Jelena Ljakina
Jednym z najbardziej znanych
duchów Jarosławia jest kareta Birona, który przybył do tego miasta po śmierci
Anny Joannownej. Najczęściej można ją napotkać nocą na ulicy Wołżańskiej
Nabrzeżnej.
Parę lat temu, w Jarosławiu miało
miejsce historyczne wydarzenie – został wyburzony hotel Czajka – znany pomnik radzieckiego budownictwa. Legendarny,
opuszczony budynek, który wznosił się przy centralnej magistrali miasta przez
ponad pół wieku i w tym czasie dorobił się własnych duchów.
Szary
cień
To zdumiewające, ale widmowy
mieszkaniec wspomnianej Czajki zawsze
cieszył się w Jarosławiu wielkim szacunkiem. Poza tym, wśród mieszkańców miasta
był on nierzadko nazywany ratownikiem, i tak właśnie od czasu do czasu ów duch
działał. Przykładem może być następujące zdarzenie.
Około 10 lat temu, entuzjaści
paintballa postanowili rozegrać w opuszczonym budynku kolejny turniej. W toku
turnieju jeden z uczestników znalazł się na I piętrze głównego budynku. Ostrożnie
przekradał się po zagraconym korytarzu, kiedy naraz przed nim zamajaczył szary
cień. Gracz zamarł na miejscu i naraz przed jego oczami szary cień
przekształcił się w chudego człowieka z twarzą o kolorze popiołu. Nieznajomy
próbował coś powiedzieć, ale dlaczegoś nie mógł i po prostu pokazał ręką na
podłogę korytarza, a potem… rozwiał się w powietrzu. Kiedy mężczyzna ostrożnie
podszedł do tego miejsca wskazanego przez widmo, to zobaczył tuż pod nogami
dziurę sięgającą do parteru, na podłodze której leżały kawały betonowego gruzu
ze sterczącymi z nich fragmentami armatury.
Prezent
na Olimpiadę
Podobnych historii w Jarosławiu
można usłyszeć niemało, a oto w 1976 roku, kiedy rozpoczynała się budowa Czajki, to nikt nawet nie mógł
przypuszczać, że jej jedynym stałym i wiecznym mieszkańcem będzie dobry duch.
Nowy hotel otrzymał swoją nazwę
na cześć znanej radzieckiej „Czajki” – pierwszej kosmonautki Walentyny Tierieszkowej, która urodziła
się w Jarosławiu, i powinien być prezentem dla miasta z okazji otwarcia XXII
LIO 1980 w Moskwie. Oczywiście by zadziwić zagranicznych gości postanowiono go
zbudować z nieradzieckim rozmachem. Czajkę początkowo zaplanowano na 516 pokoi
hotelowych, które miałyby się znaleźć na 14 przestrzennych piętrach. Przy czym
na ostatnim piętrze znajdowały się dwupokojowe apartamenty, co w Związku
Radzieckim było czymś nader rzadkim.
Poza tym na dachu hotelu
znajdowała się kawiarnia i platformy widokowe, zaś piwnicach punkty obróbki i
powielania zdjęć. A do tego wszystkiego kort tenisowy i ogromna restauracja,
kręgielnia, sala do tańca i klub bilardowy. A po pewnym czasie do hotelu
planowano dobudować teatr operowy, kompleks wystawowy i nawet… pałac ślubów.
Jednakże Czajka była postawiona w połowie. Jedną z przyczyn niedokończenia
budowy był typowy dla radzieckich lat niedostatek finansowania, drugą – ruchomy
grunt…
Rzecz w tym, że projektanci Czajki nie korzystali z doświadczeń
przeszłości. Jeszcze w końcu XVIII wieku, kiedy ta dzielnica Jarosławia została
oddana deweloperce wedle regularnego planu, generał-gubernator miasta Pietr Łopuchin wstrzymał zabudowę.
Powodem była ruchomość gruntu i wysoki poziom wód gruntowych.
Nowe
projekty
Ale nie patrząc na ten groźny
czynnik, w 1985 roku władze miasta zdecydowały się na budowę Czajki, jednakże jej projekt został
skorygowany. Tym razem postanowiono zbudować dziesięciopiętrowy hotel i
postanowiono zlikwidować kawiarnię na dachu i inne „burżuazyjne” pomysły. Ale
nawet w najbardziej uproszczonym wariancie hotel nie został zmodernizowany. Zatem
w 2003 roku ojcowie miasta, o nie latającej Czajce
jakby zapomnieli. I tak znaną „rzecz zapomnianą” postanowiono odbudować w duchu
nowej epoki. Nowy, zatwierdzony projekt proponował zmniejszenie jej do trzech
pięter, ale za to miało tam być centrum handlowe, a także dobudować kilka
jednostek, w których mogły rozmieścić się wszelkie biura.
Te plany także nie wypaliły, a w
2008 roku postanowiono zburzyć budynek. A jednak mimo tej decyzji, Czajka jeszcze przez 10 lat pozostawała
najbardziej znaną porzuconą konstrukcją w Jarosławiu.
„Ratownik”
Andriuszeka
Sławę hotel zdobył dzięki swemu
własnemu duchowi – Andriuszence. Należy powiedzieć, że takie imię stały
rezydent Czajki otrzymał w niezwykły
sposób.
Zgodnie z legendą miejską, imię Andriej nosił student Instytutu
Pedagogicznego, którego widmo błąkało się po piętach nieukończonego hotelu. Na
początku lat 80. ubiegłego wieku, kiedy to budowę Czajki zamrożono, ona z miejsca przekształciła się w miejsce
młodzieżowego spędzania czasu. I oto Andriej pewnego pięknego wieczoru umówił
się na randkę z pewną dziewczyną. Jednakże młodzieniec przybył wcześniej niż
jego ukochana, i żeby nie tracić czasu, postanowił obejrzeć budynek. Co się z
nim stało w pokojach Czajki, historia
milczy, choć dziewczyna tego wieczoru nie doczekała się swego kawalera.
Obrażona wróciła samotnie do
domu, zaś ciało Andrieja znaleziono po paru dniach w szybie windy… Sądząc z
tego wszystkiego, pamiętając o wszystkich swych błędach w czasie życia, duch
młodzieńca postanowił zamieszkać w porzuconym budynku i ostrzegać innych
„badaczy” przed niebezpieczeństwami czyhającymi w jego pokojach i korytarzach.
Tak więc wielu młodych miłośników
ekstremalnych przygód opowiadali, że kiedy oni zaszli w niebezpieczne strefy
budowli, przed nimi naraz pojawiał się nieszczęsny student. Widmo zastępowało
im drogę, machało rękami i za wszelka cenę starało się zwrócić na siebie uwagę.
Kogo by nie przestraszyło pojawienie się półprzezroczystej postaci z szarą
twarzą? Naturalnie wszyscy wielbiciele ekstremalnych przygód spieszyli zabrać
się stamtąd i tym samym ratowali swe życie.
Wiadomo, że Andriuszeńka pojawiał
się przy dziurach i szczelinach w podłodze, a także przy szybach wind, gdzie
nieostrożni poszukiwacze przygód mogli wpaść.
Jednakże jest w „karierze” ducha
takie wydarzenie. Kilka lat temu, stróż nie-dobudowy przyjął na klatę takie
wydarzenie, a mianowicie – wybrał się na obchód powierzonego jego pieczy
obiektu. Kiedy tylko wypity alkohol wniósł swe korekty do marszruty obchodu, on
sam nie wiedząc jakim cudem, stwierdził iż znalazł się na jednym z górnych
pięter. Wyjść stamtąd było niełatwo, ale dzięki drobnemu, chudemu młodzieńcowi,
który ukazał się w odpowiednim miejscu i czasie, i nie wiadomo czemu odzianego
w koszulkę i dżinsy pomimo zimnej nocy. Pomógł on stróżowi zejść na dół,
doprowadził do pakamery i nawet położył spać, zapobiegliwie przykrywszy go
kocem.
O swej przygodnie mężczyzna
opowiedział przyjaciołom i znajomym. I chociaż wielu z nich podśmiewało się z
tego nazywając tą historię pijaną brednią, ale byli i tacy, którzy nie mieli
wątpliwości, że pomógł mu właśnie Andriuszeńka.
Co
z nim będzie?
I tak oto dziś słynna Czajka została rozebrana do fundamentów.
Jeżeli wierzyć reklamie, minie niewiele czasu, a nam jego miejscu pojawi się
nowy Park Informatyczny – rzecz bezsprzecznie pożyteczna i potrzebna. Ale czy
wśród tych wszystkich nowoczesnych technologii i urządzeń znajdzie się miejsce
dla przyjaznego ducha, który ratował ludzi na przestrzeni dziesiątków lat?
Pozostaje mieć nadzieję, że
Andriuszeńka przeniesie się do innej zapomnianej budowli tam będzie ratował
nieopatrznych zwiedzających.
Moje
3 grosze
A może Andriuszeńka zmieni branżę i
przeniesie się w e-świat i będzie ratował małolaty przed jego zgorszeniem i
innymi niebezpieczeństwami Internetu? Dlaczego nie? Wszak widma to zjawiska
energetyczne i jako takim będzie im łatwiej przenieść się w cyberprzestrzeń.
Kto wie, czy takie duchy nie opanowały już jakiejś chmury i właśnie na Ziemi
tworzy się elektroniczna skorupa astralna alias
Kronika Akaszy? Takie coś jest dopuszczalne i wcale możliwe…
Źródło – „Tajny XX wieka” nr
1/2019, ss. 36-37