Powered By Blogger

wtorek, 18 kwietnia 2023

Mały atom - wielki problem w Polsce

 


Ktoś w PiS wpadł na genialny pomysł, otóż żeby zapewnić Polakom dostawy taniej i czystej energii elektrycznej postanowiono na terytorium naszego kraju posadowić 7 małych elektrowni jądrowych, które by stanowiły uzupełnienie dla dwóch dużych posadowionych w Turowie i Kopańcu.

Pomysł niby przedni. Duża elektrownia jądrowa kosztuje jakieś 100 mld PLN i pochłania duże ilości wody do chłodzenia reaktorów oraz paliwo nuklearne (uran lub pluton), które jest kosztowne, a które jest produkowane poza granicami kraju.

Pamiętam, jak władze – jeszcze wtedy Czechosłowacji – zapewniały mieszkańców, że po uruchomieniu dwóch elektrowni nuklearnych będą mieli prądu po dziurki w nosie za ułamek halerza za megawat. Niestety, do tego nie doszło… - m.in. ze względu na koszty budowy i eksploatacji. Podobnie będzie w przypadku Polski.

Pomijając już inne kwestie, prawdziwym problemem będzie zabezpieczenie antyterrorystyczne - AT tych obiektów. Nie byłoby to problemem w normalnym, jednorodnym społeczeństwie, ale w takim wielonarodowym i wielorasowym tyglu, którym się powoli stajemy, zawsze znajdą się świry, które będą chciały wykorzystać elektrownie jako tzw. „brudne bomby atomowe” przeciwko innym ludziom. Przykład wojny na Ukrainie pokazuje, jak naprawdę niebezpieczną są działania wojsk rosyjskich, które w każdej chwili mogą przerobić 6 reaktorów Zaporoskiej EJ w sześć „brudnych” bomb A à la Czarnobyl czy Daiichi-Fukushima. Efekty tego byłyby wprost niewyobrażalne – cała północna hemisfera Ziemi zostałaby skażona przez „gorący” fall-out z radioaktywnych obłoków. A zatem te wszystkie obiekty nuklearne bez względu na wielkość MUSZĄ być zabezpieczone przed terrorystami i grupami dywersyjnymi wrogich wojsk. To byłaby robota dla terytorialsów z WOT, ale jednocześnie musieliby oni współpracować – i to ściśle z jednostkami SG, Policji, służbami wywiadu i kontrwywiadu wojskowego oraz prowadzić pracę operacyjną na zabezpieczanych obiektach i w ich sąsiedztwie. A taki proces trwa latami. Zasieki, zabezpieczenia elektroniczne, psy wartownicze, agentura terenowa, itd. – to wszystko kosztuje sumy i to niebagatelne. Trudno będzie sobie z tym poradzić szczególnie, że trzeba zaczynać od zera…

Kolejny problem – lokalizacja tych elektrowni. Każda z nich będzie zbudowana w okolicach dużych miast. W przypadku awarii będzie zagrożona ich populacja – nawet setki tysięcy ludzi. Mam nadzieję, że będą je wykonywały zagraniczne firmy – na krajowe nie liczę. Polska bylejakość i nasermateryzm wykonania nie nadaje się do budowy urządzeń wymagających dokładności do szóstego - siódmego miejsca po przecinku. W takim przypadku będziemy mieli mały atom i wielki problem.

Nie jestem wrogiem energii jądrowej, sam wielokrotnie powtarzałem i powtarzam – pozwolę postawić ją koło mojej zagrody, aliści pod tym warunkiem, że jej konstruktorzy i budowniczowie zapewnią mi 100% bezpieczeństwa. A tego nie ma.

Jednym słowem – pomysł jest dobry – bo potrzeba nam energii czystej i taniej – ale uważam, że należy całą rzecz jeszcze raz przemyśleć i skorygować. Polska ma realne szanse stać się energetyczną bonanzą – zwłaszcza po decyzjach Niemców i Szwedów, którzy rezygnują z atomu na rzecz odnawialnych źródeł energii – nawet dla Europy. Ale niesie to ze sobą zagrożenia, o których pisałem powyżej. Poza tym obawiam się tego, że te wszystkie plany są niczym innym, jak „atomową kiełbasą wyborczą” PiS i czeka je los Izery czy CPK… Nie bez kozery bowiem, podano je do wiadomości publicznej akurat teraz – w okresie przedwyborczym. A nuż naród głupi to kupi i przełoży się to na głosy na partię rządzącą?