Puszka Pandory i wychodzące z niej demony chorób
Dmitrij Ławoczkin
W czasie II Wojny Światowej,
epidemia grypy hiszpanki (H1N1) zaczęła się w USA. Ale amerykańskie gazety nie
napisały o niej (wojskowa cenzura) ani słowa, a hiszpańskie – pisały!
W połowie lat 2000 świat dotknęły
epidemie grypy, a potem jak diabeł z tabakierki wyskoczył wirus gorączki
krwotocznej Ebola. Stronnicy STD - Spiskowej Teorii Dziejów – natychmiast
stwierdzili, że choroby te mają nienaturalne pochodzenie, zaś popularny pisarz,
badacz martwych języków Władimir
Nikołajewicz Diegtiariew oświadczył, że jeszcze w dalekiej Przeszłości,
bogowie kontrolowali populację ludzi na Ziemi przy pomocy różnych chorób.
Nie
idźcie do niebiańskich domów
Z początku hipoteza o
nieprzyjaznym odnoszeniu się bogów do ludzi zabrzmiała w starogreckim micie o
szkatule Pandory – darze bogów dla ludzi – po otwarciu której to puszki na
Ludzkość posypały się nieszczęścia. Do tego, wedle poglądów Władimira
Diegtiariewa, Pandora w niektórych martwych językach znaczy dosłownie droga do
domu bogów. A do tego siedlisko boga dawni ludzie w starych manuskryptach
pokazywali jako coś, co dość dokładnie przypominało rakietę. W dniu
dzisiejszym, teoria paleokontaktu jest doskonale znana i wspierana przez
uczonych cieszących się autorytetem, a poza tym mówi o tym wiele tekstów
dawnych cywilizacji na Ziemi. Tak więc bogom albo Przybyszom z Kosmosu,
Kosmitom – jak będziemy Ich nazywać bardziej adekwatnie – według poglądów
Władimira Nikołajewicza – denerwująca ich uwaga mieszkańców Ziemi była zupełnie
niepotrzebna. Dlatego więc, by odgrodzić się od nich bogowie-Kosmici
zdecydowali na podejściach do miejsca zaparkowania swych statków postawić
zapory ze śmiercionośnych chorób, żeby ludzie uznali te miejsca za przeklęte. O
tym, co czekało upartych bohaterów z miejscowych mieszkańców dokładnie opisano
w sumeryjskim eposie o Gilgameszu.
Pewnego razu Gilgamesz
wraz ze swym towarzyszem zapragnął się pójść do cedrowego lasu po kwiat
nieśmiertelności, o który chciał on poprosić w „domach bogów”. W rezultacie
tego przyjaciel Gilgamesza zginął wskutek nieznanej choroby, a on sam cudem
pozostał przy życiu.
Niebezpieczeństwa groźnych i
śmiertelnych chorób na drogach do „domów bogów” są opisane także w
asyryjsko-babilońskich legendach, u dawnych Greków i Awarów, w Biblii, a także
w skandynawskich i słowiańskich eposach. Do tego należy dodać, że
bogowie-Kosmici źle się odnosili w stosunku do Ziemian. Oni po prostu chcieli,
żeby nie zawracano Im głowy na próżno. Jednakże Ziemianie upierdliwie nie
chcieli zostawić Kosmicznych Gości w spokoju, podobnie jak krajowcy na
zagubionych na oceanie wyspach białych przybyszów ze Starego Świata. Poza tym
bogom nie odpowiadał stały wzrost ludzkiej populacji przeszkadzającej w
kolonizacji Ziemi. Planeta nasza była Im potrzebna jako źródło pożytecznych
kopalin, które wydobywali wykonani w genetycznych laboratoriach niewolnicy.
Zostało to dokładnie opisane w wielu świętych tekstach Starożytności – w tym
także w Starym Testamencie. Idealną możliwością powstrzymania rozrostu populacji
ludzkiej były rozliczne pan- i epidemie.
Ewa
dwukrotnie zgubiła Ludzkość
Najbardziej interesujące jest
to, że zgodnie ze Starym Testamentem – Ewa zgubiła Ludzkość dwukrotnie. Na
początku, jak wiadomo, skusiła Adama do próbowania zakazanego owocu (jabłka) z
Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego (Rdz 3,6-7) za co oboje zostali wygnani z
Raju, pod którym – wedle niektórych hipotez – znajdowała się podziemna baza
Przybyszów z Kosmosu. Po raz wtóry, po śmierci Adama w wieku ponad 900 lat, Ewa
wraz z synami przyniosła go do wrót Raju i jako kochająca żona poprosiła o
lekarstwo do wskrzeszenia męża. Ale nie dostała. Wręcz na odwrót, Istoty przy
pomocy genowej terapii ponownie stworzyli Adama i Ewę i wszyscy się zdziwili,
że oni jeszcze żyją. W odpowiedzi na to, bogowie zesłali na ludzi mór (Księga
Urantii, Przekaz 76,5-6).
Skoro długość ludzkiego życia
została ograniczona do stu lat (Biblia podaje 120 lat – Rdz 6,3), a żeby ludzie
więcej nie chodzili do wrót Raju z rozmaitymi prośbami, wokół miejsc bazowania
Ich statków kosmicznych – jak twierdzi Diegtiariew – został utworzony specjalny
perymetr. Na jego obszarze ustawiono kontenery z wirusami śmiercionośnych dla
ludzi chorób. Z biegiem czasu, bogowie-Przybysze opuścili Ziemię, a ludzie
ośmielili się i coraz częściej zaczęli chodzić w zakazane miejsca, roznosząc po
świecie straszne choroby. Wydawałoby się, że to fantastyka nie potwierdzona
faktami? Nie! W zapisach na sumerskich i babilońskich glinianych tabliczkach, w
czasie istnienia tychże cywilizacji nigdy nie pojawiały się choroby podobne w
symptomach do grypy, dżumy, trądu, syfilisu, ospy czy odry. Sumeryjscy lekarze
znali wszystkiego 12 chorób czy traum: katarakta (zaćma), niepłodność,
zwichnięcia, złamania, zawał mięśnia sercowego, udar mózgu, rany cięte i kłute,
i kilka analogicznych przypadków.
Siewcy
chorób – konkwistadorzy
Wszelkie nieszczęścia Ludzkości
zaczęły się od przemieszczania się karawan kupieckich, które poza towarami
rozwoziły także choroby. W Średniowieczu – jak wiadomo – zagraniczni kupcy
stali przez miesiąc na przymusowej kwarantannie poza murami miast, a ich towary
okadzano dymem. Tym niemniej niebezpieczne infekcje ustawicznie rozprzestrzeniały
się na całym świecie. Wynika z tego uzasadnione pytanie: skąd się pojawiły te
choroby?
Indianie umierający na ospę czarną
Wedle Władimira Diegtiariewa
wszystkiemu są winni hiszpańscy konkwistadorzy, tępiący rdzenne narody Ameryki.
W zamian z Nowego Świata Hiszpanie przywieźli syfilis, dżumę dymieniczą, a
także grypę hiszpankę na którą w Europie zmarło 20.000.000 ludzi. Przy tym
rdzenni Amerykanie na nie w ogóle nie chorowali, ale wiedzieli jak sobie z nimi
poradzić. Rzecz w tym, że w trudno dostępnych górach Ameryki Pd. istniały zamknięte
strefy, w których ukrywały się szczepy chorób pozostawionych przez
bogów-Kosmitów. Ten właśnie fakt został odnotowany na piśmie u Inków i Majów.
Kapłani ryzykując życiem udali się do stref zakazanych i przekazali grabieżcom
skażone infekcjami złoto.
Gorączka
krwotoczna Ebola
Według niektórych hipotez,
gorączka krwotoczna Ebola, która niedawno wystraszyła Ludzkość, okazuje się być
także darem bogów, ale tym razem afrykańskich. I znów, winę za to ponoszą
kolonizatorzy. W XIX wieku sławę badacza Afryki zdobył misjonarz David Livingstone. Jako pierwszy
Europejczyk przeszedł przez pustynią Kalahari, odkrył jeziora Igami i Dilolo, a
w 1855 roku odkrył wodospad Wiktorii. Do tego niestrudzony badacz, którego
obwiniono o przemyt broni do Afryki, w swoim manifeście z 1853 roku oświadczył
dumnie: Albo otworzę nam Afrykę, albo zginę. I tak właśnie się stało.
W czasie swej kolejnej podróży
do Afryki Południowej w poszukiwaniu dopływów Nilu, Livingstone zachorował na
tajemniczą gorączkę, a wkrótce potem przepadł. Podróżnika poszukiwało kilka
ekspedycji i znaleziono go ledwie żywego w październiku 1871 roku. W dwa lata
później uczony ten zmarł wskutek gorączki. Nie patrząc na ogromny wkład
Livingstone’a do światowej nauki, w Afryce do jego działalności odnoszono się niejednoznacznie.
Rzecz w tym, że będąc
zagorzałym chrześcijaninem , podróżnik nawracał na swoją wiarę miejscowe
plemiona, zmuszając je do wyrzeczenia się swoich idoli. Bardzo często robił to
z powodzeniem, co silnie wzburzało miejscowych czarowników. W czasie swych
wypraw Livingstone niejednokrotnie odwiedzał terytorium Zimbabwe[1]
w tym także badając bieg rzeki Ebola, jak potem nazwano od niej chorobę, która
potem dotknęła Afrykańczyków. A do tego wszystkiego, zdaniem Livingstone’a, w
jednym z miejscowych narzeczy słowo „Ebola” tłumaczy się jako To-tutaj-bóg-zesłał-na-nas-chorobę.
Biorąc pod uwagę to, że podróżnik zmarł od gorączki, a epidemie zaczęły się w
latach 10-tych XXI wieku w tych miejscach, to rozczarowujący wniosek nasuwa się
sam z siebie.[2]
Powstaje pytanie: Jakim sposobem Ludzkość ochroni się od podobnych podarunków
dawnych bogów – wszak zgodnie z badaczem Diegtiariewem – z puszki Pandory pojawiły
się jeszcze nie wszystkie „niespodzianki”? Odpowiedź jest prosta: Należy dokładnie
przyglądać się dawnym przesłaniom o zaklęciach, przekleństwach i tajemniczych zgubnych
miejscach, obchodząc je z daleka do czasu dokładnego zbadania ich przez uczonych.
Źródło: „Tajny XX wieka”, nr 5/2019,
ss. 26-27
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F.
Leśniakiewicz
[1] Dawniej
Rodezja.
[2]
Pierwsze epidemie wirusa Ebola pojawiły się w 1978 roku – Ebola Marburg, potem Ebola
Kenia i Ebola Uganda a także Ebola Zair, która rozprzestrzeniła się wzdłuż Szosy
Kinszaskiej na afrykańskie Zachodnie Wybrzeże, gdzie wybuchły jej epidemie w 2014
roku – zob. https://wszechocean.blogspot.com/2014/06/najgorsza-epidemia-eboli-poza-wszelka.html
i dalsze.