Powered By Blogger

sobota, 26 października 2024

Jeszcze o pozaukładowym meteorycie

 


 

W swoim artykule Jan Stradowski podaje, że odtajniono dane o niezwykłym zdarzeniu. W 2014 r. w atmosferze Ziemi spłonął obiekt spoza Układu Słonecznego! Dowództwo Kosmiczne Stanów Zjednoczonych przyznało, że w 2014 r. na niebie nad Papuą-Nową Gwineą pojawił się obiekt pozaukładowy. To meteoryt półmetrowej średnicy, który pochodził spoza Układu Słonecznego.

Jak dotąd jednym z dwóch znanych obiektów 1I/‘Oumuamua, który pojawił się niedawno, sławę zawdzięcza dwóm cechom. Pierwszą jest jej ogromna prędkość, większa niż wynikałaby z działania sił grawitacyjnych. Obserwacje wykazały, że obiekt ten porusza się z szybkością 93 tys. km/h (~25,83 km/s) i cały czas przyspiesza. Przyspieszanie uważa się za skutek stałego wyrzucania z niej gazu i pyłu.

Drugą dziwną cechą, jaką ma ten obiekt spoza Układu Słonecznego, jest jego nietypowy kształt. Przypomina wydłużone i spłaszczone cygaro. Czy to przypadek? Prof. Abraham Loeb, astrofizyk z Harvardu, spekulował publicznie, że ‘Oumuamua może być wrakiem statku kosmicznego zbudowanego przez pozaziemskie cywilizacje. Kometą zainteresował się nawet instytut SETI. Jednak obserwacje nie wykazały niczego, co sugerowałoby, że mogłaby być tworem sztucznym.

W rekordach CNEOS, które przejrzał Amir Siraj był tam zapis o meteorycie, który 8 stycznia 2014 r. został zaobserwowany nad wyspą Manus, S 02°04’ – E 146°54’. Siraj spostrzegł, że miał on nadzwyczaj dużą prędkość. Oszacowano ją na ok. 209 tys. km/h (~58,06 km/s). Oczywiście dane te były utajnione z wiadomych względów.

Rozpoczęła się kilkuletnia walka biurokratyczna o odtajnienie danych. Ostatecznie jednak USSC oficjalnie przyznało, że w 2014 r. nad Ziemią spłonął półmetrowy meteoryt pozaukładowego pochodzenia. Prof. Loeb planuje wyprawę w celu znalezienia tego meteorytu lub jego szczątków.

 

Wyspa Manus

Moje 3 grosze

 

Byłoby cudownie dopaść wreszcie jakiś okruch materii spoza Układu Słonecznego. Artykuł ten jest z 2022 roku. Jak dotąd wyprawy nie zorganizowano i meteorytu nie odnaleziono. Trudno się dziwić, nie zapominajmy, że chodzi o ogromny obszar Pacyfiku o głębokości 1000 - 2000 m i więcej. Technicznie rzecz nie jest łatwa – przypominam jak trudne były poszukiwania malajskiego Boeinga-777 zaginionego w 2014 roku…

Poza tym kwestia rozmiarów. Inkryminowany obiekt 1I/‘Oumuamua ma jakieś 400 m długości, zaś Meteoryt Papua-Nowa Gwinea tylko 0,5 m średnicy.

Kolejna kwestia – jego prędkość wtargnięcia w atmosferę naszej planety. Wynosiła ona 58 km/s z ułamkiem. Rzeczywiście, dość wysoka zważywszy fakt, że średnia prędkość skał z nieba wynosi około 30-40 km/s. Ale prędkość ta wcale nie jest najwyższa, bo jeszcze szybszymi są:

v θ-Centaurydy (60 km/s),

v η-Akwarydy (66 km/s),

v τ-Cetydy (66 km/s),

v τ-Akwarydy (63 km/s),

v Lipcowe Pegazydy (70 km/s),

v Perseidy (59 km/s),

v π-Erydanidy (59 km/s),

v Aurygidy (66 km/s),

v Wrześniowe Perseidy (64 km/s),

v δ-Aurygidy (64 km/s),

v ε-Geminidy (71 km/s),

v Orionidy (66 km/s),

v Leo Minorydy (62 km/s),

v Leonidy (71 km/s),

v α-Monocerydy (60 km/s),

v σ-Hydrydy (58 km/s),

v Coma Berenicydy (60 km/s).

Jak widać, jest tego trochę. A do tego można by doliczyć meteoryty z roju Antyhelion, których średnia prędkość wynosi wprawdzie 30 km/s, ale mogą się trafić jakieś szybsze bryły… Tak czy owak, przy takiej prędkości meteor mógłby się rozlecieć już w górnych warstwach atmosfery i rozproszyć na dużej powierzchni Ziemi. No chyba że…

Chyba że jest to jakiś fragment tzw. ciemnej materii, która wcale nie musi być tą hipotetyczną, mityczną ciemną materią, ale zwyczajną – tyle że zbudowaną z superciężkich pierwiastków z tzw. Drugiej i Trzeciej Wyspy Stabilności – o Z > 110, tzn. mających powyżej 110 protonów w jądrze i więcej. Teoretycznie takie pierwiastki są możliwe, aliści nikt ich jeszcze nie widział, ale z kolei badanie gęstości niektórych asteroid – np. (33) Polihymnia wskazuje na to, że znajdują się tam pierwiastki o gęstości większej niż gęstość osmu, a zatem być może będące z Wysp Stabilności. Takie pierwiastki mogą powstać w czasie kolizji gwiazd neutronowych albo na samym początku istnienia Wszechświata, bądź innych wszechświatów, który przybyły do naszego. Tego nie możemy wykluczyć.

I jeszcze jeden przypadek, który należałoby dodać do sprawy istnienia na Ziemi obiektów pozaukładowych. Jest to sprawa tzw. Meteorytu Grenlandzkiego. Pisałem o nim tak:

Inną, niemniej frapującą ciekawostką był Meteoryt Grenlandzki, który spadł na Ziemię w dniu 7 lub 9 grudnia 1997 roku na Grenlandię. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że energia tego impaktu wyniosła około 20-25 kt TNT - czyli więcej, niż energia wybuchu bomby atomowej Little Boy, która zamieniła w perzynę Hiroszimę. Najciekawszym jest jednak to, że informacje tą zdjęto ze światowego serwisu informacyjnego PAP w ciągu 2 godzin! - tak, że podał ją jedynie nasz „Super Express” piórem red. Ewy Jabłońskiej. Potem w jednym z pism ukazał się artykuł na temat poszukiwań tego właśnie meteorytu na Grenlandii, ale którego - ponoć - nie znaleziono. To dziwne, ale powinien pozostać jakiś ślad impaktu na lodowym pancerzu Grenlandii - jednak go nie było, ergo albo meteoryt eksplodował w powietrzu, jak Tunguski Meteoryt, albo nie był to żaden meteoryt, albo był to jakiś satelita wojskowy Rosjan, Amerykanów czy Chińczyków, a może nawet Atlantydów?... na razie to sprawa z „Archiwum X” i nie widać rozwiązania.

Pan Roman Rzepka jest zdania, że 9 grudnia 1997 roku na Grenlandię w okolicy miejscowości Nuuk (d. Godthåb), na N 64°20’ – W 054°30’, spadł meteoryt, który poruszał się z niezwykłą prędkością w atmosferze Ziemi - aż 56 km/s (znów!!!). Wychodzi więc na to, że meteoryt ten pochodził z głębin Galaktyki! Szczątków meteorytu nie znaleziono – podobno… i to właśnie było argumentem „pro” dla ortodoksyjnych uczonych  twierdzących, że takich meteorytów po prostu nie ma… - bo nie mają one prawa przedostać się w głąb Układu Słonecznego. Uczonego, który pracował w renomowanym Instytucie im. Nielsa Bohra w Kopenhadze – dr. Larsa Lindberga Christiansena za wygłoszenie poglądu o tym, że to był meteoryt pozaukładowy, po prostu zwolniono z pracy w trybie natychmiastowym…

Jak dotąd, to sprawa Meteorytu Grenlandzkiego jest otwarta. Podejrzewam, że został on jednak znaleziony i podzielił los wszystkich niewygodnych ortodoksyjnej nauce artefaktów w rodzaju „sześcianu Gurtla” czy „kuli z Żabna” - został zniszczony lub kiśnie gdzieś na dnie piwnicy Instytutu Nielsa Bohra albo jakiejś amerykańskiej bazy lotniczej…

Na szczęście są jeszcze prawdziwi uczeni, którzy może je znajdą?

No właśnie. A ja chciałbym jeszcze powrócić do mojego pomysłu, który ukazał się parę lat temu na łamach „Meteorytu”. Chodziło mi o to, że niejeden meteoryt mógłby być znaleziony… na hałdach pokopalnianych n a Śląsku czy Lubelszczyźnie, słowem tam, gdzie coś się wydobywa spod ziemi. przecież wiek Ziemi wynosi te 4,5 mld lat, zaś wiek pokładów węgla sięga Karbonu, a zatem przez ten czas mogło zlecieć z nieba nawet kilka tysięcy meteorytów. Wystarczy po prostu przeszukać odrzuty z urobku i znalazłoby się niejedno… Kto wie, czy nie znalazłyby się meteoryty z superciężkich pierwiastków? Myślę, że warto byłoby poszukać.  

 

Na podstawie: Vice.com, Science Alert, arxiv.org.

https://www.national-geographic.pl/kosmos/odtajniono-dane-o-niezwyklym-zdarzeniu-w-2014-r-w-atmosferze-ziemi-splonal-obiekt-spoza-ukladu-slonecznego-220412010626/?fbclid=IwY2xjawGGE6JleHRuA2FlbQIxMAABHUNPGQrl3RbCDQ0GGvQVlpfwsXThhcR-SBYAan_B3V3QOhVt5sl3esPMhw_aem_plG20V_7OHx0cTCIL3E64A