Powered By Blogger

sobota, 8 września 2018

Tajemnica „Grafa Zeppelina”


Lotniskowiec Graf Zeppelin na wodzie

Kriegsmarine nie widziała specjalnego powodu, dla którego miałaby mieć w swym składzie lotniskowce. Owszem – superpancerniki w rodzaju Bismarcka czy Tirpitza, pancerniki kieszonkowe w rodzaju Admiral Graf von Spee, Lützow, Gneisenau czy Scharnhorst i inne ciężkie okręty – tak, okręty podwodne szczególnie typu XXI – jak najbardziej, ale lotniskowce? Jakoś nie bardzo. Niemieccy sztabowcy nie widzieli dla nich zastosowania. Wielkie to i kosztowne w budowie i eksploatacji… Jeden z czterech lotniskowców, które miały powstać w ramach programu rozbudowy floty nawodnej, bardziej znanej jako plan „Z”. Z tej czwórki Graf Zeppelin był jedynym, który był bliski ukończenia i wcielenia do służby. I dalej portal „Wraki Bałtyku” podaje tak:

Zamówienie na lotniskowiec „A”, przyszły Graf Zeppelin, zostało złożone w listopadzie 1935 roku w stoczni Deutsche Werke w Kilonii, jako drugi z planowanej serii, jednak jako jedyny prawie ukończony. Jednostka Graf Zeppelin projektowano z pokładem lotniczym ciągnący się przez całą długość kadłuba i wyspową nadbudówka na prawej burcie na której umieszczony został także komin. Sam kadłub był podzielony na 21 przedziałów wodoszczelnych mieścił wewnątrz dwa hangary umieszczone jeden nad drugim, każdy o szerokości 16 metrów. Komunikację między nimi a pokładem startowym zapewniały trzy windy lotnicze. Starty samolotów miały odbywać się poprzez katapulty, miejsce dla dwóch przewidziano w dziobowej części pokładu lotniczego. Do napędzania okrętu miało posłużyć 16 wysokociśnieniowych kotłów zgrupowanych po cztery w czterech kotłowniach. Każda z kotłowni przekazywała parę do jednego z czterech zespołów turbin, które z kolei napędzały okręt poprzez cztery śruby napędowe. Ogólna moc maszyn, 200.000 KM, miała pozwolić rozpędzić lotniskowiec do prędkości 35 węzłów. Lotniskowce tego typu miały zostać także częściowo opancerzone. Burty miał chronić pancerz o grubości 100 mm , osłaniał on maszynownie i magazyny z amunicją. Kadłub pod hangarami był chroniony przez 50 mm stali, dodatkowo pokład lotniczy został obłożony 30 mm pancerza. Całość zapewniało osłonę przed odłamkami i bombami lotniczymi. Ukończony w ponad 90 % lotniskowiec Graf Zeppelin został przeznaczony do budowy zapory portowej i odholowany do Szczecina. Tam została zdemontowana z niego większa część maszyn i uzbrojenia.

Miejsce zatopienia Grafa Zeppelina

Dnia 24.IV.1945 lekko uszkodzony przez artylerię polową okręt został zdobyty w przez wojska radzieckie, które następnie odholowały go do Świnoujścia. W 1947 roku postanowiono odesłać go do Leningradu z zamiarem wykorzystania do celów badawczych. Graf Zeppelin zatonął 17.VIII.1947 podczas holu na Morzu Bałtyckim. Jego wrak spoczywa w miejscu określonym współrzędnymi: N 55° 31' 03" – E 018° 17' 09", -87 m n.p.m.[1] 

Wikipedia podaje następujące informacje:

Prace projektowe nad niemieckimi lotniskowcami rozpoczęto na wiosnę 1934 roku. Podjęto decyzję o budowie dwóch jednostek Flugzeugträger A (Graf Zeppelin) i Flugzeugträger B (Peter Strasser – ku czci twórcy niemieckiego lotnictwa morskiego) o wyporności 23.430 ton. Prace nad okrętem trwały od 28 grudnia 1936. 8 grudnia 1938 w Kilonii w obecności Adolfa Hitlera i Hermanna Göringa dokonano wodowania pierwszego lotniskowca, któremu nadano imię na cześć konstruktora lotniczego Ferdinanda von Zeppelina. Prace nad obiema jednostkami trwały do wiosny 1940. Mimo znacznego zaawansowania w budowie zostały one jednak nagle przerwane na rozkaz Adolfa Hitlera. Prace pozwolono wznowić dopiero w 1941, ale tylko w odniesieniu do zwodowanego trzy lata wcześniej Grafa Zeppelina. W tym czasie kadłub okrętu był przeholowywany najpierw do Gotenhafen (okupacyjna nazwa Gdyni), a później z powrotem w Kilonii. W 1943 w związku z pogarszająca się sytuacją na froncie wschodnim i brakami w dostawie materiałów budowę po raz kolejny wstrzymano. Ukończony w ponad 90% lotniskowiec Graf Zeppelin został przeznaczony do budowy zapory portowej i odholowany do Szczecina. Tam została zdemontowana z niego większa część maszyn i uzbrojenia.

Graf Zeppelin pod obstrzałem

24 kwietnia 1945 lekko uszkodzony przez artylerię polową okręt został przejęty w przez wojska radzieckie, które następnie odholowały go do Świnoujścia. W 1947 postanowiono odesłać go do Leningradu z zamiarem wykorzystania do celów badawczych. Graf Zeppelin zatonął 17 sierpnia 1947 podczas holu na Morzu Bałtyckim prawdopodobnie jako okręt-cel w wyniku przeprowadzania na nim testów wytrzymałości na trafienia. Niewykluczone jest jednak, że został zatopiony przez marynarkę radziecką pod naciskiem armii sojuszniczych, które nie chciały dopuścić do tego, aby ZSRR miał w swoim posiadaniu lotniskowiec.
12 lipca 2006 kadłub lotniskowca odnalazła zajmująca się poszukiwaniem i wydobyciem ropy naftowej firma Petrobaltic w wodach Bałtyku 55 km na północ od Władysławowa na głębokości 87 m. Wykorzystywany przez nią statek badawczy RV St. Barbara zaopatrzony w specjalistyczny sprzęt do sondowań podwodnych namierzył i zarejestrował wrak, jako pierwszy. 26 lipca 2006 okręt hydrograficzny ORP Arctowski przeprowadził podwodne badania zatopionej jednostki. 27 lipca 2006 polska Marynarka Wojenna oficjalnie potwierdziła, że zatopiony wrak to Graf Zeppelin. (Wikipedia)

Na temat jego zatopienia pisze Mieczysław Fedorowicz:

Zdobyta flota niemiecka została podzielona pomiędzy światowe mocarstwa przez trójstronną anglo-amerykańsko-radziecką komisję morską. Graf Zeppelin został zakwalifikowany do kategorii „C” i przyznany Związkowi Radzieckiemu. Jednostki podległe tej kategorii musiały zostać wcześniej czy później zatopione lub złomowane.
Okręt planowano pierwotnie wykorzystać jako stanowisko prób. Jednakże ta propozycja wysunięta przez admirała Kuzniecowa, została odrzucona. Rząd postanowił zgodnie z zaleceniami komisji trójstronnej zatopić okręt. Decyzją nr 601-209ss z 19 marca 1947 r. postanowiono zniszczyć wszystkie zdobyczne jednostki należące do kategorii „C”. Fakt ten dowództwo WMF[2] postanowiło wykorzystać do przeprowadzenia testów nad żywotnością okrętów.
Przygotowaniem likwidacji okrętów kategorii „C” zajęła się specjalna komisja pod dowództwem wiceadmirała J.F. Ralla, powołana 17 maja 1947 r. Planowano przeprowadzenie doświadczeń nad skutkami wybuchów bomb lotniczych, pocisków artyleryjskich, min oraz torped w dwóch układach.
Pierwszy układ przewidywał eksplozję umieszczonych na pokładzie ładunków, drugi zakładał symulowane ataki z wody i powietrza. Podniesieniem okrętu zajął się 77 Oddział ASS KBF (Awaryjno-Spasatielnaja Służba Krasnoznamiennogo Baltijskogo Flota).
Już 17 sierpnia 1945 r. zostały przeprowadzone oględziny wraku.
Sygnalizowano 36 przebić w burtach od pocisków i odłamków o wymiarach 1,5 x 1 metr. Maszyny napędowe, kotły, generatory były wysadzone. W rejonie maszynowni stwierdzono zniszczone eksplozją grodzie wodoszczelne. W podwodnej części kadłuba wykryto otwór o wymiarach 0,8 x 0,3 m oraz szczelinie o długości 0,3 m. Windy lotnicze wysadzone, a pokład lotniczy podziurawiony od pocisków lub odłamków.(…)[3] 


A zatem się zgadza – okręt został rozmyślnie zatopiony przez Rosjan, którzy zrobili z niego okręt-cel. Cel ćwiczenia był oczywisty – opracować metodę jak najbardziej skutecznej walki z lotniskowcami Amerykanów i Brytyjczyków na potrzeby przyszłych działań wojennych… Jak widać z jego wraka, twierdzą specjaliści - Graf Zeppelin zatonął po zdetonowaniu mu na pokładzie kilku 2000-kilogramowych bomb lotniczych i dodatkowym bombardowaniu przez bombowce horyzontalne i nurkujące. Nazistowski lotniskowiec poszedł na dno po zdetonowaniu tony materiałów wybuchowych na pokładzie startowym i 5-6 trafieniach bomb na 90 zrzuconych.[4]

Opowiastki o naciskach Amerykanów i Brytyjczyków wkładam pomiędzy bajki, bo Stalin by je po prostu zignorował. Mając 11 mln żołnierzy w Europie mógł sobie na to pozwolić, a poza tym wiedział, że Truman nie miał już żadnej bomby atomowej do dyspozycji, by wywrzeć nań jakikolwiek nacisk… Poza tym potrzebna mu była wiedza na temat niemieckich technologii oraz sposobów walki z lotniskowcami, których Czerwona Flota nie miała, bowiem nie walczyła z nimi w czasie działań wojennych na morzu.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pewien list od świadka obserwacji i CE2 z UFO, które miało miejsce w 1947 roku w Świnoujściu, a którzy otrzymali autorzy książki „NLO prosit posadki”(Profizdat, Moskwa 1991) A.S. Kuzowkin i N.N. Niezapomniaszczyj, a który brzmiał tak:

Pozdrawiam Was Fiodorze Fiodorowiczu!

- zadał mi Pan 11 pytań, na które odpowiadam jak umiem najlepiej i po kolei. Te latające talerze widziało wielu ludzi. To było na wiosnę, w 1947 roku – kiedy dokładnie, tego nie pomnę. To było w Niemczech – w Swinemünde (dziś Świnoujście) nad brzegiem Morza Bałtyckiego – w odległości 400-500 m od niego. Około godziny 10 czy 11-tej przed południem, była wtedy ładna i ciepła pogoda, nawet trawa się nie kołysała – był absolutny sztil.
Latało tam wiele talerzy, pośrodku formacji znajdował się większy obiekt – przypominał on oponę od GAZ-a 51. Obiekty wznosiły się pionowo, potem kładły lot do poziomego i powoli odlatywały. Były one jasne jak duraluminium. Na większych kładł się tęczowy blask. Większe trzymały się na wysokości 150-200 m, zaś mniejsze opuszczały się ku ziemi. Niektóre z nich znajdowały się w odległości dwóch metrów ode mnie! Chciałem złapać jeden z nich, ale nie dogoniłem go. Dwa talerze obleciały dookoła stanowiska artyleryjskie, natomiast większe wisiały nieruchomo w powietrzu i kołysały się na boki. Potem małe talerze podleciały do większych i wszystkie razem powoli się oddaliły. Próbowałem doń sięgnąć bagnetem, ale mi się nie udało…
Sądzę, że będzie lepiej skontaktować się Panu z ówczesnym dowódcą 612. daplot – mjr. Bielajewem. Mówił on wtedy, że to Amerykanie fotografowali nasze działa i okręty w północnej strefie OWR[5] . Inni znowu mówili, że na lotniskowcu Graf Zeppelin  doszło do eksplozji jakiegoś urządzenia – utajnionego rzecz jasna – choć jak wszyscy wiedzieli – został on zatopiony w morzu. Kolor obiektu był podobny do pokrętła odbiornika radiowego „Meridian” , z punktami na obwodzie talerza. Talerze te leciały z morza na południe. W tym czasie coś się stało z naszą SON.[6] 
Kiedy było już po wszystkim, zaczęto zbierać od nas oświadczenia i kazano podpisać zobowiązanie o zachowaniu wszystkiego w absolutnej tajemnicy. Potem przeniesiono mnie do Pilau[7]  i nikomu o niczym nie mówiłem.

Niestety, autorzy nie podali nazwiska czy adresu nadawcy, a imię i patronimik Fiodor Fiodorowicz niczego nie mówi…

Pytanie zatem brzmi: czy Graf Zeppelin będąc w radzieckich rękach w okresie od 24.IV.1945 do 17.VIII.1947 roku był przebadany przez ich uczonych i konstruktorów? To oczywiste. Przez dwa lata z ogonkiem można go było obejrzeć dokładnie i zrobić wszystkie badania, a potem idąc zgodnie z naciskami Aliantów Zachodnich po prostu zatopić w czasie przeholowywania go do Leningradu jako okręt-cel dla bombowców i/albo rakietowych pocisków przeciwokrętowych stanowiących ulepszoną wersję latających bomb V-1 i pocisków balistycznych V-2. Wywalenie trzydziestometrowej dziury w pokładzie mogła dokonać eksplozja tony trotylu w głowicy takiego pocisku. Czyżby więc lotniskowiec był pierwszą ofiarą broni nowej generacji – broni rakietowej? To właśnie jest jedna z tajemnic Grafa Zeppelina, ale nie ostatnia.

Obserwacja UFO nad Świnoujściem musiała mieć miejsce już po zatopieniu Grafa Zeppelina, a zatem po 17 sierpnia 1947 roku. Czym były zaobserwowane latające spodki możemy się tylko domyślać. Oczywiście mogły to być pojazdy Vril czy Haunebu z ośrodków badawczych w Peenemünde i/albo umieszczone na pokładzie niedoszłego lotniskowca. Tak czy inaczej, list ten i zawarte w nim informacje stanowią zagadkę nie rozwiązaną do dziś dnia.

Trzecia zagadka wiąże się nie tyle z Grafem Zeppelinem ile z obiektem naziemnym. Chodzi konkretnie o magazyny Luftmuny w miejscowości Mosty, w Zachodniopomorskiem. Luftmuna, to określenie magazynów amunicji dla Luftwaffe. Do tej pory historykom nie udało się wyjaśnić tej zagadki II wojny światowej. Na Zalewie Szczecińskim alianckie samoloty zatopiły statek MS Artushof, którego ładunek budzi zdziwienie: w ładowniach było m.in. 38 słupów grafitowo-węglowych oraz pół tony grafitu prasowanego w rolkach. Czy mógł to być materiał dla reaktora atomowego? Czy statek miał je wyładować w niewielkiej przystani w pobliżu tajnego ośrodka Luftmuna w miejscowości Speck (dzisiaj Mosty)? Na jego terenie jest okrągły basen o głębokości 7 metrów, łudząco podobny do basenu w Haigerloch, gdzie wojska amerykańskie odkryły niemiecki reaktor nuklearny.[8] 

Reaktor ten był bardzo prymitywny, ale działał i to było najważniejsze. Niemcy mogli uzyskać w nim uran-235 do bomb atomowych, które zdetonowano w kilku miejscach Rzeszy: w Jonastal, w Ohrdruf, na Rugii oraz w okolicach Homla, w ZSRR.[9]  Nie były to jakieś cuda – ich moc wynosiła mniej niż 10 kt TNT.

Jak twierdzi Bogusław Wołoszański, Niemcy odczytywali przy pomocy prymitywnego lampowego komputera Schwetfisch zaszyfrowane depesze radzieckiej agentury uplasowanej w amerykańskim Project Manhattan. W depeszach tych znajdowały się konkretne dane umożliwiające budowę reaktora jądrowego i bomby A… No i oczywiście im się to udało – pierwszą bombę A zdetonowano w okolicach Homla na Białorusi, jesienią 1943 roku w ramach Projektu Lokki.[10]  

Na ten temat pisał Iwan Barykin w swym cyklu wywiadów z SS-Obersturmbannführerem Walterem Schulke na łamach „Tajny XX wieka”, a przekłady tych materiałów zamieściłem na stronach: http://wszechocean.blogspot.com/2014/03/hiperboloida-ss-gruppenfuhrera-kammlera.html;  http://wszechocean.blogspot.com/2013/03/kod-antarktydy.html;  http://wszechocean.blogspot.com/2013/03/kod-antarktydy.html;  https://wszechocean.blogspot.com/2014/02/bronie-odwetowe-v-w-rosji.html   a w szczególności - http://wszechocean.blogspot.com/2015/02/superbomba-dla-fuhrera.html.
W swych relacjach Schulke opowiada o eksperymencie z bombą o potwornej sile rażenia, który został przeprowadzony w okolicach Peenemünde. A zatem ten adres by się zgadzał. Wprawdzie Schulke mówił tam o Rugii, ale czy tak było na pewno, za to nie ręczę. Być może doszło do nieporozumienia, bowiem nazwy Rugia - po niemiecku Rügen i Rudden są do siebie fonetycznie podobne…

I znowu: czy te wszystkie wydarzenia mają ze sobą jakiś związek?

Przede wszystkim Bogusław Wołoszański może się mylić – MS Artushof wiózł ładunek grafitu nie do, ale z Luftmuny. Niemcy nie budowali reaktora jądrowego, tylko zwijali interes – nie chcieli, by reaktor wpadł w ręce Rosjan nacierających ze wschodu i południa. Najprawdopodobniej chcieli go przenieść gdzieś w bezpieczniejsze miejsce. Pomorze Zachodnie wyzwalała 3. Armia Uderzeniowa, działająca na kierunku Goleniów, Wolin, Kołobrzeg i Białogard oraz 6., 61. i 47. Armia idące na Szczecin. Przeciwko sobie miały wojska Grupy Armii „Wisła”. W lutym i marcu 1945 roku 1 Front Białoruski rozwijał swoje powodzenie w płn.-zach. części Pomorza, osiągając 6.III.1945 roku Kamień Pomorski, a następnego dnia wybrzeże Bałtyku w rejonie Dziwnówka i Pobierowa oraz Zalew Szczeciński w rejonie Stepnicy. W tym samym dniu zdobyto także Goleniów. Pozostałe armie frontu tj. 47. i 61. Armia, powoli wypierały wojska niemieckie w kierunku Dąbia i Gryfina, napotykając na silny opór i liczne kontrataki. 1 Armia Wojska Polskiego po likwidacji zgrupowania świdwińskiego, głównymi siłami podeszła pod Kołobrzeg, a część sił wydzieliła do likwidacji zgrupowania niemieckiego pod Trzebiatowem. Na zachodzie Pomorza, utrzymywał się silny przyczółek niemiecki w rejonie Dąbia i płn. części Gryfina. 14 marca wojska 1 FB rozpoczęły natarcie mające na celu likwidację tego przyczółka. 19 marca udało się rozerwać przyczółek na dwie części (Dąbie i Gryfino). Po nieudanym kontrataku niemieckim, rozpoczął się odwrót z przyczółka i do 20 marca został on zlikwidowany. Pozostające na lewym brzegu Odry, na wyspie Wolin i wyspie Uznam wojska niemieckie nie były naciskane przez Armię Czerwoną, aż do rozpoczęcia operacji berlińskiej w dniu 20 kwietnia.[11] 

No i to właśnie poprzez wyspy – korzystając z zaangażowania wojsk radzieckich na innych kierunkach - ewakuowano niemiecki stos atomowy i najprawdopodobniej obsługujący go personel. To właśnie dlatego radzieckie okręty podwodne tropiły i topiły statki z uciekającymi Niemcami, czego ofiarą stały się m.in. MS Wilhelm Gustloff, MS Goya i MS General von Steuben… Chodziło o to, by uniemożliwić Niemcom wykorzystanie najnowocześniejszych technologii przeciwko nadchodzącym wojskom radzieckim i polskim. To właśnie dlatego wraki te były intensywnie penetrowane przez radzieckich nurków – poszukiwano przewożonych przez te statki artefaktów i dokumentacji technicznej.


Graf Zeppelin na dnie Bałtyku - sonogramy wykonane z okrętów Marynarki Wojennej

Z lotniskowcem było nieco inaczej. Został on zatopiony rozmyślnie po zdemontowaniu z niego wszystkiego, co się tylko dało i było nowatorskie – i mogło się przydać w toku działań III Wojny Światowej. Była to pusta skorupa, którą wreszcie posłano na dno Bałtyku, po uprzednim przetrenowaniu na niej bombardowań z powietrza i być może ostrzału pociskami typu V-1. Rosjanie przechwycili ogółem 22.000 jednostek tej broni, więc materiału do badań mieli skolko ugodno.

To, o czym było powyżej to tylko moja hipoteza, która nasunęła mi się po programie Bogusława Wołoszańskiego na temat Luftmuny i możliwej produkcji ładunków uranowych czy plutonowych do nazistowskich bomb A, z których jedna była zdetonowana całkiem niedaleko – na wyspie Rugii czy Rudden…   
  



[2] Radziecka Flota Wojenna.
[3] „Graf Zeppelin” – historia niemieckiego lotniskowca - https://tu.swinoujscie.pl/2017/12/graf-zepplin-historia-lotniskowca/
[4] Film dokumentalny „Wyprawa na dno – II Wojna Światowa”, National Geographic Channel.
[5] Garnizonu. Całe wydarzenie miało miejsce na terenie Fortu Zachodniego, gdzie znajdowały się stanowiska artylerii plot.
[6] Stacja namiarów artyleryjskich.
[7] Dzisiaj Bałtijsk.
[8] Bogusław Wołoszański – „Zagadka Luftmuny”, w „Sensacje XX wieku”.
[10] Ibidem.
[11] Wikipedia.