Powered By Blogger

środa, 8 listopada 2017

PLASTYKOWY PROBLEM WSZECHOCEANU (8)

Plastyki we Wszechoceanie

Problem plastyków jest do rozwiązania!

Seria artykułów wywołała pewne zainteresowanie. Poza telefonami i mailami od moich pływających czy latających znajomych, którzy mieli okazję widzieć ten problem oko w oko, napłynął do mnie email od Pani A.W., którzy brzmiał następująco:


Drogi Panie Robercie, 

Od lat czytam Pańskiego fantastycznego bloga - niewiele jest takich publikacji, też nie szukam lepszych źródeł, kiedy mam najlepsze. Ponieważ ma Pan pewną wiedzę, zna też wiele osób, to może dowiem się czegoś, bez lekceważącego wzroku zbyt poważnych matematyków i pogardliwych fizyków z którymi chciałam porozmawiać.

Wiem, że zajmuje się pan rzeczami, którymi niewielu się zajmuje, i z tego, co wyczuwam z Pańskiego bloga, mam wrażenie, że nawet najabsurdalniejszy pomysł jest w stanie Pana zainteresować. Tak się od wielu lat, będąc recyklerem papieru, nad bardziej naukową stroną mojego działania, ale zamiast samej poświęcić czas na naukę i szukanie informacji, wolę zapytać, czy ktoś wie, bo może gdzieś coś przeczytać. Wiadomo, życie nie daje dość czasu na wszystkie działania, które chcielibyśmy dokonać.

Czy rozwiązaniem problemu mikroplastiku może być stopniowe oczyszczanie wody przez odparowanie? Od jakiegoś czasu zajmuję się ogrodowym recyklingiem włókien celulozowych, czyli po prostu papieru w formy użytkowe - pojemniki, lampy, meble, kasetony akustyczne, ramy obrazów itd. Nalewam wody do papieru i suszę na Słońcu, jedyne, co używam, to wiertarka i siła mięśni, nie miałam jeszcze okazji spróbować betoniarką, ale pewnie w przyszłym roku się uda. Zastanawiam się, czy taka plażowa akcja mielenia papieru z wodą z morza, wykonywana przez ludzkość miałaby pozytywny skutek na przefiltrowanie wody, bo rośliny mogą nie wytrzymać takiej roboty. Można by piasek sypać do pojemnika z wodą, a zlaną wodę zmieszać z reklamami z papieru i wysuszyć w promieniach słonecznych. Mikroorganizmy odrosną w pozostałej wodzie, która doleje się czystsza z nieba. Zamiast siłowni zużywając energie, robić coś istotnego. Zamiast różańca - następnym razem przynosi wiaderko, łopatę, papier i oczyszcza wodę. Może powstanie nowa moda na przedmioty wykonane osobiście z papieru, który można przerabiać w nieskończoność, zamiast produkować nowy? Uszanujmy życie naszych pięknych braci, które oddały nam życie swoich pni i gałęzi i starannie ratujmy każdy strzępek papieru. Słyszę ich pisk, kiedy leżą na ulicy, zmieszane z błotem. Niech jeszcze pomogą oczyścić wodę wszechoceanu. 

Pomijam już fakt, że to wspaniała zabawa. Dzieciaki z warsztatów wychodzą radosne jak tylko mogą i rozpromienione, zrelaksowane, a dorośli też się przyłączają chętnie, jakież radosne i niecierpliwe czekają na efekty!

Ciekawi mnie jedna informacja. Jak czysta jest para z wody zanieczyszczonej farbą drukarską, klejem i cholera wie czym tam z Oceanu, czy dachu, bo jak tylko mogę używam deszczówkę, ale głównie wodę z kranu, tutaj okropnie zanieczyszczoną chlorem i pewnie hormonami. Nie jestem chemikiem, ale ciekawi mnie niezmiernie, czy takie cząstki zanieczyszczeń zostaną utrwalone w papierowych przedmiotach i przez ten papier zatrzymane? 

Papier potrafi być wytrzymały jak drewno, szczególnie, gdy połączony z żywicą, polistyrenem, robiłam już doświadczenia. Jednakże taka działalność wiąże się z filtrami w lakierni, a takiej nie mam - jestem włóczęgą 😏. Potrafi papier być jak porcelana, wytrzymały i delikatnie kruchy. Z powodzeniem może wiele plastików zastąpić, przy czym nie elektryzuje kurzu z całej okolicy, nadaje się idealnie na prawie wszystko. Wiem, bo używam. No i jak taki przedmiot się znudzi, to nie stanie się plastikową trucizną, którą, mimo recyclingu jest nieustannie, jak można nawet wypić wodę z butelki plastikowej? Czy to tak bardzo boli zabrać sobie z domu małą butelkę szklaną? Jakim ćwokiem trzeba być, by targać plastikowe śmieci w tę i nazad? Ze sklepu, ze śmieciami i tak non stop. Trzeba już na prawdę nie mieć co robić z czasem. Tak was obserwuję ludzie, i nie mogę uwierzyć w Waszą Głupotę Zbiorową. W sklepach, na ulicach, wszyscy zahipnotyzowani. Pora włączyć Syrenę Alarmową na Głupotę Zbiorową – ha ha, wyszła mi nazwa zespołu punkowego.

Jak wyglądałyby takie narzędzia pomiarowe, gdzie tu zbadać próbki, czy ktoś mógłby zbadać temat, zrobić pomiar z użyciem wody morskiej? Jakieś obliczenie, czy w ogóle takie działanie miałoby sens? Interesuje mnie na przykład abstrakcyjna liczba ludzi, którzy wykonywaliby takie karkołomne zadanie, ile wiaderek trzeba by w ile dni przesitkować. Ewentualnie roboty, ale tu też trzeba by przeliczyć, czy koszt ekologiczny stworzenia takiego robota nie przewyższy z niego korzyści, z tym, że tu trzeba odjąć bezcenny aspekt działania wspólnie, razem dla wyższego dobra i socjalizowanie dzieciarni uzależnionej od ekranów. Ot, artystyczna ciekawość, ile wiaderek oceanu zajęłoby ile dni ilu ludziom. Ile papieru, czy też innych włókien? 

Wydaje mi się, że musimy ten proces oczyszczania oceanu przeprowadzić mechanicznie, modyfikowanie genetyczne organizmów budujących swe ciała z plastiku, lepiej, żeby nie wchodziło w rachubę, choć już pewnie, jak nie samoistnie, to z pomocą naukowców się to już dzieje. 

Ciekawi mnie fakt, jak wielka cząstka, czy nanocząstka zanieczyszczenia unosi się z parą wodną? (No grało się z chłopakami w piłkarzy na chemii i podróżnicze książki też były ważniejsze..) jakby ktoś to wyjaśnił, najlepiej obrazkowo 😋, to byłoby wspaniale.

Pozdrawia Zespół Syreny Alarmowej na Głupotę Zbiorową,
A.W. i Formy Papierowe.


A oto moja odpowiedź:


Szanowna Pani,

- wielkie dzięki za dobre słowo. 
Z zainteresowaniem przeczytałem Pani list i zgadzam się z Panią w tym, że wody Wszechoceanu wymagają oczyszczenia, to jest warunek sine qua non także i naszego przeżycia! Plastyki stanowią realne zagrożenie, które niewielu ludzi rozumie i docenia. Najgorsze jest to, że ludzka obojętność i wygodnictwo doprowadziły do powstania sytuacji, które bez radykalnych kroków z naszej strony, będzie sytuacją już bez wyjścia.

Nie sądzę, by odparowanie było dobrym pomysłem. Oczywiście większe frakcje plastyków będą pozostawały, ale te najdrobniejsze i najgorsze raczej nie. Będą one porywane przez ulatujące w niebo cząsteczki wody i powrócą do ekosystemu. Może się mylę, ale nie sądzę, by to był najlepszy pomysł. 

Filtrowanie także będzie trudne, bo potrzebne są bardzo drobne "sitka" zatrzymujące nanoplastyki. One mają wielkość wirusów, a jak wiadomo, wirusy jest trudno odfiltrować...

Osobiście uważam, że najlepszym sposobem będzie jednak biologiczne zwalczanie tego plugastwa - ponoć odkryto w Amazonii grzyby, które pożerają plastyki. Mówiło się także o GMO bakteriach żywiących się plastykiem - byłoby to rozwiązanie idealne. 

Ma Pani rację - trzeba szukać rozwiązań zastępczych dla plastyków, albo takich plastyków, które byłyby całkowicie biodegradowalne. Cóż, Pani jako bizneswoman ma większe pole manewru i środki, by zacząć porządkowanie świata od swej własnej firmy i rozpowszechnianiu ekologicznych technologii.
Pozwolę sobie zamieścić Pani list (z pewnymi skrótami) jako głos w dyskusji.

Z poważaniem - R. Leśniakiewicz


Chciałbym jeszcze dodać do tego coś, o czym nikt nie wspomniał w przetłumaczonych przeze mnie materiałach, a mianowicie – nanoplastyki dzięki swym małym rozmiarom mogą być także składnikiem aerosolu morskiego, który wdychamy będąc nad morzem. Ciekawy jestem, czy ktoś poczynił badania nad tym zagadnieniem? I nad wieloma innymi.


I jeszcze coś z tej półki. Grzyby plastykożerne naprawdę istnieją!


Ekipa biologów z Uniwersytetu Michigan pracująca w amazońskim lesie deszczowym na pograniczu Peru i Boliwii odkryła nowe gatunki grzybów, które są w stanie całkowicie rozłożyć plastyk i zamienić go w materię organiczną.

Grzyby, które nazwano Petroleumvorous fungus, czyli grzyby żywiące się ropą naftową odkryto w lasach Amazonii, 400 km od granicy Peru z Boliwią w naturalnym rezerwacie Del Manu. Uczeni dokonali tego zadziwiającego odkrycia po tym, jak ich sprzęt radiowy został uszkodzony przez grzyby, które także żywiły się namiotami ekipy i ich syntetyczną odzieżą. Ekipa musiała być ewakuowana helikopterem w skafandrach biologicznych, bo całe ich oporządzenie i wyposażenie zostało pożarte przez grzyby, którym nie wolno było się przedostać do okolicznych miast. Uczeni byli eskortowani przez wojskowych peruwiańskich i skierowani do kwarantanny w bazie wojskowej pod Cusco.

Rządowi oficjele obawiają się, że grzyby te zostaną rozniesione na okoliczne miasta i zaatakują cała ich infrastrukturę.

- Krajowcy z regionu opowiedzieli nam o tym grzybie wcześniej, ale teraz mamy konkretny dowód w ręku – wyjaśnił gen. Horacio Mendez – peruwiański wojskowy. – Cała ta strefa będzie objęta kwarantanną, a uczeni zostaną wypuszczeni dopiero po 40-dniowej kwarantannie – powiedział on dziennikarzom.

- Odkrycie żywego organizmu żywiącego się plastykami tak jak te grzyby stanowi poważne zagrożenie dla „ludzkiej cywilizacji jaką znamy” – powiedział prof. Eduardo Chiapates z Uniwersytetu Meksykańskiego. – Plastyki są podstawą naszej cywilizacji. 90% rzeczy używanych na co dzień jest zrobione z ropy naftowej – wyjaśnia profesor.

- Te grzyby będą kosztowały naszą cywilizację biliardy dolarów za zniszczenia, jakich dokonają rozprzestrzeniając się na nasze miasta. To spowoduje potężne zniszczenia infrastruktury, fabryki zostaną zamknięte, samochody staną się nie do użytku, a społeczeństwo jakie znamy załamie się – ostrzega uczony. – Te proste grzyby stanowią zagrożenie dla naszej cywilizacji jaką znamy – dodaje nerwowo.

Ten Petroleumvorous fungus nazywany także „grzybem końca świata” może być użyty w bardziej konstruktywnym celu, np. w celu pozbycia się plastykowych śmieci na całym świecie, a nawet do zaatakowania problemu Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci , ale eksperci ostrzegają że grzyby te powinny znajdować się w „ściśle kontrolowanym środowisku” i naukowcy już pracują nad znalezieniem silnego selektywnego fungicydu, który pomógłby utrzymać te grzyby pod kontrolą.[1]       

Nadzieja? Byłoby dobrze mieć taki środek do walki z plastykowymi śmieciami. Ale ta pała ma – jak zwykle – dwa końce, bo z jednej strony byłoby to wybawienie dla Wszechoceanu duszonego miliardami ton plastyków, a z drugiej strony broń z grupy B BMR, która rzeczywiście mogłaby unicestwić plastykową cywilizację… Rozłożyć ją na czynniki pierwsze!

Mam nadzieję, że jednak rozsądek zwycięży i da się oczyścić naszą planetę w sposób jak najbardziej ekologiczny. Z drugiej strony dla inżynierii genetycznej nie powinno stanowić problemu wytworzenie GMO pożerających plastyki i przerabiające je na kompost czy węglowodory – benzynę czy naftę lotniczą. Byłoby to o wiele bardziej pożyteczne niż świecące ogórki czy superchwasty!

Pomarzyć można, a póki co nie wyrzucajmy plastyków do lasów i rzek, bo szkodzimy tym przede wszystkim sobie. Zacznijmy od przynoszeniu zakupów w koszykach z wikliny – tak na początek. I póki tego nie zaczniemy robić, nie pomogą nam żadne grzyby i bakterie.

A problem narasta, bowiem okazuje się, że plastyki mają także wpływ na klimat naszej planety…


Ilustracja - Internet
CDN.