikało, że okręty
podwodne z „Konwoju Führera” w pewnym miejscu odległym o 20 km od wybrzeża
Ziemi Królowej Maud wchodziły w przejście pod lodami Antarktydy i wpływały na
szlak wiodący do wnętrza Ziemi, gdzie
istnieją także takie morza i oceany, wyspy i kontynenty. Na mapach zostało
także oznaczone miasto Nowy Berlin.
W referacie Mierkułowa, którego
pełny tekst znajduje się w książce gen. Leonida
Pwaszowa pt. „Przewrócony świat”, mówiło się o tym, że w posiadaniu
niemieckich uczonych z Ahnenerbe
znajdowały się stare tybetańskie manuskrypty. W nich mówiło się o tajemnicach o
tajemnicach współczesnej cywilizacji, o stworzeniu świata i człowieka 350 mln
lat temu i o cywilizacjach, które istniały na naszej planecie w tym czasie.
Autentyczność niemieckich map dla przepływu okrętów podwodnych u komisarza
bezpieczeństwa ZSRR nie wywoływała żadnych wątpliwości: okoliczności związane z
badaniami tego zagadnienia przez niemieckich uczonych i służby SS wyglądały
wiarygodnie i potwierdzały znajdujące się w posiadaniu NKWD materiały z lat
1938-1940. Prawdopodobieństwo, że Hitlerowie ukryli się gdzieś w podziemiach
Antarktydy było zatem bardzo wysokie.
U
brzegów południowego kontynentu
Mapy, które znalazły się w rękach
radzieckich służb, trzeba było jeszcze przeczytać i to się udało. W dniu
22.IX.1945 roku, kontrwywiadowcy ze SMIERSZ-u zatrzymali adiutanta dowódcy 21.
Flotylli U-bootwaffe wchodzącej w skład „Konwoju Führera” – Kapitänleutnanta Wernera Brauna. Już w
czasie wstępnego przesłuchania on oświadczył, że ma on informacje o operacjach U-bootwaffe w Antarktyce. Przewieziono
go do Moskwy i dzięki jego danym radzieckie dowództwo zaczęło szybko
przygotowywać operację przeniknięcia pod Antarktydę. Już 18 października ludowy
komisarz Sił Morskich ZSRR, adm. Nikołaj
Gierasimowicz Kuzniecow napisał do Mierkułowa, że może wysłać w wody
Antarktyki trzy podwodne krążowniki: K-51, K-53 i K-56.
Te Katiusze uzbrojono w
specjalnie zmodyfikowane torpedy i bomby głębinowe, zamontowano im
najnowocześniejszą aparaturę nawigacyjną, a załogi składały się z najbardziej
doświadczonych podwodniaków. Sprawa była tajna i o wyprawie wiedział wąski krąg
dowództwa Floty i kierujący ekspedycją pracownicy NKWD.
W listopadzie 1945 roku, flotylla
okrętów podwodnych wyruszyła ku brzegom Lodowego Kontynentu – do brzegów Ziemi
Królowej Maud. Większą część podróży Katiusze przebyły w pozycji
nawodnej. Kiedy osiągnęły wyznaczony punkt – S 68° - E 001° - podwodny
krążownik K-56 zanurzył się. Na głębokości 100 m jego sonary odnotowały
ruch wokół okrętu około 10 podwodnych celów, które dzisiaj określa się jako USO
czyli Nieznane Obiekty Podwodne. One swobodnie manewrowały i do tego poruszały się
z prędkością 66 kts/~122 km/h, co trzykrotnie przekraczało prędkość poruszania się
Katiusz
w wynurzeniu. Pod wodą wynosiła ona maksymalnie 10 kts/~18,5 km/h. Ja potem
referował to w KC KPZR tow. Mierkułow – z takimi zjawiskami radzieccy
podwodniacy zetknęli się już wcześniej. Mowa była o nieznanej morskiej technice Kriegsmarine. Atakować torpedami te USO
ze względu na ich prędkość i możliwości manewrowe było bez sensu. Przyszło zatem
wycofać się. Wejście do Nowego Berlina, gdzie prawdopodobnie znajdował się tam
Hitler było ochraniane i to bardzo skutecznie. Tylko nie wiadomo przez kogo…
Po powrocie do domu, od
wszystkich uczestników wyprawy i jej obsługi wzięto podpisane lojalki o
zachowaniu milczenia. Do końca życia. Służbom pozostawało tylko badanie
rezultatów antarktycznej działalności Niemców nie we wewnętrznej powierzchni
Ziemi, ale na „naszej” stronie – mając nadzieję na znalezienie odpowiedzi na „wewnętrzne
zagadnienie” Pustej Ziemi. Cały czas trwała operacja specjalna GRU Sztabu
Generalnego i kontrwywiadu SMIERSZ, w trakcie której na całym szeregu wysp
Pacyfiku i Atlantyku znaleziono wiele niemieckich kolonii. Mierkułow wciąż miał
nadzieję na pomoc w rozwiązaniu antarktycznych zagadek ze strony Anglików i
Amerykanów, ale ci byli wciąż niedogadanymi, tak jak w przypadku tajemniczego
przelotu Rudolfa Hessa z Niemiec do
Wielkiej Brytanii, 10.V.1941 roku. Oni – jak widać – postanowili rozwiązywać antarktyczne
zagadki całkowicie samodzielnie.
Rzeczywiście, w styczniu 1947
roku, w kierunku Ziemi Królowej Maud popłynęła amerykańska wyprawa pod
dowództwem adm. Richarda Byrda. A z
czym się tam zetknęli Yankesi – to już doskonale wiecie.
CDN.