Na temat katastrofy
transatlantyku RMS Titanic napisano już niemal wszystko, a mimo tego zawsze
znajduje się coś nowego. Meteorolożka Marzena
Rabczewska na swym blogu podała niedawno bardzo ciekawą hipotezę dotyczącą
katastrofy tego ogromnego statku, a która sprowadza się do tego, że za kolizją
i zatonięciem Titanica stoi… zorza polarna! A oto ten osobliwy materiał:
Potężna burza magnetyczna
przyczyniła się do katastrofy Titanica
Burza
geomagnetyczna mogła naprowadzić transatlantyk na górę lodową .
Zorza
polarna rozbłysnęła na niebie nad Północnym Atlantykiem 15 kwietnia 1912 r. – w
noc zatonięcia RMS Titanic. Ostatnie badania nad przyczyną katastrofy słynnego
transatlantyku wskazują, że potężna burza geomagnetyczna z zorzą polarną mogły
zakłócić systemy nawigacyjne i komunikacyjne oraz utrudnić działania
ratownicze, pośrednio przyczyniając się do katastrofy, podczas której zginęło
1500 osób.
Świadkowie,
którzy przeżyli katastrofę, opisywali kolorowe światła zorzy polarnej w
regionie, gdzie Titanic zderzył się z górą lodową, a jeden z obserwatorów
zeznał, że „zorza polarna była tej nocy bardzo silna” – napisała Mila Zinkova, niezależna badaczka
pogody i fotograf, w nowym badaniu opublikowanym w internetowym wydaniu
czasopisma „Weather”.
Zorze
polarne powstają podczas silnych burz słonecznych, kiedy Słońce wyrzuca z dużą
prędkością strumienie naelektryzowanego gazu, które pędzą w kierunku Ziemi.
Kiedy naładowane cząsteczki i energia zderzają się z ziemską atmosferą,
niektóre przemieszczają się wzdłuż linii pola magnetycznego, gdzie oddziałują z
gazami atmosferycznymi, świecąc na zielono, czerwono, fioletowo i niebiesko –
wyjaśnia NASA. Według NASA naładowane cząsteczki są w stanie zakłócać sygnały
elektryczne i magnetyczne, przyczyniając się do przepięć.
Burza
słoneczna (zwana również burzą geomagnetyczną) była wystarczająco silna, aby
wytworzyć zorzę polarną i wpłynęła na kompasy oraz bezprzewodową komunikację na
Titanicu
oraz pobliskich statkach. Nawet niewielkie zakłócenie mogłoby wystarczyć, aby
skazać statek na katastrofę – poinformowała Zinkova w badaniu.
Zorza
polarna była doskonale widoczna, kiedy Titanic tonął. James Bisset, drugi oficer RMS Carpathia (statek, który uratował
ocalałych z Titanica) napisał w swoim dzienniku podczas feralnej nocy z
14/15 kwietnia 1912 roku:
-
Nie było księżyca, ale aurora borealis migotała jak promienie księżyca
wystrzeliwane z północnego horyzontu.
We
wpisie dokonanym pięć godzin później Bisset zauważył, że wciąż widział „zielone
promienie” zorzy polarnej, kiedy Carpathia zbliżała się do szalup
ratunkowych Titanica – zauważa Zinkova.
Ocaleni
wypowiadali się, że około godziny 3 nad ranem czasu lokalnego dostrzegali zorzę
polarną z szalup ratunkowych.
-
Światło wyginało się w łuk na północnym niebie, a kolorowe serpentyny sięgały w
kierunku gwiazdy polarnej” – napisał ocalały z Titanica, nauczyciel Lawrence Beesley.
W
tym samym czasie, kiedy naładowane cząstki burzy słonecznej generowały ładny
pokaz na niebie, kompas Titanica, na którym polegał kapitan,
mógł zawirować. Odchylenie zaledwie 0,5 stopnia wystarczyłoby, aby skierować
statek z dala od bezpiecznego miejsca i ustawić go na śmiertelnym kursie
kolizji z górą lodową – twierdzi Zinkova w badaniu.
Sygnały
radiowe tej nocy również były również „dziwaczne” – donosili operatorzy z
liniowca RMS Baltic (Baltic był jednym ze statków, które
odpowiedział na wezwanie pomocy Titanica, ale RMS Carpathia
dotarła tam pierwsza). Według Zinkovej, sygnały SOS wysyłane przez Titanica
do pobliskich statków nie zostały usłyszane, a odpowiedzi nie zostały odebrane.
-
Oficjalny raport o zatonięciu Titanica sugerował, że amatorscy
entuzjaści radia spowodowali zakłócenia, zagłuszając fale radiowe, a tym samym
uniemożliwi dokładne rozpowszechnianie sygnałów alarmowych na inne statki w
pobliżu – napisała. - Jednak w tamtym czasie mieli niepełną wiedzę o wpływie
burz geomagnetycznych na jonosferę i zakłóceniach komunikacji. Uważam, że
trwająca umiarkowana do silnej burza geomagnetyczna w pobliżu zorzy polarnej
miała negatywny wpływ na otrzymanie dokładnych sygnały SOS-ów z pobliskich
statków – dodała.
-
Jeśli zakłócenia geomagnetyczne spowodowane burzą słoneczną rzeczywiście w
miały miejsce, mogłoby to wpłynąć na wszystkie aspekty tragedii, w tym na błędy
nawigacyjne, które spowodowały zderzenie Titanica z górą lodową i nieudaną
komunikację SOS, która opóźniła przybycie statków ratowniczych – napisała
Zinkova.
Chociaż Titanic zatonął ponad sto lat temu, opowieść o tej fatalnej podróży i jej tragicznym zakończeniu wciąż intryguje i fascynuje. Przedmioty odzyskane z tego fatalnego dnia mają wysokie ceny na aukcjach, np. menu na lunch z 14 kwietnia sprzedano w 2015 za 88 tys. USD. Chociaż sława statku pozostaje niezmienna, sam wrak szybko się rozpada. Kiedy zespół odkrywców odwiedził Titanica w sierpniu 2019 roku po 14-letniej przerwie odkryli, że część prawej burty statku – gdzie znajdowało się wiele pomieszczeń pierwszej klasy – została zniszczona przez potężne prądy oceaniczne, mikroby zżerające metale i sól.[1]
Wszystko jest OK., ale
czy na pewno? Hipoteza jest bardzo ciekawa, tym niemniej ma swe słabe strony, a
mianowicie:
· Radiotelegrafiści z Titanica – Phillips i Bride – utrzymywali cały czas łączność z oddalonym o prawie 500 mn Cape Race i nadawali tam prywatne telegramy od i dla pasażerów Titanica. Bez problemów. Kiedy R/O z Californiana chcący ostrzec Titanica o polu lodowym odezwał się na ich częstotliwości, to Philips kazał mu się zamknąć. Na takie dictum Cyril Evans po prostu wyłączył radio i poszedł spać… - z wiadomym fatalnym skutkiem. Californian stał w dryfie o 20 mn/~31,6 km od tonącego Titanica, a zatem z pokładu Titanica nie można było dostrzec świateł pozycyjnych Californiana i vice-versa. Musiał to być jakiś niezidentyfikowany statek, który stał w dryfie, a potem popłynął na zachód. Do dziś dnia nie wiadomo, jaka to była jednostka…
·
Co było potem – wiadomo: marynarze Fleet i Lee uderzyli w dzwon i powiadomili oficera wachtowego - VI oficera Moody’ego na mostku, że na kursie
znajduje się góra lodowa. I oficer Murdoch
natychmiast ocenił sytuację i przełożył rączkę telegrafu maszynowego na CAŁĄ
WSTECZ, jednocześnie wydając rozkaz LEWA NA BURT, chcąc ominąć górę lodową.
Oczywiście zdawał sobie sprawę, że statek uderzy w przeszkodę, bowiem droga
hamowania Titanica wynosiła ponad 7,77 km przy maksymalnej prędkości…
Poza tym samo wykonanie skrętu było bardzo trudne – statek ważył ponad 66.000
ton, poruszał się szybko, zaś jego płetwa sterowa była za mała do szybkiego
wykonania tak gwałtownego manewru. Skutek mógł być tylko jeden – kolizja.
·
Kolejna sprawa – radiowe wezwanie o
pomoc. R/O z Titanica początkowo nadał sygnał CQD MGY – come quick danger i sygnał wywoławczy statku. Dopiero potem
przypomniano mu, że niedawno został wprowadzony inny sygnał – SOS – save our souls i nadawał już SOS MGY
oraz pozycję statku. Niestety – pierwsza pozycja była niewłaściwa, dopiero ta druga
była skorygowana. Na wezwanie odpowiedziały sąsiadujące statki, z wyjątkiem SS Californian.
Ale znowu – żaden z nich nie miał kłopotów z łącznością.
·
Z tego, co podaje autorka wynika, że
zorzę polarną zaobserwowano dopiero około godziny 03:00 ADT/07:00 UTC-GMT –
czyli już po tym, jak Titanic poszedł na dno o godzinie
02:20 ADT/06:20 UTC-GMT.
·
Czy zorza polarna miała jakiś wpływ na
nawigację? Raczej nie. Nie było jeszcze radionawigacji ani radiolokacji, więc
nie ma problemu z zakłóceniami propagacji fal radiowych. Problemem było to, że
obserwatorzy na bocianim gnieździe nie mieli lornetek – a mieć powinni. I to
lornetki rozjaśniające o dużej średnicy soczewek obiektywów. Takich nie mieli –
miały zostać zakupione dopiero w Nowym Jorku. Kolejnym błędem był brak
obserwatora na oku czyli na dziobie statku, który prędzej mógłby ujrzeć górę
lodową na tle nieba. Wygwieżdżonego, ale ciemnego, bez ogni zorzy polarnej.
A zatem hipoteza ta nie trzyma się znanych faktów.
Gdyby niebo było jaśniejsze i/albo świecił bodaj sierpik Księżyca (który wzszedł
dopiero nad ranem) czy zorza polarna (która pokazała się po godzinie 03:00 ADT),
albo gdyby wiał choćby słaby wiatr powodujący falowanie, Titanic bez problemów dopłynąłby
do portu przeznaczenia w Nowym Jorku. Niestety, tak się nie stało i wszystkie
czynniki stworzyły piekielną machinę egzekucyjną, która pozbawiła życia ponad
półtora tysiąca ludzi…