Witalij Bondarenko
Ta historia przydarzyła się mnie
w jeden z ciepłych jesiennych dni. Koniec lat 90-tych, Ukraina przyzwyczaja się
do nowej waluty narodowej – hrywna. Urodziny jednego z kolegów my (czterech
facetów) postanowiliśmy uczcić w plenerze – w lesie, który znajduje się tuż za
naszym miasteczkiem Znamianka w Obwodzie Kirowogradskim – N 48°42’49” – E 032°40’24”.
W
białawym całunie
Wzięliśmy to, co niezbędne.
Idziemy na znaną nam polanę. Ognisko, wokoło leżą bierwiona – miejsce wymarzone
na piknik.
Zachodzimy w las, a tu ktoś
powiada:
- Nie byłoby głupio
przygotować sobie na ogniu udka z kurczaka, ale trzeba byłoby pójść po nie do
sklepu. Kto idzie?
Wybór padł na mnie – najmłodszego
w tym towarzystwie.
Sprzedawczyni ułożyła cztery udka
na kawałku papieru, zawinęła i uprzedziła bym uważał, bo papier był cienki i
łatwo się rwał. Wziąłem resztę, 20,- hrywien i rachunek, i udałem się na miejsce
zbiórki. Znajdowało się na skraju lasu, przy starym cmentarzu, zaś do polany
było jakieś 100 m.
Tak więc szedłem, a od strony
cmentarza do lasu zaczęła pełznąć mgła. Jej całun błyskawicznie zakrył całą
okolicę. Zrobiło się zimno, a ja poczułem się nieswojo. Z trudem rozpoznawałem
sylwetki drzew, ale ścieżka pod nogami była widoczna doskonale. Szedłem po niej
i czułem czyjąś niewidzialną obecność, pojawił się lęk. Przyspieszyłem kroku.
Polana, do której szedłem, już powinna się pojawić, ale jej wciąż nie było.
Ścieżka jak zwykle była pod nogami i z niej nie schodziłem. Zacząłem nawoływać.
Cisza. Krzyknąłem głośno, ale głos dosłownie wsiąkł w mgłę.
Nieznane
miejsce
Znam doskonale ten las, często
spacerowałem tam ze swym psem myśliwskim. Gdybym poszedł dalej, to wyszedłbym
na drugi – nowy cmentarz, a tam obok niego jest przystanek autobusowy. Czas
płynął i wreszcie zrozumiałem, że zabłądziłem. A tutaj jeszcze podarł się mi
pakiet z mięsem i musiałem trzymać go od dołu!
Wiedziałem o tym, że z lewej
strony powinna być droga i zacząłem jej szukać. Udka zaczęły mi się wydostawać
z przemokłego pakietu, więc przytrzymywałem je rękami. Po kilku minutach
wyszedłem na nieznaną mi drogę. No i dobrze – zawsze mnie gdzieś zaprowadzi.
Droga zaprowadziła mnie do wsi,
wyraźnie widziałem dwie chaty – jedną po prawej, drugą po lewej stronie drogi.
To były lepianki ze słomianymi strzechami. Takich już dawno nie ma w naszych
krajach.
Kogut
z czterema nogami
Z chaty z prawej strony wyszły
dwie kobiety. Pozdrowiłem je i poprosiłem o jakiś papier do owinięcia mojego
pakietu. Kobiety roześmiały się przyjaźnie. One pokazywały na sterczące z
pakietu cztery nogi kurze i pytały, co to za czworonożny kogut?
Podeszła do mnie jeszcze jedna
kobieta i dała mi starą gazetę żebym w nią zawinął nóżki. Z nią był chłopak –
jakiś piętnastolatek. Był ubrany w welwetową kurtkę pociętą liniami zamków
błyskawicznych i dwoma kieszonkami na piersi, w szarawarach i jarmułce, a w
zębach – skręt.
Zapytałem o drogę do miasta.
Kobieta wskazawszy na chłopaka powiedziała:
- On odwiezie.
Chłopak poszedł na podwórze i po
chwili wrócił starym motocyklem, po czym wybraliśmy się w drogę.
Droga biegła przez las, po bokach
majaczyły drzewa. Nie dojeżdżając do0 końca lasu, motocyklista zatrzymał się i
wskazując mi kierunek rzekł:
- To wszystko, dalej mi nie wolno.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem w
oczach, ale nic nie odpowiedział. Włożyłem mu dwudziestaka do kieszeni
kurteczki , podziękowałem i się rozstaliśmy. Gazetę wyrzuciłem w krzaki, bo
tylko przeszkadzała.
Przepadła
gazeta
Mgła szybko się rozproszyła i
poprzez drzewa zobaczyłem znajomą ulicę naszego miasteczka. Przygoda się
skończyła. Jasno świeciło słońce, szeleściły liście, po drodze przejechał
zagraniczny samochód. Na duszy stało się lżej. Wokoło cisza, nie słychać było
terkotania motocykla. Wróciłem do lasu, ale chłopaka już nie było. Na ścieżce
leżało zmięte dwadzieścia hrywien, a gazeta gdzieś to przepadła, choć dokładnie
szukałem jej dookoła.
W domu poszedłem spać, wprost
waliłem się z nóg. A obudziwszy się rankiem i włączywszy telewizor dowiedziałem
się, że jest … niedziela! Zaraz! A gdzie sobota? Nie może być, bym przespał
ponad dobę! Udka leżały na kuchennym stole i nie zepsuły się. Niepojęta
historia!
W poniedziałek na pytanie
kolegów, gdzież to ja przepadłem – odpowiedziałem, że zgubiłem pieniądze na
drodze do sklepu. Nie opowiedziałem im o podróży do równoległego świata czy w
Przeszłość. Oczywiście, że by mi nie uwierzyli. A czy wy uwierzylibyście?
Źródło – „Tajny XX wieka” nr
13/2019, s. 24
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F.
Leśniakiewicz