Bolid widziany nad Wirginią
Lubię późną jesień z jej
zgaszonymi kolorami, z szarą zielenią świerkowiny i czerwonawymi bukami,
białoszarymi brzozami i trawą we wszystkich kolorach żółci, brązów i ecrú.
Lubię wieczorne spacery ulicą Mickiewicza na Bystrzański Dział, na pograniczu
dnia i nocy, kiedy na zachodzie gasną ostatnie blaski zorzy, a nad głową
otwiera się czerń Kosmosu, a gdzieś nad Hajdówką przemyka się pyzaty Księżyc
wysrebrzający się z upływem czasu. Nad głową płoną i migocą znajome
konstelacje. Wieje chłodny wiatr jakby z samego Wszechświata, a z dala słychać
odgłosy miasta. Ziemia stygnie po słonecznym dniu pod chłodnymi gwiazdami, niebo
opowiada cuda o dalekich światach. To jest dla mnie moja magia jesieni…
Patrzymy w niebo, na którym
możemy zobaczyć gwiazdy do 6 wielkości gwiazdowej – Bogu dzięki, że okolice
Jordanowa są mało zanieczyszczone światłem i takie obserwacje są możliwe. Poza
nimi widać przeloty samolotów komunikacyjnych, sztucznych satelitów Ziemi,
stacji orbitalnych ISS i Shenzhou i wszelkiego rodzaju
kosmicznego śmiecia – od starych sputników do meteoroidów.
Ostatnio sporo się mówi o
spadkach właśnie tego kosmicznego badziewia. Tytułowe „przystojne” bolidy
wzięły się właśnie z angielskiego określenia „handsome”, którym Anglosasi
opisują to zjawisko. I tak:
·
8 września – zaobserwowano spadek meteoroidu i
zorzę polarną nad Wielkopolską.
·
6 października – nad Ch.R.L przeleciał
„przystojny” bolid i eksplodował w powietrzu.
·
13 listopada – znaleziono szczątki meteorytu,
który spadł w Kolumbii Brytyjskiej (Kanada) w dniu 5.IX.
·
16 listopada – przelot 2 jasnych bolidów nad
Niemcami.
·
16 listopada – jasny bolid nad Arizoną (USA)
·
16 listopada – jasny bolid nad Ohio (USA)
·
19 listopada – ogromny bolid nad pn. Finlandią,
którego szczątki spadły najprawdopodobniej do jeziora Inari.
·
26 listopada – „przystojny” bolid nad Japonią
wzbudził strach przed rakietami wystrzelonymi z Korei Pn.!
·
26 listopada – w Kanadzie zaobserwowano meteor,
który jednak był fragmentem kosmicznego złomu – IV stopniem rakiety nośnej
tendra Dragon do ISS.
Trzeba dodać, że każdy z nich
płonął i eksplodował na wysokości 30-40 km nad powierzchnią Ziemi, a na
powierzchnię dolatywały jedynie ich szczątki nie czyniąc nikomu krzywdy.
Codziennie na Ziemię spada kilkanaście dużych meteoroidów, ale większość z nich
ląduje we Wszechoceanie, który pokrywa ¾ naszej planety…
Doskonałą ilustracją na
powyższe jest wydarzenie, w którym uczestniczyłem osobiście, a które opisałem w
opracowaniu „UFO nad granicą” (Kraków 2000). Miało ono miejsce w dniu 19.III.1986
roku, kiedy to załoga polskiego promu MF Wawel płynącego z Ystad do
Świnoujścia zaobserwowała na pozycji N 54°33’ – E 014°30 (północny sektor
Zatoki Pomorskiej) trzy wytryski wody, które – według obserwatorów, czyli całej
wachty pokładowej i podróżnych – wyglądały jak fontanny wody wzbudzone
uderzeniem i wybuchem w wodzie pocisków o kalibrze co najmniej 200 mm! Kapitan Chodkowski i I oficer Wawela
złożyli do mnie w tej sprawie odpowiedni meldunek, który poszedł teleksem do
Dowództwa WOP w Warszawie i Dowództwa Pomorskiej Brygady WOP w Szczecinie.
Sprawie nadano ostry bieg i jeszcze tej nocy odebrałem ze dwadzieścia telefonów
od różnych VIP-ów domagających się szczegółów. O czwartej nad ranem
zatelefonował do mnie konsul radziecki ze Szczecina, który lakonicznie
stwierdził: Towariszcz kapitan, eto nie
my. Nie naszoje dieło… I na tym sprawa utknęła w martwym punkcie, do dziś
dnia! W moim opracowaniu pt. „UFO nad granicą” zasugerowałem, że były to nie
pociski rakietowe czy artyleryjskie, ale właśnie meteoryty! Można byłoby ich
tam poszukać, głębokość wody wynosi bowiem tylko 20 metrów.
Nieco wcześniej wraz z mymi
kolegami z WSOWZmech miałem okazję widzieć coś, co badacze nazwali Wielkim
Bolidem Polskim, który w godzinach wieczornych dnia 20.VIII.1978 roku przeleciał
nad Polską: od Rozewia do Bieszczadów. Najciekawsze jest to, że ów WBP był
widziany także nad Norwegią i Szwecją, gdzie określono go jako międzykontynentalny
pocisk rakietowy – amerykański lub radziecki, który mógł być wystrzelony z
głębin Morza Norweskiego z pokładu okrętu podwodnego, przeleciał nad Bałtykiem
i nabierając wysokości nad Polską znikł gdzieś nad Morzem Czarnym, na wysokości
rumuńskiego portu Constanca. Myśmy ten przelot widzieli z Kętrzyna i okolic
Reszla, ale także widziano go w całej Polsce. I do dziś dnia nie wiadomo, co to
naprawdę było: jedni twierdzą, że bolid, inni że ICBM, a jeszcze inni że to
UFO… Najprawdopodobniej był to jednak meteoroid, ale… analiza jego lotu
wskazuje na to, że lecąc nad Polską wykonywał manewry w powietrzu jak sterowany
statek powietrzny czy kosmiczny! Pod tym względem przypominał on Tunguskie
Ciało Kosmiczne, które także co najmniej dwukrotnie zmieniło trajektorię swego
lotu.
Wracając w nasze strony, to
miałem okazję podziwiać rankiem, 18.XI.1999 roku wspaniały deszcz meteorów z
roju Leonidów wraz ze ś.p. Andrzejem
Zalewskim. On z Warszawy, ja z Jordanowa. Obaj podziwialiśmy saluty
meteoroidowych błysków na jeszcze ciemnym listopadowym niebie, a było co, bo
Leonidy potrafią dać do 30.000 błysków na godzinę, i 1833 roku było tak, że
zaobserwowano „narymny” deszcz meteorów w ilości prawie 300.000/h…
Na szczęście nad Jordanowem nie
było żadnych eksplozji tych gości z Kosmosu i nie mieliśmy takich przeżyć jak
mieszkańcy Czelabińska, nad którym eksplodowało ciało kosmiczne o mocy głowicy
termojądrowej wynoszącej 0,5 Mt TNT! (40 razy większa od mocy bomby Little
Boy zrzuconej na Hiroszimę) Eksplozja ta miała miejsce nieco poniżej 30
km nad ziemią. Gdyby była niższa, to po Czelabińsku pozostałoby morze gruzów.
Ten „przystojny” meteoryt miał średnicę 17 m, masę ok. 10.000 ton i poruszał
się z prędkością 19 km/s. Aliści w dniu 6.V.2000 roku mieliśmy nad Jordanowem
przelot „przystojnego” bolidu, który przeleciał nad naszym miastem i spadł
gdzieś w na Słowacji w Slezkich Beskydach. Jego przelot widzieli uczniowie
Zespołu Szkół na Chrobaczym wraz z dr Stanisławem
Budą.
Ale nie cieszmy się, bo w
każdej chwili na nasze głowy może spaść coś podobnego i urządzić nam powtórkę z
30 czerwca 1908 roku, kiedy to nad Podkamienną Tunguską eksplodowało Tunguskie
Ciało Kosmiczne z mocą 13-130 Mt, na wysokości od 5 do 30 km. Całkowitemu
zniszczeniu uległ obszar wielkości Belgii! Eksplozja powaliła kilka milionów
drzew i zabiła kilkaset tysięcy zwierząt leśnych i kilkadziesiąt osób – głównie
miejscowych Ewenków. Gdyby coś takiego zdarzyło się nad Europą, to byłaby to
straszliwa, niewyobrażalna wprost masakra!
Tak więc jest się czego bać.
A co będzie w grudniu?
W grudniu zacznie się
bombardowanie Ziemi meteorami i meteorytami z rojów:
·
Chi-Orionidy
(25.XI-30.XII, maksimum 2.XII);
·
Andromedydy (od 18.XI, max. 2.XII);
·
Fenicydy (28.XI-9.XII, max. 6.XII);
·
Monocerotydy (27.XI-17.XII, max. 9.XII);
·
Sigma-Hydrydy (3-15.XII, max. 12.XII);
·
Puppid-velidy
(2-16.XII, max. 12.XII);
·
Geminidy (7-17.XII, max. 14.XII);
·
Komaberenicydy (12.XII-23.I, max. 20.XII) i…
·
Ursydy (17-26.XII, max. 22.XII).
Wszystkie te roje mają niską
lub średnią aktywność, poza Geminidami, które dają średnio 120 błysków na
godzinę. A zatem życzmy sobie ładnej pogody i sprzyjających warunków do
obserwacji.