Przedmowa
Philipa Mantle
Dziś w poczcie miałem bardzo miłą
niespodziankę. Zadzwonił dzwonek do drzwi i stał listonosz z bardzo dużą
wyściełaną paczką dla mnie. Na początku podrapałem się po głowie, ponieważ
wiedziałem, że niczego nie zamówiłem, zanim dotarło do mnie, co przyszło.
Nie zajęło mi dużo czasu, aby
oderwać opakowanie i folię bąbelkową, aby odsłonić kopię Deluxe Edition książki
Spyrosa Melarisa „ALIEN AUTOPSY –
Największe oszustwo wszechczasów”. Wow, co to za potwór z tomu. Ponad 340 stron
w tej kolorowej oprawie pięknie przygotowanej i zaprojektowanej w twardej
oprawie z przedmową również ode mnie. Czego chcieć więcej? Sama książka jest
dziełem sztuki.
Są tacy, którzy twierdzą, że ta
książka nigdy nie ujrzy światła dziennego, a są też tacy, którzy twierdzą, że
film z autopsji kosmitów jest autentyczny i że Spyros Melaris jest jakimś
rządowym agentem dezinformacyjnym. Cóż, wszyscy się mylą. Książka jest już
dostępna, a film z autopsji kosmitów to w 100% mistyfikacja.
Tutaj, po raz pierwszy, Spyros
Melaris, człowiek stojący za fałszywym filmem, opowiada całą historię, wymienia
nazwiska i daje nam pełny opis, kto, dlaczego, co i gdzie. Jeśli interesuje Cię
ten bardzo kontrowersyjny film, to jest to książka dla Ciebie. To uciszy jego
krytyków raz na zawsze i pokaże tym, którzy wierzą, że film jest autentyczny,
że nie mogli się bardziej mylić.
Książka przeszła długą i krętą
drogę do publikacji, ale na szczęście ta droga dobiegła końca.
---
Filip Mantle
FLYING DISC PRESS
Moje
3 grosze
Melaris nie odkrył Ameryki – już w
1995 roku było wiadomo, że cały ten film Santilli’ego
to jedna wielka ściema dla naiwnych i sposób na wyciągnięcie kasy z
UFO-entuzjastów.
W czasie Międzynarodowego Kongresu
Ufologicznego w Koszycach, w listopadzie 1995 roku odbyła się krytyczna debata
na temat właśnie tego filmu, w czasie której przybyli tam specjaliści
udowodnili to fałszerstwo. Tak pisałem na łamach „Wizji Peryferyjnych” i w
komentarzu do przekładu książki sir Brinsleya
le Poer-Trencha „Operacja Ziemia”:
Przykładów
tych jest wiele i wskazują one na to, że ufologia i polityka oraz religia
nierzadko chodzą ze sobą w parze. I nie zawsze wychodzi to nam na dobre. To
tak, jak mieszać rum z koniakiem i piwem. Każde z nich jest dobre osobno, ale
kiedy się je zmiesza, to wychodzi z niego mieszanina piorunująca... Poza tym w
ramach działań zaciemniających służb specjalnych – głównie NATO i amerykańskiej
CIA oraz służb specjalnych Izraela ostatnimi czasy w Polsce i innych krajach
rozwinęła się znacznie ufologia kreatywna, która nie bada ufozjawiska, ale je
po prostu tworzy w celach komercyjnych i nade wszystko dla hamowania rozwoju
ufologii, która jest w stanie dojść do prawdy, kto naprawdę stoi za Latającymi
Spodkami... Takim sztandarowym przykładem na ufologię kreatywną jest sprawa
zwłok Kosmitki z Roswell, która
została rozdmuchana w latach 90. ub. wieku przez film Ray’a Santilli’ego. Wmówiono wtedy ludziom, że w Roswell rozbił się
latający spodek z Ufitami na pokładzie, a na dowód pokazano film mający to
uwiarygodnić. Santilli zbił na tym nielichą kasę – bo kaseta z takim
30-minutowym filmem kosztowała 33 GBP – czyli prawie 200 PLN – licząc po kursie
z dnia 1 stycznia 2004 roku! A jaki spowodował tym zamęt w głowach ludzi
młodych i niedoświadczonych – tego już się nie przeliczy na żadne pieniądze.
Tego sir Brinsley nie przewidział,
że komercjalizacja zabije ufologię, a to dlatego, że ludzie zawsze wolą słuchać
tego, co odpowiada ich poglądom, a nie obiektywnie istniejącym faktom. Dlatego
ufologia kreatywna wyrządziła – i jeszcze wyrządzi – tak wiele zła... Poza tym
jest to na rękę wszystkim tajnym służbom, które chcą jak najwięcej wiedzieć o
ufozjawisku w celu uzyskania nowych technologii po to, by zapewnić przewagę
swego państwa nad innymi, a po drugie – zamaskować swoje niejawne działania i
czarne projekty – w czym celują Stany Zjednoczone AP... Takim typowym
przykładem jest osławiona Area 51 w Newadzie, do której tłumnie ściągają
nawiedzone oszołomy, wypisujące potem niestworzone brednie, sprytnie podsycane
przez różnych agentów rządowych w rodzaju Boba
Lazara czy Johna Leara, podczas
kiedy prawdziwe próby z ekstra-tajnymi projektami prowadzi się gdzieś
indziej... Klasyczna maskirowka –
legenda, w którą uwierzyło miliony ludzi. Dlatego tylko, że ludzie kochają tajemnice
i uwielbiają odczuwać miły dreszczyk emocji warując przy jakiejś bazie
wojskowej czy na punktach obserwacyjnych. Podsycane jest to umiejętnie przez
media, a w szczególności seriale TV w rodzaju „Z Archiwum X”, „Mroczne niebo” i
inne, które skonstruowano zgodnie ze starą goebbelsowską zasadą głoszącą, że
dobre kłamstwo mija się o włos z prawdą. I tak bzdet rodzi kolejny bzdet,
bzdura rodzi kolejną bzdurę, a potem na tym się dobrze zarabia. Czytamy potem o
„Incydencie w Górach Kaczawskich”, „Ufokatastrofie Ustka” i innych
sensacyjnych, wyssanych z palca rojeniach czyjegoś chorego z żądzy kasy i
taniego poklasku mózgu. Przyznaję, że i mnie to nie ominęło – co wychodzi w
niektórych moich pracach - i całe szczęście, że udało mi się zachować w tym
jakiś umiar.
Oczywiście
zdaję sobie sprawę z tego, że obruszy się na mnie kolejna fala hejtu, ale mam
to gdzieś. Hejt w tym kraju jest normalny, więc nie ma się nim co przejmować. Problem
polega na tym, że ludzie nie chcą słuchać tego, co stoi w sprzeczności z ich
poglądami, więc będą opory przed przyjęciem prawdy. I od tego nie ma odwołania.