Ktoś w PiS wpadł na genialny
pomysł, otóż żeby zapewnić Polakom dostawy taniej i czystej energii
elektrycznej postanowiono na terytorium naszego kraju posadowić 7 małych
elektrowni jądrowych, które by stanowiły uzupełnienie dla dwóch dużych
posadowionych w Turowie i Kopańcu.
Pomysł niby przedni. Duża elektrownia
jądrowa kosztuje jakieś 100 mld PLN i pochłania duże ilości wody do chłodzenia
reaktorów oraz paliwo nuklearne (uran lub pluton), które jest kosztowne, a
które jest produkowane poza granicami kraju.
Pamiętam, jak władze – jeszcze wtedy
Czechosłowacji – zapewniały mieszkańców, że po uruchomieniu dwóch elektrowni
nuklearnych będą mieli prądu po dziurki w nosie za ułamek halerza za megawat. Niestety,
do tego nie doszło… - m.in. ze względu na koszty budowy i eksploatacji. Podobnie
będzie w przypadku Polski.
Pomijając już inne kwestie,
prawdziwym problemem będzie zabezpieczenie antyterrorystyczne - AT tych
obiektów. Nie byłoby to problemem w normalnym, jednorodnym społeczeństwie, ale
w takim wielonarodowym i wielorasowym tyglu, którym się powoli stajemy, zawsze
znajdą się świry, które będą chciały wykorzystać elektrownie jako tzw. „brudne
bomby atomowe” przeciwko innym ludziom. Przykład wojny na Ukrainie pokazuje,
jak naprawdę niebezpieczną są działania wojsk rosyjskich, które w każdej chwili
mogą przerobić 6 reaktorów Zaporoskiej EJ w sześć „brudnych” bomb A à la Czarnobyl czy Daiichi-Fukushima. Efekty
tego byłyby wprost niewyobrażalne – cała północna hemisfera Ziemi zostałaby
skażona przez „gorący” fall-out z
radioaktywnych obłoków. A zatem te wszystkie obiekty nuklearne bez względu na
wielkość MUSZĄ być zabezpieczone przed terrorystami i grupami dywersyjnymi
wrogich wojsk. To byłaby robota dla terytorialsów z WOT, ale jednocześnie
musieliby oni współpracować – i to ściśle z jednostkami SG, Policji, służbami
wywiadu i kontrwywiadu wojskowego oraz prowadzić pracę operacyjną na
zabezpieczanych obiektach i w ich sąsiedztwie. A taki proces trwa latami. Zasieki,
zabezpieczenia elektroniczne, psy wartownicze, agentura terenowa, itd. – to wszystko
kosztuje sumy i to niebagatelne. Trudno będzie sobie z tym poradzić
szczególnie, że trzeba zaczynać od zera…
Kolejny problem – lokalizacja tych
elektrowni. Każda z nich będzie zbudowana w okolicach dużych miast. W przypadku
awarii będzie zagrożona ich populacja – nawet setki tysięcy ludzi. Mam nadzieję,
że będą je wykonywały zagraniczne firmy – na krajowe nie liczę. Polska bylejakość
i nasermateryzm wykonania nie nadaje się do budowy urządzeń wymagających dokładności
do szóstego - siódmego miejsca po przecinku. W takim przypadku będziemy mieli
mały atom i wielki problem.
Nie jestem wrogiem energii
jądrowej, sam wielokrotnie powtarzałem i powtarzam – pozwolę postawić ją koło
mojej zagrody, aliści pod tym warunkiem, że jej konstruktorzy i budowniczowie
zapewnią mi 100% bezpieczeństwa. A tego nie ma.