Powered By Blogger

sobota, 5 sierpnia 2017

Tragedie w dniu 3.VIII.1925 roku


Mój kalendarz – 92 lata temu, 3 sierpnia 1925 roku,  w Masywie Babiej Góry i w Tatrach zdarzyły się bardzo dziwne wypadki, które do dziś  szukają rozwiązania.

Szczyt Babiej Góry nie bez przyczyny znany jest ze swojej kapryśnej pogody. Nawet gdy w dolinach mamy ciepłą i słoneczną aurę, może się zdarzyć że na szczycie trafimy na silny wiatr i niską temperaturę. W dniu 3 sierpnia 1925 roku nastąpiło na Babiej nagłe załamanie pogody. Rozszalała się gwałtowna wichura.


 Na grzbietowej hali niedaleko Diablaka pasł woły starszy doświadczony wolarz Wincenty Żywczak i trzej młodzi pomocnicy Karol Lach, Emeryk Szklarczyk i Surowczyk. Próbują zegnać z grzbietu stado w bardziej bezpieczna kotlinkę ale na nierównościach Żywczak potyka się łamiąc nogę i umiera z zimna! Pomagający mu pomocnicy nękani gwałtowną wichurą, przemoczeni do nitki, przemarznięci tracą siły i na łące umierają z wyczerpania.

Surowczyk ocalał zszedł na oślep do osiedli w Lipnicy. O 4-tej rano następnego dnia ekipa ratunkowa znajduje trzy trupy. Zadziwiające jak na sierpień. Woły okazały się odporniejsze i zbiły się w stado wychodząc bez szwanku.


Co dziwnego tego samego dnia w Tatrach  miała miejsce podobna tragedia. 3 sierpnia  1925  roku. 3 osobowa grupa  wyruszyła z Pięciu Stawów Spiskich na Łysą Polanę. Szli w towarzystwie czterech poznanych wcześniej taterników, z których trzech - z powodu załamania pogody i silnego wiatru - wyprzedziło ich. Został z nimi tylko doświadczony Wasserberger. Ok. 5. po południu z prokuratorem  Kasznicą zaczęło dziać się coś niedobrego. Po chwili to samo skrajne wyczerpanie dotknęło jego syna i drugiego mężczyznę. "Pani Kasznicowa twierdziła, że wszyscy czuli się dobrze, a potem naszła ich duszność. […] Jeden po drugim padali nieprzytomni" - Zofia Kasznica - nieodczuwająca dziwnej fatygi - dała Wasserbergerowi i synowi "na wzmocnienie" porcję czekolady i łyk koniaku. Alkohol wlała też do ust ledwo przytomnemu mężowi, który chwilę potem wyzionął ducha. 21-letni student, majacząc chciał wstać, ale przewrócił się i umarł. Nie żył też 12-latek.



Tajemnica tragedii, jaka rozegrała się w Dolinie Jaworowej, do dziś pozostaje nierozwiązana. Posądzano Kasznicową o otrucie. Dzisiaj sugeruje się zjawisko próżni powietrznej przy silnym wietrze. Też mało przekonywujące. Góry kryją tajemnice.

Opracował – Stanisław Bednarz

Zdjęcia - Internet