Natalia W. Matwienko
W moim życiu miało miejsce
niemało zdarzeń związanych z mistycznymi siłami. Opowiem wam o jednym z nich.
Za ścianą mojego mieszkania
mieszkała trójosobowa rodzina, która czekała na czwartą osobę – żona była w
ciąży i tuż przed porodem. I tak więc leżę sobie w dzień na kanapie, bowiem
pracowałam na nocnej zmianie. I naraz słyszę za ścianą płacz noworodka. Myślę:
Znaczy się sąsiadka rodziła, należałoby jej pogratulować w czasie spotkania. Po
dwóch dniach spotkałyśmy się, i mówię do niej:
- Gratuluję! Co się wam urodziło
– chłopiec czy dziewczynka?
Stała odwrócona do mnie plecami,
a kiedy się odwróciła ujrzałam jej duży brzuch.
- Na razie nie ma czego
gratulować – odrzekła.
Zastanowiłam się: przecież
słyszałam tam ten płacz dziecka…
Minęły jeszcze dwa-trzy dni. Znów
leżę na kanapie i słyszę kobiecy jęk zza ściany. Myślę – no wreszcie doczekali
się narodzin, ale dlaczego w domu? Wszak brzemienna sąsiadka jest medyczką, ona
nie dopuściłaby do czegoś takiego. Pójdę do niej, żeby to jakoś wyjaśnić czemu
rodzi w takich niewygodach, bo tego nie rozumiałam.
Tego samego dnia poszłam do
sklepu i spotkałam drugą sąsiadkę i zapytałam ją o rodzącą:
- Czy ona rodzi w domu?
Okazało się, że naszą sąsiadkę
tego dnia zabrano rodzić do szpitala.
- Czyżby znów – myślę – znowu się
coś pokazało?
Po kilku dniach znów leżałam na
kanapie i znów słyszę płacz dziecka. Doszłam do wniosku, że sąsiadkę wypisano z
porodówki i ona przyniosła dziecko ze sobą do domu. Okazało się, że sąsiadka
rzeczywiście urodziła, ale jej jeszcze nie wypisali i jest z dzieckiem w
porodówce.
Czy to nie mistyka – słyszeć
dźwięki wyprzedzające wydarzenia? Sąsiadkę z maluszkiem wypisano dopiero po
tygodniu!
Źródło – „Tajny XX wieka”, nr
39/2018 s. 25
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz