Powered By Blogger

piątek, 9 lutego 2024

Odgrzany kotlet z Roswell?

 


Przedstawiam Czytelnikom fotokopię artykułu z ostatniego numeru „Faktów po mitach” w którym zamieszczono materiał Michała Kostura pt. „Pentagon, UFO i demony”, w którym omawia on ostatnie działania Amerykanów, a dokładniej ich służb specjalnych w zakresie ujawniania obecności UFO alias UAP. 


Choć nie bardzo mi po drodze z Fpm, a to za krytykowanie poczynań Straży Granicznej to tutaj akurat zgadzam się w zupełności. Cała sprawa przypomina mi majaczenia niektórych quasi-badaczy UFO na temat Incydentu w Roswell z 1947 roku, kiedy to Amerykanie nieoficjalnymi kanałami zawiadomili świat o przejętym rozbitym Latającym Spodku i zwłokach jego pasażerów. Potem co parę lat odgrzewano ten kotlet zamieszczając coraz bardziej sensacyjne informacje: a to znalazł się świadek, który rzekomo to widział, a to znaleziono fantastyczne odłamki z jeszcze bardziej fantastycznego materiału, a to znalazły się filmy z autopsji jakiejś kobiety-Kosmitki… No i oczywiście na tym dobrze się zarabiało. Znany włoski ufolog Roberto Pinotti obliczył, że rocznie miasto Roswell zarabia na turystach ok. 8 mln USD. Kto wyrzekłby się takiej kasy w imię prawdy???

Zwłaszcza tej niewygodnej.

A prawda być może jest taka, że Incydent w Roswell stał się bardzo wygodną przykrywką dla jakiejś afery – np. katastrofy bombowca B-29 z „atomówką” na pokładzie czy czegoś równie paskudnego. Dowództwo USAF (RAAF później SAC) puściło tą bajeczkę po to, by – zgodnie z zasadą brzmiącą, że nie ma lepszego sposobu na ukrycie tajemnicy, jak przykrycie jej jeszcze większą tajemnicą ukryć coś, czego nie powinni zobaczyć swoi i obcy – mowa oczywiście o obywatelach USA i obcych specsłużbach.  I to działa, także i w tym przypadku.

Wtedy zaczęła się Zimna Wojna i rozpalała się powoli, ale skutecznie. Oba Supermocarstwa straszyły się nawzajem. Każdy punkt przewagi był na wagę złota.

Spójrzmy, jaka sytuacja panuje dzisiaj: dwa Supermocarstwa znów stanęły do konfrontacji. Zaczęło się wzajemne straszenie. W Europie śmierdzi prochem. Obłąkaniec z Kremla grozi użyciem broni jądrowej. I co? I pojawia się diabli wiedzą skąd jakiś major David Grush i opowiada cuda-wianki o przejętych technologiach, materiale genetycznym Obcych i innych cudach na kiju. Klasyczne zagranie z teorii wojny psychologicznej. Grunt już przygotowany – setki i tysiące publikacji, reportaży, filmów i programów TV o UFO, Obcych i Ich możliwościach. Przeznaczone głównie dla własnej publiki, by ją utwierdzić, że Ameryka dzierży prymat we wszystkim więc Ruscy i Chinole jej nie zagrożą. Skądś to pamiętamy? Oczywiście – podobne brednie wygadywał niejaki płk Phillip J. Corso, który majaczył o miastach i bazach USA na Księżycu oraz o Kosmitach na usługach US Army, o superbroniach i ich możliwościach.

To jest także ostrzeżenie pod adresem tychże Ruskich i Chinoli: nie podskakujcie, bo wam dołożymy naszą nową, a więc ex definitio groźną bronią. Po prostu historia lubi się powtarzać i to właśnie widzimy na własne oczy. Typowa zagrywka w rozgrywce z Putinem. I dlatego nie wierzę w ani jedno słowo amerykańskim politykom opowiadającym banialuki o kosmicznych kontaktach wojska z Obcymi.