David J. Eicher
Chociaż żyjemy we względnym
spokoju w kosmosie, w kosmosie czai się niebezpieczeństwo.
Strefa
niebezpieczna
Wiele ciemnych obiektów leży zbyt
daleko od Słońca, aby można je było obserwować. Niewidzialne zagrożenie może w
przyszłości nadejść z kosmosu.
Chociaż żyjemy w oazie względnego
spokoju w kosmosie, prowadząc swoje życie i widząc gwiazdy jako odległe tło, jesteśmy
w dużej mierze częścią otaczającego nas wszechświata. Niebezpieczeństwa czają
się w kosmosie, co potwierdza każde spojrzenie na pokrytą kraterami
powierzchnię Księżyca.
Nasza planeta musi nie tylko
unikać kolizji z asteroidami przecinającymi orbitę Ziemi, ale istnieją też
bardziej odległe zagrożenia. Jeśli pobliska gwiazda stanie się supernową, w
pobliżu wybuchnie rozbłysk gamma, albo czarna dziura lub strumień antymaterii w
jakiś sposób zawędrowałby do naszego sąsiedztwa, może to oznaczać katastrofę.
Chociaż astronomowie twierdzą, że te wydarzenia są mało prawdopodobne, to inny
ciemny, odległy intruz może wywołać spustoszenie na Ziemi samą swoją
obecnością.
Skąd mogą pochodzić takie
kłopoty? Słońce nie zawsze było samotną gwiazdą. Narodziło się w grupie słońc,
tak jak wszystkie gwiazdy, a jego rodzimi towarzysze zostali rozproszeni przez
przyciąganie grawitacyjne stworzone przez orbitowanie wokół centrum Galaktyki.
Jednak jakieś 5 miliardów lat po
narodzinach Słońca, kilku jego towarzyszy wciąż przebywa w pobliżu starego
sąsiedztwa. Wśród nich są podobna do Słońca gwiazda Alpha (α) Centauri A,[1]
żółtawy[2]
karzeł Tau (τ) Ceti i chłodny
czerwony karzeł Wolf 359.[3]
Czy Słońce jest naprawdę pojedyncze, czy też może okresowo pojawiać się w tle
chłodny, ciemny towarzysz popychać komety w kierunku Ziemi?
Odkrycie 90377 Sedny, typowego TNO znalezionego w 2003 roku, a następnie
odkrycie 136199 Eris, podsyciło
ideę, że duże, ciemne ciała unoszą się w odległych obszarach Układu
Słonecznego. Ciała te istnieją poza licznymi kometami, które wypełniają Obłok
Oorta. Bliskie pasaże dobrze znanych gwiazd będą miały miejsce daleko od tej
linii: na przykład za niecałe półtora miliona lat Gliese 710, czerwony karzeł, obecnie 60 lat świetlnych od nas,
przesunie się w odległości roku świetlnego od Słońca. To wyzwoli strumień komet
z Obłoku Oorta i pchnie na orbity, które mogą przecinać Ziemię, i dotrą do
naszej planety w okresie około 2 milionów lat.
Ale bombardowania z jąder komet
mogą również pochodzić z innych źródeł. Wielu astronomów sugeruje, że Słońce
może mieć ukrytego, ciemnego towarzysza, który okresowo wysyła komety ku
Słońcu, wypuszczając je na wewnętrzną część Układu Słonecznego.
Niewidoczny
towarzysz
Mały, ciemny obiekt zwany
brązowym karłem mógłby krążyć wokół Słońca w odległych rejonach naszego Układu
Słonecznego. Brązowe karły leżą gdzieś pomiędzy najmniejszą gwiazdą a
największą planetą. Koncepcja tego artysty przedstawia parę brązowych karłów.
W 1984 roku paleontolodzy z
University of Chicago, David Raup i J. John Sepkoski, ujawnili swoje
odkrycie, że wymieranie na Ziemi było okresowe. W tamtym czasie sugerowali, że
odpowiedzialna za to była orbita Słońca wokół centrum Drogi Mlecznej,
uwalniając komety w regularnych odstępach około 26 milionów lat.
W tym samym roku fizyk Richard Muller z University of
California w Berkeley zaproponował, że odpowiedzialnym mechanizmem jest Nemesis, niewidzialny, odległy gwiezdny
towarzysz Słońca. Muller uważał, że karzeł typu M — mała, chłodna gwiazda —
może czaić się niezauważony w oddali, a jednocześnie mieć ogromny wpływ na
Obłok Oorta.
Jednak wraz z nadejściem
przeglądu Two Micron All-Sky Survey
(2MASS), astronomowie przeszukali całe niebo w bliskiej podczerwieni, tworząc 2
miliony obrazów, które odsłoniłyby Nemezis,
gdyby istniała. Tak więc tajemnica tego, co czai się w ciemności za Obłokiem
Oorta, jeśli w ogóle, trwa nadal.
Nie wszyscy naukowcy są obojętni
na ideę ciemnego zagrożenia. Michael
Rampino, geolog z New York University, poszukuje obiektu astronomicznego,
który jego zdaniem może być odpowiedzialny za powtarzające się wymieranie co 25
do 35 milionów lat.
Jako sugestywny dowód Rampino
wykorzystuje zdarzenie potężnego impaktu, które wytworzyły kratery pod Zatoką
Chesapeake między Wirginią i Maryland oraz w Popigai na Syberii, około 35
milionów lat temu, oraz uderzenie K/Pg[4]
na Półwyspie Jukatan, „zabójca dinozaurów”, który miał miejsce 65 milionów lat
temu. Rampino uważa, że kilka mniejszych dowodów sugeruje kolejny katastrofalny impakt 95
milionów lat temu.[5]
Jeśli gdzieś tam jest mroczny
potwór, może to być mały brązowy karzeł. Jeśli taka gwiazda istnieje, może
ważyć mniej niż 40 mas Jowisza, przez co prześlizgnie się pod radarem badania
2MASS. Miałby on wysoce eliptyczną orbitę, co utrudniałoby jego dostrzeżenie,
ponieważ większość czasu spędzałaby z dala od nas. Mimo to większość astronomów
pozostaje sceptyczna. Tylko czas powie.
Moje 3 grosze
Zagrożenie
asteroidami z kosmosu jest realne i oczywiste – ostatnie wypadki z rosyjskiego
miasta Czelabińsk, gdzie w dniu 15.II.2013 roku nad ziemią eksplodował
meteoroid. Moc jego eksplozji wynosiła 0,5 Mt TNT odpalonego na wysokości
29.700 m nad ziemią. A jeszcze wcześniej doszło do spadków Tunguskiego Ciała
Kosmicznego w dniu 30.VI.1908 roku o mocy od 3 do 30 Mt odpalonych od kilku do kilkunastu kilometrów nad
gruntem, i mniejszego, ale też niszczycielskiego Meteorytu Mamskiego w 2004
roku.
Jak dotąd nie ma
żadnego ogólnoświatowego i spójnego systemu obrony przed takim kosmicznym
zagrożeniem – i długo nie będzie, bo nie wyobrażam sobie krajów III świata
idących ramię w ramię z Rosją i USA.
Przede wszystkim
problemem są ogromne koszty takiego systemu, jaki opisał Stanisław Lem w
„Obłoku Magellana” jeszcze w latach 50-tych XX wieku. Rzecz w tym, że sama sieć
obserwatoriów systemu World Asteroid Warning
And Control System – WAWACS wyposażonych
w teleskopy i radiolokatory będzie diablo kosztowna. A trzeba będzie wybudować
ich co najmniej 48 – z czego część na platformach ustawionych we Wszechoceanie.
Do tego trzeba stworzyć całą –infra- i ultrastrukturę, a to też koszty niemałe.
Tak już jest, że każda wojna jest kosztowna! A to dopiero połowa systemu –
WAWACS to dopiero wykrycie i śledzenie przeciwnika, a trzeba jeszcze opracować
środki do zwalczania asteroidów. I znów potrzebna będzie cała masa kasy. Skąd
ją na to wziąć – tego nie wiem, to pytanie do ekonomistów…
Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz