Dina Kuncewa
W domu Winchesterów został
znaleziony tajny pokój, w którym przez 110 lat nie stanęła stopa człowieka. Ten
dom-labirynt zbudowała wdowa konstruktora znanej strzelby dla ochrony przed
duchami osób zabitych z winchestera.
Istnieje przekonanie, że po
odejściu często nie znajdują spokoju dusze ludzi, którzy umarli gwałtowną
śmiercią. Tak czy owak, istnieje wiele świadectw o widmach zabitych.
Hałasy
w piwnicy
Na początku nowego roku 1888, Miles Favcett z Carlina, (NV) udał się
na kolację do domu swoich przyjaciół Josefa
i Elizabeth Potts. Potem już go nikt nie widział na oczy. Sąsiedzi Favcetta
kilka razy zauważyli, jak małżonek Potts zachodził do jego domu i nawet
posługiwał się samochodem zaginionego mężczyzny… Ale wszyscy zdecydowali, że
nie będą próbować się dowiedzieć, jak zaginął ich znajomy.
Po tym, jak we wrześniu 1888 roku
Pottsowie wyprowadzili się do stany Wyoming, do ich byłego domu przyjechali
jacyś Broerowie. Pani Broer była
dziennikarką i publikowała w miejscowej gazecie. 5 stycznia 1889 roku ona
opublikowała zajawkę o tym, że w jej domu mieszkają duchy. Mieszkańcy domu
wciąż słyszeli jakieś postukiwania i jakieś dziwne hałasy z piwnicy, gdzie
trzymali puszki konserw.
19 stycznia w piwnicy załomotało
tak silnie, że mieszkańcy zdecydowali się wejść tam i zbadać rzecz in situ. Zaczęli tam kopać i po chwili
natknęli się na… ludzkie zwłoki. Trup był poćwiartowany i częściowo spalony.
Śledztwo wykazało, że to są szczątki Milesa Favcetta.
Małżeństwo Pottsów skazano i
powieszono na szubienicy. Elizabeth Potts usiłowała przeciąć sobie żyły, ale ja
uratowano. Do dziś dnia jest jedyną kobietą, na której wykonano wyrok śmierci w
stanie Newada… Pomyśleć tylko – gdyby nie dziwne hałasy z piwnicy, mordercy
uszliby bezkarni.
Tragedia
po amerykańsku
W 1905 roku, 22-letni Chester Gilette pracujący w fabryce odzieżowej
swego wuja w Cortland (NY), poznał 19-letnią robotnicę tejże fabryki Grace Brown, i zaczęli się spotykać.
W maju 1906 roku dziewczyna
oznajmiła swemu chłopakowi, że jest w ciąży. Chester zaproponował jej aborcję,
ale Grace nie zgodziła się. Zaczęła naciskać na Chestera, by się z nią ożenił.
Jednakże „narzeczony” wciąż
opóźniał, a dziewczyna wciąż molestowała go o ślub. Chester oznajmił, że
owszem, ma zamiar ożenić się z tą dziewczyną, ale przedtem chciał udać się w
niedaleką podróż. Wyjechali nad jezioro Big Moose (NY)[1],
i zatrzymali się w lokalnym hotelu pod fałszywym nazwiskiem.
Następnego dnia Chester
wypożyczył łódź. Do hotelu para już nie powróciła. Potem znaleziono na jeziorze
przewróconą łódź. Z jeziora wyłowiono ciało Grace Brown. Liczne sińce na jej
głowie wskazywały na gwałtowną śmierć.
Nie patrząc na wymyślone imiona i
nazwiska policja natrafiła na trop Chestera. Oświadczył on, że jego
przyjaciółka skończyła ze sobą. Jednakże w śledztwie wyszło, że ogłuszył on
Grace rakietą tenisową i utopił. Gilette’a uznano winnym zabójstwa i skazano na
karę śmierci w 1908 roku. Historia ta stała się podstawą doskonałej powieści Teodora Dreisera „Tragedia
amerykańska”.
Jezioro Big Moose stało się
legendarnym. Została tam wmurowana kamienna tablica ku czci Grace Brown i mają
miejsce kajakowe wycieczki. W rocznicę śmierci Grace mają miejsce zloty
turystyczne.
Przewodnicy opowiadają, że w
pobliżu jeziora i hotelu na brzegu pojawia się widmo Grace. Wielokrotnie
widziano tam ducha młodej dziewczyny. Pewnego razu pojawił się z mgły na oczach
wielu świadków.
Ciekawym jest to, że w więzieniu,
gdzie znajdowała się cela śmierci Chestera Gilette’a też pojawia się jego duch.
Istnieje wersja mówiąca, że Gilette był niewinny – dowody przeciwko niemu nie były
jednak przekonywujące, a on nigdy nie przyznał się do tego morderstwa.
Martwa
podróżniczka
W roku 1932, w mieście Logan (WV)
mieszkała 32-letnia Mamee Turman.
Ona była żoną policjanta, ale wcale nie wiodła cnotliwego życia kupowała
spirytualia u bootlegerów i zmieniała małżonków.
22 czerwca 1932 roku, znaleziono
jej zwłoki w odległości 15 m od szosy. Miała poderżnięte gardło, mordercy wbili
jej dwie kule w głowę, a całe ciało było posiniaczone.
Zaczęło się śledztwo. Była
wersja, że do morderstwa przyznał się pomocnik pewnego biznesmena, który miał z
nią romans. Jednakże nikomu nie udało się czegokolwiek udowodnić.
Zaraz po morderstwie duch Mamee
Turman zaczął się pojawiać na Holden Str. 22, nieopodal miejsca znalezienia jej
ciała.
W dniu dzisiejszym kierowcy na
tamtej szosie czasami widzą kobietę w staromodnym ubraniu, która prosi o
podwózkę. W pewnej chwili odkrywają, że kobieta znika z kokpitu… mówi się, że
to duch Mamee Turman.
Czasami kobieta przemoknięta do
suchej nitki wsiadała do autobusu, który jedzie w stronę gór. Pasażerka
wychodzi na ostatnim przystanku, pozostawiając swoje miejsce mokre, a które
potem długo nie wysycha.
Kobieta
w zieleni
Dnia 13 marca 1956 roku,
mieszkanka miasta Avard (OK) 23-letnia Mildred
Ann Rainolds w czasie przerwy obiadowej postanowiła pojechać do pracy swego
męża, który pracował jako trener w miejscowej szkole średniej. Ale jej płonący
samochód rychło znaleziono w rowie przydrożnym, w połowie dystansu do szkoły.
Martwe ciało Mildred znaleziono na miejscu kierowcy.
Początkowo sądzono, że to był
zwykły wypadek drogowy. Ale obejrzawszy dokładnie miejsce zdarzenia, policjanci
zwrócili uwagę na szczególne okoliczności. Tak więc prawy pantofelek kobiety
była zalana krwią leżał przed samochodem, w odległości aż 230 m! płaszcz
kobiety walał się z tyłu, 30 m od samochodu. Sprawiało to wrażenie, jakby ktoś
specjalnie oblał auto benzyną i podpalił.
W pobliżu miejsca katastrofy –
jak się wyjaśniło - widziano także drugie auto. Zachowały się ślady jego opon.
Poza tym, obok samochodu znaleziono kilka łusek od naboi.
Niestety, śledztwo niczego nie
wykazało: podejrzanych nie znaleziono… W 1996 roku, na miejscu Sali
gimnastycznej, w której pracował mąż Mildred, otwarto nową restaurację. Pewnego
razu pracownicy restauracji zauważyli, że przy jednym stoliczku siedzi młoda
kobieta w zielonym ubraniu. Ale kiedy kelner podszedł do tego stolika okazało
się, że kobieta znikła. Takie incydenty zdarzały się od czasu do czasu. Poza
tym w restauracji od czasu do czasu czuło się zapach palonych włosów…
Twarz
w lustrze
Nocą 23 maja 1984 roku,
właściciele jednego z domów w Gulfport k./Tampa (FL) usłyszeli w sąsiedztwie
głośne krzyki kobiety. Ale nie wezwali policji. Tam zadzwonił po dwóch dniach
właściciel sąsiedniego domu, który wtedy był w podróży w interesach. Wyjaśnił
on, że jego przyjaciółka, 36-letnia Karen
Gregory nie odpowiada na jego telefony i nie chodzi do pracy.
Policjanci, którzy udali się pod
wskazany adres, znaleźli Karen martwą: została zgwałcona i zadano jej wiele
ciosów nożem.
Aresztowano podejrzanego o to
morderstwo ich sąsiada, mieszkającego vis-à-vis
ich domu poprzez ulicę strażaka George’a
Levisa. Na miejscu zbrodni znaleziono jego odciski palców. Tymczasem Levis
nie przyznawał się do niczego, przekonując o swej niewinności i coraz to
wysyłał apelacje. Został skazany na dożywocie i zmarł w więzieniu w wieku 52
lat.
Co się zaś tyczy domu, gdzie dokonano
morderstwa, to nabyła go pewna rodzina składająca się z matki i córki. I już od
pierwszego dnia zaczęły się tam dziać dziwne rzeczy. I tak w korytarzu, na
podłodze, gdzie przez dwa dni leżało ciało Karen, pozostała krwawoczerwona
plama, której w żaden sposób nie dało się zmyć. A okno, przez które do domu
wszedł morderca, kilka razy rozbijało się jak tylko usiłowano je otworzyć.
Nowa właścicielka domu
kilkakrotnie odwracając się widziała w zwierciadle za swymi plecami czyjąś
znikającą ciemną twarz. Natomiast jej matka słyszała w pustym domu odgłos
kroków, jakby ktoś usiłował uciec.
Czarny
stół
W nocy 2 listopada 2002 roku,
38-letnia Lisa Paslans, pracująca
jako agentka nieruchomości, została napadnięta przez nieznane osoby, kiedy
wychodziła ze swego biura w Toronto, Kanada. Śledztwo ustaliło, że napastnicy
obezwładnili kobietę, zaciągnęli do osobnego pomieszczenia, skuli kajdankami,
zgwałcili i poderżnęli gardło.
Na początek aresztowano
podejrzanego ochroniarza Roona Markesa,
ale okazał się być niewinnym. Jednakże w czasie przesłuchań Markes wspomniał,
że w noc morderstwa pojawiło się przed nim na kilka sekund jakieś nieznane
widmo, które wskazywało na czarny stół, którego polerowaniem on się właśnie
zajmował… Nie wiadomo czemu, ochroniarzowi przypomniał się jego współpracownik,
niejaki Nelson De Jesus, który miał
w zwyczaju ubierać się na czarno.
Potem wyjaśniło się, że De Jesus
przez kilka miesięcy prześladował Lisę Paslans. Pobrali od niego próbkę DNA do
analizy i takie same ślady znaleziono na odzieży zamordowanej kobiety. I tak
zatrzymano przestępcę dzięki wskazówce otrzymanej od widma…
Źródło: „Tajny XX wieka” nr
45/2016, ss. 36-37