Powered By Blogger

niedziela, 11 lipca 2021

Czy odległe, ciemne ciało może zakończyć życie na Ziemi?

 

Planeta wędrująca solo przez Wszechświat

David J. Eicher 

 

Chociaż żyjemy we względnym spokoju w kosmosie, w kosmosie czai się niebezpieczeństwo.

 

Strefa niebezpieczna

 

Wiele ciemnych obiektów leży zbyt daleko od Słońca, aby można je było obserwować. Niewidzialne zagrożenie może w przyszłości nadejść z kosmosu.

Chociaż żyjemy w oazie względnego spokoju w kosmosie, prowadząc swoje życie i widząc gwiazdy jako odległe tło, jesteśmy w dużej mierze częścią otaczającego nas wszechświata. Niebezpieczeństwa czają się w kosmosie, co potwierdza każde spojrzenie na pokrytą kraterami powierzchnię Księżyca.

Nasza planeta musi nie tylko unikać kolizji z asteroidami przecinającymi orbitę Ziemi, ale istnieją też bardziej odległe zagrożenia. Jeśli pobliska gwiazda stanie się supernową, w pobliżu wybuchnie rozbłysk gamma, albo czarna dziura lub strumień antymaterii w jakiś sposób zawędrowałby do naszego sąsiedztwa, może to oznaczać katastrofę. Chociaż astronomowie twierdzą, że te wydarzenia są mało prawdopodobne, to inny ciemny, odległy intruz może wywołać spustoszenie na Ziemi samą swoją obecnością.

Skąd mogą pochodzić takie kłopoty? Słońce nie zawsze było samotną gwiazdą. Narodziło się w grupie słońc, tak jak wszystkie gwiazdy, a jego rodzimi towarzysze zostali rozproszeni przez przyciąganie grawitacyjne stworzone przez orbitowanie wokół centrum Galaktyki.

Jednak jakieś 5 miliardów lat po narodzinach Słońca, kilku jego towarzyszy wciąż przebywa w pobliżu starego sąsiedztwa. Wśród nich są podobna do Słońca gwiazda Alpha (α) Centauri A,[1] żółtawy[2] karzeł Tau (τ) Ceti i chłodny czerwony karzeł Wolf 359.[3] Czy Słońce jest naprawdę pojedyncze, czy też może okresowo pojawiać się w tle chłodny, ciemny towarzysz popychać komety w kierunku Ziemi?

Odkrycie 90377 Sedny, typowego TNO znalezionego w 2003 roku, a następnie odkrycie 136199 Eris, podsyciło ideę, że duże, ciemne ciała unoszą się w odległych obszarach Układu Słonecznego. Ciała te istnieją poza licznymi kometami, które wypełniają Obłok Oorta. Bliskie pasaże dobrze znanych gwiazd będą miały miejsce daleko od tej linii: na przykład za niecałe półtora miliona lat Gliese 710, czerwony karzeł, obecnie 60 lat świetlnych od nas, przesunie się w odległości roku świetlnego od Słońca. To wyzwoli strumień komet z Obłoku Oorta i pchnie na orbity, które mogą przecinać Ziemię, i dotrą do naszej planety w okresie około 2 milionów lat.

Ale bombardowania z jąder komet mogą również pochodzić z innych źródeł. Wielu astronomów sugeruje, że Słońce może mieć ukrytego, ciemnego towarzysza, który okresowo wysyła komety ku Słońcu, wypuszczając je na wewnętrzną część Układu Słonecznego.

 

Niewidoczny towarzysz

 

Mały, ciemny obiekt zwany brązowym karłem mógłby krążyć wokół Słońca w odległych rejonach naszego Układu Słonecznego. Brązowe karły leżą gdzieś pomiędzy najmniejszą gwiazdą a największą planetą. Koncepcja tego artysty przedstawia parę brązowych karłów.

W 1984 roku paleontolodzy z University of Chicago, David Raup i J. John Sepkoski, ujawnili swoje odkrycie, że wymieranie na Ziemi było okresowe. W tamtym czasie sugerowali, że odpowiedzialna za to była orbita Słońca wokół centrum Drogi Mlecznej, uwalniając komety w regularnych odstępach około 26 milionów lat.

W tym samym roku fizyk Richard Muller z University of California w Berkeley zaproponował, że odpowiedzialnym mechanizmem jest Nemesis, niewidzialny, odległy gwiezdny towarzysz Słońca. Muller uważał, że karzeł typu M — mała, chłodna gwiazda — może czaić się niezauważony w oddali, a jednocześnie mieć ogromny wpływ na Obłok Oorta. 

 

Jednak wraz z nadejściem przeglądu Two Micron All-Sky Survey (2MASS), astronomowie przeszukali całe niebo w bliskiej podczerwieni, tworząc 2 miliony obrazów, które odsłoniłyby Nemezis, gdyby istniała. Tak więc tajemnica tego, co czai się w ciemności za Obłokiem Oorta, jeśli w ogóle, trwa nadal. 

Nie wszyscy naukowcy są obojętni na ideę ciemnego zagrożenia. Michael Rampino, geolog z New York University, poszukuje obiektu astronomicznego, który jego zdaniem może być odpowiedzialny za powtarzające się wymieranie co 25 do 35 milionów lat.

Jako sugestywny dowód Rampino wykorzystuje zdarzenie potężnego impaktu, które wytworzyły kratery pod Zatoką Chesapeake między Wirginią i Maryland oraz w Popigai na Syberii, około 35 milionów lat temu, oraz uderzenie K/Pg[4] na Półwyspie Jukatan, „zabójca dinozaurów”, który miał miejsce 65 milionów lat temu. Rampino uważa, że ​​kilka mniejszych dowodów sugeruje kolejny katastrofalny impakt 95 milionów lat temu.[5]

Jeśli gdzieś tam jest mroczny potwór, może to być mały brązowy karzeł. Jeśli taka gwiazda istnieje, może ważyć mniej niż 40 mas Jowisza, przez co prześlizgnie się pod radarem badania 2MASS. Miałby on wysoce eliptyczną orbitę, co utrudniałoby jego dostrzeżenie, ponieważ większość czasu spędzałaby z dala od nas. Mimo to większość astronomów pozostaje sceptyczna. Tylko czas powie.

 

Moje 3 grosze

 

Zagrożenie asteroidami z kosmosu jest realne i oczywiste – ostatnie wypadki z rosyjskiego miasta Czelabińsk, gdzie w dniu 15.II.2013 roku nad ziemią eksplodował meteoroid. Moc jego eksplozji wynosiła 0,5 Mt TNT odpalonego na wysokości 29.700 m nad ziemią. A jeszcze wcześniej doszło do spadków Tunguskiego Ciała Kosmicznego w dniu 30.VI.1908 roku o mocy od 3 do 30 Mt odpalonych  od kilku do kilkunastu kilometrów nad gruntem, i mniejszego, ale też niszczycielskiego Meteorytu Mamskiego w 2004 roku.

Jak dotąd nie ma żadnego ogólnoświatowego i spójnego systemu obrony przed takim kosmicznym zagrożeniem – i długo nie będzie, bo nie wyobrażam sobie krajów III świata idących ramię w ramię z Rosją i USA.

Przede wszystkim problemem są ogromne koszty takiego systemu, jaki opisał Stanisław Lem w „Obłoku Magellana” jeszcze w latach 50-tych XX wieku. Rzecz w tym, że sama sieć obserwatoriów systemu World Asteroid Warning And Control System – WAWACS wyposażonych w teleskopy i radiolokatory będzie diablo kosztowna. A trzeba będzie wybudować ich co najmniej 48 – z czego część na platformach ustawionych we Wszechoceanie. Do tego trzeba stworzyć całą –infra- i ultrastrukturę, a to też koszty niemałe. Tak już jest, że każda wojna jest kosztowna! A to dopiero połowa systemu – WAWACS to dopiero wykrycie i śledzenie przeciwnika, a trzeba jeszcze opracować środki do zwalczania asteroidów. I znów potrzebna będzie cała masa kasy. Skąd ją na to wziąć – tego nie wiem, to pytanie do ekonomistów…  

 

Źródło - https://www.sciencealert.com/kepler-seems-to-have-detected-a-population-of-rogue-planets-drifting-through-the-galaxy

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz 



[1] Klasa widmowa G2 V.

[2] O klasie widmowej G8 V.

[3] Klasa widmowa M6 Ve.

[4] Astroblem Chicxulub.

[5] Późna Kreda, na granicy turonu i cenomanu.