Gen. Pinochet w czasie defilady w 1971 roku
Oleg Taran
Dnia 8.X.1992 roku cały świat zadziwiła wiadomość: w Londynie został
aresztowany dyktator Chile – gen. Augusto
Pinochet (1915-2006), przebywający w Anglii na leczeniu. Chodziło o
to, że sąd w Hiszpanii wydał za nim międzynarodowy list gończy, bowiem
podejrzewany był o zabójstwo. Zarzucano mu zamordowanie i prześladowanie setek
współobywateli w czasie jego rządów. On oczywiście wiedział o tym dokumencie,
ale przez myśl mu nie przeszło, że ręka Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości
dosięgnie go na brzegach chmurnego Albionu.
Bez
przedawnienia
Tak więc na pewno
wielki generał przeżył nie najlepszy rok, znajdując się pod nadzorem policyjnym
w podmiejskiej willi Wentford. Ale wierzył w to, że go nie zostawią w biedzie,
pamiętając o jego roli w Wojnie Falklandzkiej w 1982 roku. I Pinochet miał
rację…
Postawił on na to, że
Anglia nie ma konkretnych sojuszników, tylko konkretne interesy, eks-premierka
Wielkiej Brytanii – żelazna lady - Margaret
Thatcher nie zostawiła eks-dyktatora samemu sobie. Jak tylko mogła to
rugała władze brytyjskie w ten czas ta dostojna dama, nazywając je
„dostojnikami państwa policyjnego” i „międzynarodowym spiskiem lewaków”. Zaś
sam proces przeciwko niemu określiła jako „niedorzeczny”, zaś areszt domowy scharakteryzowała
jako „prawniczą zemstę”.
Ciekawym jest, czemu
ten generał był tak ważny dla żelaznej damy. Była premierka wyjaśniła swe
zachowanie tym, że „Londyn nie powinien zapominać przyjaciół”. Thatcher
przypominała wszystkim z krótką pamięcią, że „nasz wspaniały przyjaciel w
Ameryce Południowej” był aktywnym stronnikiem Zjednoczonego Królestwa w Wojnie
o Falklandy (Malwiny) w 1982 roku, i dlatego „Brytania zhańbiła się pozwalając
na to bezprawne aresztowanie”.
W marcu 2000 roku, po
16 miesięcy trzymania w areszcie Augusto Pinocheta został on uwolniony i
powrócił do Chile. Co pomogło chilijskiemu dyktatorowi, to były dokumentalne
świadectwa, które odtajniono parę lat temu?
Maleńka
wojenka
Wspomniana wojna o
Wyspy Falklandzkie z 1982 roku charakteryzowała się całym szeregiem
osobliwości. Zaczęła się od tego, że lokalne mocarstwo Argentyna zdecydowała
się na przywrócenie sobie sporne terytorium tychże wysp poprzez wojnę. Wysłano
desant i po słabym oporze brytyjskiej piechoty morskiej Argentyna ustanowiła
tam swoją władzę. Wprawdzie nie na długo, bo na dwa i pół miesiąca.
Zjednoczone Królestwo
szybko zebrało swoją armadę, która przybyła na wyspy i położyła kres sporowi.
Nie patrząc na ograniczony charakter maleńkiej wojenki, widzimy w niej
wszystkie atrybuty dużego konfliktu wojennego: floty i lotnictwo, jednostki
piechoty, a nawet pancerne. Udział wzięły także strategiczne bombowce i atomowe
okręty podwodne. Anglicy uzyskali przewagę w powietrzu i na wodzie, wysadzili
desant i rozgromili zgrupowanie sił argentyńskich na wyspach.
No zaraz, powiecie, a
co do tego ma Chile jeżeli się bili Argentyńczycy z Anglikami? A oto co…
Wsparcie
z powietrza
Już na samym początku
tej wojny Pinochet zdegustowany wiarołomstwem sąsiadów Argentyńczyków w
stosunku do Brytyjczyków, zaproponował tym ostatnim… rozmieszczenie ich
samolotów wojskowych w chilijskich bazach lotniczych. Był to odważny krok, jako
że Argentyna przewyższała Chile w ekonomicznym i wojskowym potencjale.
Ale przyczyną tej
decyzji Pinocheta było to, że południowoamerykańskie kraje miały jedne do
drugich różne terytorialne pretensje. I skoro Argentyna nie przestraszyła się
napaść na daleką i potężną Anglię, to czego mogło od niej oczekiwać w stosunku
do bliższego i słabszego sąsiada? Tak więc dyktator postanowił osłabić
potencjalnego przeciwnika angielskimi rękami, i był gotów zrobić wszystko dla
tego celu.
Ale to „wszystko” nie
wyszło. Brytyjczycy nie zdecydowali się afiszować przed całym światem chilijską lojalnością.
Nie chcieli wystawiać tego kraju pod ewentualne uderzenie odwetowe ze strony
Argentyny, a być może nie chcieli stawiać przeciw sobie krajów Ameryki
Południowej, które były neutralne.
Jednakże do tego, jak
oświadczył były dowódca Sił Powietrznych Chile Fernando Mattei, na prośbę angielskich wojskowych udzielono im
„informacyjnej pomocy”. O tym wiedział Pinochet i dał na to zgodę. Ale nie
poinformowano go wcześniej, żeby w razie czego, dyktator mógł zwalić całą winę
na podległych mu ludzi działającymi za jego plecami. Zrywać stosunków z
sąsiadami nie chciał, ale lekko tylko je popsuć. Polityka…
Brytyjczycy
skierowali do Chile swój samolot, który dokonał radioelektronicznego
rozpoznania Andów, w celu przechwytywania sygnałów radiowych z Argentyny. A do
tego na pokładzie maszyny poza angielskimi lotnikami byli także chilijscy
„obserwatorzy”. Wedle słów Mattei, podobna współpraca trwała w czasie całej
wojny.
Z bazy chilijskiego
lotnictwa na wyspie San Felix działały brytyjskie samoloty radiozwiadu Nimrod
R-1 ELINT[1],
które prowadziły nasłuch i przechwytywanie argentyńskich przekazów radiowych w
strefie działań wojennych. A z drugiej bazy w Agua Fresca działały
nieoczekiwanie pojawiające się tam wiosną 1982 roku brytyjskie samoloty
zwiadowcze Canberra ze świeżymi chilijskimi znakami rozpoznawczymi. One
regularnie latały w stronę Falklandów „w celu prowadzenia fotozwiadu i
rozpoznania sytuacji w regionie”. Chilijczycy objaśniali te loty
wypróbowywaniem nowej techniki i szkoleniem swoich pilotów… przez brytyjskich
instruktorów. Dzięki temu „szkoleniu” brytyjskie dowództwo otrzymywało każdego
dnia świeże materiały fotograficzne o sytuacji na wyspach z informacjami o
dyslokacji cił przeciwnika, rozmieszczeniem jego ważnych obiektów a także
rezultatach bombardowań tychże.
A wszystko to nie
było za darmo – po wojnie Chilijczycy otrzymali od Brytyjczyków kilkanaście
samolotów, radarów i rakiety.
Wariant
lądowy
Oczywiście nikt nie
planował jakichś akcji na chilijsko-argentyńskiej granicy. Jednakże i tutaj
pinochetowski reżym w miarę swych sił wspomagał angielskie poczynania.
18.V.1982 roku,
brytyjscy komandosi przeprowadzili dywersyjną operację o kryptonimie „Mikado”,
celem której było zniszczenie w argentyńskiej bazie Rio Grande trzech wyrzutni
rakiet Exocet[2], które w
tej wojnie pokazały swą przerażającą efektywność.[3] Akcja
nie powiodła się, załodze helikoptera i komandosom przyszło oddać się w ręce
Chilijczyków, którzy potraktowali ich bardzo przyjaźnie.
Brytyjscy spadochroniarze pilnują argentyńskich jeńców wojennych w Port Stanley, 17.VI.1982 roku
Ale jednym z
najbardziej znaczących czynników stała się znacząca polityczna pozycja Chile w
stosunkach z Argentyną, co zmusiło Argentynę do trzymania polowy swoich sił na
zachodniej granicy. Dlatego siłom królewskiej armii brytyjskiej, w skład której
wchodzili spadochroniarze, piechota morska, siły specjalnego przeznaczenia[4], itp.,
poszło stosunkowo łatwo, bo na wyspach nie stacjonowały najlepsze siły
przeciwnika. W czasie, w którym Tommies[5] brali do
niewoli setki i tysiące słabo uzbrojonych i niedoszkolonych poborowych, i
jeszcze nie odznaczających się wysokim morale i bojowym duchem, na chilijskiej
granicy stały wyborowe jednostki strzelców górskich oraz Aeromobilna Brygada
Komandosów argentyńskich.
Równoległa
rzeczywistość
A co by to było,
gdyby Pinochet nie poparł bliskiego mu duchem dyktatora Argentyny Leopoldo Galitieriego (1926-2003), ale
choćby nie przeszkadzał mu zajmując neutralną pozycję? Gdyby Argentyńczycy
mogli przerzucić swe najlepsze jednostki na sporne wyspy i tam się umocnić?
Spróbujmy pofantazjować.
Siły zbrojne
Argentyny w tym czasie liczyły sobie dwie pancerne, cztery zmechanizowane, dwie
górskie i jedną samochodową brygadę oraz szereg mniejszych jednostek i
pododdziałów. A do tego tamtejsza marynarka Wojenna miała pięć batalionów
piechoty morskiej i batalion dywersyjno-rozpoznawczy. Gdyby Anglików witali na
wyspach ci chłopcy z dobrym uzbrojeniem i dobrze wyszkoleni, to jak się uważa,
że dla Brytyjczyków nie byłby to taki łatwy lądowy Blitzkrieg.
Porzucona przez Argentyńczyków broń i sprzęt wojskowy w Port Stanley
A do tego gdyby w
rejon konfliktu Argentyńczycy przerzucili nie jeden dywizjon, ale wszystkie swe
polowe haubice 152 mm, które zasięgiem ognia przewyższały ogień brytyjskiej
artylerii okrętowej – 144 mm, to Brytyjczycy nie mogliby podejść do brzegów i
wesprzeć desant ogniem artylerii. Jednakże należałoby ich zabezpieczyć przed
atakami z powietrza wyprawiwszy na Falklandy większą ilość wyrzutni pocisków
rakietowych ziemia – powietrze.
I najważniejsze –
gdyby Argentyńczycy umocnili te wyspy i zbudowali tam pasy startowe dla swojego
lotnictwa plus całą infrastrukturę dla nich, to właśnie oni uzyskaliby przewagę
w powietrzu bez względu na wysiłki Anglików.
Ale właśnie ze
względu na stanowisko Pinocheta cała elitarna piechota argentyńska została w
ojczystych granicach, a ich lotnictwo już to latało bić się z Brytyjczykami, już
to znów pilnowało powietrznych granic Argentyny.
Tym sposobem,
chilijski dyktator w niemałym stopniu przyczynił się do zwycięstwa Anglików w
Falklandzkiej Wojnie, o czym „żelazna dama” Margaret Thatcher nie omieszkała
wspomnieć „nieprawomyślnym” Brytyjczykom.
Memoriał poległym Argentyńczykom - Ushuaia
Moje
3 grosze
Pamiętam 1982 rok i to, co się wtedy
działo. Pamiętam, jak polskie statki rybackie wracały z akwenów
wokółfalklandzkich, a ich załogi opowiadały nam o tym, co tam się działo.
Słuchaliśmy i oglądaliśmy relacje z frontu tej wojny – nastała ponura dekada
lat 80-tych, kiedy skończyła się polityka detente i oba supermocarstwa poszły
na kurs na konfrontację – obłędnego wyścigu zbrojeń, już nie w ziemskiej, ale
już kosmicznej skali.
Już w 1982 roku zaczęliśmy sobie
zdawać sprawę z tego, że ten odległy geograficznie konflikt może w każdej
chwili stać się powodem do wybuchu III Wojny Światowej. Wystarczyło by Moskwa
albo Pekin stwierdziły, że zagrożone są ich interesy w tym rejonie świata…
Polska też była wtedy jednym z wielu punktów zapalnych. I Grenada na Morzu
Karaibskim, którą w 1983 roku najechali Amerykanie rzekomo w obronie
demokracji. Rozkręcała się spirala zimnowojennego obłędu dążącego do
zniszczenia cywilizacji i całego świata z unicestwieniem życia na naszej
planecie. Zaczęliśmy się bać możliwości światowego konfliktu, w której użyto by
głowić jądrowych o ogólnej mocy prawie 9,5 Gt TNT!
Tak już nawiasem, to przypomniał mi
się dowcip z czasów stanu wojennego:
14
grudnia 1981 roku gen. Jaruzelski otrzymał depeszę z Santiago de Chile o
następującej treści:
Wprowadziłeś
w Polsce porządek – oddaj mi ciemne okulary
Pinochet
Dowcip polega na tym, że obaj generałowie
nosili ciemne okulary w wystąpieniach publicznych…
Wracając do Pinocheta, to chilijski dyktator
okazał się być zwykłym rzezimieszkiem, na którym ciążyło 300 zarzutów o łamanie
praw człowieka, malwersacje, oszustwa podatkowe i kradzież (tak!) 28 mln USD! W
swym rządzie zatrudniał zbrodniarzy hitlerowskich odpowiedzialnych za śmierć i
tortury tysięcy ludzi. I żeby dopełnić miarę hańby polskiego parlamentu po tzw.
odzyskaniu „wolności” przez Polskę, delegacja polskich parlamentarzystów
pojechała do tegoż rzezimieszka oddać mu swe czołobitności. Ohyda, moralne
bagno. Poznał swój swojego, bez komentarza…
Źródło – „Siekrietnyje
archiwy”, nr 11/2018, ss. 16-17
Przekład z
rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz
[1] Od słów:
ELectronic INTelligence – wywiad elektroniczny.
[2] Są to
francuskie pociski rakietowe klasy powietrze – woda.
[3]
W dniu 4 maja wystrzelone z argentyńskich samolotów Super Etendard pociski
zniszczyły brytyjski niszczyciel rakietowy HMS Sheffield, a 25 maja
transportowiec Atlantic Conveyor. Ponadto 12 czerwca wystrzelone z
improwizowanej wyrzutni nabrzeżnej pociski Exocet MM38 uszkodziły niszczyciel
HMS Glamorgan,
który jednak w ciągu kilkunastu godzin został naprawiony w morzu i powrócił do
działań operacyjnych. Sprzeczne informacje dotyczą ostrzelanego 30 maja przez
wojska argentyńskie lotniskowca HMS Invincible, który zdaniem strony
brytyjskiej nie został jednak trafiony. Oba zniszczone okręty brytyjskie
zostały trafione pociskami Exocet które nie wybuchły.
Przyczyną pożaru i w konsekwencji zatonięcia było niedopalone paliwo rakietowe,
które spowodowało rozprzestrzenianie się ognia (Wikipedia).
[4] Grupy
dywersyjno-rozpoznawcze.
[5]
Popularne nazwanie żołnierzy brytyjskich w czasie obu wojen swiatowych.