Obiekt A/2017 U1 w wizji artysty (NASA)
Niedawno media podały niezwykle
frapującą wiadomość, którą przytaczam tutaj w całości:
Niezwykłe odkrycie astronomów. Ten tajemniczy obiekt jest naszym
pierwszym „gościem” spoza Układu Słonecznego
Jak
podaje NASA, astronomowie dokonali niezwykłego odkrycia. Po raz pierwszy w
historii zaobserwowano przelot przez Układ Słoneczny ciała pochodzenia
międzygwiezdnego.
Niewielka
planetoida przybyła do nas z innego miejsca w naszej Galaktyce. Nietypowy
obiekt został oznaczony symbolem A/2017 U1.[1]
Ciało
porusza się niezwykle szybko, a jego średnica wynosi około 400 metrów.
Międzygwiezdny podróżnik wleciał w nasz układ z prędkością ok. 25,4 km/s.
Obiekt został odkryty za pomocą specjalnego teleskopu Pan-STARRS 1 na Heleakala
w trakcie poszukiwań obiektów zbliżających się do ziemi.
O
niezwykłym odkryciu poinformował Rob
Weryk z Instytutu Astronomii na Uniwersytecie Hawajskim. Po analizie
zgromadzonego materiału okazało się, że obiekt pojawił się na niebie również
poprzedniej nocy, badacz podkreślił, że obiekt jest niezwykły ze względu na to,
że jego ruchu nie było wytłumaczyć za pomocą typowej dla planetoidy lub komety
orbity. Kiedy Weryk skontaktował się z innym naukowcem, Marco Michelim, okazało się, że na zdjęciach wykonanych przez tego
astronoma również widać było niezwykły obiekt.
Badacze
nie mają wątpliwości, że obiekt przybył do nas spoza Układu Słonecznego. Karen Meech z Instytut Badawczego na
Hawajach podkreśla, że po raz pierwszy udało się znaleźć dowód na to, że kosmos
jest pełen niewielkich obiektów takich jak asteroidy i komety, które
grawitacyjnie nie są powiązane z układem słonecznym, natomiast istnieje
możliwość, że pojawią się one w naszym Układzie Słonecznym.
I jeszcze informacja z Czeskiej Republiki:
Odwiedziny z przestrzeni międzygwiezdnej. Astronomowie odkryli w
Układzie Słonecznym przybysza spoza niego
(Jakub Řihá – ČTK)
Obiekt,
który swą niezwykłą trajektorią zdumiał amerykańskich uczonych z NASA, odlatuje
z Układu Słonecznego z prędkością 44 km/s.[2]
Jak podaje NASA, astronomowie wykryli w Układzie Słonecznym obecność jakiegoś
ciała, które według wszelkich obliczeń przybyło spoza naszego systemu
planetarnego i szybko go opuści, poinformowała NASA.
Asteroid
ten, albo możliwa kometa, który aktualnie nosi oznaczenie A/2017 U1 odkrył
teleskop Pan-STARRS 1 na Hawajach w czasie poszukiwań małych ciał
niebieskich w bliskości Ziemi, które prowadzi NASA. Uczonych zainteresowała
szczególnie hiperboliczna trajektoria tego ciała niebieskiego, którego średnica
wynosi około 400 m.
- Jego ruch nie może być wyjaśniony jak ruch
orbitalny normalnych asteroidów i komet Systemu Słonecznego – oświadczył specjalista z Instytutu Astronomii (IfA)
Uniwersytetu Hawajskiego Rob Weryk, który pierwszy dostrzegł
niezwykłość trajektorii tego obiektu. – Jestem przeświadczony, że ten obiekt
przyleciał spoza Układu Słonecznego.
Z jego
poglądem zgadza się Davide Farnocchia
z Centrum Badań Obiektów Latających Blisko Ziemi (CNEOS) przy Laboratorium
Napędu Odrzutowego (JPL) NASA w Kalifornii.
- Jest to
najniezwyklejsza orbita, z jaką kiedykolwiek widziałem – stwierdził on. – Leci
z niezwykle dużą prędkością i po takiej trajektorii, że możemy z całą pewnością
stwierdzić iż ten obiekt znajduje się na drodze spoza Układu Słonecznego i nie
leci z powrotem.[3]
Według obliczeń
uczonych z CNEOS, obiekt ten przyleciał z kierunku konstelacji Liry/Lutni, a z
Układu Słonecznego odlatuje w kierunku gwiazdozbioru Pegaza. W przestrzeni
międzygwiezdnej podróżuje z prędkością 25,5 km/s.
Tajemniczy
„gość” z innej części naszej Galaktyki w dniu 2 października wleciał do
wewnątrz orbity Merkurego, przeciął orbity innych planet i większości
asteroidów obiegających naszą gwiazdę. W siedem dni później najbardziej zbliżył
się do Słońca i dzięki jego grawitacji zmienił kierunek i skierował się na
trajektorię wiodącą z Układu Słonecznego.
Następnie
obiekt w dniu 14 października minął Ziemię w odległości ok. 24 mln km (czyli
około 62,4 odległości Ziemi od Księżyca). Potem już odleciał z naszego systemu
planetarnego z prędkością wynoszącą 44 km/s.
- Od dawna
zakładaliśmy, że takie obiekty mogłyby egzystować, bowiem w procesie formowania
się planet, z systemu planetarnego została wyrzucona wielka ilość materii.
Najciekawszym jest to, że dotąd nie zaobserwowaliśmy przelotu żadnego obiektu
pozaukładowego – oświadczyła w
nawiązaniu do tego astronomicznego odkrycia ekspertka z IfA - dr Karen Meech.
Z czym
mamy do czynienia?
Wikipedia podaje:
A/2017 U1
[poprzednio C/2017 U1[4] (PANSTARRS)] jest
najwidoczniej międzygwiezdnym obiektem kosmicznym przelatującym przez Układ
Słoneczny. Został on odkryty na ekstremalnie hiperbolicznej orbicie w dniu
18.X.2017 roku przy pomocy teleskopu Pan-STARRS, kiedy znajdował się on w
odległości 0,2 AU (czyli 19 mln mi/30 mln km) od Ziemi. Początkowo sądzono, że
jest to kometa, ale w tydzień później przekwalifikowano go na asteroidę.
Na podstawie
pierwszych 2 tygodni obserwacji, ustalono iż orbita A/2017 U1 jest silnie
ekscentryczna, o e = 1,1922 ± 0,00268, największa ze wszystkich obiektów w
Układzie Słonecznym. Poprzedni rekord należał do obiektu C/1980 E1 z e = 1,057.
Tak wysoka ekscentryczność orbity wskazuje na to, że obiekt nie jest
grawitacyjnie związany ze Słońcem, i że jest to być może obiekt międzygwiezdny.
Możliwe jest, że był to pierwszy egzemplarz obiektu
międzygwiezdnego najwidoczniej pochodzący z gwiazdozbioru Lutni, poruszający
się z prędkością 26 km/s w stosunku do Słońca. Ten kierunek znajduje się blisko
słonecznego apeksu, najbardziej prawdopodobnym kierunkiem podejścia z obiektów
znajdujących się poza Układem Słonecznym. Jeśli nie ma poważnych problemów z
astrometrią, to jedyne realne orbity są silnie hiperboliczne.
Podsumowując, jest to skała o albedo jedynie 10% (a zatem
ciemna) i mająca 160 m średnicy. Widmo zbadane przy pomocy 4,2-metrowego Teleskopu
Williama Herschela w dniu 25 października wskazuje na to, że obiekt ma kolor
czerwony, podobnie jak kuiperowce.[5]
Re-ekstrapolacja jego orbity wyliczono, że planetoida ta
przeszła przez peryhelium w dniu 9.IX.2017 roku i przeleciała koło Ziemi w odległości
0,16 AU w dniu 14.X.2017 roku. Obiekt ten jest niewielki i ciemny, za jego
jasność wynosi zaledwie +21 mag.
Czwarta seria obliczeń w JPL wykazała, że 100 lat temu obiekt
ten znajdował się w odległości 558 AU/83 x 10^12 km od Słońca.
W dniu 26.X.2017 roku, znaleziono dwie najwcześniejsze
obserwacje tego obiektu dokonane w dniach 14 i 17 października z Catalina Sky
Survey w Arizonie.
Tyle
Wikipedia.
A mnie
przypomina sie historia sprzed 20 lat, kiedy na naszym niebie z wypiekami na
twarzy śledziłem przelot dwóch jasnych komet: komety C/1996 B2 (Hayakutake) i
komety stulecia C/1995 O1 (Hale-Bopp). Ta druga nas nie interesuje, natomiast
ta pierwsza – tak.
Ktoś
zapytałby dlaczego? Ano dlatego, że ta kometa była niezwykła. Zresztą
przeczytajmy to, co na jej temat pisze Wikipedia:
Kometa
C/1996 B2 (Hayakutake). Mimo niedużego jądra (średnica ok. 4 km) kometa
wykazywała bardzo dużą aktywność. Ze względu na to nazwano ją Wielką Kometą
1996 roku. Nie była jednak tak spektakularnym wydarzeniem, jak kometa
Hale’a-Boppa z 1997 r. Liczne obserwacje dokonane za pomocą teleskopów
naziemnych i instrumentów w przestrzeni kosmicznej pozwoliły wyznaczyć czas
rotacji jej jądra na 6,23 h.
W składzie
chemicznym komety Hyakutake wykryto obecność etanu i metanu. Analizy zawartości
związków chemicznych w komie dały podstawy do przypuszczeń, że jądro komety
ukształtowało się w chmurze międzygwiazdowej w temperaturze ok. 20 K. Zawartość
deuteru w lodzie wodnym komety była zdecydowanie większa, niż w wodach
ziemskich oceanów. Wysnuto stąd przypuszczenie, że nie można upatrywać w kometach,
które uderzały w naszą planetę, jedynego źródła wody na Ziemi. W toku badań
kolejnych komet okazało się, że wniosek ten nie jest tak pewny, gdyż różnią się
one zawartością deuteru.
Kometa
Hyakutake emitowała promieniowanie rentgenowskie, wcześniej nie obserwowane,
odkryte przez satelitę ROSAT. Było ono wynikiem zderzeń jonów azotu i tlenu
obecnych w wietrze słonecznym z neutralnymi atomami wodoru w komie. 1 maja 1996
r. sonda Ulysses odkryła warkocz gazowy komety w odległości około 500
mln km od jej jądra. Był to najdłuższy do tamtego czasu stwierdzony warkocz kometarny.
Był on jednak porozrywany na osobne odcinki na skutek oddziaływania z polem
magnetycznym wiatru słonecznego.
Kometa Hayakutake
Ciekawe, nieprawdaż? Mnie to
pasuje do jakiegoś wraka kosmolotu… Jednak nie powiedziano tu najważniejszego,
a mianowicie – na komecie stwierdzono obecność dużej ilości związków cyjanowych
– typu -CN oraz cyjanowodoru – HCN – i to w ilości 1000 razy większej, niż w
innych kometach! To właśnie cyjan nadawał jej intensywnie zielony kolor. Być
może kometa Hayakutake pochodzi z Obłoku Oorta jakiejś innej gwiazdy – np.
układu planetarnego Tolimana (Alfy Centaura) i tak na dobrą sprawę niesie ona informacje
o tamtym
układzie planetarnym…
W programie obserwacji
uczestniczyło kilka dużych radioteleskopów z całego świata – pisze
Jarosław Włodarczyk. - Uzyskane
rezultaty sugerują, że kometa Hyakutake zawiera materię, która zalega w
przestrzeni międzygwiazdowej, daleko poza granicami Układu Słonecznego. Odkryto
bowiem, że w materii kometarnej występuje izocjanowodór (HNC), i to w takiej
samej proporcji do cjanowodoru (HCN), jak się to obserwuje w obłokach gazu i
pyłu międzygwiazdowego. Wspiera to hipotezę, że gazy występujące w przestrzeni
międzygwiazdowej są składnikiem jąder komet, trafiwszy tam w postaci lodu
wmrożonego w gwiezdny pył.
Odkrycie to nie musi,
oczywiście, świadczyć o tym, że kometa Hyakutake przybyła do nas z głębin
naszej Galaktyki. Może jednak wskazywać na to, że część materii tworzącej
obłok, z którego 4,5 mld lat temu uformowało się Słońce, nie uległa
przeobrażeniu, zachowując swój pierwotny skład chemiczny. Innymi słowy, to
komety dostarczyły na Ziemię wodór, węgiel, azot i tlen - pierwiastki, z
których dziś zbudowane są żywe organizmy - w związkach chemicznych tworzących
się w przestrzeni kosmicznej niemal od początków istnienia Wszechświata. [6]
Niepotrzebne asekuranctwo.
Znalezienie obiektu A/2017 U1 może być dowodem na potwierdzenie tego, że przez
cały czas następuje wymiana materii pomiędzy Układem Słonecznym a układami
planetarnymi sąsiednich gwiazd. Poza tym są tam podstawowe pierwiastki życia:
węgiel, tlen, azot, wodór, i inne. To jest oczywiste.
Ta sprawa ma jeszcze jeden
aspekt, a mianowicie taki, że na powierzchni i w środku kosmicznych posłańców
znajdują się cegiełki materii ożywionej i wszystkie planety są nimi
bombardowane. To oczywiste, że tam, gdzie tylko istnieją sprzyjające warunki,
życie zapuszcza korzenie i rozkwita – nawet w najbardziej niekorzystnych
warunkach bytowania. Pisałem już o tym w artykule pt. „Czarna Zaraza spada z
nieba?” („Wizje Peryferyjne” nr 4/1996, ss. 15-19 dostępne na stronie - http://hyboriana.blogspot.com/2016/05/wizje-peryferyjne-nr-41997.html) Kosmos
nie jest idyllą: kosmiczny mróz, mordercze gorąco, promieniowanie, zerowa
grawitacja, supergrawitacja, pola magnetyczne… Tak czy owak i mimo wszystko z
tego wynika także optymistyczny wniosek – cały Kosmos kipi życiem! Jego
zarodniki wypełniają jego czasoprzestrzeń i spadają na wszystkie planety. Bez
wyjątku. I wcale nie potrzeba do tego jakiegoś boga…
Wydaje się, że rację ma Dan Brown, który w swej ostatniej
powieści pt. „Początek” taką właśnie wizję tego, SKĄD PRZYCHODZIMY przedstawił,
co atoli jest już inną kwestią i tematem na inne rozważania…
Reakcje z KKK
W jednym z pierwszych moich art. w „Nieznanym
Świecie” opisałem dziwną materię, którą znalazłem na Mazurach. Jest ona z całą
pewnością nie ziemską, nie jest żadnym wytworem antropogenicznym, a więc może
pochodzić tylko z kosmosu. Oczywiście ze względu na swoją nietypowość a w wielu
aspektach bardzo różną od znanych meteorytów nigdy solidnie jej nie przebadano
(tylko oglądano), kwitując sprawę jakimiś sformułowaniami typowymi, że coś na
odczepnego trzeba napisać. Co ciekawe próbowałem udowodnić, że wspomniana
materia spełnia kryteria, aby być konglomeratem pyłów międzygwiezdnych,
pierwotnych, które nie uległy żadnym przeobrażeniom geologicznym od chwili
wyemitowania z gwiazdy/supergwiazdy. Reasumując, twierdzę i twierdziłem, że
może ona z dużym prawdopodobieństwem pochodzić spoza Układu Słonecznego.
Oczywiście, zostałem wyśmiany, zakwalifikowany do profanów i fantastów -
pouczono mnie przy tym, że znane prawa wykluczają, aby do wnętrza Układu
Słonecznego mogła dotrzeć materia spoza naszego Układu Słonecznego. Nie wypada
mi więc napisać w tej chwili niczego, poza sarkastycznym: a nie mówiłem! I kto
tu jest profanem i fantastą?
P.S. Kilka lat później młody duński astronom wysunął
podobną do mojej teorii (chodziło o meteoryt, który spadł na Grenlandii
(zarejestrowany moment spadku), a którego podobno nie odnaleziono - nie
odnaleziono, bo z całą pewnością szukano „prawdziwego” meteorytu), co
przypłacił utratą stanowiska w placówce naukowej. Może teraz go zrehabilitują? 😊 (Avicenna)
Sprawa Meteorytu Grenlandzkiego rzeczywiście wymyka
się wszelkiej klasyfikacji. Zajmował się nią m.in. śp. Kazimierz Bzowski, który napisał o tym artykuł, zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2014/12/tajemnica-wzgorza-611-problem-12.html Być może był to upadek jakiegoś obiektu kosmicznego
z tzw. „ciemnej materii”? To też jest jakieś wytłumaczenie. A wracając do
obiektu A/2017 U1, to był to pierwszy obiekt, który został wykryty, a więc
takich „gości z kosmosu” możemy odkryć o wiele więcej, niż nam się wydaje! (Arystokles)
Wydaje mi się, że za mało wiemy o peryferiach Układu
Słonecznego, by wydawać tak stanowcze sądy. Być może taka dziwna trajektoria
tego obiektu to efekt „kosmicznego bilardu” i stanowi on fragment większego
ciała niebieskiego z Pasa Kuipera czy nawet Obłoku Oorta, który zderzył się z
innym ciałem niebieskim, a ich odłamki rozleciały się jak po wybuchu granatu –
na wszystkie strony. I właśnie A/2017 U1 jest takim „odpryskiem” po kolizji,
która miała miejsce na dalekich peryferiach naszego systemu planetarnego. (Daniel Laskowski)
Ja także, praktycznie to od ogólniaka interesowałem
się kosmosem i dziwnymi niewytłumaczonymi zjawiskami. Bardzo ciekawy artykuł.
Jak zwykle pozostaje jedno pytanie. Skąd się to wszystko wzięło, myślę, że za
naszego życia się tego nie dowiemy, a może już wiemy, ale nie potrafimy tego
ogarnąć. No, tyle się ciśnie pytań !!!??? (K
A ZE K)
Trudno jest odnieść się precyzyjnie do konkretnego
przypadku nie posiadając porównywalnego sprzętu obserwacyjnego, ale byłoby
nielogiczne twierdzić że do naszego Układu Słonecznego nie przylatuje nic z
zewnątrz i nic z niego nie wylatuje. Musiałby on być hermetycznie zamknięty jak
sardynki w puszce. Jeśli więc obiekt, jego masa, prędkość i tor ruchu
(niekoniecznie będący orbitą, bo orbita jest zawsze torem zamkniętym) wskazują
na to że ten obiekt jest "z zewnątrz", to najpewniej właśnie tak
jest. Ocena tego jest w zasadzie kwestią dokładności pomiarów.
I tu moją uwagę zwrócił pewien szczegół w tekście -
stwierdzenie, że to jest pierwszy zaobserwowany obiekt spoza Układu
Słonecznego. Trochę mnie to zdziwiło, bo o takich obiektach (i o tym że jest
ich mnóstwo) czytałem już w latach osiemdziesiątych ...i to w dodatku w
literaturze pochodzącej z lat siedemdziesiątych. Tytułów teraz nie przytoczę,
ale oczywiście mam na myśli literaturę naukową, a nie z gatunku "sf".
Tak więc raczej nie jest to pierwszy taki obiekt, no chyba że ja o czymś nie
wiem i te wszystkie dawniej zaobserwowane obiekty po kolejnych
precyzyjniejszych obserwacjach zdegradowano do roli "miejscowych". Bo
w tej dziedzinie wiedzy wszystko jest tak na prawdę kwestią precyzji pomiarów
czegoś co jest od nas "piekielnie" daleko. (Nadir)
Przekład z czeskiego,
angielskiego i opracowanie – ©R.K.F. Leśniakiewicz
[1] Symbol A
oznacza obiekt, który nie okazał się być kometą, ale czymś innym, np.
asteroidą.
[2]
Nie jest to jakaś rewelacyjna prędkość, bowiem niektóre roje meteorytowe
poruszają się z większą prędkością w Układzie Słonecznym – np. α-Crucidy
– 50 km/s, α-Hydrydy
– 44 km/s, α-Centaurydy
– 56 km/s, θ-Centaurydy
– 60 km/s, γ-Normidy
– 60 km/s, η-Akwarydy
– 60 km/s, Perseidy – 90 km/s, Geminidy – 120 km/s.
[3] Jak w
przypadku orbit kołowych czy eliptycznych.
[4] Indeks C
oznacza, że orbita obiektu jest wyliczona i ustalona.
[5] Obiekt z
Pasa Kuipera.
[6] Jarosław
Włodarczyk na łamach „Wiedzy i Życia” nr 2/1997.