Wiktor Miednikow
Za największy sztuczny,
materialny obiekt na Ziemi można uważać grzyb poeksplozyjny po wybuchu
radzieckiej bomby wodorowej AN-602 o nieoficjalnej nazwie Car-bomba,
zdetonowanej w 1961 roku na poligonie Nowa Ziemia.
Darwin i inni lekką ręką
stwierdzili, że życie na Ziemi rozwijało się stopniowo – od niższych form do
wyższych, od prostych do skomplikowanych. Zwieńczeniem ewolucji jest człowiek,
który powstał z małp naczelnych, które pewnego dnia zeszły z drzew na ziemię,
wstały na nogi, nauczyły się posługiwać ogniem i zabijać sobie podobnych. W tym
ostatnim, dwunodzy doszli do perfekcji zastępując prymitywne oszczepy na
głowice termojądrowe, co zrobiło z nich podobnych do złych bogów, zdolnych do
zniszczenia całego świata. I wbrew stwierdzeniom, że nasza cywilizacja jest
pierwszą na Ziemi, jedyna i niepowtarzalna, to ostatnie odkrycia pokazują, że
to nie jest prawdą. Nie tak dawno powstał wspólny projekt francuskich uczonych
i NASA, w rezultacie którego został wysnuty wniosek, że 25.000 lat temu na
Ziemi miała miejsce… wojna atomowa! Ona wrzuciła Ludzkość z powrotem do czasów
kamienia jeszcze nie rozłupanego.
„…jak
10.000 słońc w zenicie”
Echa tej dawnej globalnej katastrofy
można znaleźć w mitach i przekazach licznych narodów we wszystkich zakątkach
naszej planety. W szczególności afrykańscy Pigmeje mają mit „o wielkim ogniu,
który zstąpił z nieba”. Mówi się w nim o potężnym wybuchu i jego następstwach –
zimie nuklearnej. W majańskim „Kodeksie Rio” mówi się o ogniu, który buszował
„trzy dni i trzy noce” i wywołał skutki przypominające skażenie radioaktywne. Do
tych, którzy to przeżyli, przyszedł pies, który był bez sierści i odpadły mu
pazury (charakterystyczne objawy choroby popromiennej).
W staroindyjskim eposie
„Mahabharata” napisanym około 4000 lat temu, opisuje się zagładę miasta Mohendżo
Daro/Mohenjo-Daro (N 27°19′35″ - E 068°08′15″) – stolicy harappskiej
cywilizacji:
I wyzwolił on moc broni
aniołów, całkowicie nie do obrony przed nią – nawet dla bogów… Palone silnym
żarem stworzenia ziemskie biegły w strachu, ciężko dysząc… Wrogowie padali
dosłownie jak drzewa, spaleni wściekłym ogniem. I potoki rydwanów padały tam i
sam. Wypuszczono pocisk, który miał w sobie moc całego Wszechświata. Wybuch
[jego] był jasny jak 10.000 słońc w zenicie.
W tekstach z dawnych Indii
opisywane są latające aparaty nazywane vimana.
One niosły w sobie śmiercionośną broń, której działanie przypomina zjawiskowo
uderzenia jądrowe.
Jeden z głównych bohaterów
„Mahabharaty” – Ardżuna – otrzymał
od boga Sziwy potężną broń, którą
walczył z wieloma wrogami. Ale jeszcze straszniejszej „wiecznej broni” bóg nie
dał Ardżunie. O niej Sziwa mówił tak:
Żaden człowiek na świecie
nigdy nie powinien i nie będzie nią walczył. Kiedy dostanie się w ręce słabego
człowieka, ona może spalić cały żywy świat. Ona może być ochrona przed innymi
broniami i odbije ona atak każdej innej broni.
- To wszystko bajki! – powiesz
Czytelniku – a gdzie są dowody???
Dowodów na to akurat jest
wiele.
[No i po raz kolejny przypominam, że uczeni Hitlera i Himmlera prowadzili poszukiwania na całym Wschodzie i Ameryce
Południowej właśnie dowodów na istnienie tych rodzajów broni masowej zagłady. I
być może dowody takie znaleźli. Być może znaleźli także plany i szkice
konstrukcyjne, opisy produkcji i wykorzystania broni lotniczych i nuklearnych
(dzisiaj nazwalibyśmy to bronią rakietowo-jądrową) użytą przez dawnych
mieszkańców Indii – uwaga tłum.]
Mohendżo
Daro – antyczna Hiroszima
Uczeni prowadzący wykopaliska
w Mohendżo Daro odkryli obraz jako żywo przypominający efekty atomowego
bombardowania Hiroszimy i Nagasaki. Dawne miasto było zniszczone znienacka i
całkowicie. Od potwornego żaru topiły się kamienie. Do tego epicentrum
zniszczenia znajdowało się w samym centrum miasta i zmniejszały się one idąc ku
peryferiom – co obala wersję o olbrzymim meteorycie, który musiałby trafić dokładnie
w samo centrum miasta. Na skrajach miasta znaleziono wi9ele ludzkich
szkieletów. Wielu ludzi w chwili zagłady miasta trzymało w rękach różne
przedmioty i narzędzia pracy. Wszystko wskazuje na to, że śmierć dopadła ich
nagle, kiedy mieszczanie zajmowali się swoimi sprawami. Tło radioaktywne gruntu
w mieście przewyższało 50-krotnie wszelkie normy.
[Inne źródła twierdzą, że tło w mieście przewyższało
50-krotnie tło radioaktywne poza miastem – uwaga tłum.]
Jeszcze jedno staroindyjskie
miasto znalezione pomiędzy Gangesem a górami Radżmahal/Rajmahal najwidoczniej
było poddane działaniu wysokich temperatur podobnych do tych, które powstają w
wyniku eksplozji atomowej. Jego kamienne ściany zostały momentalnie stopione i
powstała z nich szklista masa. Także i inne miasta zostały zniszczone
eksplozjami o potwornej mocy, a ruiny ich znajdujemy w Indiach. W Dolinie
Indusu, na pustyni Thar/Tar na zachód od Dżodhpuru (Dźiodhpur/Jodhpur - N 26°16′53″ - E 073°01′23″) znaleziono wiele obszarów ze śladami
radioaktywnych popiołów. Wszystko to świadczy o tym, że Imperium Ramy rozpościerające
się na tych terytoriach zostało spustoszone przez wojnę nuklearną.
Ślady atomowej wojny noszą na
sobie także kamienie z pustyni Gobi, ściany stolicy imperium Hetytów – Hattusa
(dziś Boğazkale), Stonehenge, dawne miasta Irlandii, Szkocji, Francji, Turcji,
ściany Babilonu, wykopalisk w Azji – to znaczy, że znajduje się je na całym
świecie.
Ogromne
dziury w Ziemi
Zgodnie z szacunkami uczonych,
opublikowane przez uczonych z wymienionego już tu projektu, na Ziemi znaleziono
ponad 100 kraterów o średnicy 2-3 km, wśród których są dwa ogromne: w Ameryce
Południowej – o średnicy 40 km i w Południowej Afryce – średnica 120 km. Według
oficjalnej wersji, kratery te powstały w Erze Paleozoicznej – czyli jakieś 350
MA lat temu, w rezultacie upadku meteorytów. Ale w takim przypadku już by z
nich niczego nie zostało, ponieważ grubość wierzchniej warstwy Ziemi zwiększa
się o ok. 1 m/100 lat. A kratery istnieją do dziś dnia. Wedle ocen uczonych, to
one są właśnie rezultatami wojny jądrowej, która miała miejsce 25.000 lat temu
i energia wybuchu była 25 razy silniejsza od bomby typu Hiroszima i jej
równoważnik trotylowy wyniósł 500 kt.
Zapomniany
stary rytm
W ubiegłym stuleciu zostały
znalezione kalendarze Majów. Zgodnie z nimi, kiedyś ziemska doba liczyła sobie
36 godzin. Co się zatem stało? W rezultacie tych wybuchów woda we Wszechoceanie
rozpoczęła ruch w rodzaju wiru wodnego, który z kolei wpłynął na położenie osi
ziemskiej i prędkość jej ruchu wirowego. I co niezwykłe, właśnie wewnętrzny
rytm życia ciała człowieka wynosi 36 godzin! Właśnie to udało się ustalić
uczonym badającym biorytmy ludzi zamkniętych bez możliwości obserwowania ruchu
Słońca. W takich właśnie warunkach organizm człowieka przestawiał się z 24- na
36-godzinny rytm działania. Fizjolodzy uważają, że taka właśnie informacja
znajduje się na poziomie genetycznym w pamięci człowieka.
Jesteśmy
dziećmi mutantów?
Wiadomo, że za sprawą
promieniowania dochodzi do powstania mutacji organizmów. Promieniowanie zmienia
łańcuchy chromosomów, a z tego powodu zmienia się postać człowieka. Ale u
różnych ludzi mutacje przebiegają różnie. I dlatego wkrótce po katastrofie
nuklearnej, ludzie którzy przeżyli, byli jeszcze bardziej różnorodni niż teraz.
[Jest jeszcze jedna możliwość, która zakłada, że
mutacje te zostały stworzone celowo, drogą inżynierii genetycznej, co
doprowadziło do powstania istot takich jak np. cyklopy, centaury, syreny i inne
potwory mitycznej Starożytności, a które to istoty wyhodowano w celu
wykonywania przez nie określonych prac – np. w trudnym terenie, pod wodą czy w
Kosmosie, a które to istoty nie mogły się rozmnażać i finalnie wyginęły.
Alternatywą dla nich są… biologiczne roboty, cyborgi i inne
biologiczno-mechaniczne roboty, stworzone właśnie w celach penetracji i
eksploracji trudnych środowisk przez ówczesnych ludzi czy Kosmitów - uwaga
tłum.]
Radiacja wywołuje mutacje
prowadzące do cyklopizmu, co obecnie obserwuje się u potomstwa zwierząt i
ludzi, zamieszkujących pobliże czarnobylskiej Strefy. Wiele narodów ma legendy o
istnieniu cyklopów, z którymi ludziom przyszło wojować…
Na Ziemi w różnych
wykopaliskach od czasu do czasu znajdywane są pozostałości gigantycznych
szkieletów z podwójnym rzędem zębów. To jest jeszcze jeden dowód na wpływ
radioaktywności – poliploidia –
zwiększenie ilości chromosomów w komórkach wiodące do gigantyzmu i podwojenia
niektórych organów: np. dwa serca czy dwa łuki zębowe.
Mongolizm – to także
następstwo mutacji popromiennej. Aktualnie mongoloidalna rasa jest najbardziej
rozpowszechniona na naszej planecie. Należą do niej: Mongołowie, Chińczycy
(Han), Inuici (Eskimosi), narody uralskie i południowo-syberyjskie oraz narody
indiańskie obu Ameryk. Wcześniej Mongoloidzi byli także w Europie, Sumerze i
Egipcie. Także w Środkowej Afryce żyją Buszmeni mający czarną skórę, ale
pozostałe cechy mongoloidalne. Wyglądałoby zatem na to, że rozprzestrzenienie
się mongoloidalnej rasy jest w związku z rozmieszczeniem pustyń i półpustyń na
Ziemi, gdzie kiedyś znajdowały się centra zaginionych cywilizacji.
Kolejnym dowodem na istnienie
mutacji popromiennych jest rodzenie się u ludzi potworków i dzieci z atawizmami
(powrotem do przodków). U rozbitków po wojnie termojądrowej pojawiało się wiele
potworków, i to do tego stopnia, że uważało się je za coś normalnego. Ale
Natura stopniowo odzyskiwała co swoje, i anomalie organizmów stawały się coraz
to mniej liczne. Tym niemniej, dzisiejszą Ludzkość można nazwać potomkiem
mutantów, które przeżyły atomową apokalipsę.
[Na ten temat pisze m. in. Aleksander Mora w opracowaniu „Atomowa wojna bogów” (w „Kamenie”,
Lublin 1979) oraz dr Miloš Jesenský
w pracy „Bogowie atomowych wojen” (Ústi n/Labem, 1998) – dostępne w Internecie
na stronie - http://hyboriana.blogspot.com/2012/07/bogowie-atomowych-wojen-1.html i dalsze - uwaga tłum.]
Kto
z kim wojował?
Istnieje wiele hipotez. Wedle
najbardziej znanej z nich, nuklearna wojna, która omal nie wysterylizowała kuli
ziemskiej, spowodowała powstanie dwóch gałęzi Ludzkości – hiperborejskiej (Ariowie) i odróżniających się od niej
gałęzi Atlantów (tych z mitu o
zatopionym kontynencie). Wedle drugiej hipotezy, rdzenni mieszkańcy Ziemi – Asurowie – dobroduszne i łatwowierne
olbrzymy – poległy w wyniku ataku atomowego Kosmitów-najeźdźców, którzy po
zwycięstwie nad nimi obwołali się bogami. Dzisiejsza Ludzkość to potomkowie
tych okupantów.
Dr n.
geologiczno-mineralogicznych Aleksandr
Kołtypin uważa, że: na Ziemi była nie
jedna, ale co najmniej siedem wojen jądrowych. (!!!) trudno nam sądzić o
motywach tych wojen i ich ilości. Ale jedno jest jasne: Ludzkość po raz kolejny
doszła do niebezpiecznego okresu swego istnienia…
Opinie z KKK
Zastanawiam sie, jaki byłby to typ cywilizacji,
ponieważ np. typ II cywilizacji oznaczałby tylko zarządzanie zasobami
systemowymi, co raczej nie oddaje skali zasięgu. Nasza np., typu 0.7+, wyszła
poza atmosferę, zdobyła inne ciało niebieskie (przynajmniej jedno, o którym
wiemy), a nie umiemy kontrolować w całym jej spektrum Ziemi (mimo takiej
możliwości na wyciągnięcie ręki - rzekomy orgon i działa orgonowe - vide np.
YouTube). Cywilizacja typu I umiałaby dotrzeć personalnie do granic systemu,
lecz by nim nie władała. Władcy systemu (typ II) umieliby pewnie dotrzeć do
innych systemów, lecz nimi nie władać, itp., a zatem, czy jednak to
zaawansowany typ I czy II, w sumie czemu i nie III?
Notabene dotykamy tematu moralności, bowiem
zawiadywanie cywilizacjami opiera się na tym, co zwiemy duchowością i
materializmem, a raczej na funkcjach właśnie wymienionych - czy istnieją
cywilizacje typu II lub III, które są moralne, lecz dla nas nie, lub niemoralne
z każdego punktu widzenia? Są tu w grze jakieś prawa?
Bomba Car miała mieć 150 Mt TNT, lecz ograniczono ją
pod względem mocy z paru względów, np. technicznym i finansowym, najpierw do
100 Mt TNT, potem do 50 Mt TNT (ponoć była to techniczna konieczność wynikająca
z potrzeby nagłości).
Mahabharata przez niektórych jest datowana na
kilkanaście tysięcy lat p.n.e. i ma niby opisywać czasy tak odległe, jak nawet
30 tysięcy lat wstecz. To jednak są tylko podania, lecz czy są przekazy
starożytnych, które są w stanie przekonać ludzi z innej epoki, niż czas ich
powstania? Kto wie, być może o nas będą swawolić przyszli myśliciele za
kilkaset tysięcy lat, bowiem tak mocno odciśniemy się na obliczu naszej Matki
Ziemi - o ile nie będą to zbyt odległe czasy dla wszelkiej maści archeologii,
bowiem wówczas cuda techniki zdradzą ledwie prosty fakt, niezdolny być podstawą
głębszej interpretacji. (Vide kule sprzed miliardów lat, hiperdźwiękowe miejsca
mocy w Afryce, przedwieczne posągi w Afryce, na wyspach wokół Ameryk, artefakty
kopalniane i o nieznanej funkcji z Afryki, itp.). Czyżby faktycznie wojny
atomowe cofnęły nasz gatunek (nasze gatunki!?) do form/formy mongoidalnej, a
ówczesny system społeczny umożliwił przetrwanie najbardziej plemiennych grup,
np. rasie białej, jako tej, która nie była zbyt natarczywie atakowana?
Tak na marginesie, vimany to nie jedyne pojazdy
opisywane w eposie.
Oppenheimer nie szukał dowodów na potwierdzenie
swoich tez w Mahabharacie? Ponoć kiedy trafił na '10.000 słońc' wiedział, że
rozszczepienie atomu jest możliwe. To dało mu siły do dalszego forsowania
projektu.
Mohendźo Daro i inne miasta spaliły się poprzez
wybuch zobrazowany świetnie w filmie Terminator II - na pewnej wysokości,
różnie podawanej (od 20 metrów do 500m) detonował ładunek spalający, wręcz
petryfikujący ciała i materiał budulcowy budynków.
Tueasday Lobsang Rampa opisuje takich olbrzymów, jak
wspomniani w artykule, którzy cieszyli się życiem i mieli brązową skórę.
Polecam jego książki, według mnie pisał od siebie, bowiem niektóre jego książki
to zwykła spowiedź niczym biografia, przez co nie jest napchana cudami nie
widami.
Hmmm, siedem wojen z a/h BMR (nawet anihilacyjną)?
Czemu nie - była i praktycznie taka na 7.5, 70 lat temu. Mutacje w ich wyniku?
Czemu nie. Po trzecie, gdy usłyszałem po raz pierwszy termin - mongolizm, od
razu pomyślałem, że to może tak naprawdę efekt czegoś, nie ścieżka per se.
Skoro tak właśnie nazywa się chorobę popromienną, a natychmiast to skojarzyłem
z tym, co niedawno czytałem (6-8 klasa podstawówki), ten wniosek ukułem na
własny użytek kilkanaście/kilkadziesiąt już lat temu (rany, ależ ten czas
leci...).
Co więcej - ta niby-ściema o pojawianiu się kosmitów
z powodu naszego arsenału BMR nie musi być bujdą. W świetle tego artykułu
podobny pogląd roboczy jest wręcz dozwolony i usłużny logice jako modus
operandi. Aczkolwiek... ostrożności nigdy za wiele, ponieważ myśleć to jedno, a
głosić swe myśli to drugie. Niemniej warto i trzeba - ludzie dobrej woli
zrozumieją wszystko we właściwy sobie sposób, ergo - właściwie. (Smok
Ogniotrwały)
Osobiście jestem przekonany o tym, że kilka czy kilkanaście
tysięcy lat temu miały miejsce jakieś gwałtowne wydarzenia, których ślady jeszcze
widzimy na Ziemi, ale ich jeszcze nie rozumiemy. Jeżeli rzeczywiście istnieli Bogowie-astronauci,
to ślady Ich bytności na pewno znajdziemy na Księżycu i innych planetach. To JEST
matematyczny pewnik. Może będą to ruiny, może będą to jakieś szczątki urządzeń,
czy – jak w przypadku Księżyca i biorąc pod uwagę konserwujące właściwości próżni
– całe i działające jeszcze urządzenia. I takich urządzeń warto by poszukać, choć
z drugiej strony – skoro dostaniemy się na Księżyc, to czy będą one nam potrzebne?
(Daniel Laskowski)
Dziękuję za ten tekst. To jest oczywiste, że życie cywilizowane "przekręciło się" na tej planecie kilka razy. Ile czasu potrzeba, aby odbudowało się po atomowym spustoszeniu? Myślę, że wystarczy 20-30 tysięcy lat. A ile to jest w skali życie Ziemi? NIC.
Przed nami chyba rzeczywiście kolejny upadek, wojnę poprzedzi prawdopodobnie epoka debili i kretynów których przybywa w oczach. (Hermokrates)
Dziękuję za ten tekst. To jest oczywiste, że życie cywilizowane "przekręciło się" na tej planecie kilka razy. Ile czasu potrzeba, aby odbudowało się po atomowym spustoszeniu? Myślę, że wystarczy 20-30 tysięcy lat. A ile to jest w skali życie Ziemi? NIC.
Przed nami chyba rzeczywiście kolejny upadek, wojnę poprzedzi prawdopodobnie epoka debili i kretynów których przybywa w oczach. (Hermokrates)
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka”, nr 21/2015, ss.8-9
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©