Na portalu
Onet.pl w te wakacje pojawił się następujący artykuł traktujący o
niewyjaśnionej tajemnicy słowackich lub polskich gór – Księżycowej Jaskini
zwanej także Księżycowym Szybem. A oto on w całości:
-----
Piotr Cielebiaś
Jej poszukiwania
trwają od czterech dekad - gdzie jest Księżycowa Jaskinia?
Pamiętnik powstańca
z 1944 r. informuje, że na granicy polsko-słowackiej, na końcu skalnego
korytarza znajduje się tajemnicza pradawna struktura. Jej metalowe zakrzywione
ściany jednoznacznie wskazują, że jest to sztuczny twór.
Jego poszukiwania
trwają od ponad czterech dekad, a są tacy, którzy twierdzą, że wiedzą, gdzie
leży ów zabytek z ery przedpotopowej - mówi pisarz i badacz tajemnic Robert Leśniakiewicz.
Sprawa Księżycowej
Jaskini zaczęła się jak u Hitchcocka - od twierdzeń, które mogły wywołać
naukowe trzęsienie ziemi. W trzecim numerze biuletynu amerykańskiego National
Speleological Society (Krajowego Towarzystwa Speleologicznego) z 1965 r.
opublikowano wspomnienia dr. Tony’ego
Horáka - lingwisty, inżyniera górniczego i partyzanta, który po wojnie
uciekł za ocean i osiedlił się w Kolorado. Opowiadał on o przedziwnej
strukturze, jaką odkrył na końcu jaskini, gdzie ukrywał się wraz z dwoma
towarzyszami w październiku 1944 r. - w ostatniej fazie antyfaszystowskiego
powstania na Słowacji.
Antonin Horák - bo tak się naprawdę nazywał - twierdził,
że niejaki Slávek, słowacki baca
ukrył go wraz z dwoma rannymi towarzyszami w dużej jaskini gdzieś w Tatrach
Niskich. Rodzina traktowała ją najwyraźniej jako tajny "naturalny
bunkier". Slávek zobowiązał się donieść im prowiant, przestrzegając
jednocześnie, by nie zapuszczali się w głąb korytarzy.
"Powiedział
mi, że byli tam jego ojciec i dziadek, że to wielki labirynt pełen przepaści,
[…] że są tam trujące gazy i w ogóle jest to z pewnością miejsce
nawiedzone" - wspominał Horák w pamiętniku.
Jurek i
Martin, którzy mu towarzyszyli, byli dość poważnie ranni - pierwszy
szrapnelem w nogę, drugi w brzuch. Nie byli więc zbyt ruchliwi. Sam Horák,
będący w randze kapitana, miał również zranioną dłoń i głowę, ale był
najbardziej sprawny i sprytny z całej trójki. Bojąc się zapuszczać samemu do
lasu ze względu na niemieckie patrole i mając nadzieję, że w głębi jaskini
zimują nietoperze (a opowieści o gazach i przepaściach miały tylko uśpić jego
ciekawość), postanowił iść na mały speleologiczny zwiad.
Horák w
najśmielszych snach nie przypuszczał, co znajdzie na końcu korytarza. I nie
chodziło wcale o kolonie nietoperzy ani szatę naciekową…
Artefakt wbudowany w skałę
- Na temat Księżycowej
Jaskini napisaliśmy z dr Milošem
Jesenským dwie książki: "Tajemnicę Księżycowej Jaskini" i
"Powrót do Księżycowej Jaskini", w których staraliśmy się zebrać
wszelkie dostępne informacje na ten temat - mówi Onetowi pisarz i badacz
zjawisk z pogranicza nauki, Robert Leśniakiewicz. - Oczywiście zaczęliśmy od
analizy relacji dr. Antonina Horáka. Według niego jaskinia ta była tworem
sztucznym, pochodzącym sprzed co najmniej 20 tys. lat, na co wskazywały pewne
przesłanki geologiczno-paleontologiczne - dodaje pan Robert. - Poza tym widać
było ślady obróbki mechanicznej skały, w której był wykonany Księżycowy Szyb.
Według mnie może to być pozostałość po jakiejś cywilizacji, którą nazywamy
umownie "cywilizacją Atlantydy". Z drugiej jednak strony może to być
jakaś formacja naturalna, powstała wskutek procesów tektonicznych, które cały
czas przebiegają na obszarach południowej Polski i Słowacji.
Horak podaje, że do
końca korytarza jaskini Slávka doszedł popołudniem 23 października, oświetlając
sobie drogę pochodnią i lampą. Nie wspomina o żadnych niebezpieczeństwach po
drodze. Po kilkudziesięciu minutach dotarł do otworu wejściowego struktury,
która - jak pisał - przypominała "wielki silos". Powstaniec uświadomił
sobie, że patrzy na ewidentny wytwór rąk ludzkich. Jedna ze ścian była idealnie
zakrzywiona, ponadto wydawała się zrobiona z metalu!
"Wziąłem to za
dziwaczną naturalną ścianę z czarnej soli, lodu albo lawy, jednak zdumiałem się
zauważając, że jest to część tworu najwyraźniej ukształtowanego ludzką ręką.
Pięknie zakrzywiona, wskazywała na wielkie ciało o średnicy ok. 25 m. W
miejscu, gdzie stykało się ono ze ścianami, stalaktyty i stalagmity formowały
lśniące białe obramowanie. Ściana była jednolicie niebiesko-czarna. Materiał, z
jakiego była wykonana, miał właściwości stali, krzemienia i gumy. Ostrze nie
robiło na nim śladów i odskakiwało" - pisał Horák, dodając, że wielki
niczym wieża twór absolutnie nie pasował do podziemnego krajobrazu.
W dziwnej ścianie
zauważył on wąskie, przebiegające z góry na dół pęknięcie. Zaskoczony, ale i
piekielnie ciekawy, początkowo bał się zajrzeć do środka, choć wkrótce wybadał,
że niczym to nie grozi. Lampa ze świeczką świeciła chybotliwym płomieniem, a
pochodnia zgasła, kiedy wsunął ją w otwór. Postanowił więc wycofać się i
korytarzem wrócił do rannych towarzyszy.
Ledwie żywy doszedł
do obozowiska ok. 16. Zdążył jeszcze wymknąć się na zewnątrz i nazbierać
chrustu. Wkrótce zjawił się Slávek z córką, przynosząc im nieco jedzenia. Czekając
na poprawę stanu najciężej rannego Martina, Horák snuł plany eksploracji
znalezionego tworu. Wziąwszy przyniesioną przez chłopa karbidówkę i linę (bo
nie wiedział, czy za szczeliną nie rozciąga się przepaść), wybrał się tam
następnego dnia. Kawałki stalaktytów wrzucane do otworu spadały i uderzały o
ścianę, co znaczyło, że po drugiej stronie jest płytkie dno.
Przecisnąwszy się,
Horák momentalnie osunął się i po chwili uświadomił sobie, że jest w miejscu
jeszcze dziwaczniejszym…
Najprostszym
potwierdzeniem rewelacji Horáka wydawało się odnalezienie jaskini, a w zasadzie
"Półksiężycowego Szybu". Tu pojawił się jednak problem.
Poszukiwania Szybu Księżycowego
Choć historia
zaczęła się z "wysokiego C", wkrótce pojawiło się w niej mnóstwo
zakrętów. Oczywiście najprostszym potwierdzeniem rewelacji Horáka wydawało się
odnalezienie jaskini, a w zasadzie "Półksiężycowego Szybu". Tu
pojawił się jednak problem.
- Relacja dr.
Horáka gmatwa ślady i myli tropy - mówi pan Leśniakiewicz - mieszkaniec
Jordanowa u podnóży Beskidu Makowskiego. - Wedle niego Księżycowa Jaskinia
znajduje się na obszarze wschodnich Tatr Niskich na Słowacji. Takie podał
orientacyjne współrzędne. Ale w opisanym przez nie obszarze nie ma żadnej
znanej jaskini! Inną wskazówką była podana nazwa miejscowości
"Yzdar", czyli Zdziar, która znajduje się w Tatrach Bielskich, kilka
kilometrów od Łysej Polany. Jednakże inne szczegóły nie pasują do tej
lokalizacji.
Znanymi
czechosłowackimi poszukiwaczami Księżycowej Jaskini byli Ivan Mackerle (1942-2013) - tamtejszy Indiana Jones oraz Michał Brumlik. Zaczęli od próby
znalezienia bacy Slávka lub kogoś z jego rodziny, a także zdobycia informacji o
szlaku bitewnym oddziału kpt. Horáka. Dwie wyprawy z 1982 i 1984 r. przyniosły
ciekawe informacje. Zdaniem badaczy szyb był ukryty gdzieś na Lewockich
Wzgórzach, gdzie do 2005 r. znajdował się poligon wojskowy.
Jednak, jak piszą
Leśniakiewicz i Jesenský, w pobliskich wsiach oraz w Zdziarze nie udało się
znaleźć bacy Slávka, jego córek (Hanny i Olgi) ani dalszych krewnych. Okazało
się, że nikt też nie pamiętał żadnych partyzantów. Rezultatu nie przyniosły
wywiady ani analizy ksiąg metrykalnych. Badacze mieli jednak na uwadze fakt, iż
"Slávek" mógł nie podać Horákowi prawdziwego nazwiska, tylko
pseudonim partyzancki lub przezwisko. Jednak, co gorsza, rozmowy z historykami
i weteranami powstania narodowego, nie potwierdziły zapisanej w pamiętniku
wersji.
Wątpliwości i
nieścisłości rzuciły cień na tożsamość Horáka. Dopiero w 2003 r. Ted Phillips - amerykański poszukiwacz
Księżycowego Szybu, zdobył jego życiorys pisany wraz z prośbą o azyl, z którego
wynikało, że urodził się on w 1887 r., mieszkał w Pradze, przez wiele lat
pracował jako inżynier i dyrektor w górnictwie, a w czasie wojny uciekł z
niemieckiego obozu. Po wojnie na krótko wrócił do stolicy, gdzie był doradcą
rządu ds. górnictwa. Z jakichś przyczyn w 1946 r., w okresie
antydemokratycznych czystek, został zwolniony z pracy i zbiegł z rodziną na
Zachód.
Horák w okresie
publikacji wspomnień mieszkał w Pueblo (Kolorado), gdzie prowadził restaurację.
Fakt pewnego
zapętlenia w historii Księżycowej Jaskini może mieć kilka przyczyn. Po
pierwsze, oryginalna wersja z biuletynu speleologicznego zawierała kilka
redakcyjnych zmian. Po drugie, Horák prawdopodobnie spisał swoje wspomnienia po
latach i nie był to wcale jego dziennik z 1944 roku. Wreszcie, mógł on mieć
pewien interes w tym, by nie ujawniać położenia tajemniczego obiektu
komunistom, przez których musiał uciekać z kraju.
Autorzy
"Tajemnicy Księżycowej Jaskini" nie wykluczają również, że
"nieoficjalne" jej poszukiwania już w latach 70. ub. wieku mogli
prowadzić słowaccy grotołazi. W 1981 r. z nadania Ministerstwa Kultury szukał
jej z kolei dr Stanislav Pavlarčik.
Choć samego cudotworu nie znalazł, trafił na zagadkowy trop odnoście kpt. Horáka vel Ernesta Höniga.
Dowiedział się, że miał on być… Żydem i samowolnym partyzantem - nie do końca
pozytywną postacią, wciąż pamiętaną przez mieszkańców Mniszka nad Popradem.
Nie wiadomo jednak
na sto procent, czy tamten Horák Żyd był tym Horákiem od jaskini.
Robert
Leśniakiewicz jest zdania, że odkrywca tajemniczej struktury (o której więcej
za chwilę) nie powiedział wszystkiego. Jak dodaje, kandydatek na Księżycową
Jaskinię jest kilka i to nie tylko po słowackiej, ale i po polskiej stronie.
- Trzecim miejscem
jest góra Šip w masywie Wielkiej Fatry, gdzie znajduje się jaskinia, a w
pobliżu miejscowości o nazwach brzmiących podobnie jak w relacji dr Horáka -
wyjaśnia pan Robert. - W okolicy znajduje się jeszcze jedna tajemnicza góra -
Kopa, w której, jak się przypuszcza, znajduje się nieodkryty do dzisiaj system
jaskiniowy. Kolejną lokalizacją jest któryś z masywów górskich na obszarze
między Starą Lubowlą a Plavčem na południu, a rzeką Poprad na północy. Osobiście
obstawiam jednak, że Księżycowa Jaskinia znajduje się w Polsce i to w
południowej części Beskidu Sądeckiego, gdzie szukali jej także Niemcy.
Konkretnie w masywie góry Zubrzyk, gdzie w partiach przyszczytowych znajduje
się niewielka jaskinia. Nie znaleziono tam jednak śladów pobytu dr. Horaka ani
jego towarzyszy. Według mnie chodzi nie o tę jaskinię, ale o zupełnie inną,
znajdującą się bardziej na północ albo na wschód…
Tuż pod
powierzchnią natknął się na kości jakiegoś zwierzęcia. W niższych warstwach
było jednak coś dużo bardziej zastanawiającego…
Co Horak widział?
Powróćmy do tego,
co znajdowało się za szczeliną w metalowej ścianie, którą Horák przebył, a
następnie stoczył się po pochyłej posadzce.
"Ze skórą
przeciętą w kilku miejscach opadłem nieco i sturlałem się po ukośnej podłodze,
zatrzymując się na ścianie, która była w dotyku tak samo satynowa jak ściana
frontowa. […] Zauważyłem, że jestem wewnątrz przestronnego czarnego szybu,
którego nachodzące na siebie klifowe pionowe ściany tworzyły formę półksiężyca.
Tunel, a raczej swego rodzaju szyb, był niemal pionowy. Nie potrafię opisać
nieustającego szumu, trzasku i ryku oraz nienaturalnego echa, jakie wywoływały
moje ruchy. Ukośne podłoże, po którym się zsunąłem, wydawało się twardym
wapiennym brukiem" - wspominał.
Autor pamiętnika
znalazł się w sierpowatej sali o gładkich metalowych ścianach. Rozpiętość
między rogami półksiężyca wynosiła ok. 25 metrów, zaś szerokość komnaty
dochodziła do ok. 8 metrów. Przy kolejnej ekspedycji Horák, niemogąc dostrzec
stropu, wystrzelił dwukrotnie w górę, co wywołało pojawienie się zielonych
iskier na wysokości kilkunastu metrów. Towarzyszyło temu donośne echo.
Następnie w rogach komnaty, gdzie wapienna skała była najsłabsza, postanowił
wykopać "kontrolne" doły.
Relacjonował, że
tuż pod powierzchnią w lewym rogu natknął się na kości jakiegoś zwierzęcia
(kiedy Horák zabrał jego zęby do muzeum w Użhorodzie, okazało się, że należą do
niedźwiedzia jaskiniowego). Zwierzę nie przecisnęłoby się przez szczelinę jak
on, stąd wniosek, że musiało spaść tu w czasach, kiedy szyb był dostępny od
góry. W niższych warstwach było jednak coś dużo bardziej zastanawiającego…
"Na głębokości
ok. 1,5 metra pod posadzką znalazłem pionowy wyraźnie rzeźbiony falowany
wzorek. Wydawał się cieplejszy od gładkiej powierzchni, co sprawdziłem wargami
i płatkiem ucha. Rzeczywiście tak było" - wspominał Horák.
Swoim rannym
towarzyszom kapitan nie powiedział, co znalazł na końcu korytarza, przynosząc
im jedynie złapane nietoperze. O jego eskapadzie nie dowiedział się też baca
Slávek. Kiedy 27 października umarł we śnie ranny w brzuch Martin, Horák podjął
decyzję o opuszczeniu jaskini i dołączeniu do większego oddziału. Dzień później
po raz ostatni odwiedził szyb, zostawiając tam po sobie pamiątkę.
"Czy jest tam
coś więcej prócz tego półksiężycowego szybu?" - zastanawiał się we
wspomnieniach. "W jaki sposób i kto wcisnął to coś w górską ścianę? Czy to
skamieniały wytwór człowieka? Czy jest jakaś prawda w legendach, jak ta podana
przez Platona, w której mowa o dawno zaginionych cywilizacjach dysponujących
magicznymi technologiami?" - pytał.
Cud natury czy atlantydzki artefakt?
Co mógł odnaleźć
enigmatyczny emigrant? Są dwie główne hipotezy. Pierwsza zakłada, że był to
unikalny twór, niemal cud geologiczny, którego Horák nie rozpoznał. Panowie
Leśniakiewicz i Jesenský w swojej książce przywołują opinię znanego podróżnika
i speleologa, kierownika wypraw PAN, Macieja
Kuczyńskiego, który był właśnie tego zdania.
Horák musiał być
jednak świadomy, iż jego opowieść wzbudzi podobne komentarze, gdyż odnotował:
"Księżycowy
Szyb nie mógł powstać wskutek rozpuszczenia pokładu wapieni leżącego między
równoległymi warstwami rogowca. Jestem do tego wniosku nastawiony sceptycznie,
ponieważ ściany struktury miały charakter jednolity i homogeniczny" -
pisał, stojąc na stanowisku, że ewidentnie wyglądało to na jakiś projekt
inżynieryjny.
Właśnie to brała
pod uwagę druga hipoteza zakładająca, że szyb jest dziełem zaawansowanej
technicznie cywilizacji, która istniała na Ziemi w bardzo zamierzchłej
przeszłości. Być może jest to pozostałość po jakimś magazynie, kopalni albo
jeszcze innego typu instalacji.
Co ciekawe, w
polskich górach, ale też innych miejscach kraju, występują liczne podania o
pustych podziemnych przestrzeniach. Współczesne legendy mówią o takowych w
okolicach Babiej Góry. Pan Leśniakiewicz przypomina także opowieść z XIX w.,
zgodnie z którą w paśmie Magury miała zostać odnaleziona "bezdenna
dziura", z której wydobywał się nieznośny smród. W podobne historie obfituje
także Jura Krakowsko-Częstochowska. Legendarne podziemne korytarze, ponoć
kiedyś dostępne dla ludzi, mają rozciągać się pod zamkiem Olsztyn, w pobliżu
rezerwatu Zielona Góra i wsi Kusięta k. Częstochowy, a także Trzebniowa k.
Żarek. W ostatnim przypadku legendy mogły narodzić się w oparciu o istniejące w
pobliżu, jedne z najdłuższych na Jurze, jaskinie.
Czy Horák
zasugerował się folklorem, tworząc swą opowieść, na której (jak to się zdarza w
Ameryce), chciał zwyczajnie zarobić?
Nie będzie
odkrywczym stwierdzenie, że jego prawdomówność może potwierdzić jedynie
znalezienie Księżycowego Szybu. Co ciekawe, w ostatnich latach rozchodziły się
pogłoski, iż komuś udało się tego dokonać. Źródłem najciekawszych był
wspomniany Ted Phillips - amerykański badacz zjawisk niezwykłych,
specjalizujący się w naukowej analizie śladów pozostawionych przez UFO. Ten
stroniący od uwagi człowiek przyznał, że znalazł wejście do jaskini podczas
wyprawy w 2001 r.
- Twierdzi, że
znalazł jaskinię na obszarze L’ubohnianskiej vrhoviny - mówi pan Leśniakiewicz.
- Pokazał nawet zdjęcia. Zdjęcia jak zdjęcia - przedstawiają wejście do jaskini
i stok, na którym się ono znajduje, ale nie ma żadnych fotografii z wnętrza.
Przynajmniej ja takowych nie widziałem.
Phillips jest
jednak człowiekiem dość enigmatycznym i powściągliwym. Twierdził, że w
znalezieniu szybu pomogły mu prace czeskiego geologa, który miał wykryć
anomalię magnetyczną na stoku pod komnatą. Amerykanin dodał, że do jaskini
próbował wejść, ale wyglądała na niebezpieczną. Co więcej, według niego, pieczę
nad tajemniczym zabytkiem sprawuje (prawdopodobnie rosyjski) wywiad.
Krótka historia z
pamiętnika przerodziła się jak widać w dziwaczną i pełną dwuznacznych tropów
epopeję, w której stawką jest odkrycie tworu mogącego zmienić historię
ludzkości.
- Osobiście uważam,
że jaskinia ta znajduje się w okolicach pomiędzy Muszyną, Piwniczną a Krynicą i
że jest to któraś ze znanych jaskiń, a wszystkie te cudowności, które opisał dr
Horák są jedynie "upiększeniem" - stwierdza Robert Leśniakiewicz,
który prowadzi poczytny blog. - Wskazują na to niektóre przesłanki w jego
relacji pozwalające wysunąć hipotezę, że przedostał się on na tereny
zamieszkane przez Łemków i tam się ukrywał. Tam też należy jej szukać.
Jeśli jakiś eksplorator
szczęśliwiec trafi kiedyś na pęknięcie w metalowej ścianie, czeka go nie tylko
wieczna sława, ale i pozostawiona przez dr. Horáka butelka z podpisanym
rzemykiem umieszczonym w zgiętej złotej blaszce zegarka. Co ciekawe, zaraz po
wojnie Horák wrócił w okolice jaskini i skupił się na poszukiwaniu na stoku
innych wejść do półksiężycowej komory, w której - jak pisał - dało się czuć
tchnienie czegoś nieznanego.
"Jestem
trzeźwo myślącą osobą z wykształceniem akademickim, ale muszę przyznać, że
między tymi czarnymi satynowymi i zakrzywionymi z matematyczną precyzją
ścianami czułem ducha niezwykle dziwnej i mrocznej siły…" - pisał.
Dojścia od góry
jednak nie znalazł. Zmarł w Ameryce w 1976 r.
CDN.