Powered By Blogger

środa, 7 maja 2014

SPECNAZ: tu, czy w Afryce, zawsze SPECNAZ…

Flaga SPECNAZ-u GRU


Iwan Barykin


W 1945 roku, radzieccy uczniowie podarowali amerykańskiemu ambasadorowi drewniane panneau z wyobrażeniem herbu USA. Żaden z nich nie wiedział, że w nim zamontowano urządzenie podsłuchowe, które pracowało aż do 1953 roku.


To działo się w latach, kiedy wojskowego potencjału ZSRR obawiano się na całym świecie. W Głównym Urzędzie Wywiadowczym Sztabu Generalnego Sił  Zbrojnych ZSRR (GRU) w 1950 roku powołano do życia Specjalną Grupę Dywersyjno-Rozpoznawczą – SPECNAZ (od słów: SPECjalnoje NAZnaczienie – specjalne przeznaczenie – przyp. tłum.) Od pierwszego dnia był on utajniony bardziej, niż prace nad bombami jądrowymi. I do dziś dnia jest to najbardziej tajna formacja Armii Rosyjskiej. Zadania postawione przed SPECNAZEM GRU i OSNAZEM KGB (OSNAZ pochodzi od słów: OSObiennoje NAZnaczienie co także oznacza specjalne przeznaczenie – przyp. tłum.) nie polegają na sile jak w innych służbach specjalnych, ale na przenikaniu i rozpoznawaniu w obozie potencjalnego przeciwnika; likwidację środków napadu nuklearnego, prowadzenie operacji specjalnych na tyłach wroga, poszukiwanie i likwidacja grup dywersyjno-rozpoznawczych (GDR) nieprzyjaciela w powietrzu, na lądzie, wodzie i pod wodą (a także w kosmosie – przyp. tłum.), sabotowanie pracy środków łączności i źródeł energii, likwidacja baz wojskowych i węzłów komunikacyjnych. Geografia działań SPECNAZU GRU – cały świat.


Jeżeli nie my, to kto?


W latach 50. i 60., strefą naszych zainteresowań stały się: Afryka, Bliski Wschód, Azja Południowo-Wschodnia, Europa no i oczywiście USA. Na początku lat 60. SPECNAZ GRU składał się z 10 kadrowych brygad, 5 samodzielnych batalionów i 12 kompanii. Oficerowie szkolili się w Akademii Wojskowej im. Frunzego i w Wojskowym Instytucie Kijowskiego Uniwersytetu Państwowego, zaś pozostałych w specjalnych obozach treningowych GRU.


Jak opowiadał mi w czasie Dnia SPECNAZU GRU (obchodzonego 24 października) jego weteran płk rez. GRU W. N. Krawczenko (nazwisko zmienione na życzenie zainteresowanego), żołnierzy szkolono według całego, pełnego programu. Od pierwszego dnia wbijano im w głowę główną zasadę: JESTEŚ NAJLEPSZYM ZE WSZYSTKICH. JAK NIE MY, TO KTO?
- Prawie przez całą dobę strzelasz, biegasz maraton, jak klacz wyścigowa, a w koszarach poruszasz się jak na terytorium wroga, tak uczył nas dowódca – opowiadał Wasilij Nikołajewicz. - Każdy kapral czy sierżant może zaminować ci łóżko, zrobić kipisz, a jeszcze urządzić ci kocówę. To uczy nas myśleć, słuchać, patrzeć i być cały czas na baczności. Uczą ciebie po snajpersku strzelania ze wszystkiego co strzela; wirtuozersko prowadzić każdy typ pojazdu z samolotem, czołgiem i kutrem włącznie. Zrzucają ciebie jak kociaka bez spadochronu w morze, a ty powinieneś dopłynąć z bronią do brzegu i strzelać do celów. Nauczą cię pływać pod wodą jak żaba, strzelać z broni specjalnej. Powinieneś bezszelestnie pojawić się w bazie wojskowej, cicho sprzątnąć wartowników, podłożyć gdzie nakazano ładunki wybuchowe i zniknąć w nocy. Przez pół roku szkolenia, wyrastają ci oczy na tyle głowy, pojawia się węch jak u psa-tropiciela. Śpisz tak czujnie, że budzi cie każdy odgłos. Bez żadnej broni jesteś w stanie odeprzeć atak grupy nieprzyjaciół przy pomocy rąk, nóg i głowy, i do tego wszelkie podręczne środki: kamienie, pałki, rozbitą butelkę, kawałek szkła, gwóźdź, kartę płatniczą… Idziesz do roboty z gotową legendą, podszywasz się pod rodzimego obywatela tego kraju, którego językiem doskonale władasz, tam gdzie cie posyłają, a nawet jak złapią, to wytrzymasz każde przesłuchanie mając na uwadze, że żywym z niego nie wyjdziesz.


Strefa działania – cały świat


Wasilij Nikołajewicz opowiedział mi, dokąd posyłali SPECNAZ począwszy od lat 60.:
- To oczywiście Kuba, Angola, Mozambik, Etiopia, Nikaragua, Wietnam, Czechosłowacja, Afganistan, Czeczenia i jeszcze z dwadzieścia różnych krajów, które znajdowały się w strefie naszych zainteresowań. Łatwiej jest wymienić kraje, gdzie naszych nie było. A najbardziej znane operacje SPECNAZ-u? – pułkownik zastanowił się na chwilę – to likwidacja w Portsmouth brytyjskiego bojowego nurka Crabbe’a rozpoznającego układ napędowy radzieckiego krążownika z N. S. Chruszczowem na pokładzie; przejęcie członków KC KPCz na czele z Dubczekiem w Pradze w 1968 roku czy zajęcie pałacu prezydenckiego Amina w Kabulu. A do tego jeszcze rozgromienie tajnego amerykańskiego obozu szkoleniowego dla dywersantów do Północnego Wietnamu, zaminowanie małymi minami jądrowymi silosów rakiet balistycznych na północy USA (czyżby to właśnie były owe UFO obserwowane nad polami startowymi ICBM, o których pisze m.in. Robert Hastings?! – uwaga tłum.), uratowanie głowy państwa w czasie puczu wojskowego na Seszelach, przechwycenie rakietowego systemu plot. Stinger i najnowszych rakiet USA. I na koniec operacja na pustyni Negev, gdzie znajduje się izraelskie centrum badań jądrowych.



Izraelski ośrodek badań jądrowych w okolicach miasta Dimona na pustyni Negev


Tajemnica pustyni Negev


- A może pan opowiedzieć dokładniej o tej ostatniej akcji? – poprosiłem rozmówcę.
Oczywiście można, przecież upłynęło już 50 lat, zagraniczna prasa pisała o tym nie raz. A wszystko zaczęło się na początku lat 60., kiedy nasz wywiad dowiedział się o budowie reaktora jądrowego na Ha-Negew. Do głów ówczesnego izraelskiego kierownictwa przyszła myśl o nagłej konieczności posiadania broni jądrowej jako środka powstrzymywania krajów arabskich zamierzających zniszczyć państwo Izrael. Budowa obiektów reaktora jądrowego i ośrodka atomowego była prowadzona w całkowitej tajności, w najbardziej oddalonym i zapadłym kącie pustyni Negev. Centrum to składało się z dziewięciu ośrodków, w tej liczbie podziemna fabryka litu-6, deuteru, obróbki naturalnego uranu i przygotowaniu paliwa jądrowego. I jeszcze tam znajdował się podziemny tunel, w którym produkowano pluton oraz zakład wzbogacania uranu.

Początkowo centrum było zamaskowane jako fabryka tekstyliów, a kiedy zdemaskowały go amerykańskie samoloty zwiadowcze, Izraelczycy ogłosili, ze znajduje się tam kompleks metalurgiczny. Kiedy stało się jasne, że z metalurgią te obiekty nie mają niczego wspólnego, premierowi Ben Gurionowi nie pozostało nic innego, jak przyznać, że prowadzone są tam „zasadnicze badania naukowe nad pokojowym atomem”. Amerykańscy eksperci, którym zezwolono w 1961 roku na obejrzenie obiektu, nie stwierdzili istnienia podziemnych fabryk i wydali oświadczenie, że na pustyni Negev została zbudowana pokojowa elektrownia jądrowa. Inne zdanie miała strona radziecka. Wtedy dla ZSRR bezpieczeństwo Zjednoczonej Republiki Arabskiej – ZRA, dziś Egipt – nie było obojętne – wtedy właśnie podpisaliśmy z Egiptem i Syrią traktat o przyjaźni i współpracy.

Ale w 1967 roku, kiedy w toku Wojny Sześciodniowej Izraelczycy rozgromili arabskie wojska i okupowali Synaj oraz wzgórza Golan, w kierownictwie ZSRR powstała myśl o wymazaniu żydowskiego reaktora jądrowego z powierzchni ziemi punktowym, precyzyjnym nalotem bombowym. Powstało pytanie: jak naprowadzić samoloty na cel i zniszczyć podziemne fabryki? Wyjście było tylko jedno: wybrać się na teren jądrowego centrum i w rejonie reaktora ustawić radiolatarnie naprowadzające. Naprowadzane przez nie samoloty uzbrojone w pociski rakietowe powietrze-ziemia, mogłyby przeprowadzić atak przy pomocy skrzydlatych rakiet o dużej mocy rażenia. Kilkadziesiąt takich rakiet przeniknęłoby pod ziemię na dużą głębokość i ich głowice eksplodowałyby. Tym sposobem spowodowałyby one w tym miejscu bardzo silne lokalne trzęsienie ziemi, które zniszczyłoby podziemne instalacje.


Jeden MiG dla Goldy Meir


Wykonanie tej operacji powierzono tajnej jednostce GRU w październiku 1973 roku, kiedy to zaczęła się kolejna wojna Izraela z ZRA. Ale przeniknąć tam się nie udało. Tylko 150 uczonych sprawdzonych i kontrolowanych przez MOSSAD miało prawo wejść do podziemnych instalacji Dimony. Poza tym istniał tam także system elektronicznej identyfikacji linii papilarnych i siatkówki oka. A na dodatek trzeba było znać konfigurację podziemnych obiektów.

Póki co, szukano możliwości przeniknięcia pod ziemię, a tymczasem radzieckie samoloty wykorzystując rozpoczęte właśnie działania wojenne, zaczęły wykonywać loty zwiadowcze nad centrum atomowym Dimona. Najnowsze MiG-25 latały na wysokościach niedosiężnych dla OPLot. Izraelczyków. W Tel Awiwie łamano sobie głowy nad tym, czyje to były samoloty – one były bez jakichkolwiek oznaczeń i nie odpowiadały na zapytania. Jeden z tych MiG-ów przeleciał nad rezydencją premierki Izraela – Goldy Meir. Minister obrony gen. Moshe (Mosze) Dajan zatelefonował do niej w panice – co robić? Ale Golda Meir – którą nie bez powodu nazywano „żelazną damą” – zadzwoniła do Waszyngtonu, do sekretarza stanu Henry’ego Kissingera lobbującemu interesy Izraela, z prośbą o pomoc. Otrzymawszy odeń zapewnienie, Meir wydała rozkaz postawienia w stan alarmu izraelskie siły jądrowe. Wkrótce stało się jasne, że nad Izraelem latają radzieckie samoloty, startujące z egipskich lotnisk.

Wojna atomowa wisiała na włosku. Prezydent Egiptu – Anwar Sadat zażądał od strony radzieckiej przeprowadzenia ataku na reaktor. Ale zwyciężył rozsądek – radzieckie kierownictwo zrezygnowało z ataku na izraelski reaktor zrozumiawszy, że to stałoby się pretekstem do nuklearnej wojny światowej. Wszak tylko ostrzał obiektów zwykłymi rakietami mógłby doprowadzić do wybuchu ładunków jądrowych, zaś radioaktywny fall-out zasypałby nie tylko terytorium Izraela ale także kraje arabskie i południowe republiki ZSRR. Tak więc przyszło odwołać plany bombardowania izraelskich instalacji nuklearnych, chociaż ze strony technicznej ta operacja przebiegłaby z powodzeniem.

Czy Rosjanie zaminowali amerykańskie silosy ICBM?


Jądrowe fugasy pod Seattle


- A co to za historia z minowaniem amerykańskich silosów ICBM? – zapytałem mojego rozmówcę.
- Ta operacja została przedsięwzięta w styczniu 1987 roku na północy USA. 9-osobowa GDR SPECNAZ-u z jądrowymi fugasami (fugas to improwizowana mina lądowa zrobiona z każdego dostępnego materiału wybuchowego i zapalnika, zakopana w ziemi i odpalana ogniowo – za pomocą lontu lub elektrycznie albo na radiosygnał. Istnieją fugasy chemiczne, wyrzucające przy wybuchu BŚT, fugasy zapalające – uwalniające przy wybuchu BŚZ czy fugasy jądrowe, których chciano użyć do zaminowania granicy RFN-NRD w latach Zimnej Wojny – przyp. tłum.) została zdesantowana z okrętu podwodnego u wybrzeży USA w okolicach Seattle, WA. Legendując się jako emigranci-uciekinierzy ze Wschodniej Europy, wynajęli oni mikrobus. Nie dojechawszy do miejsca bazowania ICBM, wysiedli z busa i przesiedli się na kajaki pozorując zwyczajnych turystów. Podkradłszy się do rakietowych silosów, dywersanci założyli pierwszy ładunek. Po pewnym czasie zaminowali oni drugi i trzeci silos. Potem spokojnie odjechali do amerykańsko-meksykańskiej granicy, przekroczyli ją i stamtąd na wynajętym stateczku przybyli na Kubę. Amerykanie dowiedzieli się o radzieckich fugasach dopiero po 6 latach w 1993 roku, na fali przyjaźni z ZSRR (wtedy już Federacją Rosyjską – przyp. tłum.). Amerykańskie służby specjalne bez specjalnego rozgłosu wydobyły z ziemi dwie „radzieckie niespodzianki”. Ale trzeciego fugasa nie znaleźli. (!!!)

- A co robił nasz SPECNAZ na Seszelach?
- To było w 1983 roku, nasi chłopcy spłatali figla „dzikiej gęsi” (tak nazywa się żargonowo wyszkolonych wojskowo najemników pracujących dla każdego, kto ich opłaci – przyp. tłum.) – amerykańskiemu najemnikowi Mike’owi Hoare. On wraz z grupą 50 gardłorzezów spróbował dokonania puczu wojskowego w celu zmiany na stanowisku prezydenta Seszeli – France-Alberta René’a. Dowiedział się o tym nasz wywiad i choć Seszele nas nie interesowały, nasi zdecydowali się na ukaranie Jankesów za ich pakowanie nosa w nieswoje sprawy. Przereklamowanej „gęsi” przyszło się rejterować ze wstydem.


I już na koniec płk Krawczenko powiedział:
- Mówić o innych operacjach SPECNAZ-u, w których uczestniczyłem jeszcze nie mam prawa. Tak samo jak nigdy i nigdzie nie wymienia się nazwisk SPECNAZ-owców. Ich życie jest tajemnicą nawet dla ich najbliższych.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 1-2/2014, ss. 4-5

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©