Stanisław Bednarz
Świat otarł się o katastrofę
nuklearną w Goldsboro w Karolinie Północnej. W nocy z 23 na 24 stycznia 1961 r.
bombowiec B-52H przenoszący dwie bomby wodorowe MK39 o łącznej mocy 3,8 megatony (Mt), w wyniku wycieku paliwa ze
skrzydła stał się niesterowalny i zaczął opadać. Ośmioosobowa załoga opuściła
spadający samolot, pięciu członkom udało się przeżyć.
Przenoszone przez samolot bomby,
w wyniku rozpadu opadającego samolotu, rozpoczęły procedurę uzbrajania,
prowadzącą do detonacji. Splot szczęśliwych zbiegów okoliczności zapobiegł
katastrofie nuklearnej. W jednej z bomb nie otworzył się spadochron, w wyniku
czego uderzyła ona w ziemię, co wstrzymało proces uzbrajania. W drugiej
spadochron otworzył się, jednak utraciła ona źródło zasilania, co wstrzymało
proces. Bomba zawisła na drzewie wraz ze spadochronem. Wojsko amerykańskie
wykupiło grunt, w który wbiła się pierwsza bomba, by zapobiec wykopaniu jej
przez osoby niepowołane.
Sprawa została ujawniona w 2013
roku przez Erica Schlossera w
książce „Command and Control”. W czerwcu 2014 roku armia USA odtajniła raport w
tej sprawie. Gdyby choć jedna z bomb wybuchła, doszłoby do katastrofy na
niespotykaną skalę. Dla porównania bomby zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki miały
moc 0,015 i 0,02 Mt.
Samoloty miały trasę lotu, która
prowadziła z USA nad Arktykę i z powrotem. W razie wykrycia wrogiej agresji
samoloty miały być gotowe do natychmiastowego uderzenia w cele na terytorium
ZSRR. Jedną z baz, z których startowały samoloty Chrome Dome, było lotnisko Seymour Johnson w pobliżu Goldsboro w
Karolinie Północnej. Niepozorna i ukryta za lasami, baza była cichym i
spokojnym miejscem, gdzie pracowali i żyli żołnierze i ich rodziny.
Moje
3 grosze
Od siebie dodam tylko tyle, że w
przypadku detonacji tych ładunków termojądrowych (H) radioaktywne obłoki
rozproszyłyby się na całą północną hemisferę Ziemi i radioaktywny opad mógłby
sięgnąć także Polski.
Ale to i tak byłoby niczym w
porównaniu z eksplozją którejś z bomb H przewożonych przez B-52H, który rozbił się w
hiszpańskim, Palomares. W tym przypadku mogły eksplodować cztery bomby H i prawdopodobnie
dwa pociski klasy powietrze – ziemia. Ten kataklizm mógłby wyludnić Półwysep
Iberyjski i terytoria przyległe oraz doprowadzić do skażenia połaci Atlantyku i
Morza Śródziemnego w zachodniej jego części. Na szczęście do tego nie doszło…